Katarzyna Mak - Kochanka arystokraty. Miłość w Dubaju.pdf

(1351 KB) Pobierz
Katarzyna Mak
Kochanka arystokraty
Miłość w Dubaju
Czasu nie da się cofnąć ani go nawet zatrzymać. Czas gna nieubłaganie, dając nam po drodze
kolejne szanse, nowe możliwości. Wystarczy tylko umieć je wykorzystać na swój ulubiony sposób, by
być absolutnie zadowolonym i szczęśliwym. By poczuć się spełnionym.
Katarzyna Mak
Prolog
Holly
Czy da się zapomnieć o pierwszej miłości? Zwłaszcza takiej, która minęła bezpowrotnie, odeszła
wraz z dziecięcą fascynacją czy starła się ze śmiercią? Rozum podpowiada, że tak, ale głupie serce wciąż
pamięta…
***
Spojrzałam na Jamiego. Uśmiechnął się do mnie, wodząc pociemniałym z pożądania wzrokiem
po moich ustach, które wciąż nosiły ślady jego pocałunków.
— Naprawdę musisz wyjeżdżać? — zapytałam, poprawiając ubranie.
Robiłam to celowo, bo pragnęłam więcej, choć jednocześnie zdawałam sobie sprawę, że i tak nie
dostanę wszystkiego.
Jamie to chłopak z zasadami. Nie tykał żadnej małolaty czy smarkuli, jak śmiał mnie od lat
nazywać. Dziś zrobił wyjątek i posunął się o krok dalej, ale… No właśnie, mnie TO nadal nie wystarczało.
Chciałam więcej.
W odpowiedzi na moje pytanie pokiwał tylko głową, nie przestając się do mnie uśmiechać. Znał
mnie od lat i chyba przeczuwał, że tak łatwo nie odpuszczę.
— Tak. To sprawa honoru. Przecież wiesz.
Wiem. Aż za dobrze. Ryan też ma fioła na punkcie honoru. Ciekawa tylko jestem, czy to mój brat
zaraził tym swojego przyjaciela, czy odwrotnie?
— Jamie? — Znów do niego podeszłam. Po raz kolejny zawiesiłam mu ręce na szyi i złożyłam na
jego wciąż wilgotnych ustach pocałunek…
Otworzyłam oczy. Serce waliło mi w piersiach, oddech wręcz galopował, a mnie, mogłabym
przysiąc, zbudziło własne pojękiwanie.
Cholera!
Spojrzałam na śpiącego u mego boku męża. Na szczęście nic nie wyrwało go ze snu. Na myśl, że
miałabym się przed nim tłumaczyć z tych nieartykułowanych dźwięków, dostałam wypieków. Wiem,
słabe to, zwłaszcza że szczenięce lata miałam dawno za sobą. Ale tak, nadal mi się przytrafiały sytuacje,
w których czerwieniłam się jak smarkula. Zupełnie jak teraz. Wyraźnie czułam, że moje policzki płoną.
Wstałam z łóżka. Spojrzałam na śpiącego w nim Lessa. Miał lekko rozchylone usta i potargane
włosy, które budziły różne skojarzenia.
Westchnęłam. Ostatnio między nas wkradła się rutyna, a mnie naprawdę brakowało tych uniesień
czy odrobiny szaleństwa, które skończyły się po pojawieniu się na świecie naszych synów. Początkowo
jakoś się z tym godziłam. Wychowywanie bliźniąt i nadmiar obowiązków służbowych mojego męża
raczej nie sprzyjały romantycznym gestom. Ale… No właśnie. Czy zawsze musi być jakieś
ale?
Kilka lat wcześniej
Jamie
Patrzyłem na stojącą na wprost mnie dziewczynę i nie mogłem uwierzyć. Chyba zakochałem się
w tej smarkuli. Byłem od niej aż o pięć lat starszy. W dodatku Holly była młodszą siostrą mojego
najlepszego kumpla. Ryan jaja by mi urwał, gdybym ją tknął. A, cholera, miałem na to coraz większą
ochotę! Hamowało mnie jednak to, że była młoda. Zbyt młoda. Miała niespełna siedemnaście lat. Ale
właściwie nie o sam wiek Holly mi chodziło. Wkrótce wraz z Ryanem wyjeżdżaliśmy do Afganistanu.
Obaj zgłosiliśmy się na ochotnika. Tam, w kraju, w którym największą wartością był Allah, działy się
okropne rzeczy. Gnębiono ludność cywilną, zwłaszcza kobiety. Dzieci też nie miały lekko, w
szczególności chłopcy. Od najmłodszych lat szkolono ich na psychopatycznych zbirów, a jeśli któryś się
nie nadawał… Ach, szkoda gadać.
A my z Ryanem byliśmy zdrowi i silni. I chcieliśmy pomóc. Jeśli tylko zdołamy.
Teraz jednak, gdy patrzyłem na pełne, lśniące od pocałunków usta Holly i błogość wypisaną na
jej twarzy, znów ogarnęły mnie wątpliwości. I wcale nie dotyczyły one wyjazdu na misję, lecz tego,
czego pragnąłem w tej chwili. Nie mogłem oderwać wzroku od jej twarzy. Ona też pragnęła więcej, a
może nawet chciała wszystkiego. Zresztą ja sam o niczym innym nie marzyłem. Chciałem pokazać jej,
jak smakuje miłość. Ale był pewien problem… Przecież wkrótce wyjeżdżałem i mogłem nigdy więcej
nie wrócić. Kim byłbym zatem, gdybym właśnie teraz postanowił pójść krok dalej i pozbawił ją
dziewictwa?
Nie byłem palantem. I nie mogłem tego zrobić. Ale… Był inny sposób, żeby poczuła choćby
namiastkę tego, co — miałem nadzieję — jeszcze przed nami. I zamierzałem jej to dać. Całym sobą.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin