Historia Wenecji - John Julius Norwich.txt

(1696 KB) Pobierz
John Julius Norwich


Historia Wenecji
przełożył Jakub Bartoszewicz
Tytuł oryginału: A History of Venice
Copyright © John Julius Norwich 1977, 1981, 1982
First published by Allen Lane The Penguin Press in two volumes:
Venice, the Rise to Empire 1977 and Venice, the Greatness and the Fall
1981.
First published by Allen Lane The Penguin Press in one volume:
A History of Venice 1982.
Copyright © for the Polish edition by Grupa Wydawnicza Foksal, MMXV
Copyright © for the Polish translation by Grupa Wydawnicza Foksal,
MMXV

Wydanie II
Warszawa MMXV
Spis treści


Dedykacja
Wstęp
Część pierwsza. Od najazdów barbarzyńskich do
czwartej krucjaty
Rozdział 1. Początki (do 727 roku)
Rozdział 2. Narodziny (727–811)
Rozdział 3. Rozwój miasta (811–900)
Rozdział 4. Awanturnik i święty (900–991)
Rozdział 5. Zdeterminowana dynastia (991–1032)
Rozdział 6. Normańskie zagrożenie (1032–1095)
Rozdział 7. Pod sztandarami krucjaty (1095–1130)
Rozdział 8. Pomiędzy dwoma cesarstwami (1130–1172)
Rozdział 9. Pojednanie (1172–1187)
Rozdział 10. Chwała i hańba (1187–1205)

Część druga. Ekspansja
Rozdział 11. Cesarstwo łacińskie (1205–1268)
Rozdział 12. Cena arogancji (1268–1299)
Rozdział 13. Triumf oligarchów (1297–1310)
Rozdział 14. Intryga i jej pokłosie (1310)
Rozdział 15. Kontynentalne dominium (1311–1342)
Rozdział 16. Andrea Dandolo i Marino Faliero (1342–
1355)
Rozdział 17. Kolonie utracone i zachowane (1355–1376)
Rozdział 18. Wojna z Genuą 1372–1381)
Rozdział 19. Imperium nabiera kształtów (1381–1405)

Część trzecia. Europejska potęga
Rozdział 20. Rozkwit imperium (1405–1413)
Rozdział 21. Doża prorok (1413–1423)
Rozdział 22. Carmagnola (1423–1432)
Rozdział 23. Niepokoje na kontynencie (1432–1455)
Rozdział 24. Upadek Konstantynopola (1453)
Rozdział 25. Dwóch Foscarich (1453–1457)
Rozdział 26. Osmańskie zagrożenie (1457–1481)
Rozdział 27. Wojna o Ferrarę i królowa Cypru (1481–
1488)
Rozdział 28. Francja rusza do boju (1489–1500)
Rozdział 29. Podwójna katastrofa (1499–1503)
Rozdział 30. Liga w Cambrai (1503–1509)
Rozdział 31. Kapitulacja i rozgrzeszenie (1509–1510)
Rozdział 32. Chwiejne alianse (1510–1513)
Rozdział 33. Nowa Wenecja (1513–1516)
Rozdział 34. Triumf cesarstwa (1516–1530)

Część czwarta. U schyłku świetności
Rozdział 35. Pokój (1530–1564)
Rozdział 36. Utrata Cypru (1564–1570)
Rozdział 37. Lepanto (1570–1571)
Rozdział 38. Schyłek stulecia (1571–1595)
Rozdział 39. Ostatni interdykt (1595–1607)
Rozdział 40. Zdrada i spisek (1607–1622)
Rozdział 41. Zen przeciw dziesięciu (1623–1631)
Rozdział 42. Wojna o Kretę (1631–1670)
Rozdział 43. Morosini na Morei (1670–1700)
Rozdział 44. Pokój w Pożarewacu (1700–1718)
Rozdział 45. Wiek osiemnasty (1718–1789)
Rozdział 46. Zmierzch republiki (1789–1797)

Epilog
Dożowie Wenecji (726–1797)
Podziękowania
Bibliograï¬a
Przypisy
Dla Jasona,
a także pamięci dziadka,
którego Jason nigdy nie poznał, a który kochał Wenecję
– to on powinien był napisać tę książkę
Wstęp


Wczesne doświadczenia powinny być krótkie i intensywne.
Kiedy latem 1946 roku rodzice po raz pierwszy zabrali mnie
do Wenecji, zostaliśmy tam raptem kilka godzin, ale do dziś
czuję – nie pamiętam, ale czuję – wpływ, jaki ta wyprawa
wywarła na mój szesnastoletni umysł. Ze zwykłym dla
siebie połączeniem stanowczości i zdrowego rozsądku
ojciec ograniczył do dwóch liczbę miejsc, które
odwiedziliśmy, a były to bazylika Świętego Marka i Harry’s
Bar. Przez resztę czasu, wędrując pieszo lub płynąc
niespiesznie gondolą, nieświadomie chłonąłem swą
pierwszą wenecką lekcję – lekcję, która, nawiasem mówiąc,
całkiem ominęła biednego Johna Ruskina zbyt
zaabsorbowanego gotycką ornamentyką Pałacu Dożów. Była
to lekcja o tym, że w Wenecji – bardziej niż gdziekolwiek
indziej na świecie – całość to znacznie więcej niż suma
części składowych. Bez względu na to, jak majestatyczne
byłyby jej kościoły, jak wspaniałe i okazałe palazzi, jak
olśniewające obrazy w galeriach, ostatecznym
majstersztykiem pozostaje Wenecja sama w sobie. Wnętrza,
w tym nawet wielka złota tajemnica bazyliki Świętego
Marka, to zaledwie detale. Piazza i Piazzetta, zachwycajÄ…ce
umiejscowienie San Giorgio Maggiore dokładnie pod kątem
prostym względem molo, gra świateł w zakrętach kanałów,
dźwięk fal rozbijających się o kadłuby gondoli,
wszechobecna woń morza – bo niech wszystkim będzie
wiadome, że za wyjątkiem dni, gdy wiatr wieje od Mestre
i Marghery, Wenecja jest najwspanialej pachnÄ…cym miastem
Europy – oto pierwsze doświadczenie każdego
odwiedzajÄ…cego WenecjÄ™. Na Tycjana i Tintoretta czas
przyjdzie później. Nawet Carpaccio musi trochę poczekać.
Gdy tak spacerowaliśmy i pływaliśmy, ojciec opowiadał
mi o historii Wenecji. Dowiedziałem się, że jest ona nie
tylko najpiękniejszym miastem, jakie kiedykolwiek
widziałem, ale że przez ponad tysiąc lat (to więcej, niż
upłynęło od podboju Anglii przez Wilhelma Zdobywcę) była
niepodległą republiką, kochanką i władczynią Morza
Śródziemnego, najważniejszym miejscem na styku Wschodu
z Zachodem i najzamożniejszym ośrodkiem handlowym
cywilizowanego świata. Opowiadał o tym, jak nie tylko
w burzliwych początkach, ale przez całą swą historię,
mogła polegać na morzu niczym na najpotężniejszym murze
obronnym. Uczyniło to z niej jedyne włoskie miasto, które
nigdy nie zostało podbite, spustoszone ani zniszczone.
Nigdy, to znaczy dopóty, dopóki Napoleon, samozwańczy
„Attyla Wenecjiâ€, jednym wybuchem mÅ›ciwoÅ›ci nie poÅ‚ożyÅ‚
raz na zawsze kresu Najjaśniejszej Republice.
Niepowtarzalny system rządów Wenecji, jak przyznał mój
ojciec, bywał surowy – i zapewne dlatego tak szkalowany
przez historyków – ale jego zdaniem był również o wiele
bardziej sprawiedliwy od współczesnych mu rządów
Europy. Ojciec planował napisać kiedyś o historii Wenecji
i być może przytrzeć rogów oczerniającym ją uczonym.
Wyjechaliśmy tego samego dnia o zmierzchu, kiedy
światła zapalały się z wolna wzdłuż Canale Grande.
Żadnego miasta nie opuszczałem nigdy z tak gorzkim
żalem. Rok później wróciliśmy, tym razem na dłużej.
Zacząłem wtedy samodzielnie zgłębiać sekrety miasta
i odkryłem – wiem to teraz, patrząc wstecz z perspektywy
doświadczenia – jedną z najprzyjemniejszych rzeczy, jakie
może oferować życie – nocny spacer po Wenecji.
O jedenastej uliczkami przechadzają się właściwie już tylko
koty, światło pojedynczych, rozsianych tu i ówdzie żarówek
tworzy doskonałą atmosferę, a ciszę zakłócają tylko własne
kroki i plusk niewidzialnej wody. To podczas takich
spacerów, blisko trzydzieści lat temu, zakochałem się
w Wenecji. I od tamtej pory kocham jÄ… i kiedy mogÄ™,
spacerujÄ™ po niej powoli.
Mój ojciec zmarł w 1954 roku, w Nowy Rok. Pozostawił
znaczną kolekcję książek o Wenecji i kilka stron notatek,
nigdy jednak nie dokoÅ„czyÅ‚ swej planowanej monograï¬i.
A szkoda, ponieważ wydaje mi się, że zapotrzebowanie na
nią jest dziś większe, niż było kiedykolwiek wcześniej.
Coraz więcej rozgłosu słusznie nadaje się rozpaczliwej
walce o przetrwanie, jaką Wenecja toczy z nieprzebłaganym
czasem, ale wciąż – choć nie brak świetnych przewodników,
esejów, dzieł z dziedziny historii sztuki i architektury ani
historycznych opracowań poszczególnych epok – wiadomo
mi tylko o jednej (niestety o wiele za krótkiej), napisanej
w XX wieku wyczerpującej anglojęzycznej historii
Republiki. Przyznaję, w XIX wieku powstało ich kilka, lecz
wszystkie – cóż, być może wskazuje to na mój cynizm
i uprzedzenia – krążą między biegunami niedokładności
i odstraszającego stylu, a niektórym udaje się połączyć obie
te cechy.
Niniejsza książka jest próbą zapełnienia luki,
opowiedzenia historii Wenecji od jej mglistego zarania po
ów smutny dzień, gdy doża Lodovico Manin powoli zdjął
z głowy książęce corno i oddał je swemu sekretarzowi,
stwierdzając cicho, że nie będzie mu już potrzebne.
Postawiłem sobie niełatwe zadanie. Jeden
z najtrudniejszych do rozwiązania problemów, przed jakimi
staje w końcu każdy historyk Wenecji, wiąże się
z instynktownym lękiem przed koncentracją władzy – fobią,
która kazała Republice walczyć z kultem jednostki. Każdy,
kto porwie się na ten temat, prędzej czy później przyłapuje
się na tęsknym zerkaniu ku stałemu lądowi z jego dumną
paradą Medyceuszy i Malatestów, Viscontich i della Scalów,
Sforzów, Borgiów i Gonzagów. Wielkie nazwiska Wenecji
częściej kojarzą się bowiem z pałacami niż z ludźmi,
a dekrety i bezosobowe zapisy z obrad anonimowej Rady
Dziesięciu też nie należą do najciekawszych.
Kolejną trudnością jest nieustająca pokusa dygresji, chęć
wspominania o malarstwie, rzeźbie, muzyce i architekturze,
strojach, zwyczajach, wreszcie o życiu społecznym –
zwłaszcza w osiemnastym stuleciu, gdy osiągnęło ono pułap
wyszukanej sztuczności, porównywalny być może jedynie
z pompą piętnastowiecznej wojskowości (Casanova czy
Carmagnola – który z nich w większym stopniu żył
fantazjami? Który był postacią bardziej tragiczną, czy też
może bardziej absurdalną?). Starałem się walczyć z tą
pokusą, choć przyznam, że nie zawsze wygrywałem,
zwłaszcza gdy na horyzoncie pojawiała się architektura.
Książek i albumów na podobne tematy można dziś znaleźć
wiele – fachowo napisanych i pięknie ilustrowanych,
a niniejsza praca jest wystarczajÄ…co obszerna bez
dodatkowych dygresji.
Zresztą, byłaby o wiele dłuższa, gdyby nie fakt, że
w historii We...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin