Cezary Szulich - No Human.pdf
(
1943 KB
)
Pobierz
CEZA RY SZULICH
No Human
1
RODZINNE STRONY
– SOS.
Tu
stacja
L03321P,
osada
Alinawska,
zostaliśmy
zaatakowani – rozbrzmiał w słuchawkach roztrzęsiony męski głos.
– Kapitanie! – Sara odwróciła się w stronę tylnej części
transportera opancerzonego, wprost do siedzącego tuż za nią
Jerzego „Dreli” Dreliszczuka. – Mamy na awaryjnej wywołanie SOS
z Alinawskiej, łączyć?
– Z Alinawskiej? – Drela wyraźnie się ożywił. – Dawaj na głośnik.
– SOS. Tu stacja L03321P, osada Alinawska, zostaliśmy
zaatakowani – rozbrzmiało ponownie, tym razem w całym
transporterze. Drzemiąca po kątach załoga rozbudziła się.
– Panie i panowie, pobudka, mamy wywołanie – rzucił Drela,
sięgając po mikrofon. – Tu Taktyczno-Ratunkowy Autonomiczny
Skład Sił Porządkowych Oazy, numer boczny dwieście trzydzieści
dziewięć. Na wezwanie SOS zgłasza się kapitan Dreliszczuk. Czy
mnie słychać?
Cisza nieprzyjemnie się przedłużała.
– SOS. Tu stacja 003321P, osada Alinawska, zostaliśmy
zaatakowani! – dobiegło w końcu z głośników.
Drela się zamyślił. Zgodnie z najnowszymi wytycznymi powinni
zignorować to wezwanie. Alinawską jako teren lokalsów wyłączono
z obszaru operacyjnego. Jednak to nadal była Alinawska, orla osada.
– Kapitanie. – Leo wychylił głowę z luku bagażowego. – Nic nie
chcę mówić, ale nie możemy…
– …ich tam zostawić samym sobie – dokończyła szybko Diana
i sięgnęła po tablet. – Według mapy jesteśmy – postukała
niecierpliwie palcem w ekran – raptem dwadzieścia minut od nich.
Może zdążymy choć połatać rannych?
Dreliszczuk zdawał się nie słyszeć podwładnych. W głowie mu
buzowało, pośpiesznie analizował sytuację. Z jednej strony byli na
cenzurowanym. Jeśli przyłapią ich na pomocy lokalsom, polecą
wszyscy. On był już stary, ale co z tymi dzieciakami? Jaką mieli
alternatywę, robić gdzieś na ochronie? Z drugiej strony Alinawskiej
nie mogli tak zostawić. Szlag, pieprzona polityka.
– Kapitanie, zawracać? – Sara odwróciła się w stronę załogi. –
Oddalamy się.
– Tak. Zawracaj! – krzyknął, po czym przybliżył mikrofon do
ust: – Alinawska, czy mnie słyszysz? Tu kapitan Dreliszczuk TRAS,
numer boczny dwieście trzydzieści dziewięć, kierujemy się w waszą
stronę.
Odpowiedziała mu cisza. Czy mają jeszcze komu pomagać? –
przemknęło Dreli przez głowę.
– SOS. Tu
zaatakowani.
stacja
L03321P,
osada
Alinawska,
zostaliśmy
Zagryzł zęby. Doskonale zdawał sobie sprawę, że jego ludzie
pójdą za nim, ale musiał pozwolić im choćby na pozorny wybór.
Nawet jeśli robił to wyłącznie dla siebie.
– Uwaga, załoga, mam ważny komunikat. – Podniósł powoli
głowę.
– I nie będziesz powtarzać – przerwał mu bezczelnie wyraźnie
rozbawiony Lisu.
– Cisza! Sprawa jest poważna. Od kwietnia… – zawiesił głos –
mówiąc delikatnie, nie mamy autoryzacji na świadczenie im
wsparcia. Jednak, jak wiecie, jest to osada należąca do Białych
Orłów. Ta okolica… Stamtąd pochodzą moje korzenie.
– Z całym szacunkiem, kapitanie, ale okolice pańskiego korzenia
to…
– Lis! – huknął na cały wóz dowódca. – Jeszcze słowo,
a wymelduję za burtę ciebie i wszystkie twoje graty.
– Przepraszam, kapitanie, chciałem tylko…
– Ryzykujemy sporo – wszedł mu w słowo Drela, zignorowawszy
przeprosiny. – Jak słyszeliście, interweniujemy. Jednak jeśli się
komuś nie podoba, może wysiąść, a po akcji przyjmę z honorami jak
generała i z miłością jak własne dziecko. Za tych, co zostaną, biorę
na siebie całą odpowiedzialność służbową. Zeznam, że to był rozkaz.
Czy w przypadku wtopy to was uratuje? – Przeleciał wzrokiem po
ich twarzach, po czym wysyczał przez zęby: – Szczerze wątpię.
– Kapitanie, a czy można jechać na akcję i jednocześnie zapisać
się na te generalskie honory? – Lisu zdawał się nic sobie nie robić
z pohukiwań przełożonego. – Bo sprawa wydaje się kusząca.
Pod ciężkim wzrokiem starego wiarusa nawet jednak on, wielki,
silny chłop, w końcu nie wytrzymał i zanurkował oczami po
żłobieniach podłogi transportera. Podłogi tak wiele razy łatanej, że
trudno było rozróżnić spawy od pierwotnych, funkcjonalnych
wyżłobień.
– Sara, raport sytuacyjny. – Drela zmienił temat, gdy w końcu
dostrzegł pokorę w oczach podwładnego.
– Kapitanie, trzy tysiące sześćset metrów do wejścia w las na
wysokości słupa OR/321, na radarze cisza, widoczność przeciętna,
duże zamglenie w promieniu wielu kilometrów, w lesie może być
Plik z chomika:
Targaryen
Inne pliki z tego folderu:
Cezary Szulich - No Human.pdf
(1943 KB)
You Yeong-Gwang - Sklep pory deszczowej.pdf
(1684 KB)
Xiran Jay Zhao - Żelazna Wdowa.pdf
(2652 KB)
Vanessa Le - Rzeźbiarka krwi.pdf
(2657 KB)
Ewa Wnuk - Do Nadejścia Ciemności.pdf
(1647 KB)
Inne foldery tego chomika:
❤ ❤ ❤ ❤ ❤
Biografia, autobiografia, pamiętnik
Ebook (pdf)
Literatura faktu, reportaż
Literatura młodzieżowa
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin