Nevil Shute - Ostatni brzeg.pdf

(1503 KB) Pobierz
W tym ostatnim miejscu spotkania
Na oślep szukamy
Nieufni i niemi
Na żwirach zgromadzeni nad opuchłą rzeką
I tak się właśnie kończy świat
I tak się właśnie kończy świat
I tak się właśnie kończy świat
Nie hukiem ale skomleniem.
Thomas Stearns Eliot
(Wydrążeni
ludzie,
przeł. Czesław Miłosz [w:]
Poeci języka angielskiego,
Warszawa 1974,
t. III, ss. 281 i 283)
Rozdział 1
K
omandor porucznik Peter Holmes z Królewskiej Marynarki Wojennej Australii
zbudził się o świcie. Dość długo leżał senny, rozmarzony miłym ciepłem śpiącej
przy nim Mary, i patrzył, jak pierwszy blask australijskiego słońca rozjaśnia
kretonowe zasłony w oknie. Z kąta padania promieni słonecznych wywnioskował,
że dochodzi piąta; lada chwila słońce zbudzi Jennifer, jego maleńką córeczkę,
i trzeba będzie wstać, zacząć dzień. Na razie jednak pośpiechu nie ma; jeszcze
trochę można poleżeć.
Zbudził się zadowolony, chociaż w pierwszej chwili nie wiedział dlaczego.
Z powodu Gwiazdki nie, bo święta Bożego Narodzenia przecież już minęły.
Jodełka w ogrodzie, którą ozdobił girlandami kolorowych światełek podłączonych
przedłużaczem do kontaktu przy kominku w hallu, wyglądała jak miniatura
wielkiej, oświetlonej choinki stojącej milę dalej, przed ratuszem w Falmouth.
I w wieczór gwiazdkowy urządzili grilla dla kilkorga przyjaciół, a zabawa była
wyśmienita. Święta więc minęły i dzisiaj – jego mózg pracował powoli – musi być
czwartek, 27 grudnia. Poczuł, że skóra na plecach jeszcze go piecze po całym
wczorajszym dniu spędzonym na plaży i żaglówce, którą płynął w regatach.
Najmądrzej byłoby nawet na moment nie zdejmować dziś koszuli. I nagle, już
w pełni odzyskawszy świadomość, uprzytomnił sobie, że dziś musi być całkowicie
ubrany, i to w mundur. O jedenastej powinien się stawić w Dowództwie Marynarki
Wojennej w Melbourne. To chyba oznacza przydział, pierwsze zadanie od pięciu
miesięcy. Kto wie, czy nie na morzu, jeżeli szczęście dopisze, tam, dokąd coraz
bardziej serce go ciągnie.
W każdym razie praca. Uradowany tą perspektywą zasnął wieczorem i radość
przetrwała noc. Od sierpnia, mimo że otrzymał wtedy awans na komandora
porucznika, nie miał przydziału i wobec ogólnej sytuacji niemal porzucił już
nadzieję, że kiedykolwiek znowu będzie w służbie. Marynarka wypłacała mu
jednak co miesiąc pełne pobory i Bogu za to dziękował.
Niemowlę się poruszyło, zaczęło gaworzyć i cichutko kwilić. Komandor
porucznik niemal odruchowo włączył czajnik elektryczny przygotowany na tacy
z filiżankami do herbaty i butelką dziecka, a wtedy Mary obudziła się także.
Zapytała, która godzina. Powiedział jej i całując ją w policzek, dodał:
– Znów jest śliczny poranek.
Usiadła i odgarnęła włosy z czoła.
– Strasznie spiekłam się wczoraj na słońcu. Jennifer nasmarowałam wieczorem
maścią galmanową, ale nie wiem, czy jest sens znów dziś z nią jechać na plażę. –
I nagle ona też sobie przypomniała. – Och… Peter, jest czwartek, masz być
w Melbourne, prawda?
Przytaknął.
– A powinienem dzisiaj posiedzieć w domu, w cieniu.
– Ja chyba się z domu nie ruszę.
Wstał i poszedł do łazienki. Gdy wrócił, Mary też już wstała; dziecko siedziało
na nocniczku, a ona czesała się przed lustrem. Usiadł na brzegu łóżka
w przecinającym pokój promieniu słońca i zaparzył herbatę.
Mary powiedziała:
– Okropny upał będzie dziś w Melbourne, Peter. Może jednak pojadę z Jennifer
do klubu koło czwartej, a ty tam do nas dołączysz, żeby trochę popływać.
Wzięłabym do przyczepki twoje spodenki kąpielowe.
W garażu stał ich nieduży samochód, ale odkąd rok temu ta krótka wojna się
skończyła, nie jeździli nim. Peter Holmes miewał jednak dobre pomysły i potrafił
posługiwać się narzędziami, więc wykombinował całkiem znośny wehikuł
zastępczy. W domu były dwa rowery, Mary i jego. Skonstruował do nich małą
dwukołową przyczepkę, którą mogli ciągnąć na zmianę i która służyła jako wózek
dla dziecka i bagażnik. Trudność sprawiała tylko długa jazda pod górę z Falmouth.
Skinął głową.
– To niezła myśl. Zostawię swój rower na stacji.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin