Tę powieść dedykuję mojej rodzinie i Coral Chambers za to,
że była przy mnie, kiedy tego najbardziej potrzebowałem.
Podziękowania
Jestem niezmiernie wdzięczny grupie osób, bez których ta książka nie miałaby szansy powstać.
Dziękuję Darley Anderson, która jest nie tylko najlepszą agentką, jaką może sobie wymarzyć pisarz, ale również prawdziwą przyjaciółką. Podziękowania należą się też Camilli Wray, mojemu literackiemu aniołowi stróżowi. Jej wskazówki, ogromna wiedza i przyjaźń mają dla mnie nieocenioną wartość. Wyrazy uznania dla całego zespołu Darley Anderson Literary Agency za nieustanne promowanie moich powieści wszędzie tam, gdzie to tylko możliwe.
Dziękuję również Maxine’owi Hitchcockowi, mojemu fenomenalnemu redaktorowi, za kawał dobrej roboty, moim wydawcom Ianowi Chapmanowi i Suzanne Baboneau za ich ogromne wsparcie i wiarę oraz ekipie Simon & Schuster za ciężką harówkę na wszystkich etapach powstawania tej książki.
Nie mogę też zapomnieć o Samancie Johnson, która musiała wysłuchać moich wszystkich, nawet najgłupszych pomysłów.
I wreszcie wyrazy miłości i najszczersze podziękowania dla Coral Chambers. To dzięki niej się nie poddałem.
1.
W podziemiach biura głównego koronera Los Angeles doktor Jonathan Winston nałożył na twarz maseczkę chirurgiczną i zerknął na wiszący na ścianie zegar. Osiemnasta dwanaście.
Przed nim na stole sekcyjnym leżały zwłoki niezidentyfikowanej dwudziesto–, może trzydziestoletniej białej kobiety. Jej sięgające ramion, ciemne włosy były mokre i przyklejone do zimnego metalu. W świetle jarzeniówki blada skóra wyglądała nieludzko, jak z gumy. Przyczyny zgonu do tej pory nie stwierdzono. Na jej ciele nie znaleziono śladów krwi, ran po kulach, nożu, obrażeń głowy, klatki piersiowej czy krwiaków na szyi, które mogłyby sugerować uduszenie. Żadnych urazów poza jednym: morderca zaszył kobiecie usta i wargi sromowe. Niedbale. Grubą nicią.
– Możemy zaczynać? – spytał doktor Winston swego młodziutkiego asystenta, Seana Hannaya.
Hannay nie potrafił oderwać wzroku od twarzy kobiety i jej zaszytych ust. Z niewyjaśnionych przyczyn odczuwał dużo większe zdenerwowanie niż zazwyczaj.
– To jak, Sean?
– Tak. Znaczy się możemy zaczynać, panie doktorze, przepraszam. – Wreszcie podniósł wzrok na przełożonego. – Wszystko gotowe. – Zajął miejsce po prawej stronie stołu. Tymczasem doktor Winston uruchomił stojący na szafce obok dyktafon. Wyrecytował datę, godzinę, nazwiska...
renfri73