Magdalena Sobota - Ogród zły.pdf

(2366 KB) Pobierz
Copyright © O cynka & Magdalena Sobota, Gdańsk 2021
Wydanie pierwsze w języku polskim, Gdańsk 2021
Opracowanie redakcyjne: Anna Marzec
Skład: Dariusz Piskulak
Korekta: zespół
Zdjęcia na okładce: © Photographee.eu/shutterstock.com
© Yeti studio/shutterstock.com
ISBN 978-83-67204-11-8
www.o cynka.pl
 
© solod_sha/Pexels
© Ratchat/shutterstock.com
Projekt okładki: Magdalena Zawadzka
e-mail:o cynka@o cynka.pl
 
 
 
Ja, obywatel Rzeczypospolitej Polskiej, świadom podejmowanych
obowiązków policjanta, ślubuję: służyć wiernie Narodowi, chronić
ustanowiony Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej porządek prawny,
strzec bezpieczeństwa Państwa i jego obywateli, nawet z narażeniem życia.
Wykonując powierzone mi zadania, ślubuję pilnie przestrzegać prawa,
dochować wierności konstytucyjnym organom Rzeczypospolitej Polskiej,
przestrzegać dyscypliny służbowej oraz wykonywać rozkazy i  polecenia
przełożonych. Ślubuję strzec tajemnic związanych ze służbą, honoru,
godności i  dobrego imienia służby oraz przestrzegać zasad etyki
zawodowej.
PROLOG
ZNOWU PIĘKNA
Gdyby ktoś zapytał, gdzie można znaleźć Lilianę Dolor po południu
każdego dnia, odpowiedź byłaby zawsze taka sama: w  mieszkaniu na
Szmaragdowej.
Kiedy po torach przetacza się brudny i piekielnie głośny pociąg, Liliana
wie, że pora postawić garnek z ziemniakami na gazie i włączyć piekarnik.
Wie, wycierając rozlaną wodę, że za chwilę pojawią się dzieci, głodne
i  zmęczone, a  ona poda im obiad, a  później zacznie zmywać naczynia,
ścierając prawie do krwi suchą skórę z dłoni.
Nie, nie jest stara, choć nie wygląda młodo. Kiedyś była piękna, ta uroda
jednak przeminęła. Talia poszerzyła się po dwóch trudnych ciążach,
rozstępy posiniaczyły skórę pręgami, szpecącymi niegdyś gładki, płaski
i  blady brzuch. Plecy przygarbiły się od zmartwień i  trudu, włosy
zmatowiały i  stały się słabe i  cienkie. Liliana jest jedną z  wielu kobiet,
z  którymi upływający czas nie obszedł się łaskawie, nie odbierając im
wszystkiego, a zostawiając żałosne strzępy: blask błękitnych oczu, krzywy
uśmiech, niegdyś taki seksowny, piegi na dekolcie jak u młodej
dziewczyny. Coś, za czym można tęsknić, gdy wieczorem przed kąpielą
ogląda się własne ciało w łazienkowym lustrze i co nigdy nie wróci.
Dzieci się spóźniają. Liliana przypadkiem dotyka rozgrzanego garnka,
cofa palce i  krzywi się z  bólu. Tyle razy już się poparzyła, a  wciąż nie
uważa. Gdzie one są?
Nie jest przewrażliwiona, nie spogląda nerwowo na telefon ani zegarek.
Irytuje się tylko, że już nakryła do stołu, że tak się z  tym spieszyła, że
znowu nie zdążyła porządnie się umyć, spłukać z  siebie zapachu domu
starców, w którym pracuje, zmyć makijażu z szarej od rutyny twarzy. Stoi
więc w  obskurnej, ciasnej kuchni, w  której – choć wszystko jest
wyszorowane do czysta, do metalu, do gołego sedna – jest brudno, w której
cuchnie rybą, którą smaży sąsiad, i chowa twarz w dłoniach.
Jest ciemno, tak jakby była jesień, a nie wiosna, jakby miał zaraz przyjść
potężny deszcz, a potem miesiące mgły i słoty. Lilianie jest duszno, zresztą
Zgłoś jeśli naruszono regulamin