Arsenal A5.pdf
(
1829 KB
)
Pobierz
Marek Oramus
Arsenał
1985
„Arsenał”, druga książka tego autora, wymyka się próbom
jednoznacznej interpretacji. Można uznać, że partie realistyczne
przeplatają się z halucynacjami bohatera - albo iż cała akcja
rozgrywa się poza sferą realności, w scenerii światów
wykreowanych przez Arsenał, międzygwiezdną sondę obdarzoną
inteligencją. Uwięzieni wewnątrz nich bohaterowie usiłują
przeniknąć prawidła gry i rozpaczliwie walczą o własną
suwerenność.
-2-
Rozdział I.
Mleko, ocean mleka. Niesiony niewidzialnym prądem zbliżałem
się ku powierzchni, wysyconej słonecznym światłem. Kaskady
promieni załamywały się na mlecznych cząstkach i rozsypywały
dookoła, otaczająca mnie przestrzeń składała się prawie wyłącznie
ze świetlnych mikrowybuchów. Leżałem w promienistej
poświacie, która była ich efektem, otulony nią szczelniej niż
kokonem - i tylko warstwa mleka dzielącego mnie od powierzchni
systematycznie zmniejszała się. Czułem ciepło i leniwą
bezwolność w całym ciele.
Wypływałem nadal. Światło stawało się coraz intensywniejsze,
tempo wynoszenia nie malało, a jednak do zupełnego wynurzenia
ciągle nie dochodziło. Spięty oczekiwaniem na nie, poddawałem
się bombardowaniu promieni, godzących bezkarnie w moje ciało i
powodujących w skórze bolesne mrowienie.
- Wystarczy, Glaser - usłyszałem stłumiony głos.
Doznałem olśnienia. Glaser! Zanurzono mnie w komorze
pęcherzykowej, wypełnionej mlekiem, po to, żeby... Ale nie.
Wyładowania znikły i równocześnie proces wynurzania się z
musującego mleka ustał: jasność światła ustaliła się. Czekałem, co
będzie dalej.
- Daj spokój, Nyad - rzekł wyjątkowo zrezygnowanym tonem
Chief Tenega. - Kogo chcesz oszukać? Przecież tu wszystko
widać.
Minęło jeszcze trochę czasu, zanim zorientowałem się, że słowa
Chiefa Tenegi tym razem były skierowane do mnie.
Uświadomiłem sobie wreszcie, gdzie jestem. Mój wzrok
wyostrzył się i ocean wody wapiennej, momentalnie
skrystalizowany w profilowane, matowe szkło, nakrył mnie od
góry półokrągłym wiekiem. Nad nim paliły się lampy. Chief
-3-
Tenega jeszcze raz powtórzył wywołanie, po płycie krypty, w
której się znajdowałem, przesunęło się kilka cieni.
- Udaje obrażonego - poznałem głos Glasera. - Zostawmy go,
komandorze, niech leży. Dotąd doskonale radziliśmy sobie sami,
poradzimy sobie i teraz.
Chief Tenega wyraźnie się wahał.
- Mam wrażenie, że błaznujemy tutaj niepotrzebnie - perorował
Glaser. - W końcu nikt nas nie zapewnił, że to właśnie Nyad...
- Nie, Glaser - Chief Tenega zdecydował się. - Musimy
próbować do ostatka. Historia nigdy by nam nie wybaczyła, że nie
wykorzystaliśmy wszystkich możliwości.
Słuchałem z rosnącym zaciekawieniem. Historia. No, proszę.
Musiało zajść coś ważnego. Chief Tenega - typ raczej polityka niż
naukowca - nie stronił od dużych słów, których znaczenia często
nie rozumiał, ale o historii mówił przy mnie po raz pierwszy.
Musiało zajść coś cholernie ważnego. Postanowiłem nie dać
poznać, że wychodzę ze skóry, żeby zgadnąć; o nic nie pytać, nie
indagować. Jeśli byłem im aż tak niezbędny, prędzej czy później
sami wyjawią, w czym rzecz.
- Nyad! - powiedział Chief Tenega. Cienie znowu przesunęły
się po wieku krypty. Nie odpowiedziałem i płyta zaczęła
odjeżdżać wzdłuż prowadnic. Światła oślepiały; zanim nad
wnętrzem anabiozera pojawił się wianuszek ciekawych twarzy,
zamknąłem oczy.
Byłem ich bardzo ciekaw, a jednak postanowiłem nie podnosić
powiek. Wytrzymałem w ten sposób kilka sekund, potem - wbrew
sobie - zacząłem się uśmiechać.
Otworzyłem oczy.
- O - powiedziałem tonem pełnym zdziwienia - kogo widzę?
Sarroz, Coellan, Szklarz... o, i sam komandor zechciał się
pofatygować... - uśmiechałem się do nich kolejno, do Glasera
-4-
szczególnie serdecznie. - Witam, witam. A gdzie Nehemah, nasz
kochany oprawca?
- Tu jestem! - zawołała Nehemah zza zwałów aparatury. Po
chwili pochylała się nad kryptą. - Jak się czujesz?
- W porządku. Dolatujemy, co? Najwyższy czas zrobić
rachunek sumienia...
- Nie - uciął Chief Tenega, wyraźnie zły. - Na razie krążymy
wokół Tytana. Wstawaj, jesteś potrzebny.
- Chwileczkę - skrzyżowałem ręce na piersiach - do czego
potrzebny? Kiedy zamykano mnie tu na pański rozkaz i
opowiadano liczne bajki na dobranoc, obiecał mi pan święty
spokój do samej Ziemi. Co prawda później czekał mnie proces i
wyrok, ale przystałem na nie w zamian za te parę godzin
krzepkiego snu... Aż tu raptem zmienił pan zdanie. Jestem
potrzebny! - parsknąłem z oburzeniem w stronę zgromadzenia i
opadłem na nagrzane dno krypty.
- Więc nie zamierzasz stąd wyjść? - twarz Chiefa Tenegi
poczerwieniała.
- Ani mi się śni.
- Odmawiasz wykonania rozkazu?
- Odmawiam. Mnie już nic nie zaszkodzi - z satysfakcją
patrzyłem na zaaferowane twarze Sarroza i Marty Coellan.
Nehemah jak zwykle sprawiała wrażenie, jakby niewiele
rozumiała z tego, co się działo. Chief Tenega łapał powietrze i
łypał na mnie przekrwionym okiem, w którym malowała się
niema prośba o zakończenie przedstawienia.
- Źle pan zrobił sprowadzając tu całą załogę - rzekłem z
wyrzutem. - Niech pan pomyśli, jak ucierpi na tym pański
autorytet. Hortiz i Lloney pewnie na wachcie, co? Wezwij ich
tutaj, Nehemah, trochę się rozerwą chłopaczyska...
-5-
Plik z chomika:
entlik
Inne pliki z tego folderu:
Ars A5.7z
(1808 KB)
Arsenal A5.doc
(1400 KB)
Arsenal A5.pdf
(1829 KB)
Inne foldery tego chomika:
O Neal Barbara
Oates Joyce Carol
Obioma Chigozie
Obuch Marta
O'Connell Carol
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin