Kleiber Anna - Twist 01 - Komedia zagadek.pdf

(1269 KB) Pobierz
ANNA KLEIBER
Twist
Tom 1
Komedia zagadek
LIND & CO
LIND & CO
@lindcopl
e-mail:
info@lindco.se
Tytuł oryginału:
Twist
Tom 1 Komedia zagadek
Wszystkie prawa zastrzeżone.
Książka ani jej część nie może być przedrukowywana ani w żaden inny
sposób reprodukowana lub odczytywana w środkach masowego
przekazu bez pisemnej zgody Wydawnictwa Lind&Co Polska sp. z o o.
Wydanie I, 2023
Projekt okładki: Magdalena Zawadzka Auresusart
Copyright © dla tej edycji: 
Wydawnictw0 Lind&Co Polska sp. z o o, Gdańsk, 2023
ISBN 978-83-67718-31-8
Opracowanie ebooka
Katarzyna Rek
Waterbear Graphics
Pierwsze dni jesieni były ciepłe i  suche. Na lwóweckim cmentarzu
panowała cisza, przerywana jedynie dyskretnym szelestem
opadających liści. Szedł wolnym krokiem i z ciekawością rozglądał się
po cmentarzu. Za sobą zostawił zabytkową bramę i  w  zamyśleniu
spoglądał na mijane nagrobki. Szczególnie podobały mu się te
gotyckie, świadczące o sięgającej daleko w przeszłość historii miasta.
Niósł w  ręce niewielki wieniec, a  im bliższy był celu, tym bardziej
malało jego zainteresowanie mijanymi grobami, za to bicie serca
robiło się coraz szybsze. Sześćdziesiąt pięć lat, poza kilkoma lekkimi
dolegliwościami i  jedną, sporadycznie pojawiającą się podczas
obcowania z płcią piękną, niezdolnością, szczególnie go nie uwierało,
ale teraz, w tym posępnym otoczeniu poczuł na karku zimny oddech
śmierci. Kiedyś i on legnie dwa metry pod ziemią…
Wzdrygnął się, zwiesił głowę i  chowając oczy pod rondem
wysłużonego kapelusza, wzrok wlepił w  ścieżkę. Dla postronnego
obserwatora był pogrążonym w żałobie facetem, ale tylko on wiedział,
że nie była to prawda, bo nie boleść nim targała, lecz potężne
wzburzenie. Na pogrzebie, który odbył się cztery dni wcześniej, nie był
i zrobił to celowo, bo ze zmarłym pragnął pożegnać się w samotności.
Bez trudu odnalazł świeży grób, przystrojony wieńcami i wiązankami
kwiatów. Zatrzymał się. Wiatr poruszył konarami drzew, liście
zawirowały i  cicho spadały na ziemię. Mężczyzna zdjął kapelusz
i  dłonią przygładził siwe włosy. Zrobił dwa kroki i  złożył wiązankę.
Bezgłośnie poruszając ustami, odmówił słowa krótkiej modlitwy,
omiótł wzrokiem pożegnalne szarfy i drewniany krzyż, na którym ktoś
zawiesił mały wieniec. Fioletowa wstążka częściowo zakrywała napis
na tabliczce, ale imię było widoczne – Wojciech…
Wlepił wzrok w  kopczyk świeżo usypanej ziemi. Uklęknął
i zanurzył w niej dłonie. Z zewnątrz była sucha, ale już głębiej wilgotna
i  zbita. Wstał z  kolan, rozejrzał się wokół, jakby wstydził się tego, co
zrobił, i otrzepał kolana. Wolno wciągnął przez nos jesienne powietrze
i równie powoli je wypuścił. Wcisnął na głowę stary kapelusz, wbił ręce
w  kieszenie, odwrócił się i  unikając widoku cholernych nagrobków,
ruszył alejką w dół, ku bramie.
***
Sześć lat później
Ziemowit ze wszystkich miesięcy w  roku najbardziej nie lubił
listopada, co więcej, wręcz go nienawidził. Odnosił wrażenie, że
akurat wtedy ciemność panowała całą dobę, a  deszcz padał złośliwie
często. W takie dni dopadał go zły nastrój, na którego odpędzenie ani
piwo, ani żaden mocniejszy alkohol nie pomagały już tak skutecznie
jak dawniej. Przygnębienie oblepiało go swoimi mackami, na nic nie
miał ochoty, a  przy życiu trzymał go tylko przymus chodzenia do
pracy.
Jednak tego roku, po raz pierwszy wielu od lat, docenił
znienawidzone krótkie dni, o  osiemnastej bowiem było tak idealnie
ciemno, że o  to, aby pozostać niezauważonym, nie musiał się
szczególnie troszczyć. Po raz ostatni zaciągnął się papierosem,
niedopałek cisnął w  krzaki i  zatrzymał się pod niskim klonem, skąd
doskonale widział oświetlone wejście. Długo nie czekał. Wkrótce
nadjechała srebrna insignia i  wysiadły z  niej dwie osoby, kobieta
Zgłoś jeśli naruszono regulamin