J.R. Ward - Bractwo Czarnego Sztyletu 19 - Unveiled lover - odsłonięty kochanek.docx

(950 KB) Pobierz

 

 

 

https://www.epub.pub/book/lover-unveiled-by-jr-ward

 

 

 

Odsłonięty kochanek

 

Unveiled Lover

 

Bractwo Czarnego sztyletu # 19

 

Ward J R

 

 

Trade Street i 30th Avenue
Downtown Caldwell, Nowy Jork

Czterdzieści osiem minut przed zamordowaniem Ralphiego DeMellio żył życiem.

– Masz to – mówił jego kumpel, pocierając nagie ramiona Ralphiego. „Kurwa masz to, jesteś potworem, jesteś pieprzonym potworem !”

Ralphie i jego załoga znajdowali się na szóstym poziomie garażu, który był pełen plam z oleju i śmieci, a nie oldsmobile'ów i lincolnów. Opuszczony obiekt był tylko pieprzonym betonowym biurkiem bez niczego w szufladach, aw tej części Caldie jakiekolwiek samotne konstrukcje nie przetrwały długo. Witam, BKC. Bare Knuckle Conquests był jedynym legalnym podziemnym torem walk w południowej części stanu Nowy Jork, a dzisiejsza walka była powodem, dla którego on, jego bracia i pięćset żądnych wpływów Insta-famerów byli tutaj.

Jeszcze więcej selfie i będzie to pas prawa jazdy w DMV.

BKC był wielkim biznesem, a Ralphie, jako panujący mistrz, robił pieprzony bank – pod warunkiem, że żaden z tych durniów z telefonami z aparatami nie zdradzi ich lokalizacji. I jak, jakie były na to szanse.

„Gdzie jest koks”.

Wyciągnął rękę, a kiedy brązowa fiolka została wbita w jego dłoń jak instrument chirurgiczny, pojechał do miasta. Kiedy trąbił dwa kilogramy proszku głęboko w zatoki, jego oczy skakały po tłumie. Na drugim końcu poziomu byli podekscytowani, narkotyzowali się i stawiali zakłady u bukmacherów organizatora. Nic poza trzema rundami, które dzieliły ich na gołe pięści i zabójstwo, którego spodziewali się dokonać.

Ralphie był bardzo dobrym zakładem.

Nie przegrał jeszcze walki, chociaż miał mięśnie Slim Jima i palił dużo trawki. Ale tu była ta pieprzona rzecz. Typy bramkarzy z głazowymi bicepsami i galaretowymi brzuchami robiły wrażenie tylko wtedy, gdy stały w miejscu. Niech się ruszają, a nie mają równowagi, prędkości i podążają za nimi, jakby mieli podwójne widzenie. Dopóki Ralphie brzęczał jak mucha na gównie, był nie do trafienia, gdy jego prawy hak zaczął działać.

– Jesteś dobry, Ralphie. Jesteś kurewsko dobry!”

„Tak, zgadza się, Ralphie, jesteś najlepszy!”

Jego ekipa składała się z pięciu facetów z sąsiedztwa. Dorastali razem i wszyscy byli spokrewnieni, a ich rodziny przypłynęły łodzią na Ellis Island kilka pokoleń temu i opuściły Piekielną Kuchnię, gdy tylko było ich na to stać. Małe Włochy w Caldie niewiele różniły się od tego na Manhattanie i jak zawsze powtarzał jego ojciec, nie ufaj komuś, kogo nie znasz i nie znasz kogoś, kto nie może dojść do jego domu.

I była jeszcze jedna osoba w drużynie Ralphiego.

"Gdzie ona jest." Ralphie rozejrzał się. "Gdzie jest-"

Chelle wróciła do wozu G, upozowana jak dziewczyna Pirelli, z łokciami na masce i piętą wbitą w felgę opony. Odchyliła głowę, fioletowe końce jej czarnych włosów lizały metaliczną farbę, różowe usta rozchyliły się, gdy wpatrywała się w nic. Noc była chłodna, ponieważ April wciąż była suką w tym kodzie pocztowym, ale miała to w dupie. Jej gorset był wszystkim, co miała na górze, a dolna połowa jej nie była dużo lepiej zakryta.

Fuuuuuuuku. Pokazywały te tatuaże na jej udach. I te na wypukłościach jej piersi. I rękaw na jej lewym ramieniu.

Zawsze odmawiała zdobycia jednego z jego inicjałów.

Taka była.

Jakby złapała jego dryf, Chelle powoli odwróciła głowę. Potem oblizała usta koniuszkiem języka.

Ręka Ralphiego powędrowała do przodu jego dżinsów. Nie była typem kobiety, którą przyprowadza się do domu, do matki, i na początku to był powód, dla którego ją przeleciał. Ale była mądra i miała własny salon fryzjerski. Nie sprawdziła jego telefonu. Nie obchodziło ją, czy wychodził z chłopcami. Miała własne pieniądze, nigdy go o nic nie prosiła i miała opcje, opcje lotta.

Mężczyźni jej chcieli.

Była z nim jednak. I bez względu na to, jak wyglądała, nie trafiła do jego załogi. Nie była przechodnią i ktoś ją ocierał? Była jedno uderzenie od wybicia ich pieprzonych zębów.

Więc tak, po roku Ralphie wszedł w nią.

Do tego stopnia, że ​​nie przejmował się tym, co myślą inni, w tym jego tradycyjna włoska matka. Jeśli o niego chodziło, Chelle była materiałem na żonę i tylko to się liczyło.

– …mam to, Ralphie…

Aby zabić tego całującego się w dupę w twarz, Ralphie położył rękę na środku klatki piersiowej chłopca i odepchnął go do tyłu. – Daj mi minutę.

Jego załoga wiedziała, co się dzieje, więc odwrócili się i zwrócili twarzą do tłumu, zbliżając się ramię w ramię.

A Chelle doskonale zdawała sobie sprawę z tego, o co mu chodziło.

Wagon G stał zaparkowany na tyłku, z kilkoma stopami odstępu między tylnym zderzakiem a paskudną betonową ścianą garażu. Chelle obeszła się i zajęła pozycję, opierając się o kanciaste tylne drzwi benza i wyginając swoje gówno. W szpilkach była tak wysoka jak Ralphie, a gdy jej powieki opadły, a piersi napięły się na koronkowym wykończeniu gorsetu, spotkała go prosto w oczy.

Serce Ralphiego przyspieszyło, ale jego uśmiech był powolny, gdy położył dłonie na jej małej talii. "Chcesz tego?"

"Tak. Daj mi to.

Ralphie rozpiął dżinsy i pogłaskał się, całując ją w gardło. Bo nie chciałaby, żeby zepsuł jej szminkę. Takie gówno nadejdzie później, po tym, jak zbije tyłek każdemu, kto miał go dzisiaj wypróbować. Ale nie miał zamiaru jechać swoją ciężarówką przez błoto i nie zamierzał publicznie zepsuć swojej kobiety.

Chelle odsunęła na bok stringi, a gdy przyłożyła sztylet do betonu, on wbił się w nią, a ona chwyciła jego nagie ramiona.

Seks był cholernie gorący. Bo okazało się, że jeśli szanuje kobietę? Sprawiło, że wszystko było cieplejsze.

Kiedy Ralphie podniósł ją, żeby mogła objąć jego biodra nogami, zamknął oczy. Gorączka przed walką, cola, Chelle, nowy G Wagon z ciasta, które zarabiał w BKC, to była cała moc w jego żyłach. Był mężczyzną. Był potworem. On był-

Ralphie zaczął podchodzić i byłby krzyknął, ale nie chciał, żeby ludzie tak złapali jego dziewczynę. Zamiast tego zacisnął zęby i mocno się trzymał, spuszczając głowę na wyperfumowaną szyję Chelle i wyciskając przekleństwa przez zaciśniętą szczękę.

A potem musiał to powiedzieć.

„Kocham cię, kurwa , kocham cię,” burknął.

Tak bardzo był zafascynowany swoją dziewczyną, tak bardzo zainteresował się przyjściem, tak bardzo czuł, że idzie z nim. . . że nie zauważył, kto obserwował ich z cienia z odległości około dwudziestu stóp.

Gdyby to zrobił, spakowałby swoją prawdziwą miłość i swoją załogę i zostawił gumę na drodze, gdy wyszedłby z garażu.

Większość przeznaczenia była jednak na zasadzie konieczności poznania.

A czasami najlepiej było, gdybyś nie zorientował się w nieuniknionym, na którym widniało twoje imię.

Zbyt cholernie przerażające.

 

2464 Crandall Avenue
Jedenaście mil od centrum

Mae, krwawa córka Sturta, krwawa siostra Rhogera , włożyła płaszcz i nie mogła znaleźć torebki. Na małym ranczu nie było wielu kryjówek, więc znalazła to — z kluczami, premią — na pralce przy drzwiach do garażu. Och, racja. Poprzedniego wieczoru przyniosła swoje najpotrzebniejsze rzeczy i straciła kontrolę nad tyloma torbami. Jej torebka zwymiotowała na posadzkę i miała tylko energię, by włożyć Humpty'ego z powrotem do swojego Dumpty'ego. Wnoszenie do kuchni podróbki Michaela Korsa to było po prostu zbyt wiele.

Wieko Maytaga było tak daleko, jak sięgnęła.

Chwyciwszy przedmiot, sprawdziła, czy zepsuty pasek nadal wisi na agrafce, którą udało jej się przeprowadzić. Tak. Dobrze iść. Przypuszczała, że ​​mogłaby udać się do TJMaxx i kupić zastępstwo, ale kto miał na to czas. Poza tym „nie marnuj, nie chciej” zawsze było mantrą w jej rodzinnym gospodarstwie domowym.

Kiedy ich rodzice jeszcze żyli.

"Telefon. Potrzebujesz mojego . . ”.

Znalazła iPhone'a 6 w kieszeni dżinsów. Jej ostatnia podwójna kontrola? Pojemnik na maczugi, który zawsze miała przy sobie.

Zatrzymując się przy tylnych drzwiach, wsłuchała się w ciszę.

— Nie wyjadę na długo — zawołała. Cisza. "Zaraz wracam."

Więcej ciszy.

Z poczuciem porażki opuściła głowę i wymknęła się do garażu. Gdy stalowe drzwi zatrzasnęły się za nią, zamknęła miedzianą zasuwę kluczem i nacisnęła otwieracz. Zapaliło się górne światło, a zimna, mokra noc ukazywała się cal po calu, gdy panele zwijały się na torach.

Jej samochód miał osiem lat, honda civic w kolorze zimowej chmury. Wsiadając, poczuła lekki zapach oleju silnikowego. Gdyby była człowiekiem, a nie wampirem, prawdopodobnie by tego nie zauważyła, ale nie można było uniknąć zapachu. Albo co to znaczyło.

Świetny. Więcej dobrych wiadomości.

Wrzuciła bieg, wcisnęła gaz i ruszyła na podjazd. Jej ojciec zawsze kazał jej wracać, więc była gotowa na wypadek, gdyby musiała wyjść w pośpiechu. Na przykład w przypadku pożaru. Albo słabszy atak.

Och, smutna ironia w tym.

Patrząc w lusterko, poczekała, aż drzwi garażu zostaną ponownie zablokowane, po czym skręciła w prawo na swojej cichej ulicy i odjechała. Wszyscy ludzie osiedlali się na noc w swoich domach, skuliwszy się na ciemne godziny, ładując się przed powrotem do pracy i szkoły wraz z powrotem słońca. Przypuszczała, że ​​to dziwne, żyć tak blisko innych gatunków, ale to było wszystko, co kiedykolwiek znała.

Podobnie jak w przypadku piękna, dziwne było względne.

Northway był sześciopasmową obwodnicą wjeżdżającą i wyjeżdżającą z centrum Caldwell. Poczekała, aż wejdzie na nią i będzie płynąć z prędkością stu sześćdziesięciu jeden mil na godzinę, zanim wyjęła telefon i zadzwoniła. Trzymała rzeczy na głośniku i na kolanach. W jej starym samochodzie nie było Bluetootha i nie zamierzała ryzykować, że zostanie zatrzymana za korzystanie z podręcznego…

"Witam? Mae? dobiegł słaby, chwiejny głos. „Jesteś w drodze?”

"Jestem."

„Naprawdę chciałbym, żebyś nie musiał tego robić”.

"Będzie dobrze. Nie martwię się."

Kłamstwo naprawdę zabolało. Tylko co innego mogła powiedzieć?

Utrzymywali kontakt, nie rozmawiając, a Mae wyobraziła sobie staruszkę siedzącą obok niej w samochodzie, w haftowanej podomce i różowych kapciach typu shuffle, jak coś, co Lucille Ball nosiłaby wokół siebie i Ricky'ego. Ale Tallah ledwo się poruszała, nawet z laską. Nie było mowy, żeby miała przeczucie na to, co nadchodziło.

Do diabła, Mae nie była pewna, czy sobie z tym poradzi.

"Wiesz co robić?" — zapytał Tallah. – I zadzwonisz do mnie, jak tylko wrócisz do samochodu?

Boże, ten głos słabł.

"TAk. Obiecuję."

– Kocham cię, Mae. Możesz to zrobić."

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin