Kazania luty 2021 Jezus oczyszcza i uczy, rośnijmy w bogactwie, wspaniała wola Ojca.doc

(246 KB) Pobierz

Jezus Chrystus oczyszcza i uczy 

Rośnijmy w Bogactwie Chrystusowym (25.02.2021)

WSPANIAŁA WOLA OJCA (23 02 2021)

 

 

Jezus Chrystus oczyszcza i uczy 

21.02.2021r. – wieczorne

 

         Z Ewangelii Łukasza 19 rozdział, od 45 wiersza:

A wszedłszy do świątyni, zaczął wypędzać sprzedawców, mówiąc do nich: Napisano: I będzie Mój dom domem modlitwy, wy zaś uczyniliście z niego jaskinię zbójców. I nauczał codziennie w świątyni. Arcykapłani zaś i uczeni w Piśmie, a także przedniejsi z ludu szukali sposobności, by Go zgładzić. Lecz nie znajdowali nic, co by mogli uczynić, cały lud bowiem, słuchając Go, garnął się do Niego.” (Łuk. 19,45-48)

Czy kiedyś, czytając ten fragment, zobaczyliście, że to tak dziwnie wygląda według naszych sposobów myślenia? Że gdy my się tak z kimś zetniemy ostro, to później chodzimy bokami gdzieś, albo nie umiemy z kimś rozmawiać, tacy urażeni jesteśmy wtedy, bo coś się takiego wydarzyło. A tutaj tego nie ma. Jezus wypędza ze świątyni tych, którzy zrobili z niej jaskinię zbójców, ale potem przychodzi i dalej naucza. Po Jezusie widać, że On się nie obraża. On robi porządek i dalej prowadzi nas do wieczności. A więc, gdy z nami się w czymś rozlicza, to nie chodzi później obrażony i nie chce ciebie znać tydzień czasu albo dwa, aż się gdzieś uspokoi w niebie, i dopiero wtedy spojrzy na dół i mówi: no dobra, możemy znowu mieć ewentualnie jakieś relacje; tylko robi porządek i dalej naucza. A więc w sumie, gdy uwalnia nas od naszego kombinowania, naszego kupiectwa, naszego handlowania w świątyni, to naucza nas, jak żyć. Nie zostawia nas tylko z tym, że doznajemy, że Pan jest przeciwko temu, no na przykład czynieniu różnicy między osobami przy wyznawaniu wiary, albo: ta grupa mi się lepiej podoba od tamtej; Pan jest przeciwko, to dla Niego jest handlowanie w Kościele, to jest obracanie tego, co On osiągnął na krzyżu jedności i znowuż rozpychanie ludzi między sobą. Dla Pana liczy się to, żebyśmy wszyscy dla siebie byli uprzejmi, mili i miłujący siebie, a to jest trudne w tym ciele. A więc potrzebujemy wszyscy pracować w tym kierunku, żeby jak najwięcej skorzystać z Pana i wydostać się z tych nastawień.

Więc Pan robi porządek i zaraz naucza, nie traci czasu. On chce naszego zbawienia, On chce naszego uratowania. To jest zupełnie inaczej niż często sobie ludzie myślą. Rodzic, który miłuje swoje dziecko, gdy je karci, to cały czas ma miłość do tego dziecka, i gdy wymierzy karę, po prostu przytula to dziecko, okazuje, że dalej je miłuje. Nie odpycha, nie odrzuca, nie robi czegoś takiego, żeby dziecko czuło, że jest odrzucone w tym momencie. Jezus tego nigdy nie robi – On, kiedy karci, to zaraz naucza, zaraz bierze i dalej uczy, jak powinno się żyć, jak powinno się funkcjonować. Jest to zupełnie inne podejście, jest to podejście kogoś, kto nas umiłował do końca i wie, po co przyszedł do mnie i do ciebie. A więc u Niego jest zawsze gotowość oczyszczenia nas od wszystkiego, co nabyliśmy, żyjąc bez Niego, a tych rzeczy jest naprawdę dużo. I On nie chce, żeby te rzeczy dotarły do naszego kresu, to znaczy do naszego ostatniego tchnienia, bo wtedy te rzeczy nas oddzielą na zawsze od nieba. Dlatego jest zdecydowany, żeby nas oczyszczać i zdecydowany, żeby nas zbawić, uratować, żebyśmy nie poczuli się wzgardzeni, odrzuceni i myśleli sobie, że On nas nie miłuje. Czasami się można zdziwić, dlaczego okazuje komuś przychylność, kiedy w sumie człowiek zdaje sobie sprawę, że zrobił coś, co powinno tą przychylność zniszczyć. Ale ta przychylność nie jest okazywana po to, żeby człowiek sobie pozwalał na to, żeby się brudzić kupiectwem, handlowaniem swoją wiecznością, tak jak Ezaw sprzedał pierworództwo, tylko dlatego, żeby człowiek zrozumiał, że Panu zależy na nas i że On nie chce, żeby ktokolwiek z nas zginął. Rodzic też, kiedy okazuje miłość, to nie po to, żeby dziecko pomyślało sobie: acha, to znaczy, że nie było tak źle. Było źle, ale rodzic chce, żeby tak nie było więcej, żeby było dobrze.

W Liście do Hebrajczyków, w 1 rozdziale i 9 wierszu czytamy:

Umiłowałeś sprawiedliwość, a znienawidziłeś nieprawość: Dlatego namaścił Cię Bóg, Twój Bóg, olejkiem wesela jak żadnego z towarzyszy Twoich.” (Hebr. 1,9)

Umiłowałeś sprawiedliwość, a znienawidziłeś nieprawość – taki jest Jezus. Miłuje sprawiedliwość, nienawidzi nieprawości. To jest ten sam Jezus. Kiedy On w nas nienawidzi nieprawość, miłuje sprawiedliwość. On chce nas oczyścić z nieprawości, a wprowadzić w sprawiedliwość – taki jest. I innego nie można znać Jezusa, bo innego nigdy nie będzie. Jeśliby zostawił i człowiek sobie żyje jak chce, to znaczy, że to jest tragedia tak w sumie. Bo kogo Pan miłuje, tego karci, ćwiczy i smaga, a więc musi człowiek czuć, że Jezus nienawidzi tego, co my robimy w ten sposób grzeszny, nieprawy, taki, jakby Jezusa nie było na ziemi, nie umarł na krzyżu i nie zmartwychwstał, taki dalej ludzki, taki swój sposób. Jezus wie, że jesteśmy w tych ciałach i że w tych ciałach znamy, co to jest irytacja, co to jest gniew, co to jest złość, co to jest kłamstwo, znamy w tych ciałach te wszystkie rzeczy i my wiemy, że Jezus wystąpił przeciwko temu, aby z nas to usunąć. My wiemy, że nasze ciała są świątynią Bożą, a więc On z tej świątyni oczyszcza wszystko, co nie nadaje się, aby to był dom modlitwy. I my musimy wiedzieć, że po to pracuje Pan Jezus, żeby usunąć z nas wszystko, co przeszkadza modlitwie, co przeszkadza temu, żebyśmy mogli być wysłuchiwani, żebyśmy mogli też być napełnieni obecnością Bożą. Czytałem tu z tego Listu do Hebrajczyków trochę inaczej, bo w 45 Psalmie jest napisane to samo zupełnie inaczej, a więc w sumie powinno być tak, jak jest w Psalmie 45. „Dlatego namaścił Cię Bóg, Twój Bóg, olejkiem wesela jak żadnego z towarzyszy Twoich”. Dlatego, że to czynisz – nienawidzisz nieprawość, miłujesz sprawiedliwość. I teraz Jezus chce, abyśmy my przyjęli to od Niego. Byśmy nienawidzili wszelką nieprawość, a miłowali sprawiedliwość. Jeśli mamy być Jego uczniami, wytrwać w Jego szkole, to jest jedna z początkowych lekcji. My tą lekcję zaczęliśmy poznawać, jak się tylko zaczęliśmy nawracać. Dokładnie doznaliśmy tego samego – potrzeby uwolnienia się od zła i przyjmowania dobra. Dokładnie od początku zaczęliśmy tą lekcję przerabiać z Jezusem Chrystusem, Panem naszym. I doznaliśmy, że jest to możliwe, żeby uwalniać się od zła, a przyjmować dobro.

         Świątynia stała w Izraelu, to jest jeden z tych kłopotów doświadczenia, że stała w Izraelu, oni żyli w bezprawiu, a świątynia dalej stała w Izraelu. I wydawało się: Świątynia Pańska, świątynia Pańska to jest, a więc Bóg jest z nami, nie może być źle. Prorocy mówili, że jest źle, ale jakże źle jest, przecież mamy świątynię, Bóg jest między nami, jest dobrze. I przychodzi też tak w doświadczeniu wierzących ludzi, którzy są już trochę wierzący, że oni dokładnie robią to samo – skoro ja jestem wierzącym człowiekiem, to jest dobrze, to wystarczy. A Panu nie wystarcza. Świątynia musi być dla Boga, a więc my możemy sami wiedzieć, czy w nas jest Duch modlitwy, czy w nas jest Duch oddania się woli Bożej, czy jest nadal opór, nadal jest kupiectwo, handlowanie czasem, wydarzeniami, różnymi rzeczami. Musimy wiedzieć, co się w nas dzieje, bo można się przyzwyczaić do tego, że coś takiego się dzieje, ale Jezus nienawidzi nieprawości. A więc dla Jezusa, jeżeli coś takiego się dzieje, to jest czymś, z czym On będzie walczył, żeby z nas to usunąć. I jeżeli doznajemy tej bitwy Jezusa, doznajemy zasmucenia, doznajemy, że nasze sumienie porusza się i doznajemy, że tak być nie może, to znaczy, że Pan dotyka się nas i chce, żebyśmy zrozumieli, że tak być nie może, to trzeba zmienić, to trzeba usunąć. Tak, jak na początku usuwaliśmy i byliśmy świadomi, że trzeba to usunąć, bo to jest złe, tak samo, kiedy jesteśmy nie wiadomo ile lat, to nie ma znaczenia, tak samo mamy zrozumienie, że to jest złe. Bo zło jest nadal złem i trzeba je usuwać, nie zachowywać. Jeżeli będziemy je zachowywać, wtedy my sami stajemy po złej stronie – zamiast współpracując z Jezusem usunąć to, co w nas jest przeszkodą, zaczynamy to zatrzymywać, co jest przeszkodą, no i zaczyna wtedy być kłopot, bo zaczynamy inaczej myśleć o świątyni Bożej – jako o miejscu, gdzie można zgromadzić różne kłamstwa, oszustwa, złe wypowiedzi, czy inne rzeczy i to się mieści w tej świątyni, i nie ma problemu, żebyśmy dalej byli świątynią Boga i by dalej w nas to wszystko, co dobre, takie do wieczności prowadzące, mogło się dziać. Jednakże dla Jezusa tak się dziać nie może. Dlatego wielu odpadło i zginęło w sumie, bo zapomnieli, co się stało na krzyżu i po co Jezus umarł za nasze grzechy, żebyśmy mogli oczyszczać się, usuwać to zło.

         A więc wiemy na pewno, że Ojciec w ten sposób pokazuje wspaniałość Swego Syna, że pokazuje Jego charakter – nienawidzisz nieprawości, miłujesz sprawiedliwość. Ojciec to bardzo ceni. A więc dla mnie i dla ciebie jest to taką lekcją – wykorzystywać czas, póki jeszcze jest to możliwe, żeby się oczyszczać, żeby usuwać z pomocą Pana. Wiemy, że On przyszedł, aby uwolnić Swój lud od grzechów naszych, a więc na pewno jest po naszej stronie, gdy my chcemy się oczyszczać. To nie jest tak, że my jesteśmy sami i musimy się pozbywać czegoś złego, tylko Pan jest z nami, a więc On jest tym gwarantem, że powiedzie nam się, gdy my naprawdę tego chcemy. Nikt się z nas jeszcze nie opierał aż do krwi przeciw grzechowi, a Bóg daje wyjście w tym czasie. A więc jest wyjście, nadal ono jest i to jest Jezus Chrystus.

         I w tym Liście do Hebrajczyków, 9 rozdział i 14 wiersz, to są znane miejsca, bo w sumie nie będziemy nigdy czytać nieznanych miejsc w Biblii, bo wszyscy, czytając ją, znamy że jest to zapisane tutaj:

O ileż bardziej krew Chrystusa, który przez Ducha wiecznego ofiarował samego siebie bez skazy Bogu, oczyści sumienie nasze od martwych uczynków, abyśmy mogli służyć Bogu żywemu.” (Hebr. 9,14)

A więc mamy krew Chrystusa, mamy oczyszczenie – oczyszczenie nas, abyśmy byli świątynią dla Boga, byśmy byli miejscem świętym, miejscem oddzielonym dla Boga. Jezus oczyszcza miejsce dla Siebie i dla Ojca. Ono musi być czyste. Pamiętamy, że świątynia była zbudowana, też musiała być poświęcona, że nie tak: o już i jest, musiała być złożona ofiara. Jezus jest tą ofiarą za mnie i za ciebie, abyśmy mogli być czyści i w tej sprawie pracuje. A więc my też musimy się zaangażować w naszą czystość. Po Bożemu, nie po ludzku, nie chodzi o to, żeby ktoś się biczował, albo złorzeczył sobie. Po prostu trzeba przyjąć to, że Jezus nadal jest Tym, który oczyszcza. Wzywając imienia Jezusa, nabywać zdecydowania, aby też to mogło się stać i w nas.

         W I Liście Jana, 1 rozdział 7 wiersz i dalej:

Jeśli zaś chodzimy w światłości, jak On Sam jest w światłości, społeczność mamy z sobą, i krew Jezusa Chrystusa, Syna Jego, oczyszcza nas od wszelkiego grzechu. Jeśli mówimy, że grzechu nie mamy, sami siebie zwodzimy, i prawdy w nas nie ma. Jeśli wyznajemy grzechy swoje, wierny jest Bóg i sprawiedliwy, i odpuści nam grzechy, i oczyści nas od wszelkiej nieprawości. Jeśli mówimy, że nie zgrzeszyliśmy, kłamcę z Niego robimy i nie ma w nas Słowa Jego.” (I Jana 1,7-10)

Możemy zobaczyć to w ten sposób – nasz Jezus jest światłością, a my, gdy nie świecimy tą światłością, to znaczy, że są w nas zaciemnienia, są grzechy. Wszystko, co zaciemnia światłość Chrystusa i nie pokazuje Chrystusa, jest grzechem, bo tylko grzech może zasłaniać światłość. A więc to, co zasłania Chrystusa w nas to jest grzech. Przyzwyczajenie się do tego to jest jakby zgoda na to, że to może funkcjonować, a wtedy serce się zatwardza i może się okazać, że człowiek już nie przyjmie, jak faryzeusz, napomnienia Pańskiego, tylko będzie uważał, że: Ty nie masz racji, ja wiem, że Bóg jest naszym Ojcem, Abraham jest naszym Ojcem, my jesteśmy z Jakuba, a więc jesteśmy tymi, którzy należą do Boga. Jezus powiedział: Nie, waszym ojcem jest diabeł. Ich serce się zatwardziło i oni mówili, że widzą, a ślepi byli. A więc to jest ten moment, gdzie człowiek zaczyna traktować to, co nie pasuje do Chrystusa, że pasuje to do mnie i w porządku, i tak ma być. W świątyni nie pasowało to, co oni robili – kupiectwo, handlowanie, oszukiwanie – nie pasowało w świątyni. A więc to samo będzie i w nas – nie będzie pasować, jeżeli my nie będziemy prawi, szczerzy, uczciwi, wierni. A więc wszystko, co nie pasuje do Chrystusa, jest grzechem. I ta praca Pana jest właśnie w tym kierunku, że naucza nas, co jest dobre i co jest złe, i chce usuwać z nas to, co jest złe. Powinniśmy być bardzo wdzięczni za tą pracę i powinniśmy być ulegli Panu, aby On to czynił. Kiedy my jesteśmy ulegli Panu, to swobodnie Pan oczyszcza świątynię, przebiega to spokojnie, ale kiedy się opieramy, zaczyna być doświadczenie, zaczyna być to, że Jezus zaczyna mocniejsze środki stosować w tej sprawie.

         W Przypowieściach Salomona, 20 rozdział i 9 wiersz:

Któż może powiedzieć: Oczyściłem swoje serce, jestem wolny od grzechu?” (Przyp. 20,9)

Kto może powiedzieć: Oczyściłem swoje serce, jestem wolny od grzechu? Tylko ten, który jest w Chrystusie, w którym Jezus przebywa. Bo Chrystus oczyścił nas od każdego grzechu. Ale też i oczyszcza. On nie musi za każdy grzech kolejny raz umierać na krzyżu, na krzyżu umarł za wszystkie nasze grzechy. Oczyszcza nas ze wszystkiego jedną ofiarą, ale teraz musi się to zrealizować przez Jego tą jedną ofiarę w każdym z naszych grzechów. Stąd jest to oczyszczanie, usuwanie, to są różne rzeczy – jest to, że jak się poddajemy, wszytko jest w porządku, wszystko się dzieje dobrze, Pan dalej oczyszcza i dalej naucza, oczyszcza i naucza, i praca Pana w świątyni przebiega prawidłowo. Tak samo, jak było za Jozjasza chyba, czy za Hiskiasza, kiedy świątynia była też zabrudzona i wtedy on wysłał kapłanów, żeby oczyścili świątynię. Oni szli przez całą świątynię i usuwali z niej wszystko, co nie należało do niej i kiedy to zrobili, w tym momencie zgłosili królowi, że świątynia jest przygotowana. I to samo jest, kiedy Pan do nas przychodzi, rozumiecie, to powinno budzić w nas wdzięczność, my nie powinniśmy się czuć zawstydzeni, gdy praca Pańska przebiega prawidłowo. Powinniśmy być wdzięczni, że On się tego podjął, a zawstydzeni wtedy, kiedy się opieramy Panu. Wtedy to jest prawidłowy wstyd, kiedy my przeszkadzamy Panu oczyszczać świątynię, powinniśmy się czuć źle, niedobrze, powinniśmy być zawstydzeni, że tak jak tamci próbujemy: A jakim prawem Ty się dobierasz do tego naszego grzechu? Dlaczego Ty po prostu nie uznasz, że przecież takich nas wziąłeś? Możemy różne rzeczy sobie tam mówić w tym momencie, próbując bronić tego naszego odstępstwa jakiegoś, mówiąc: no, inni też to robią i co, innych nie oczyszczasz, mnie oczyszczasz? Takie rzeczy się mówi i często to jest mówienie, które jest wynikiem, że diabeł kusi człowieka do tego, żeby sprzeciwić się temu Jezusowi i nie pozwolić się oczyścić. A więc kto powie? Ten, w którym Jezus działa, w którym Jezus pracuje, ten może powiedzieć: mam czyste serce, oczyszczone przez wiarę, Jezus przebywa w nim i dokonuje dalszej pracy. I dobrze. Tylko, tak jak mówiliśmy, że On dokonuje takiej pracy, że usuwa z nas wszystko, co jest złe i napełnia tym, co jest dobre. A więc jest to dwuplanowa praca – usuwając, napełnia i gdy to, czym nas napełnia już jest, to wtedy my, jako świątynia, zaczynamy mieć odpowiedzialność bycia dla Boga. Więc, kiedy umiemy dobrze czynić i czynimy, jest w porządku, kiedy wzbraniamy się czynić dobrze, kiedy zostaliśmy już tym dobrem napełnieni, wtedy jest nie w porządku, wtedy jest to złe. A więc Pan nie wymaga więcej niż dał. Świątynia zawsze rozbrzmiewa tym, co już zostało w nas uczynione, od samego początku wiemy, że tak to wyglądało, że jak zaczęliśmy się nawracać, to w sumie rozbrzmiewaliśmy, mówiliśmy o tym, co się w nas dzieje, opowiadaliśmy, jak Pan dotarł do nas, jak zaczął robić porządek z naszymi grzechami. Świątynia zaczęła wydobywać się z nas, z ludzi, których stworzył Bóg na Swoje podobieństwo, a straciliśmy to podobieństwo przez grzech; gdy Pan zaczął działać, zaczęło z nas wychodzić to, co powinno być w człowieku stworzonym przez Boga. A więc zaczęliśmy sami słyszeć siebie, że mówimy coś, czego nigdy by w nas nie było i to jest chwała Pana, to jest to, że On, nie tylko, że oczyszczał, ale napełniać nas zaczął tym, co jest drogocenne w oczach Boga i w oczach Jego Syna, Jezusa Chrystusa.

         List do Efezjan, 5 rozdział od 25 wiersza:

Chrystus umiłował Kościół i wydał zań samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy go kąpielą wodną przez Słowo, aby sam sobie przysposobić Kościół pełen chwały, bez zmazy lub skazy lub czegoś w tym rodzaju, ale żeby był święty i niepokalany.” (Efez. 5,25-27)

I ta praca jest w nas. To jest właśnie całe doświadczenie, że im dłużej trwa taki stan bezruchu, stan, w którym człowiek nie przemieszcza się dalej za Jezusem, tym mocniej zakorzenia się w człowieku taka upartość, taki brak ulegnięcia, takie stwardnienie, które zaczyna powodować, że człowiekowi ciężko jest przyznać się, poddać się Prawdzie tak, jak było: kto wyzna swój grzech, temu Bóg jest wierny i przebaczy ten grzech. Człowiek zaczyna się robić twardy i już nie chce nazywać tego grzechem. A wszystko, co nie jest Jezusem, jest grzechem. A więc musimy umieć nazywać zło złem, a dobro dobrem. Dopóki ta Prawda jest w nas i funkcjonuje, to wtedy jest cały czas dla nas nadzieja, że Pan będzie pracował. To znaczy, że mamy zrozumienie, rozumiemy, co się dzieje i dlatego potrzebujemy Jezusa dalej. Dlatego przychodzimy, uczymy się, poznajemy Go.

         W I Liście Piotra, w 1 rozdziale od 18 wiersza:

Wiedząc, że nie rzeczami znikomymi, srebrem albo złotem, zostaliście wykupieni z marnego postępowania waszego, przez ojców wam przekazanego, lecz drogą krwią Chrystusa, jako Baranka niewinnego i nieskalanego. Wprawdzie był On na to przeznaczony już przed założeniem świata, ale objawiony został dopiero w czasach ostatnich ze względu na was, którzy przez Niego uwierzyliście w Boga, który Go wzbudził z umarłych i dał Mu chwałę, tak iż wiara wasza i nadzieja są w Bogu.” (I Piotra 1,18-21)

To jest tak, jak dom, który nie jest w ogóle sprzątany tylko coraz więcej bałaganu jest w tym domu. Czy zastanawialiście się w ogóle, skąd na meblach, na rzeczach bierze się kurz? Skąd bierze się kurz, który potrafi nieraz grubą warstwą pokryć jakieś przedmioty stojące, a pod nimi widać, że zupełnie inaczej wygląda? Przynosicie do domu kurz, czy jak to się dzieje? Skąd on się bierze w ogóle? No, skądś się ten kurz bierze, tylko skąd? No przecież ani burzy piaskowej nie było, ani nie wiadomo czego, a tyle kurzu jest. Z powietrza – ale w mieszkaniu, a na zewnątrz jest inaczej. Więc takie mieszkanie, kiedy nie jest sprzątane i nie jest wietrzone, ono po prostu robi się coraz bardziej brudne, takie widać, że niezadbane. No i my byliśmy takim niezadbanym mieszkaniem, i teraz Jezus przychodzi do takiego niezadbanego mieszkania, bo był na to przeznaczony, żeby to mieszkanie uwolnić z tego zaniedbania, żeby otworzyć okna, otworzyć drzwi, usunąć to, co przeszkadza, żeby to mieszkanie stało się czyste, żeby było godne, aby On z Ojcem mógł tam zamieszkać, aby mógł tam być. A więc jest na to przeznaczony, przyszedł, aby to zrobić, ale teraz my też musimy tego potrzebować, bo to my musimy się poddać, żeby otworzono okna nasze, żeby otworzono drzwi, żeby przewietrzono, żeby usunięto z nas wszystko, co jest złem. Ten film mi się przypomniał o wędrówce pielgrzyma, gdzie ta kobieta jako nadzieja, kiedy on tam sprzątał kurz, próbował wysprzątać to z serca, a tu cały czas kurz, i ona wzięła i spryskała ten kurz, i on osiadł, i wtedy łatwo go było uprzątnąć. A więc Pan przychodzi i zaczyna pracować, i cieszmy się, cieszyliśmy się na początku z tego bardzo, o jacy byliśmy wdzięczni, gdy ludzie nawet przeciwko nam byli, złorzeczyli nam, my byliśmy tak zadowoleni, że z nas znika kurz, że to wszystko się odświeża, że zaczynamy mieć zdrowe myśli, że niebo dla nas jest jakieś wspaniałe, otwarte, i to jest właśnie działanie Chrystusa. I ono musi pozostać do samego końca. On zawsze nienawidzi nieprawości i zawsze miłuje sprawiedliwość, On się nie zmieni. A więc, jeżeli On to czyni, to wtedy bądźmy wdzięczni, zadowoleni, otwarci na działanie Pana.

         Księga Objawienia 22 rozdział, 11 i 12 wiersz:

Kto czyni nieprawość, niech nadal czyni nieprawość, a kto brudny, niech nadal się brudzi, lecz kto sprawiedliwy, niech nadal czyni sprawiedliwość, a kto święty, niech nadal się uświęca. Oto przyjdę wkrótce, a zapłata Moja jest ze Mną, by oddać każdemu według jego uczynku.” (Obj. 22,11-12)

I teraz zdajemy sobie sprawę, że tu Jezus mówi do nas, abyśmy się oczyszczali, uświęcali, a my musimy wiedzieć, jak. Powiesz człowiekowi, że ma coś zrobić, a człowiek nie wie, jak ma to zrobić. A więc, gdyby tylko Jezus przyszedł i rozpoczął Swoje działanie, a my byśmy nie mieli pojęcia, w jaki sposób, to byśmy byli zupełnie biernymi ludźmi w tym wszystkim. A to nie jest tak: Kto słucha i rozumie, i zachowuje. A więc my zaczynamy rozumieć, w jaki sposób może to funkcjonować, żeby w nas to mogło się dziać. Dlatego Jezus z jednej strony oczyszcza, a z drugiej naucza. Nie zostawia człowieka w nieświadomości, tylko uczy człowieka, jak pilnować swego serca, jak pilnować swoich oczu, jak pilnować swoich uszu, jak walczyć o to, by nie dać się zabrudzić jakimiś rzeczami. A więc uczy nas tego, co jest potrzebne tu na ziemi, abyśmy, żyjąc na tej ziemi, byli zachowani od skażenia tego świata.

         W Ewangelii Łukasza, w 21 rozdziale 37 i 38 wiersz:

I nauczał we dnie w świątyni, na noc zaś wychodził, by ją spędzić na Górze zwanej Oliwną. A cały lud wczesnym rankiem podążał do Niego, by Go słuchać w świątyni.” (Łuk. 21,37-38)

A więc Jezus od samego poranka uczył ludzi tego, co jest prawdziwe. Oni mogli wiedzieć o tym, bo to było po tym fakcie, kiedy On wypędził z tej świątyni, ale widzą Go też, jak On tam naucza. A więc uczą się, że On jest zdecydowany, ale i miłujący. Widzimy, że nikt nie był w stanie wyprowadzić Jezusa z równowagi, On cały czas wykonywał w sposób prawidłowy Bożą pracę. I 22 rozdział 53 wiersz, też Ewangelii Łukasza, Jezus odpowiada im:

Gdy codziennie bywałem z wami w świątyni, nie podnieśliście na Mnie ręki. Lecz to jest wasza pora (albo: godzina) i moc ciemności.” (Łuk. 22,53)

Gdy codziennie bywałem z wami w świątyni – codziennie mogli słyszeć, co mówi Jezus Chrystus. Oni nie skorzystali za bardzo z tej nauki, ale byli tacy, którzy skorzystali, którzy zrozumieli to, że potrzebują Jezusa, żeby On z nich usunął to, co jest złe, a napełnił ich tym, co jest dobre. A więc potrzebują Jezusa, my też Go potrzebujemy nieustannie, nie ma chwili, w której byśmy nie potrzebowali Jezusa, żyjąc tutaj na ziemi.

  ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin