Rogalska Marzena - Karla Linde 01 - Czas tajemnic.pdf

(1462 KB) Pobierz
===Lx4sHicXIxVmVGRRZlNnDTsKb104DTgOPg5tWGAEMAQ0DToOPAhpXQ==
OD AUTORKI
Kiedy dwa lata temu kończyłam pisać moją powieściową trylogię o Agacie
Donimirskiej, towarzyszyła mi uparta myśl, że już wkrótce wypadnie mi się
rozstać na zawsze z bohaterami, których tak polubiłam, i których tak
polubiło wielu czytelników.
Na zawsze, bo kontynuacja, do której tak mnie namawiano, nie
wchodziła w grę – nie chciałam zgodzić się na książkową telenowelę, pełną
coraz to mniej prawdopodobnych zwrotów akcji i dramatycznych
przypadków, którymi można by obdzielić pół świata, a nie tylko kilkoro
bohaterów.
Niedługo po postawieniu ostatniej kropki w
Drugiej miłości
wybrałam
się do Krakowa. Nie obyło się bez wieczornej wizyty u dwojga przyjaciół –
osób z grona tych, dla których znalazło się miejsce w moich powieściach.
Gdy zjedliśmy i gdy opadł już ze mnie wszelki pośpiech, opowiedziałam im
o moim żalu po stracie Agatowego świata. Pomilczeliśmy chwilę, dając
szansę wybrzmieć Chetowi Bakerowi z głośników, po czym przyjaciel dolał
mi wina i zapytał – trochę nieśmiało i, jak mi się zdawało, bez związku –
czy naprawdę wierzę, że każdy prawdziwy człowiek musi w swoim życiu
spotkać najpierw kogoś, kto go tego człowieczeństwa nauczy. Obruszyłam
się nieco: przecież gdybym myślała inaczej, nie napisałabym książki
o Agacie i o tym, co dała swoim bliskim. A wtedy przyjaciółka spojrzała na
mnie pobłażliwie i powiedziała:
– Jemu chodzi o to, kto nauczył bycia człowiekiem Agatę.
Zamarłam bez ruchu i nagle, w olśnieniu, pojęłam wszystko to, co
błąkało mi się po głowie, gdzieś na progu świadomości. I już wiedziałam, że
powstanie nowa powieść, a jej bohaterką może być tylko ona jedna.
Pani Karla Linde.
===Lx4sHicXIxVmVGRRZlNnDTsKb104DTgOPg5tWGAEMAQ0DToOPAhpXQ==
PROLOG
Doktorostwo Linde zajmowali obszerne mieszkanie we własnej kamienicy
przy ulicy Karmelickiej w Krakowie, niemal u samego jej wylotu, tuż obok
Plant. Za bramą wejściową kryła się klatka schodowa o ścianach
wyłożonych wyszlifowanymi na połysk kamiennymi płytami, na których
smugi czerni przeplatały się z malachitową zielenią. Solidne szerokie schody
przykrywał czerwony chodnik, przytrzymywany na każdym stopniu
mosiężnymi prętami. Przez całe dzieciństwo Karla nasłuchiwała pod
drzwiami ich delikatnego brzęku, gdy poruszone czyimiś krokami ocierały
się o stalowe, wkute w kamień mocowania. Starała się wtedy zgadnąć, kto
idzie i czy zakołacze za chwilę do drzwi. Gdy kroki brzmiały obco, uciekała
z westybulu do salonu i przycupnąwszy pod fortepianem, czekała, gotowa
wymknąć się do jadalni, i dalej w stronę sypialni rodziców i swojego
pokoiku. Kiedy zaś na schodach prócz zdecydowanego kroku rozlegało się
rześkie pogwizdywanie zawsze tej samej melodii – z radosnym piskiem
niecierpliwie odsuwała zasuwę i przekręcała klucz w zamku, by już za
chwilę tonąć w ramionach ojca i z udawaną powagą wysłuchać bury, jaką
zawsze w takiej chwili dostawała od matki za otwieranie drzwi bez
pozwolenia. Dostawało się również ojcu, za, jak to określała matka,
„przaśne” gwizdanie walca, który na zawsze już został w pamięci Karli,
łącząc się z brzmieniem głosów rodziców i z jej własnym szczebiotem
w harmonijny chór, godny najpiękniejszej opery.
Inaczej było, gdy ojciec przyjmował w domu pacjentów. Zakazane były
wtedy zabawy, gra na fortepianie, śpiewanie, czy nawet głośne rozmowy.
I choć odległość dzieląca lekarski gabinet doktora Emila Lindego od
maleńkiego
pokoiku
Karli
wykluczała
przeniknięcie
choćby
najdrobniejszego dźwięku, dziewczynka zaszywała się w kuchni, położonej
po drugiej stronie mieszkania. Granicę królestwa kucharki Józefy
wyznaczały drzwi zamykające korytarz za sypialnią rodziców, za którymi,
prócz obszernej kuchni i spiżarki, znajdowała się służbówka – jeden pokój
i łazieneczka z ubikacją, którą doktor, ku zdumieniu wszystkich, kazał
przygotować zaraz po tym, jak zdecydował się zgodzić kucharkę na stałe.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin