Ursula Poznanski - Beatrice Kaspary 3 - Głosy.pdf

(2983 KB) Pobierz
Originally published under the title
STIMMEN by Ursula Poznanski
Copyright © 2015 by Rowohlt Verlag GmbH, Reinbek bei Hamburg
www.ursula-poznanski.at
Copyright © 2017 for the Polish edition by Media Rodzina Sp. z o.o.
Projek logotypu Gorzka Czekolada
Dorota Wątkowska
Projekt okładki
Agata Wodzińska-Zając
Na okładce wykorzystano zdjęcia
iStock.com/STILLFX oraz iStock.com/ilbusca
Zdjęcie Ursuli Poznanski na okładce pochodzi ze zbiorów własnych autorki. Wszelkie prawa
zastrzeżone. Przedruk lub kopiowanie całości albo fragmentów książki – z wyjątkiem cytatów
w artykułach i przeglądach krytycznych – możliwe jest tylko na podstawie pisemnej zgody wydawcy.
ISBN 978-83-8008-329-5
Media Rodzina Sp. z o.o.
ul. Pasieka 24, 61-657 Poznań
tel. 61 827 08 60
mediarodzina@mediarodzina.pl
www.mediarodzina.pl
Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w systemie
Zecer
firmy Elibri.
PROLOG
Widział znaki. Zauważył je wiele lat wcześniej i od tamtego czasu starał
się ostrzec innych. Tyle że nikt nie chciał mu wierzyć.
A teraz było już za późno. Stało się: złożyli ofiarę.
Obszedł ostrożnie kozetkę. Starał się być możliwie cicho.
Pod żadnym pozorem nie mogli go usłyszeć.
Oni wiedzą, kim jesteś.
Skulił się, słysząc złowrogi szept, pełen nieprzyjemnego świstu.
Potrząsał głową, coraz szybciej i coraz mocniej.
Coś ty narobił?!
– Nic – wymamrotał.
Tylko czy mógł wiedzieć to na pewno? Dostawał zatrute jedzenie. Ktoś
dodawał do niego narkotyków. I to już od miesięcy. To byli oni.
Ukryci. Niewidzialni. Od zawsze mu towarzyszyli, choć nigdy mu się nie
pokazali.
Dobrze wiem, o czym myślisz.
Zadrżała mu dolna warga. Czasem znikali, kiedy płakał. Jakby zostawiali
go w spokoju, kiedy dostawali to, czego chcieli.
Ostrożnie wyciągnął dłoń i dotknął nogi w białych spodniach.
Patrzcie! Teraz go jeszcze dotyka!
Prawdziwe. Lniane. Przesunął po nich palcami, po czym cofnął dłoń,
jakby ktoś go zganił zniecierpliwionym głosem. Wtedy w końcu zamilkli.
Oni.
Zgraja. Tajemni bracia.
Te dwa słowa wystarczyły, żeby ogarnął go paniczny strach.
Zasraniec. Mały zasraniec!
Wiedzą, kim jesteś!
My wiemy, kim jesteś!
A teraz go jeszcze dotyka!
Noże go przerażały. To przez nie się wahał. A może tylko mu się
zdawało? Dotychczas słyszał jedynie rzeczy, które ponoć nie istniały. Może
to też nie istniało. Może tylko on to widział?
Złuda, jak twierdziła doktor Plank. Halucynacje.
Tak, lepiej, żeby tak było. Żeby to były halucynacje.
Coś ty narobił?!
– Nic – wyjęczał. – Przecież niczego nie zrobiłem! Musicie to widzieć!
Krew. Widział ją poniżej. Ciągnęła się szkarłatnym śladem od rany, po
białym fartuchu, bokiem, po kozetce, aż na podłogę. Tam tworzyła jeziorko,
niewielkie jeziorko, które zaczęło krzepnąć przy brzegach.
Wiemy, kim jesteś.
Mały bezużyteczny zasraniec.
Spoglądał na ciemnoczerwoną plamę. Po chwili podniósł wzrok i
zatrzymał się na kroplach, które rosły wzdłuż krawędzi kozetki, coraz
większe, jędrniejsze.
A potem spadały. Odrywały się i wpadały w szkarłat.
Zlizuj to!
Nagle opanował go okropny strach, że posłucha polecenia.
Dalej, chłopcze, zlizuj to!
Głos był przymilny i jednocześnie władczy. Znał go i bał się jak niczego
innego na świecie. Nie przemawiał do niego często, a jeszcze rzadziej
czegokolwiek od niego żądał. Lecz kiedy już czegoś wymagał, nie miał sił,
żeby się przeciwstawić.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin