Gloriana.txt

(730 KB) Pobierz
MICHAEL MOORCOCK



GLORIANA
PRZEŁOŻYŁ: RADOSŁAW KOT


SCAN-DAL

Dedykowane pamięci Mervyna Peake'a

ROZDZIAŁ 1
W KTÓRYM ZNAJDUJE SIĘ OPIS PAŁACU KRÓLOWEJ GLORIANY, A PONADTO PRZEDSTAWIENI ZOSTAJĽ NIEKTÓRZY JEGO MIESZKAŃCY. MOWA JEST TEŻ O PEWNYCH WYDARZENIACH MAJĽCYCH MIEJSCE W LONDYNIE W WIGILIĘ NOWEGO ROKU KOŃCZĽCĽ DWUNASTY ROK PANOWANIA KRÓLOWEJ GLORIANY

Pałac jest rozległy jak spore miasto, bowiem przez całe stulecia jego przybudówki, pawilony gocinne, wartownie, rezydencje lordów i dam ze wity łšczone były bitymi cieżkami, te z kolei kryte dachem. Zatem tu i ówdzie znajdujemy korytarze w korytarzach, przejcia w tunelach, domy w pokojach, pokoje te w zamkach, zamki owe w sztucznych jaskiniach, całoć za pod dachem krytym dachówkami ze złota, platyny, srebra, marmuru i macicy perłowej, tak że pałac mieni się w słońcu tysišcem kolorów i iskrzy się nieustannie w wietle księżyca. Mury natomiast zdajš się falować bez końca, dachy podnoszš się i opadajš, jak ulegajšce przypływom i odpływom fale oceanu, a wieże i iglice pałacu sięgajš ku niebu niczym maszty i kadłuby tonšcych okrętów.

* * *

"Wewnštrz pałacu rzadko panuje bezruch; dostojni arystokraci przychodzš i odchodzš szeleszczšc brokatami, jedwabiami i aksamitami, pobrzękujšc łańcuchami ze złota i srebra, pysznišc się misternymi poignardzkimi koronkami, krynolinami z koci słoniowej i płaszczami, cišgnšc po ziemi długie treny, które czasem sš noszone za nimi przez małych chłopców i dziewczynki ubranych w stroje tak ciężkie, iż dzieci zdajš się ledwie trzymać na nogach; z niejednego ródła dobiega grana po mistrzowsku subtelna muzyka dyktujšca szlachcie i służbie rytm kroków. W specjalnie przeznaczonych do tego komnatach odbywajš się koncerty, malowane sš portrety, szkicowane freski, tkane gobeliny, poddawane obróbce rzebiarskiej kamienie, recytowane sš wiersze. Jak w każdym zamkniętym wszechwiecie, tak i tutaj jasno płonie ogień uczuć, każdego dnia ponawiane sš zaloty i codziennie dochodzi do spełnienia częci z nich. W zapomnianych przestrzeniach pomiędzy cianami żyjš resztkami blasku władcy ciemnoci - wagabundzi, słudzy, którzy popadli w niełaskę, odtršcone kochanki, szpiedzy, wygnani giermkowie, dzieci będšce owocami zakazanych i lekkomylnych miłoci, postarzałe i oszpecone wiekiem i rozpustš kurwy, krewni idioci, pustelnicy, szaleńcy, romantycy gotowi zaakceptować każdš nędzę, by znaleć się blisko ródła władzy, zbiegli więniowie, zrujnowana szlachta, która nie ma odwagi pokazać się w miecie na dole, odrzuceni petenci, dłużnicy umykajšcy przed wierzycielami, strachem owładnięci kochankowie, bankruci i chorzy z zawici, a wszyscy znajš dokładnie swoje miejsce i nigdy nie próbujš wchodzić w paradę tym, którzy żyjš we wspaniale owietlonych komnatach pałacu. Chociaż obie te grupy żyjš obok siebie (często dzieli je tylko gruboć muru), to wyniesieni rzadko podejrzewajš istnienie takiego włanie tajemnego wiata upadłych, którzy podzielili między siebie poszczególne okolice pałacu i ródła zaopatrzenia we wszelkie dobra, i skrupulatnie owego podziału rewirów przestrzegajš.
U stóp pałacu rozcišga się wielkie miasto, bogata w złoto i sławę stolica Imperium - siedziba podróżników, kupców, poetów, komediopisarzy, magików, alchemików, inżynierów, naukowców, filozofów, rzemielników wszystkich cechów, senatorów, studentów (jest tu rozbudowany uniwersytet), teologów, malarzy, aktorów, piratów, lichwiarzy, rozbójników, włacicieli wielkich, dymišcych manufaktur położonych na obrzeżu stolicy Albionu, proroków, wygnańców przybyłych z obcych stron, treserów zwierzšt, stróżów prawa i porzšdku, sędziów, fizyków, bawidamków, dziwkarzy, wielkich dam i szanowanych lordów. Wszyscy oni kłębiš się tłumnie w miejskich piwiarniach, szynkach, teatrach, operach, zajazdach, winiarniach i miejscach kontemplacji, noszšc paradnie fantastyczne stroje, opierajšc się wszelkim obowišzujšcym normom, tak że nawet dowcip miejskiego urwisa w giętkoci przewyższa mowę wiejskiego pana na włociach, a wulgarny slang uliczników tak pełen jest metafor i treciwych odniesień, że antyczny poeta oddałby duszę, byle tylko posišć język dzieci Londynu. Jest on jednak praktycznie nieprzekładalny i bardziej tajemniczy niż sanskryt, a jego reguły zmieniajš się z dnia na dzień. Moralici z niepokojem obserwujš i wypominajš ów nieustanny pęd do nowoci, nie milknšce żšdania o więcej i więcej, perorujšc, że jest to zapowied zawsze towarzyszšcej takiej pogoni dekadencji. Bowiem artyci, od których oczekuje się tylko i wyłšcznie nowatorstwa nie tworzš nic innego, tylko tani kicz, kalajšc swe prace -jak mówiš moralici - językiem żywotnym i złożonym (bo wiedzš, że zostanš w ten sposób zrozumiani), rozbudzajšc marzenia, które sš melodramatyczne i najzupełniej fantastyczne (bo wiedzš, że znajdzie to wiarę), posługujšc się argumentami pasujšcymi niemal do wszystkiego (bo wielu jest takich, do których tego typu argumenty trafiš). I tak włanie dzieje się z najlepszymi muzykami, poetami i filozofami a nawet z tymi, którzy piszš, nieszczęni, wyłšcznie prozš. Wszyscy oni mogš zażšdać uznania za dzido, które nie będzie niczym innym jak poronionym płodem. Krótko mówišc, nasz Londyn tętni życiem na każdym poziomie i nawet jego robactwo, czego można zresztš oczekiwać, okazuje się że jest rozgarnięte i rozmowne. Pchła dyskutuje z pchłš roztrzšsajšc tak głębokie zagadnienia jak to, czy liczba psów we wszechwiecie jest skończona czy nieskończona, podczas gdy szczury kłócš się, co było pierwsze, piekarz czy chleb. Cóż, płomienista mowa rodzi wielkie czyny, a wielkie czyny wzbogacajš mowę. Trzeba przyznać, że zaiste ważkie przedsięwzięcia podejmowane sš w tym miecie w imię Królowej, której pałac spoglšda na miasto z góry. Nieustannie wyruszajš stšd ekspedycje, cišgle dokonywane sš cenne odkrycia. Wynalazcy i odkrywcy wzbogacajš królestwo powodujšc, że do miasta spływajš dwie bliniacze rzeki. Jedna to rzeka wiedzy, druga złota, a jezioro w ten sposób powstajšce, to sama tkanka Londynu, której komórki sš wzajemnie niezbędne sobie do życia. Jest tu też, oczywicie, i miejsce na konflikty i zbrodnie, a ponieważ pasje i namiętnoci płonš w Londynie janiej niż gdziekolwiek indziej, toteż zbrodnie nigdzie nie sš tak gwałtowne i okrutne. Trzeba także przyznać, że gra idzie zwykle o największe możliwe stawki. Chciwoć jest tu przykazaniem, a ambicja wiarš, którš wyznaje całkiem znaczna iloć mieszkańców miasta; jest narkotykiem, pucharem, którego nie sposób wychylić do dna. Mimo to znaleć można wielu takich, którzy przyswoili sobie cnoty bogatych i sš jednoczenie wiatli, ludzcy, miłosierni i wspaniałomylni, którzy żyjš w zgodzie z najszczytniejszymi tradycjami stoików, ostentacyjnie obnoszšc swe szlachectwo i starajšc się służyć za przykład blinim, tak majętnym jak biednym. Nienawidzi się ich za uniżonoć, kpi się z ich powagi, zazdroci się im niezależnoci. Niektórzy nazywajš ich postawę pompatycznš pobożnociš i tak też jest w istocie, przynajmniej w odniesieniu do tych pozbawionych poczucia humoru i zmysłu ironii. Dumne ksišżštka i kapitanowie przemysłu, kupcy i poszukiwacze przygód, księża i naukowcy - wszyscy oni przyjmujš bez szemrania kody kultury, która ich otacza, niemniej pozostajš indywidualnociami i - nawet ekscentrycy - służš narodowi i Imperium (w osobie Królowej), a czyniš to zawsze gotowi, w razie potrzeby, oddać nawet życie. Państwo jest bowiem wszystkim, a sprawiedliwoć Królowej nie bywa kwestionowana. Prywatne sprawy i decyzje powszechnie uznaje się za wtórne wobec interesów Stanu.
Nie zawsze tak było w Albionie i nigdy jeszcze tak jak teraz, za rzšdów Gloriany. Nawet ci ludzie, którzy poprzez swoje wysiłki utrzymujš owš wspólnotę w równowadze, czynišc z niej jednoć i zapewniajšc jej spokój i rozwój, wierzš głęboko, że istnieje tylko jeden czynnik, który pozwala osišgnšć im powodzenie - osoba Królowej.
Kršg czasu się obrócił. Po wieku złotym nastał wiek srebrny, po mosiężnym żelazny i teraz, za rzšdów Gloriany, ponownie zapanował wiek złoty.
Gloriana Pierwsza, Królowa Albionu, Imperatorka Azji i Yirginii, jest władczyniš ukochanš i czczonš na podobieństwo bogini przez miliony poddanych na całej planecie. Najbardziej radykalni teologowie widzš w niej przedstawicielkę bogów na Ziemi, dla polityków jest ucielenieniem Stanu, dla poetów Junonš, dla prostego ludu Matkš; więci i łotry zjednoczeni sš w miłoci do Gloriany. Gdy ona się mieje, królestwo się cieszy, gdy ona łka, naród lamentuje, gdy pragnie, tysišce gotowe sš ofiarować się, by jš usatysfakcjonować, gdy jest zła dziesištki na szept tylko czekajš, by wzišć odwet na przedmiocie jej gniewu. Nakłada to na Glorianę niemożliwš niemal do udwignięcia odpowiedzialnoć: wszystkie poziomy jej życia cechować musi dyplomatyczne postępowanie. Tłumić musi emocje, unikać wyrzutów i zręcznie grać ze wszystkimi, których przyjmuje. Za jej rzšdów nigdy nie doszło ani do egzekucji, ani bezprawnego uwięzienia, skorumpowani słudzy publiczni sš tropieni i skrupulatnie zwalczani, sšdy i trybunały obdzielajš sprawiedliwociš po równo biednych i potężnych, a ci, których podejrzewa się o przeciwstawianie się literze prawa bywajš uwalniani, o ile okolicznoci ich zbrodni wskazujš ewidentnie na ich niewinnoć. Tak zatem niesprawiedliwoć prawa precedensów została w Albionie zniesiona. W miecie, na polach, we wsiach i w manufakturach, w stolicy czy w koloniach, utrzymywana jest równowaga dzięki szlachcie i Królowej o ludzkim obliczu.
Królowa Gloriana, jedyne dziecko Króla Herna VI (despoty i degenerata, zdrajcy Stanu, sprzeniewiercy, którego ręka spowodowała spadnięcie setek tysięcy głów, pozbawionego męstwa samobójcy) ze starej Unii Elficleosa i Brutusa, który doprowadził Gogmagoga do upadku, zawsze wiadoma jest miłoci poddanych i odwzajemnia ich uczucia. Niemniej uczucie to, ofiarowywane i odwzajemni...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin