Fabryczna Zona_STALKER_Wiezy Zony_01_Kulikow Roman_Wiezy Zony_(2020).rtf

(106966 KB) Pobierz
Fabryczna Zona_STALKER_Wiezy Zony_01_Kulikow Roman_Wiezy Zony_(2020)



 

 

 

yskawica przecięła zygzakiem szare niebo. Po chwili rozległ się suchy trzask, grom przetoczył się dudniącym echem. Dopiero zanosiło się na deszcz, woda zbierała się w skłębionych chmurach, ale w powietrzu już czuć było wilgoć. ysnęło raz jeszcze, i znowu. Na mgnienie oka jaskrawe światło zalało Zonę i jej mieszkańw.

Jeden z nich nie do końca tutejszy, bo stalker już od godziny usiłował umknąć pogoni.

Coraz więcej białych zygzaków kreśliło na niebie wzory, splatające się w jeden nieprzerwany ciąg. W ich gniewnym świetle świat blakł na chwilę, tracił kolory jak prześwietlona klisza, a potem powoli odzyskiwał barwy.

Uciekinier wiedział, że pośd prześladowców nie było prawdziwych stalkerów tamci korzystali z Zony, ale nie potrafili ż w Niej. Gdyby nie to, już dawno by go dopadli... A tak miał pewną przewagę.

Poruszał się szybkim krokiem, wystawiwszy przed siebie lewą z rozpostartymi palcami. Miał straszną ochotę pobiec, ale już dawno nauczył się, że w Zonie dobiec można tylko do asnej śmierci. Nerwy miał napięte jak postronki, ale dzięki temu zmysły wyostrzały się, a on lepiej wyczuwał anomalie.

W lewej oni ściskał kilkanaście nakrętek, od czasu do czasu rzucał przed siebie jedną, aby upewnić się, że droga jest czysta.

Nie minął kwadrans, jak drogę zagrodziło mu niewielkie skupisko anomalii. Po lewej kręciła się karuzela, z przodu widać było dwa pulsujące wiry, które porozrzucały wokół siebie kawałki ziemi i połamały gałęzie pobliskich drzew. No tak, tutaj trzeba było zwolnić, a to z kolei oznaczało, że ścigający zaczną go doganiać.

Na ramieniu majtał się karabin, w kaburze na pasie tkwił pistolet. Miał po magazynku nabojów do każdego i granat na czarną godzinę. Cieniutko, nawet jeśli oszczędzać.

Stalker rzucił nakrętką ku najbliższemu wirowi. Anomalia zachwiała się, fuknęła gniewnie i strzeliła kawałkiem żelaza z taką siłą, że nakrętka, niczym kula, przebiła na wylot pień drzewa po prawej.

O proszę mruknął do siebie samotnik, rzucając drugą nakrętką w siednią anomalię.

Powoli, ostrożnie ruszył skim przejściem pomiędzy pułapkami. W samą porę: akurat gdy już schował się pomiędzy dwiema potężnymi manifestacjami Zony, zza wzgórza pokazali się szabrownicy. Odetchnął, przykucnął na chwilę, ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin