Deaver Jeffery_Colter Shaw_04_Polowanie na czas (2022).rtf

(6544 KB) Pobierz
Deaver Jeffery_Colter Shaw_04_Polowanie na czas (2022)



Spis treści:

 

 

Część 1. Minisłce

Część 2. Zabawa w chowanego

Część 3. Nigdy

 

Podziękowania


Dla wszystkich moich przyjaciół z hotelu

Kastens Luisenhof w Hanowerze

za autentyczną życzliwość i szlachetność

okazaną mi

podczas mojej niedawnej podróży do Niemiec.

Danke schoen!


Być człowiekiem oznacza być inżynierem.

Billy Vaughn Koen, Discussion of the Method


CZĘŚĆ 1

MINISŁCE

wtorek, 20 września

 

 

1.

 

 

Pułapka była dziecinnie prosta.

I jak to w przypadku takich pułapek bywa, sprawdziła się doskonale.

Colter Shaw poruszał się bezszelestnie między zakurzonymi drewnianymi regałami, pełnymi zardzewiałych pojemników i beczek, w dawno opuszczonym warsztacie na czwartym piętrze budynku fabryki Welbourne & Synowie. Półki ciągnęły się jeszcze pięć metrów, a dalej otwierała się rozległa przestrzeń, zastawiona wiekowymi mahoniowymi stołami do pracy, porysowanymi i zaplamionymi, które w większości gniły i pleśniały.

Stali tam trzej mężczyźni w ciemnych garniturach i z ożywieniem rozmawiali, rozluźnieni, zachowując się naturalnie, jak ludzie, którzy nie mają pojęcia, że są obserwowani.

Shaw przystanął i zasłonięty rzędem regałów wyjął kamerę. Wyglądała jak pierwsze lepsze urządzenie, które można kupić na Amazonie albo Best Buy, ale różniła się od nich istotnym szczegółem: z przodu nie miała obiektywu. Jej szklane oko było zamontowane na półmetrowym elastycznym pałąku. Zgiął go pod kątem dziewięćdziesięciu stopni, skierował za bok regału i dopiero wtedy wcisnął przycisk nagrywania.

Po kilku minutach, gdy mężczyźni odwrócili się do niego tyłem, wynurzył się z kryjówki i podszedł bliżej, chowając się za ostatnim rzędem regałów.

nie wtedy pułapka zadziała.

Jego but zahaczył tuż nad podłogą o drut, który wyszarpnął bolec z nogi najbliższego regału, co z kolei spowodowało lawinę pojemników, puszek i beczek. Shaw rzucił się na podłogę, by nie poturbowały go większe przedmioty, ale kilka z nich trafiło go w ramiona.

Trzej mężczyźni gwałtownie się odwrócili. Wygląd dwóch zdradzał bliskowschodnie pochodzenie Shaw wiedział, że to Saudyjczycy. Trzeci był Anglosasem i na tle śniadych twarzy swoich towarzyszy wydawał się bardzo blady. Wyższy z Saudyjczyków wiono do niego Rass trzymał pistolet, po który błyskawicznie sięgnął, gdy Shaw w tak niezgrabny sposób ujawnił swoją obecność. Stanęli obok intruza, podczas gdy ten podnosił się z szorstkiej podłogi, i przyglądali się swojej zdobyczy wysportowanemu blondynowi po trzydziestce, w dżinsach, czarnym Tshircie i skórzanej kurtce. Shaw prawą trzymał się za lewe ramię. Krzywiąc się z bólu, palcami masował sobie staw.

Rass podnió szpiegowską kamerę, obejrzał i wyłączył. Kiedy schował do kieszeni, Shaw pożegnał się w duchu z tysiącem dwustoma dolarami. W tym momencie nie to było jednak najważniejsze.

Hm... westchnął Ahmad, drugi z Saudyjczyków.

Trzeci z mężczyzn, który nazywał się Paul LeClaire, przez chwilę wyglądał na przerażonego, zaraz jednak zrobił zbolałą minę.

Shaw z niesmakiem zerknął na przewrócony regał i odsunął się od kilku beczek, z których wyciekały chemikalia o kwaśnym zapachu.

Dziecinnie proste....

Zaraz! LeClaire zmarszczył brwi. Znam go! Pracuje u pana Harmona. W dziale personalnym. To znaczy tak mówił. Ale to była przykrywka! Niech to szlag! os mu się załamał.

Jak gdyby zaraz miał się rozpłakać, pomyślał Shaw.

Z policji? spytał LeClairea Ahmad.

Nie wiem. Skąd mam wiedzieć?

Nie jestem gliną odezwał się Shaw. Pracuję prywatnie. Zwrócił surową twarz w stronę LeClairea. Wynajęto mnie, żebym znalazł judasza u Harmona.

Ahmad podszedł do okna i wyjrzał na boczny zaułek w dole.

Ktoś jeszcze? Pytanie było adresowane do Shawa.

Nie.

Mężczyzna skierował się do wyjścia z warsztatu, a jego ruchy zdradzały, że elegancki popielaty garnitur kryje twarde mięśnie. Wolno otworzył drzwi, wyjrzał, po czym je zamknął. Wrócił do pozostałych.

Ty rzekł do LeClairea. Zrewiduj go. Sprawdź, czy ma broń. I co ma w kieszeniach.

Ja?

Nas nie śledził zauważ Ahmad. To ty był nieostrożny.

Nie byłem. Naprawdę. Jestem pewien.

Ahmad unió: nie płacimy ci za biadolenie.

LeClaire, z każ chwilą coraz bardziej ponury, zrobił krok naprzód. Ostrożnie obszukał intruza. Robił to byle jak i gdyby Shaw miał przy sobie pistolet, który często nosił na biodrze, prawdopodobnie by go przeoczył.

Jego niewprawne palce odnalazły natomiast i wydobyły na wierzch zawartość kieszeni Shawa. Kiedy LeClaire się odsunął, miał w rękach telefon komórkowy, gotówkę, składany nóż i portfel. Poł wszystko na zakurzonym stole.

Shaw nadal masował sobie ramię, a Rass przechyliłowę w jego stronę, w niemym ostrzeżeniu, by zważ na ruchy. Trzymał palec na kabłąku spustu pistoletu. Znał się na rzeczy. Z drugiej strony broń, której chromowana powierzchnia lśniła jak lustro, wygląda pretensjonalnie. Tak nie wygląda sprzęt zawodowca.

Nigdy nie przyciągaj uwagi swoją bronią....

LeClaire spoglądał w stronę otwartej aktówki. Wewnątrz była szara metalowa skrzynka o wymiarach trzydzieści pięć na dwadzieścia pięć na pięć centymetrów. Wystawało z niej kilka przewodów, każdy w innym kolorze.

On wie? zwrócił się do Shawa. O mnie? Pan Harmon wie?

Colter Shaw rzadko odpowiadał na pytania, na które odpowiedź była jasna jak słce.

Czasem nie odpowiada się po to, by potrzymać pytającego w niepewności. Biznesmen równocześnie potarł kciuki o palce wskazujące. Dziwnie to wyglądało. Jego cierpienie znacznie się pogłębiło.

Ahmad spojrzał na telefon.

Hasło.

Rass unió pistolet.

Cóż to byłby za survivalowiec, gdyby dał się zabić z powodu kodu PIN. Shaw podał mu cztery cyfry.

Ahmad zajrzał do skrzynki z wiadomościami.

Pisze tylko, że jedzie do fabryki zbadać trop. Wiadomość wysłana pod numer z tutejszym kierunkowym. Pozostałe też do tej samej osoby. Zna nasze nazwiska. Spojrzał na LeClairea. Nas wszystkich.

Chryste...

Tobą zajmuje się już od dłszego czasu, Paul. Ahmad przesunął palcem po ekranie, a potem rzucił telefon na blat stołu. ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin