Mohlin Peter, Nystrom Peter - Ostatnie życie.pdf

(2672 KB) Pobierz
Tytuł oryginału:
Det sista livet
Redakcja: Jacek Ring
Projekt okładki: Alette Bertelsen, Aletteb.dk
Zdjęcia na okładce: © Shutterstock.com
Adaptacja okładki: Kav Studio Pola Rusiłowicz
Korekta: Adam Osiński, Beata Wójcik
Redaktor inicjująca: Dominika Dudarew-Osiecka
Copyright © 2020 Peter Mohlin and Peter Nyström
First published by Norstedts, Sweden
Published by arrangement with Nordin Agency AB, Sweden
Copyright © for the Polish translation by Maciej Muszalski, 2021
Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2021
Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejszy plik jest objęty ochroną prawa autorskiego i zabezpieczony
znakiem wodnym (watermark).
Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku.
Rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci bez zgody
właściciela praw jest zabronione.
Wydanie I
ISBN: 9788381435918
Po więcej darmowych ebooków i audiobooków kliknij
TUTAJ
Część pierwsza
2019 : 2009
1.
Baltimore, 2019
Leżał w łóżku i patrzył w biały sufit. Odbarwienie na gipsowej płycie stop-
niowo nabierało coraz ostrzejszych konturów. Plama wyglądała jak duch
albo balon. Coś, co mogłoby narysować dziecko.
John wiedział, że przebywa na granicy między jawą a snem, nie miał jed-
nak pojęcia, jak długo miota się pomiędzy tymi dwoma światami. Spróbo-
wał obrócić głowę, żeby zobaczyć, gdzie się znajduje. Sekundę później na-
deszła fala bólu. Jej maksimum znajdowało się z tyłu głowy i przetaczała
się po całym ciele. Zacisnął powieki i próbował znaleźć jakieś miejsce we-
wnątrz siebie, w którym mógłby się schronić. Nie znalazł.
Zaczekał, aż najgorszy ból ustąpi, i postanowił, że przyswoi pokój in-
nymi zmysłami niż wzrok. W powietrzu dało się wyczuć woń środków do
dezynfekcji, jednak pozbawionych syntetycznych domieszek, które zwykle
są w tego typu produktach. Żadnych cytrusów czy ukwieconych łąk, tylko
zapach klinicznej czystości.
Usłyszał popiskiwania po swojej lewej stronie. Dźwięk powtarzał się z
kilkusekundowymi odstępami i niewątpliwie dochodził z jakiegoś urządze-
nia znajdującego się na wysokości głowy.
Powoli zacisnął dłoń na stalowej ramie łóżka i zsuwał ją po niej, aż tra-
fiła na coś, co wyglądało jak kabel. Chwycił go i podniósł na tyle wysoko,
aby zobaczyć, co to takiego. Po jednej stronie tkwił plastikowy walec z
czerwonym przyciskiem. Nacisnął przycisk i czekał, aż coś się stanie.
Wkrótce drzwi się otworzyły i usłyszał zbliżające się kroki. Kobieta w bia-
łym fartuchu, z włosami związanymi w kok, nachyliła się nad łóżkiem.
– Jesteś przytomny, John? Słyszysz mnie?
Ostrożnie skinął głową i odpowiedział mu uśmiech.
– Jesteś teraz w szpitalu Johnsa Hopkinsa w Baltimore – oznajmiła ko-
bieta. – Operowano cię tutaj, bo miałeś rany postrzałowe klatki piersiowej.
Kiedy tylko usłyszał głos pielęgniarki, zaczął być świadomy bólu poope-
racyjnego. Ten był innego typu, bardziej tępy. Nie eksplodował tak jak ból
Zgłoś jeśli naruszono regulamin