Białkowska Monika - Połamany celibat.pdf

(1306 KB) Pobierz
Po co to robisz, czyli osiem
powodów, dla których
powstała ta książka
Urodziłam dziecko księdza.
Wprawdzie mnie na ten temat nic nie wiadomo, ale o  tym
przekonane swego czasu było pewne miasteczko, w  którym
mieszkałam. Nie mogłam przejść ulicą, żeby obcy ludzie nie patrzyli
badawczo na mój brzuch. Uczniowie, których uczyłam religii,
przekonywali mnie, że „specjalnie tak wyliczyłam”, żeby urodzić
w zimowe ferie i natychmiast wrócić do pracy.
przyjaciółki mojej mamy. A on to usłyszał w szkole. Na katechezie.
Od innego księdza.
O tym, że urodziłam dziecko księdza, dowiedziałam się od syna
mnie nawet cień romantycznej więzi i  że na wątpliwości „przecież
nie odmawiają razem brewiarza” odpowiedzieć mogłam z  czystym
sumieniem, że owszem, odmawiają. Wystarczyło, że się
przyjaźniliśmy i  że inny ksiądz bezinteresownie postanowił
Nie miało żadnego znaczenia, że z  rzekomym ojcem nie łączył
zniszczyć mi życie. Nawiasem mówiąc, serdecznie go pozdrawiam
i informuję, że mu się nie udało.
które zadawano mi najczęściej przy tej książce: „Po co to robisz?”.
Ta historia jest pierwszą z  długiej listy odpowiedzi na pytanie,
DLACZEGO?
Robię to dlatego, że chcę
wydrzeć ten temat z  kategorii
domysłów i plotek.
To, co mnie spotkało, nauczyło mnie nigdy nie
sądzić po pozorach. Fakt, że księża szukają relacji, jest nie tylko
normalny, ale też dobry. To zdrowe relacje chronią przed
największym nowotworem, jaki dręczy kapłaństwo: przed
samotnością. Jeśli każda relacja rodzić będzie domysły, jeśli każda
przyjaźń stawiać będzie lokalną społeczność na baczność i  budzić
w  niej agentów wywiadu, księża będą się bać tego, bez czego nie
można żyć: przyjaźni, relacji niemal rodzinnych, choć bez więzów
krwi. Wiem, że takie relacje są możliwe. W  domu, w  którym
wyrastałam, dzięki najpierw mojej babci, a potem mamie, swój dom
znajdowało wielu księży. Przez trzy pokolenia żaden z  nich w  tym
domu nie został uwiedziony. Takie domy są potrzebne i  trzeba
umieć je budować.
Robię to dlatego, że zbyt często słyszałam z ust księży, iż
„eksów”
nie warto słuchać.
Przecież wiadomo: będą się wybielać, bo
wiedzą, że przegrali swoje życie.
Gdzie ktoś mi mówi, że nie warto rozmawiać, tam ja idę słuchać.
To, co usłyszałam, nie było ani usprawiedliwianiem siebie, ani
świadectwem porażki.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin