ulotka-pro-life-mały-wojownik-Szymon.pdf

(707 KB) Pobierz
MAŁY WOJOWNIK
To była moja czwarta ciąża, która przebiegała
z komplikacjami. Do dziś pamiętam lekarza, który
ironicznie życzył mi powodzenia, gdy nie chciałam
przystać na jego propozycję zakończenia ciąży,
w wyniku której, jego zdaniem, w najbardziej
optymistycznym scenariuszu miałam urodzić
chore dziecko, które będzie roślinką.
Bardzo ucieszyliśmy się na wieść, że
po raz kolejny zostaliśmy rodzicami.
Była to długo wyczekiwana ciąża.
Po utracie naszej córeczki Emilki
w czwartym miesiącu ciąży w 2017 r.
(jej serduszko przestało nagle bić),
nie mogłam długo zajść w kolej-
ną ciążę. Dopiero po dwóch latach
starań w końcu się udało. Obecnie
mamy troje dzieci: 19-letnią Natalię,
7-letniego Jakuba i naszego małe-
go wojownika Szymona, który ma
15 miesięcy. To o Szymonie chciała-
bym opowiedzieć.
fot. Natalia Buszta
SERDUSZKO
Od samego początku była to ciąża
zagrożona. Zaczęłam plamić i czu-
łam bardzo silny ból w podbrzuszu.
Lekarz prowadzący wystawił mi
skierowanie do szpitala specjalistycz-
nego we Wrocławiu, aby wykluczyć
dodatkową ciążę pozamaciczną. Na
szczęście okazało się, że jest to jedna
ciąża umiejscowiona w prawidłowym
miejscu. Natomiast nie było jeszcze
widać bijącego serduszka. W badaniu
ginekologicznym i USG stwierdzono
wczesną ciążę oraz objawy poronienia
zagrażającego. Badanie wykonano
22 stycznia 2019 r. Z obliczeń lekarza
wynikało, że serduszko już dawno po-
winno bić.
Lekarz, który przejął opiekę nade
mną w szpitalu, powiedział, żebym
się nie martwiła o to, że serce jeszcze
nie bije, bo czasami tak się zdarza,
gdy ma miejsce opóźniona owu-
lacja. Pocieszył mnie, że wszystko
będzie w porządku i zdecydował,
że wypuści mnie do domu dopiero
wtedy, gdy wszystko będzie dobrze
ze mną i z dzieckiem. Okazało się, że
się nie mylił, bo przy kolejnym USG,
które zostało wykonane 28 stycznia,
mogłam zobaczyć malutkie, bijące
serduszko. Dzień później zostałam
wypisana do domu. (...)
W trzynastym tygodniu ciąży
wykonałam test PAPP-A z uwagi na
to, że miałam skończone 36 lat. (…)
Jego wynik mieścił się w normie,
ale nawet gdyby tak nie było, to nie
miałoby to dla nas żadnego znacze-
nia. Pokochaliśmy naszego synka od
samego początku takim, jakim był.
Również starsze rodzeństwo nie mo-
gło się doczekać narodzin braciszka.
bolesnym badaniu, chlusnął prze-
zroczysty płyn. (…) Z rana na ob-
chodzie usłyszałam, że wyciekają mi
wody płodowe i że nie ma potrzeby,
abym otrzymała lek przeciwkrwo-
toczny a także Duphaston, bo i tak
do tygodnia ciąża sama się zakończy.
Na moje szczęście wszystkie tabletki
na utrzymanie ciąży miałam ze sobą
w torbie. Zażywałam je bez wiedzy
lekarzy. Ciągle krwawiłam.
WYSTARCZY PODPISAĆ
JEDEN DOKUMENT
PONOWNIE SZPITAL
Niestety, nasz spokój nie trwał dłu-
go. W czternastym tygodniu znowu
zaczęłam plamić. Tydzień później
wezwaliśmy pogotowie ratunkowe
i po raz kolejny tra łam do szpitala.
(…) Pani doktor, która miała nocny
dyżur, była bardzo zestresowana tą
sytuacją. Wykonała aż trzy badania
ginekologiczne i dwa razy zrobiła
USG. Mogłam wtedy zobaczyć na
ekranie monitora bijące serduszko
mojego synka. Po ostatnim, bardzo
Wyprosiłam u lekarza ponowne ba-
danie USG, podczas którego okaza-
ło się, że wody płodowe jednak są.
Był także duży krwiak nad odkle-
jonym od macicy workiem owod-
niowym. Wymogłam na lekarzu lek
przeciwkrwotoczny – Cyclonaminę
i leki na utrzymanie ciąży – Luteinę
i Duphaston. To wtedy w gabinecie
lekarz zasugerował mi zakończenie
ciąży. Powiedział, że wystarczy pod-
pisać jeden dokument i po proble-
mie. Stwierdził, że ten „zlepek ko-
mórek”, któremu biło już serduszko,
miał rączki, nóżki, i tak nie przetrwa
albo urodzi się ciężko chory. Dodał,
że mogę stracić życie, a przecież mam
dla kogo żyć. Podkreślił jeszcze, że jest
to ciąża wysokiego ryzyka, po dwóch
cesarskich cięciach i obumarłej ciąży
(…). Powtórzył również kilka razy, że
tak wczesnej ciąży jak moja (wtedy
był to zaledwie piętnasty tydzień) nie
ratuje się w Polsce. Nawet jak prze-
trwam do dwudziestego czwartego
tygodnia, to też nic nie zmieni, a poza
tym dziecko będzie wtedy roślinką,
o ile w ogóle przeżyje.
Odpowiedziałam stanowczo, że
do końca będę walczyć o mojego
synka i nie ma takiej opcji, żebym
go zabiła. Powiedziałam również,
że jestem osobą bardzo wierzącą
i nie zamorduję mojego dziecka. Nie
wspomniałam lekarzowi o wynikach
testu PAPP-A. On również nie zapy-
tał mnie o nie. Do dzisiaj pamiętam
jeszcze pytanie lekarza o to, jak ja
sobie to wszystko wyobrażam. Przy
odklejeniu worka owodniowego wy-
magany jest tylko leżący tryb życia.
Przyklejenie go z powrotem trwa
czasami do dwóch miesięcy, a czasa-
mi się to wcale nie udaje. A ja prze-
cież mam rodzinę i dzieci. Lekarz
pożyczył mi jeszcze na koniec iro-
nicznie powodzenia. Przy wcześniej-
szych naszych rozmowach rokował
mi tylko 10 dni utrzymania ciąży.
Aborcja ani razu nie przemknęła
nam z mężem przez myśl. Oczywiste
było dla nas to, iż naszym zada-
niem, a przede wszystkim obowiąz-
kiem, jako rodziców jest uczynienie
wszystkiego, aby nasz syn się uro-
dził. Rodzice nie mogą być dla swo-
ich dzieci sędziami i z góry zakazy-
wać je na śmierć. W tej sytuacji nie
miało dla nas znaczenia, czy nasz
syn po urodzeniu będzie zdrowy, czy
będzie miał jakąś wadę wrodzoną.
Kochaliśmy go takiego, jakim był
i miał się urodzić.
Po mojej odmowie zakończenia
ciąży na drugi dzień dostałam wypis
ze szpitala. Ostatnie słowa lekarza
do mnie dotyczyły tego, że jest duże
prawdopodobieństwo, że jednak
moje dziecko i ja nie dotrwamy do
końca ciąży. Dostałam od niego re-
ceptę na kilka leków. (…)
MALUTKI SYNEK,
WIELKA MIŁOŚĆ
PRZEDWCZESNY PORÓD
Jeszcze tego samego dnia wieczorem
wylądowałam w prywatnym gabi-
necie, a następnego z samego rana
w szpitalu, w którym byłam na samym
początku ciąży. (…) Okazało się, że
nie było żadnego wycieku wód pło-
dowych. Miałam po prostu infekcję
dróg rodnych. To w tym szpitalu spo-
tkałam cudowny personel medyczny,
który uwierzył w nas a przede wszyst-
kim małego człowieka rozwijającego
się w moim łonie. Worek owodnio-
wy zaczął się zrastać do ściany maci-
cy. Krwiak całkowicie się wchłonął.
Zostałam wypisana do domu po kil-
kutygodniowym pobycie w szpitalu.
Dotrwaliśmy z synkiem do trzy-
dziestego drugiego tygodnia ciąży.
Przedwcześnie pękły mi błony płodo-
we. Bardzo przejęłam się w tamtym
czasie moim tatą, który zachorował
na nowotwór złośliwy. Przeżyłam.
Przeżyliśmy oboje. W trzydziestym
drugim tygodniu ciąży przez cesarskie
cięcie urodził się On, Szymonek. Był
największym małym wojownikiem
na intensywnej terapii. Okazało się,
że jest zdrowy i pełen chęci do życia.
Po porodzie przez chwilę przyłożyli
mi Szymonka do policzka, a następ-
nie szybko przetransportowali na
intensywną terapię. Niestety, synek
nie mógł ze mną zostać dłużej. Moja
operacja się przedłużyła za względu
na komplikacje po poprzednich cię-
ciach. Do synka dotarłam dopiero
na drugi dzień. Gdy go zobaczyłam,
rozpłakałam się. Był malutki (wa-
żył 2290 g i mierzył 47 cm) i leżał
w inkubatorze. Każdego dnia przy-
chodziliśmy do niego z mężem na-
wet po kilkanaście razy dziennie.
Czytaliśmy mu bajki i śpiewaliśmy.
Dotykaliśmy go, gdy nam na to
pozwalano. Kangurowaliśmy go.
Uśmiechał się wtedy i widzieliśmy,
że czuł się bezpiecznie w naszych
ramionach.
Obecnie Szymon ma 15 miesięcy.
Jest bardzo pogodnym dzieckiem.
Uwielbia bawić się ze swoim rodzeń-
stwem. Chętnie chodzi do żłobka.
Kocha poznawać otaczający go świat.
Najbardziej interesują go zwierzęta
i samochody.
POSTANOWIENIE
Obiecaliśmy sobie z mężem, że po-
jedziemy z Szymonem do lekarza,
który proponował nam aborcję,
żeby mógł zobaczyć naszego zdro-
wego syna. Niestety, obecna sytuacja
w kraju nie pozwoliła nam jeszcze
zrealizować naszych planów.
Joanna Kraszewska
Całą historię Szymonka
można przeczytać w książce
pt. „Życie. Bez wyjątków”.
„Życie. Bez wyjątków” to książka-cegiełka
o życiu, które zwycięża śmierć.
O nadziei,
która jest większa niż strach. I o miłości, która
wszystko przetrzyma. Rodzice opowiadają w niej
o dzieciach, które wymknęły się diagnozom
i o tych, które pożegnali, gdyż były one obciążone
wadami letalnymi. W książce zabierają też głos
rodzice, którzy przeżyli żałobę po aborcji.
KSIĄŻKĘ MOŻNA ZAMÓWIĆ:
• wypełniając formularz na
pro-life.pl/zycie-bez-wyjatkow
• telefonicznie: od poniedziałku
do piątku w godz. 8.00 – 16.00
pod numerem
12 311 02 61
• maliowo:
zamawiam@pro-life.pl
jąt ków
życie . Be z wy
ŻYCIE.
j
Bez wy ątków
Dary serca zostaną wykorzystane przez Polskie Stowarzyszenie Obrońców
Życia Człowieka na pomoc samotnym matkom i ojcom oraz rodzinom
z niepełnosprawnymi dziećmi, a także na edukację pro-life.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin