Begley Jamie - The Last Riders 09 - Trains Clash.pdf

(1835 KB) Pobierz
agawa55
Jamie Begley
Train‘s Clash (The Last Riders #9)
(Biker Bitches #4)
tłum. nieof. agawa55
agawa55
MAPA TREEPOINT
KENTUCKY
2
agawa55
Prolog
Killyama, otwierając drzwi, żonglowała torbą z zakupami w jednej ręce i sześciopakiem
piwa w drugiej. Weszła do środka, stopą zatrzaskując je za sobą.
- Nie trudź się pomaganiem - warknęła do mężczyzny wylegującego się na kanapie.
Pstryknął pilotem, żeby wyłączyć telewizor, a potem wstał leniwie. Mężczyzna był wysoki,
a spłowiałe dżinsy i t-shirt nie pozostawiały wątpliwości, że okrywają mocno umięśnione ciało.
Podszedł do niej, kiedy ustawiała artykuły spożywcze i piwo na ladzie.
Odwróciła się do niego, napotykając na mocne uderzenie w twarz, które posłało ją na ladę.
Palcami dotknęła ust, zabarwiając je krwią.
- Zrobiłaś się powolna - zadrwił.
Killyama próbowała uderzyć go pięścią w brzuch, ale on odsunął się, unikając uderzenia i
złapał jej pięść swoją ręką. Wtedy Killyama pięścią drugiej ręki uderzyła go pod brodą, ale on i
tak nie puścił jej ręki.
Zaczęli walczyć ze sobą. Powalił ją na okrągły stół obok stołu kuchennego, powodując, że
talerz z pozostałością po śniadaniu spadł na podłogę, kiedy została położona na stole. Podniosła
stopę i kopnęła go w krocze, kiedy próbował przygwoździć jej ręce do stołu.
- Kurwa mać! Zawsze dobierasz się do jaj.
- Hammer, jeśli o tym wiesz, to powinieneś ich lepiej pilnować.
Killyama parsknęła śmiechem, siadając na stole, gdy on pochylony, usiłował złapać oddech
z bólu.
Kiedy doszedł do siebie, pokuśtykał do lady, żeby wyjąć piwo z kartonu i otworzył wieko.
- Chcesz?
- A jak myślisz?
Hammer rzucił jej butelkę, przyglądając się jej, gdy ją otwierała.
- Nudzisz się już? - zapytała.
Wziął długi łyk piwa, zanim odpowiedział:
- Tak. Nie wiem, dlaczego musisz mieszkać w tym małym miasteczku.
- Podoba mi się tutaj i moje przyjaciółki też tu mieszkają. Nie musisz tutaj zostawać, możesz
3
agawa55
mieszkać gdzie chcesz.
- To prawda, ale kto wtedy będzie pilnował twojego tyłka?
Killyama prychnęła.
- A kto pilnowałby twojego?
Hammer postawił piwo na ladzie.
- Wezwano mnie do zadania.
- Jak złe?
Zachowała neutralny wyraz twarzy, wiedząc, że będzie kpił z każdej troski jaką mu okaże.
- Jeśli mnie wzywają, to jest źle.
Zaczął zbierać rozbite kawałki talerza z podłogi, wrzucając je do śmieci.
- Czy wiesz, gdzie są moje dokumenty na wypadek, gdybym nie wrócił?
Zacisnęła dłoń na butelce, biorąc kolejny łyk. Nie była wystarczająco silna, żeby nie poczuć
strachu, na myśl, że on mógłby odejść.
- Mówią, że Fidżi jest ładne o tej porze roku - zażartowała ze ściśniętym gardłem, wiedząc,
że tego się po niej spodziewał.
- Mogę sobie wybrać ekipę - powiedział jej, ignorując jej próbę humoru.
Zmrużyła oczy patrząc na jego beznamiętny wyraz twarzy, kiedy szybko spuścił wzrok.
- Nie...
- Ja go potrzebuję. On jest najlepszym pilotem śmigłowca w gorących rejonach. Jeśli mam
wyprowadzić stamtąd żywych mężczyzn, to on jest mi tam potrzebny.
- Albo nikt z was nie wyjść z tego żywy, czy to właśnie próbujesz mi powiedzieć?
Hammer skrzyżował ręce na piersi.
- Tak, chyba tak.
Killyama zeskoczyła ze stołu. Kończąc swoje piwo, postawiła pustą butelkę na blacie, obok
jego butelki.
- Myślę, że to nie ma znaczenia, co powiem. Błagałam cię, żebyś przestał przyjmować te
przydziały, ale nadal to robisz. Teraz zamierzasz zabrać...
- Cholera, Rae, nie chcę odchodzić z tobą wkurzoną na mnie!
- W takim razie masz pecha! - warknęła, biorąc kluczyki do samochodu.
- Gdzie idziesz? Muszę wyjść za godzinę.
- Sam, do cholery, jedź na lotnisko, albo poproś Jonasa żeby cię odwiózł.
- Miałem nadzieję, że to ty powiesz o mnie Jonasowi.
Zadrwiła:
- W takim razie wydaje mi się, że jesteś naprawdę popieprzony.
Ze złością podeszła do drzwi. Ujęła ręką klamkę, starając się opanować drżenie w swoim
głosie, nie chcąc mu pokazać wzburzenia, które mogłoby spowodować, że będzie go błagać o
pozostanie. Nie odwracając się do niego, powiedziała:
- Bądź ostrożny.
- Będę.
Killyama skinęła głową, otwierając drzwi, ale zatrzymała się w nich.
- Mógłbyś mi wyświadczyć przysługę?
- Co?
- Upewnij się, że przywieziesz Traina z powrotem. Jeśli ktoś miałby zabić tego dupka, to ja
nim będę.
***
- Powiedz mi to jeszcze raz, dokładnie, dlaczego, do cholery, siedzimy na parkingu przed
salonem kosmetycznym Sex Piston?
Train ponownie zignorował irytację Ridera, czekając na kobietę, która doprowadzała go do
szaleństwa. Każdego innego dnia Killyama przesiadywała w salonie Sex Piston. Jednak siedzieli
tu już od kilku godzin, a Killyama się jeszcze nie pokazała.
- Spóźnisz się na samolot.
4
agawa55
Train zignorował trzecie już przypomnienie Ridera, ale spojrzał na zegarek i stwierdził, że
Rider ma rację, musiał już jechać, bez względu na to, czy Killyama się pojawi, czy nie.
Właśnie wtedy na parking wjechał brzydki, zielony samochód i zatrzymał się. Jego penis
stwardniał, zanim jeszcze wysiadła z samochodu.
- Klienci Sex Piston nie mają penisów - zakpiła, podchodząc do jego drzwi, zanim zdążył
wysiąść.
Train zacisnął usta, zdecydowany nie dopuścić tym razem do kłótni z nią. Był pewny, że
wkrótce jej przyjaciółki przeszkodzą im, więc nie miał za dużo czasu.
Zapanował nad sobą, zanim wysiadł.
- Nie jestem tutaj z powodu Sex Piston. Chciałem się zobaczyć z tobą.
- Ty dupku, nie mamy sobie nic do powiedzenia - położyła ręce na biodrach, wysuwając je
do przodu.
- W tym miejscu się mylisz - zrobił krok w jej kierunku - wyjeżdżam z miasta, ale zanim
wyjadę, zamierzam załatwić to między nami.
Killyama rzuciła mu gniewne spojrzenie.
- W takim razie wyrzuć to z siebie.
Train był zaskoczony, że ustąpiła tak łatwo, ale wtedy uświadomił sobie, że Sex Piston i jej
załoga obserwują ich z wnętrza salonu.
- Tego dnia, w którym wybraliśmy się na przejażdżkę i skończyliśmy pieprząc się...
- Ty dupku, nie musisz mi przypominać.
- Wysłuchaj mnie, chociaż jeden cholerny raz, Killyama! - krzyknął.
Zamknęła usta.
Biorąc głęboki oddech, kontynuował:
- Kiedy powiedziałem, że nie będę mógł się więcej razy z tobą pieprzyć, to nie miałem tego
na myśli, chociaż tak to zabrzmiało.
- Tak, więc co chcesz teraz mi powiedzieć? - włożyła dłonie do tylnych kieszeni skórzanych
spodni, kołysząc się na stopach w przód i w tył - że chciałbyś się ze mną jeszcze pieprzyć?
- Możliwe. Próbowałem ci powiedzieć, że nie pieprzę więcej niż jeden raz kobiet, które nie
należą do Last Riders.
- Więc jedynym sposobem, żebyś znowu się ze mną pieprzył jest to, że musiałabym zostać
Last Riders?
- Tak.
Killyama patrzyła na niego w milczeniu i Train nie sądził, że jest to dobry znak, myślał, że
raczej pozwoliłaby sobie odciąć lewą pierś, niż zostać Last Riders. Odwróciła wzrok od niego,
kiedy Rider otworzył okno.
- Train, musimy już jechać.
Killyama ze złością otworzyła drzwi ciężarówki.
- Tak, przecież nie możesz spóźnić się na samolot. W każdym razie, do cholery, nie mamy o
czym rozmawiać.
- Killy...
- Nie nazywaj mnie tak! Skończyliśmy rozmawiać.
Train poczuł, że jego dłonie zaciskają się w pięści. Znowu skończyło się to kłótnią, jak za
każdym razem, kiedy próbował z nią rozmawiać. Życzył sobie chociaż raz jeszcze zobaczyć tę
zabawną, seksowną kobietę, która wybrała się z nim na przejażdżkę. Chciał zobaczyć kobietę,
która bezczelnie dopominała się o jazdę na motorze, której nie cechowała nieśmiałość i która
jako pierwsza z nich zrobiła ruch między nimi, rozpalając ogień, który nie został ugaszony od
tamtego dnia.
- Tak, skończyliśmy! - warknął.
Zanim mógł zmienić zdanie, Train przycisnął ją do karoserii, myśląc:
-
Cholera! Nie mógłbym czuć jej znowu tak dobrze, jak wtedy, gdy ostatni raz ją całowałem.
Jednak kiedy wsunął język w jej usta, musiał przyznać, że się mylił. Było jeszcze lepiej.
- Masz dokładnie dwie sekundy na zabranie rąk z mojej suki - warknęła Sex Piston i w tym
momencie poczuł, że zimna stal jest dociskana z tyłu jego głowy.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin