Wilinska Joanna Dobranoc dla doroslych A5.doc

(1234 KB) Pobierz
Dobranoc dla dorosłych




Joanna Wilińska, Feliks Derecki, Andrzej Nowicki

Dobranoc dla dorosłych

 

 

Pierwsze wydanie polskie 1979

 

Spis treści:

Zamiast Kobuszewskiego.              4

W małej chatce.              7

Sarenka.              12

Starzec i dziewczyna.              16

Sposób na królewny.              19

Opowieść o dwóch wiedźmach.              23

Stary obyczaj.              28

Odpowiedni kandydat.              31

Sieroca dola.              35

Sposób na diabła.              39

Królewskie znamię.              42

Księżniczka na grochu.              48

W jesienną noc.              51

O ciekawym królu.              53

Odcięta placówka.              56

Jubileusz.              59

Tajemnice haremu.              63

Lekarskie sumienie.              67

Król i astrolog.              70

O czym nie wiedzą.              73

Nagroda.              76

Szewczyk połatajko.              79

Kariera pięknej dziewczyny.              83

Niewinna duszyczka.              89

Litościwy zbójca.              92

O królewnie i drwalu.              96

Dobra rada.              100

Jeszcze raz o złotej rybce.              103

Jak to się zaczęło.              106

Pieniążek.              110

Rodzinna pamiątka.              113

Zuzanna i kupcy.              117

O dworce Małgorzacie.              121

Z wizytą u babci.              125

Wczasy na jachcie.              129

Misterna intryga.              133

O lekkomyślnej Blance.              137

O kmieciu ziomku i królu Bąbelku.              141

Prawo wyboru.              145

Uczta u księcia.              148

Przykra niespodzianka.              153

Straszliwa niepewność.              156

Gwiazdy mówią.              161

Przebrała się miarka.              164

Nowy nabytek.              169

Na arenie.              171

Bohater mimo woli.              175

Źródło mądrości.              179

Kram na podzamczu.              183

Z powinszowaniem urodzin.              187

Zaliczka.              191

Oślepiająca piękność.              194

Opowiadanie wigilijne.              199

Głupstwo.              202

Czarodziejski kufer.              205

Tylko sięgnąć ręką.              209

W starym kraju.              212

O księżnej pani i sierotce Marysi.              216

Na wszystko jest rada.              220

Rozpieszczone bóstwo.              223

Słuszna decyzja.              227

Niesamowita historia.              230

Dobry uczynek.              235


Zamiast Kobuszewskiego.

Ta książka posiada nie jeden rodowód. Pierwszy zwał się „Jacek i Agatka”, „Bolek i Lolek”, „Miś z okienka” i cały pozostały zwierzostan, co dzieci wysyłał spać, aby dorośli mogli sobie w skupieniu posłuchać Dziennika Wieczornego. Tyle że zwierzostan był tak sympatyczny, iż polubili go również dorośli. Może nie do tego stopnia, iżby domagali się przedłużenia dobranocek na cały czas emisji DTV, ale w każdym, bądź razie polubili bardzo. Trzeba więc było wymyślić dla nich, to znaczy dla dorosłych, jakieś specjalne dobranocki. Równie mądre jak dla dzieci, tyle że nie do snu zachęcające, a raczej do myślenia. Z taką właśnie inicjatywą przyszli do redakcyjnych biur przy ulicy Woronicza Joanna Wilińska i Andrzej Nowicki (Feliks Derecki przyłączył się do nich bodaj po dwóch latach).

Tyle o rodowodzie pierwszym. Następny jest stokroć dawniejszy, wiąże się bowiem z samą poetyką bajki, co ją wymyślił w starożytności Ezop, a także z poetyką powiastki filozoficznej, co ją do wyżyn mistrzowskiej perfekcji podniósł w erze Oświecenia Wolter. Bajki traktowały zawsze o ludziach, ale ostrożność autorów kazała im przebierać owych ludzi w maski zwierzęce; powiastki filozoficzne mówiły o ludziach już jawnie, a ich autorzy bywali nawet tak bezczelni, iż ośmielali się zaliczać do tej kategorii monarchów. Co prawda monarchów z bardzo dalekich bądź zgoła fikcyjnych królestw,

Ezopowa bajka oraz wolteriańska powiastka stoją u kołyski naszych „Dobranocek dla dorosłych”. Podpowiadają im ton, suflują sytuacje, a przede wszystkim narzucają konwencję. I o niej właśnie dwa słowa: bo z pozoru wszystko we wszystkich bajkach drepcze dookoła Wojtek. Stale ci głupawi królowie, senne a kochliwe królewny, podstępni dworacy, naiwni kochankowie, sprytne sługi i zacny ludek. Ale właśnie w tej udawanej, ostentacyjnie akcentowanej monotonności tkwi przewrotność bajki. I okazuje się nagle, że im sytuacja bardziej banalna, tym pointa bardziej nośna; im ton bardziej moralizatorski, tym wymowa takiego kaznodziejstwa stać się może bardziej zaskakująca. Umowność bajkowej fabuły wymaga przecież od Autorów rzeczywistej maestrii w operowaniu słowem, a także wielkiego daru kondensacji. Gdyż nie idzie o magiczne wyczarowywanie cudownych sytuacji, lecz o wydobycie z sytuacji stereotypowych nowego, nieoczekiwanego sensu. Wilińska, Derecki i Nowicki udowodnili, iż potrafią to zrobić. Stworzyli w swoich dobranockach bajkowy mikrokosmos: rozgadany tłumek protagonistów i komparsów wypełnia z samozaparciem multum zadań, jakie im zleca akcja bajki. Fabuła jest prosta i sprawy są proste, mówi się tu o miłości, lekkomyślności, głupocie, chciwości, zazdrości i innych grzechach powszednich. Za każdą taką sprawą czai się atoli tajemnicze „coś”, które przywykliśmy określać mianem „odniesienia”. Co do czego się odnosi? Ba, tego Autorzy już nam nie mówią. To musi za każdym razem odcyfrować sam odbiorca bajki; pole dla gry jego fantazji jest szerokie. Tak szerokie jak świat. I tak nieskończone jak czas. I w tym właśnie tkwi siła bajki. Także tych bajek, co je dla dorosłych na dobranoc zapowiada Jan Kobuszewski.

Bo, miejmy odwagę się przyznać, wszyscyśmy przywykli, iż te bajki serwuje nam właśnie Kobuszewski. Wspaniały aktor, o nieprzepartej sile komicznej, o dyskretnej i eleganckiej mimice, o wielkiej inteligencji. Jego komentarze osadzają każdą bajkę w nowym nurcie myślenia, co nadaje rytm skojarzeniom odbiorców, on dyktuje bieg studyjnym perypetiom. Kobuszewski znakomicie sprawdza się w tych wszystkich wcieleniach. Jest taktowny, nieledwie ojcowski, wie więcej, niż nam mówi, ale akcentuje swą wiarę w efektywność naszego myślenia, bawią go opisywane przezeń sytuacje, ale pamięta o odwiecznej regule, iż śmiech konferansjera z zasady dławi śmiech widzów, więc własną reakcję skrywa, a do nas mruga, że sprawa śmieszna i rechotać warto. Jest sędzią i komentatorem sporów, otacza je nawiasem ironii, zaś - gdy trzeba - słodzi mądrym, ciepłym, wybaczającym przymknięciem, oczu. Swym talentem dobrze służy telewizyjnym bajkom. A pomaga mu też w studiu zespół nie byle jaki, zgromadzony przez reżysera, Janusza Rzeszowskiego: niedźwiedziowaty Kazimierz Wichniarz, jowialny Lech Ordon, Halina Kowalska, Maria Kaniewska, Włodzimierz Nowak, Tadeusz Pluciński.

Dziś spotkacie się Państwo z „Dobranockami dla dorosłych” bez tego znamienitego pośrednictwa aktorskiego. Och, oczywiście jestem pewny, że przy lekturze nie obejdzie się bez odwołań do telewizyjnych wspomnień, są one nazbyt barwne, iżby straciły swą moc. Ale pewny też jestem, że w trakcie lektury pocznie ona działać siłą własnej magii, zacznie pobudzać do samodzielnej zabawy wyobraźnią czytelnika. Odniesienia powstawać wtedy będą nowe, coraz bardziej kolorowe, może bliskie jakimś sprawom codziennym? Nośność tej satyry wydaje mi się bowiem bezsporna, a szansa rozsmakowania w tych literackich miniaturkach iście wielka. I jeśli po lekturze spotkacie znów na małym ekranie swych znajomych z bajki, będziecie już patrzeć na nich inaczej: bogatsi o doznania bardziej intymne, nowe, wzruszające i zarazem zabawne. A o to przecież idzie Autorom i Wydawcy tej książki...

Witold Filer


W małej chatce.

Joanna Wilińska, Feliks Derecki

Dawno, dawno temu zmarł w pewnym kraju bezdzietny król, do tronu więc pretendowało dwóch jego bratanków: Kapiszon i Waldemar. Wiele było sporów, intryg i zamętu, zanim na tronie zasiadł wreszcie Waldemar. Nie posiedział jednak długo, ściśle mówiąc, do pamiętnej bitwy pod Peredyszką, w której Kapiszon pobił go na głowę. Wprawdzie pokonany król uszedł cało z placu boju i ukrył się w gęstwinie leśnej, niemniej i tak sytuacja jego była nie do pozazdroszczenia.

- Cóż teraz pocznę, nieszczęsny? - rozpaczał. - Wszyscy oddani mi dworzanie opuścili mnie w potrzebie. Gdzież, ach, gdzież znajdę schronienie?

Ale, jak wiadomo, nie ma sytuacji bez wyjścia, trzeba się tylko dobrze rozejrzeć. Uczynił to Waldemar z pozytywnym skutkiem.

- Co to? - ucieszył się. - Jakieś światełko błyska w głębi lasu. Pójdę w tamtą stronę.

Możemy zdradzić naszym czytelnikom, że bezdomny władca dojrzał oświetlone okienko chatki, w której mieszkała sierotka Marysia. Jej też nie było czego zazdrościć.

- O, ja nieszczęsna, sama jedna na świecie - skarżyła się na swój los. - Nie mam nikogo, kto by mi drew narąbał czy płot naprawił. Ach, gdyby się zjawił jakiś dzielny, krzepki, robotny, no i... niebrzydki młodzian!

I co wy na to? Akurat w chwili, gdy wymawiała te słowa, Waldemar zapukał do jej drzwi.

- Na Boga, toż to sam król jegomość - rozpoznała natychmiast utrudzonego przybysza. - Zaraz wyjmę najbielszy obrus i najcieńsze płótno pościelowe.

Popłynęły dni. Król jak umiał starał się odwdzięczyć za gościnę. Choć początkowo nie szło mu to zbyt gładko, wkrótce wprawił się i rozsmakował w zajęciach gospodarskich. A ponadto, jak łatwo się domyślić, w tak sprzyjających warunkach między nim a uroczą sierotką rychło nawiązała się nić sympatii.

- Płot już naprawiłeś, wymłóciłeś zboże i jeszcze chcesz dziś gacić chałupę? - robiła mu czułe wymówki. - Zmęczysz się, mój królu.

- Skończ już z tym królem, kochanie - powiedział, gładząc jej płowe włosy stwardniałą od pracy dłonią. - Mów mi ty.

Marysia spłonęła rumieńcem.

- Waldi - wyszeptała, tuląc się do niego. - Powiedz, nie tęsknisz za swoim wspaniałym pałacem?

- Co mi tam pałac! - prychnął lekceważąco. - Czy może być większe szczęście dla mężczyzny niż dobra dziewczyna z własną chatą?

A tymczasem w pałacu dostojnicy dworscy, niegdyś oddani ludzie Waldemara, którzy przeszli na stronę Kapiszona, gorzko tego żałowali.

- Ten Kapiszon jest nie do wytrzymania! - skarżył się marszałek. - Myśli, że zjadł wszystkie rozumy. Zdjął mnie ze stanowiska głównodowodzącego - wtórował mu generał.

- Na moje miejsce też ma już innego kandydata. Tego chłystka, kuzyna dworki Małgorzaty. Ładnie nas urządziłeś, generale, przechodząc z wojskiem na stronę Kapiszona.

- Śmiesz mi to wytykać, marszałku dworu?! A kto mnie do tego namówił? Kto tłumaczył, że tak będzie lepiej dla nas, a nawet dla ludu?

- No już, nie wypominajmy sobie - powiedział pojednawczo marszałek. - Lepiej pomyślmy, Jak wykurzyć Kapiszona i sprowadzić z powrotem Waldemara na tron. - Ale gdzie on jest? Jak go znaleźć?

- Nie doceniasz mnie, generale. Dawno już przez swoich ludzi wytropiłem kryjówkę najjaśniejszego.

- To pędźmy nisko mu się pokłonić, bo jeszcze nas ktoś wyprzedzi.

I wkrótce do ubogiej, lecz chędogiej chatki zapukało dwóch wysokich dostojników dworskich. Już od progu padli na kolana.

- Panie, wybacz nam nasze błędy! - błagali.

- Iii, ni mo o cym godoć... to jest, chciałem powiedz...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin