Wiernikowska Zwariowałam.pdf

(5515 KB) Pobierz
Maria
Wiernikowska
widziałam
w
Klewkach
Rosner
i
Wspólnicy
2005
ISBN
83-89217-74-0
Styczeń
2004
twieram
poranną
gazetę
(2,80)
i
bułka
(40
groszy,
plus
masło
-
jakieś
25)
staje
mi
w
gardle.
(Kawy
dziś
nie
liczę,
bo
ze
starych
zapasów).
„Komunistyczne
kasyna”
-
pierwsze
legalne
jaskinie
hazardu
powstały
w
Pałacu
Kultury
i
Nauki
(imienia
Józefa
Stalina
-
głosi
wyryty
w
piaskowcu
napis,
przysłonięty
dziś
neonem)
za
pie­
niądze
bratnich
partii...
Wymyślił
to
ponoć
sam
Skarbnik
Nie­
boszczki
Partii.
Queens
Casino
założył
„działacz
harcerski”,
tak
pisze
gazeta.
Ten
sam,
co
później
dostał
w
dzierżawę
radzieckie
nieruchomości
w
pol­
skiej
stolicy,
w
tym
kamienicę
przy
alei
Szucha,
gdzie
d.
Skarbnik
urządził
niedawno
głośne
imieniny
dla
kolegów
z
Instytutu Prze­
trwania
Specsłużb.
Przecieram
oczy.
Wszak
„harcerz”
to
biznesmen
i
dobroczyńca
znanej
fundacji
charytatywnej
Tadeusz
R
*
,
„■>
'!
Zaglądam
do
starych
notatek.
Na
jego
trop
wpadłam
na
początku
2002
roku,
robiąc
reportaż
na
Mazurach.
Mówił
mi
o
nim
za
murami
olsztyńskiego
więzienia
zootechnik
z
Klewek,
ten,
co
widział
talibów
w
helikopterach.
Odtąd
moje
niezmontowane
taśmy
o
Klewkach
leżą
na
pół­
ce
w
telewizji,
a
tekst
w
trzech
największych
dziennikach.
„Beł­
kot”
-
zrecenzował
go
Naczelny
Komentator
Polityczny
Wielkiej
Gazety.
„Mamy
dość
afer,
my
i
nasi
czytelnicy”
-
odesłał
mnie
z
kwitkiem
inny.
W
tym
czasie
Rywin
właśnie
stukał
do
ich
drzwi,
a
historia
Tadeusza
R
-
:
>•
••
nie
wyszła
poza
lokalny
dodatek,
chociaż
w
jego
mazurskich
posiadłościach
buszowali
prokurator
i
komornik.
Bo
okazało
się,
że
z
jednego
tylko
oddziału
BGŻ
w
Giżycku
wyprowadził
bezpowrotnie
60
milionów
złotych.
Całe
miasteczko
dałoby
się
za
to
wyżywić,
nie
mówiąc
o
wysłanych
na
zieloną
trawkę
pracownikach
PGR-ów,
które
przejął,
choć
za
nie
nie
zapłacił.
Nikt
nie
nalegał,
bo
chętnie
powoływał
się
na
warszawskie
„plecy”.
Gdy
między
bankiem
i
agencjami
rolnymi
wędrowały
dopłaty,
preferencyjne
kredyty
oraz
fałszywe
faktury
za
nieistniejące
zbo­
że,
biznesmen
fundował
na
wyścigach
Nagrodę
Europy
-
50
tysię­
cy
dolarów,
a
na
pokazie
koni
w
Janowie
podarował
siedem
i
pół
tysiąca
dolarów
fundacji
Porozumienie
bez
Barier.
Jego
małżonka
siedziała
przy
stoliku
z
panią
prezydentową (widziałam
fotografię),
kiedy
on
sam
licytował
araba
za
130
tysięcy
dolarów
(przebił
go
perkusista
z
Rolling
Stonesów).
Fundacja
prezydentowej
przyzna­
ła
później,
że
zawdzięcza
mu
wiele,
ale
konkretnie
ile,
nie
chciała
podać,
bo
dobroczyńca
sobie
nie
życzył.
Przez
skromność.
Przez
skromność
zapewne
nie
dawał
się
fotografować
na
war­
szawskim
Służewcu,
nie
publikowano
więc
zdjęć
ani
jego,
ani
jego
koni,
które
do
dziś
biegają
w
wyścigach
i
wystawiane
na
aukcjach.
Czyja
dobrze
widzę?
Wszystko
mi
się
już
ze
wszystkim
kojarzy
Kilka
dni
wcześniej
w
Super
Gazecie
napisali,
że
hazardowy
inte­
res
w
Polsce
otworzyła
niemiecka
mafia,
która
zalegalizowała
kasy­
no
dzięki
pomocy
polskich
prawników
i
ministrów.
Wiceminister
finansów
wydał
koncesję
gangsterowi
z
Niemiec,
bo
wsparł
go
wice­
minister
sprawiedliwości,
zakładając
charytatywną
fundację.
Wziął
za
to
od
„jednorękich
bandytów”
-
całkiem
legalnie
-
700
tysię­
cy
dolarów
na
Pomoc
Ofiarom
Przestępstw.
Dziś
ten
sam
pan
jest
adwokatem
Lwa
Rywina
(gdyby
ktoś
nie
wiedział,
Rywin
to
ten,
co
chciał
sprzedać
ustawę
w
imieniu
Grupy
Trzymającej
Władzę,
któ­
ra
mu
się
nie
przedstawiła
z
nazwiska)
oraz
Józefa
Oleksego
(mar­
szałka
Sejmu,
pomawianego
o
współpracę
z
radzieckim
wywiadem),
a
także
Zbigniewa
Sobotki
(wiceministra
od
policji,
oskarżonego
o
ostrzeganie
przed
akcją
policji
gangsterów
ze
Starachowic).
I
co
z
tego,
że
mają
jednego
adwokata?
Może
się
znają
z
kolonii?
A
jeszcze
inny
Polityczny
Tygodnik
przypomniał,
że
w
pierwszą
hazardową
instytucję
włożono,
niby
nigdy
nic,
pieniądze
z
Polskie­
go
Górnictwa
Naftowego
i
Gazownictwa.
Fachowcy
od
kontrak­
tów
z
Rosjanami
wpompowali
państwową
kasę,
po
czym
zostawili
interes
niejakiemu
Tadeuszowi
RflHMMHB,
który
wkrótce
potem
został
samodzielnym
właścicielem
kasyn
w
Warszawie
i
w
Ciecho­
cinku.
To
właśnie
wspomniany
wcześniej
„harcerz”.
Zmarł
nagle.
Przed
śmiercią
najwyraźniej
czegoś
się
bał.
Kil­
ka
dni
wcześniej
zginął
w
dziwnych
okolicznościach
jego
rosyjski
wspólnik
od
nieruchomości,
tych
radzieckich.
W
tym
samym
tygo­
dniu
w
niemieckim
więzieniu
ktoś
otruł
Rigoberta
Taubera,
gang­
stera,
który
zakładał
pierwsze
warszawskie
kasyno.
No,
mam
historię:
trzy
trupy,
znane
osobistości,
modne
tematy,
to
może
wreszcie
coś
sprzedam
do
gazet.
Trochę
głupio,
bo
właściwie
wszystko
wyczytałam
w
tych
gazetach
i
jakoś
to
ze
sobą
połączyłam
-
dziwne,
że
nikt
do
tej
pory...
Lecę.
Pokazuję.
Ale
nikt
nie
chce.
Ani
dowcipny
Przekrojowy
Tygodnik,
ani
nawet
łasy
na
śmiałe
fakty
Brukowiec.
Wracam
do
domu,
halsując
na
letnich
oponach
po
oblodzonej
jezdni.
Popadam
w
zadumę.
Tyle
zagadek.
Ciekawe
gdzie
się
podział
zysk
z
kasyn
Tadeusza
Albo
z
wynajmu
nieruchomości
w
centrum
Warszawy?
Zgłoś jeśli naruszono regulamin