Przykazanie 8.docx

(35 KB) Pobierz

Brat Tadeusz Ruciński

Dekalog.

VIII.              Nie mów fałszywego świadectwa

 

Pozwolę sobie na rozpoczęcie od baśni prawdziwej. I to nie jest przypadkowe, takie paradoksalne stwierdzenie, bo powołam się tu na Gilberta Keita Czestertona, na jego esej o prawdziwości baśni, gdzie on twierdzi, który twierdzi właśnie, że klasyczne baśnie zawierają najprawdziwszy obraz świata. Pisząc baśnie dla dzieci od lat utwierdzam się w tym przekonaniu, chociaż niektórzy mówią, że nie  wolno zmyślać. Nie. Właśnie kłamstwo rozbija nam światy, dekonstuuje. Mit, w tym właściwym rozumieniu, baśń – scala, przywraca właściwy sens światu. Stąd te małe zmyślenia w dobrym filmie, w dobrej prozie, w dobrej baśni, w dobrej przypowieści - one odbudowują nam świat.  I sięgnę do baśni genialnej, doskonale znanej. Nie, nie wiem, czy doskonale znanej. Bo teraz jest tak dużo najrozmaitszych wersji tych klasycznych baśni, że czasem są dokładnie przekłamane. Szukajcie więc, ja też szukam, oryginalnych tłumaczeń lub oryginalnych wręcz tekstów tych klasycznych baśni. Chcę powrócić do baśni o Cesarzu, którego największą namiętnością były luksusowe szaty. Ogromne pieniądze przeznaczał na nie. Stroił się, paradował i kiedy czasem o różnych królów pytano – gdzie jest?czy na łowach?, czy na tronie?, to ten był w garderobie. I trafiło się tam dwóch oszustów, którzy się podali za tkaczy. Przyszli do króla i powiedzieli, że mogą mu sporządzić szaty jakich jeszcze nikt nie widział. Szaty tak piękne, tak misterne, tak subtelne, że jeszcze takich na sobie nie miał. Ale – dodali od razu -  te szaty mogą być tylko widziane przez tego, kto nie jest głupi i kto zasługuje na swoje stanowisko. Inni ich nie zobaczą. A więc wzięli od króla stosowną ilość złota, drogocenności, ustawili warsztaty i zaczęli udawać, że tkają.

Król słysząc ten warunek, że nie ujrzy tych szat głupi i ten kto nie zasługuje na swoje stanowisko - bał się pójść i podpatrzeć tkaczy. Każdy się bał. I w końcu zniecierpliwiony król wysłał swojego najbardziej zaufanego, poczciwego dworzanina, w którego uczciwość nie wątpił i kiedy ten wszedł i zobaczył jak tamci wykonują bardzo przekonywujące gesty, ale na krosnach nie było nic – przeraził się. Jak to? Ja nie zasługuję? ja jestem głupi? I wtedy coś w nim pękło i nagle powiedział: „tak” - kiedy oni zaczęli zachwalać barwy, subtelność owej tkaniny. „Tak” – powiedział, - „tak, widzę, podziwiam. Wspaniała jest”.

I za nim szli inni dworzanie. A cesarz już tak był zniecierpliwiony bo coraz więcej, całe miasto mówiło o owych tkaninach, o owych szatach, o owych tkaczach. I w końcu kiedy wszyscy je zachwalali to cesarz zdecydował się, że i ja pójdę i w końcu ujrzę, ale przekonano go, żeby już od razu je włożył i poszedł na czele procesji przez całe miasto. Wszedł i widząc mnóstwo dworzan, cały dwór, jak podziwiał te szaty ze strachem odkrył, że on nic nie widzi. „Czyżbym był głupi?” – pomyślał – „czyżbym ja nie zasługiwał na swój tron?”

A więc kiedy kazali mu zdjąć z siebie wszystko – zdjął posłusznie – i poddawał się tej misternej mistyfikacji jak go ubierają, jak wygładzają fałdy, jak rozwłóczą tren po całej sali. I ruszył na czele procesji przy zachwytach, przy oklaskach, przy podziwach całego dworu. A kiedy szedł już przez miasto i tłum również stał i klaskał nagle jakieś małe dziecko zawołało: patrzcie, on przecież jest nagi! I ojciec tego dziecka mówi: „Słuchajcie niewinnego dziecka, on jest naprawdę nagi!”

Ale nikt nie podjął tego, a król zarządził, że procesja ma się odbyć do końca. Podniósł wysoko głowę i ruszył na czele procesji a za nim szli dworzanie wygładzając i prostując niewidzialny, nieistniejący tren.

Można powiedzieć: kochane kłamstwa. Podkreślam: kochane kłamstwa. Właśnie one takie są, chociaż się do tego nie przyznajemy. Kochane, bo użyteczne, bo  skuteczne, bo podręczne, bo czarujące, bo humanitarne, bo dyplomatyczne, bo niezastąpione. I można było by mnożyć mnóstwo jeszcze określeń dla kłamstw gdyby ktoś przerwał i zapytał: „A prawda?” I tu mamy jedno określenieostateczna. Tak ostateczna, bo jedna, od początku do końca. I właśnie ta wszechobecność kłamstwa w najrozmaitszych odmianach jest jakby potwierdzeniem takiego powiedzenia, że spróbuj przez jeden dzień mówić wszystkim prawdę a na drugi dzień nie będziesz miał przyjaciół.

Tragiczne.

Bo właśnie tak się namnożyło kłamstw, że już się godzimy na nie. Przywykliśmy. Gorzej. Nie potrafilibyśmy bez nich żyć. Na czele z kłamstwami politycznymi, właśnie tymi owymi dyplomatycznymi, czyli sztuką mówienia nieprawdy, łgania, można powiedzieć w aureoli majestatu władzy, reflektorów, mikrofonów. Bezczelne łgarstwa, które połykamy i które bierzemy za dobrą monetę. Kłamstwa naukowe naukowców, którzy służą wielkim koncernom. Przy pomocy swojego kunsztu tworząc misterne można powiedzieć uzasadnienia dla totalnego przekłamania rzeczy bezwartościowych, rzeczy szkodliwych. I można było by tak wymieniać, że tych kłamstw moralnych, gdzie się przedefiniowuje etykę. Kłamstwa historyczne. Ktoś mądrze ostatnio stwierdził, że historię Polski trzeba byłoby napisać zupełnie od nowa. Bo mając totalnie zakłamaną historię nie potrafimy budować państwa. I to jest prawda. Mamy załganą historię prawie od Mieszka. I nie mamy nawet chęci i woli żeby to odkłamać. Chociaż nigdy nie było więcej źródeł niż teraz.

I kłamstwa sądowe, gdzie już z góry są wyroki. Kłamstwa sportowe, gdzie już są kupione mecze. Kłamstwa dziennikarskie gdzie tysiące ludzi żyje z łgania tak bezczelnego, że już czasem zatyka wręcz. Kłamstwa lekarskie. I tu można było by tak powiedzieć, że w świecie bez miłości kłamstwo jest  jednym z najskuteczniejszych narzędzi w osiąganiu korzyści. Jednym z najskuteczniejszych narzędzi w manipulowaniu ludźmi. Jednym z najskuteczniejszy narzędzi w przejmowaniu nad nimi władzy. Bo właśnie kłamstwo, jak w tym ósmym przykazaniu: „nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu” kłamstwo jest zawsze przeciw bliźniemu, przeciw Bogu ale i przeciw samemu kłamcy. Bo jemu również szkodzi. Choć nikt kłamiąc o tym nie pamięta.

I dlatego właśnie pierwszym tym, który dał fałszywe świadectwo jest szatan, ojciec kłamstwa. Najbardziej – można powiedzieć – perfidny z kłamców wszechświata. I to przykazanie odnosiło się przede wszystkim do świadków. U Żydów był sąd, był sędzia, ale nie było obrońcy. Rolę i oskarżyciela i obrońcy pełnili często świadkowie. I właśnie od świadka zależało często czy oskarżony będzie skazany czy uniewinniony. Czy będzie zrujnowany, czy odzyska to co mu się należy. I czy będzie skazany na śmierć tak jak Jezus, bo pamiętacie - przed Sanhedrynem stanęli fałszywi świadkowie. I tu chodziło o to, żeby nie krzywo przysięgać. Bo oni przysięgali zanim złożyli owe zeznania. Nie oczerniać drugiego, nie przekreślać fałszywym świadectwem. I popatrzmy, wróćmy do tej baśni. Na kłamców. Jest bez liku, każdy z nas ma to na sumieniu. Każdy inne kłamstwa ma i nie zawsze się z nich spowiada. Używa ich, podpiera się nimi, manipuluje - łącznie z tym, który tu mówi.

Ale wyliczmy kilka takich gatunków kłamców. Najpierw sięgnijmy do tej baśni. Zaczyna się od kłamcy bezczelnego cynika – to byli owi tkacze. Ci doskonale wiedzą, że kłamią i po co kłamią, i bezwzględnie kłamią.

Drugi rodzaj - to megaloman. Próżny, ten który właśnie poprzez nieprawdę chce sobie podbić swoje notowania. Jak ów król. Ale za nim cała masa sługusów. Właśnie ci, jak to w „Małym Księciu”, że próżny słyszy tylko oklaski, i tylko komplementy, i nigdy krytyki. To jest drugi rodzaj – właśnie w tej baśni.  I trzeci rodzaj w tej baśni - to jest taki typowy konformista: dla spokoju, ze strachu, bo tak jak wszyscy, klakier, nie odezwie się, przytaknie, żeby się nie narażać. Takich możemy mnożyć w niesamowite ilości. Ale jeszcze są inne rodzaje. Ja bym to nazwał jeden taki rodzaj tym bohaterem książki Janusza Korczaka „Kajtuś Czarodziej”. To jest ktoś, kto się bawi kłamstwem, kto lubi kłamać, kto lubi łgać, zmyślać, koloryzować, przekręcać, kreować wręcz, jakby uprawia magię słów. I tej magii mnóstwo ludzi nie tylko że się poddaje ale ją i lubi tego słuchać. Właśnie tak jak gdyby to kłamstwo było przepiękną muzyką. „Kajtuś Czarodziej”. Ale jeszcze jest jeden „Pinokio”. Też znana postać. I tutaj kłamstwo o krótkich nogach - bo jemu kiedyś się nóżki upaliły przy kominku na który usiłował stanąć potem i długim nosie. I to jest bardzo niebezpieczny rodzaj kłamcy, bo on wierzy w to co sam sobie kłamie. On zakłamuje świat, bo ucieka od każdej niewygodnej prawdy, od wszystkiego co mogło by mu skomplikować trochę życie. I on w końcu tak często kłamie, bo sobie kłamie, że już nie widzi żadnej różnicy. Ale on musi najpierw zatłuc sumienie. Pamiętacie tę scenę na początku baśni o Pinokio? Kiedy odzywa się świerszcz, gadający świerszcz – to jest symbol sumienia. Co robi Pinokio? Chwyta kawał drewna i ukatrupił świerszcza bo po co ma mu przypominać, po co ma mu gadać? I wtedy idzie w potworną głupotę, w szaleństwa, prawie w śmierć. I taki ktoś właśnie tworzy sobie bardzo wygodną wizję siebie, ludzi, świata, Boga. Zakłamanie. Popatrzcie, tak jak kłamstwo jest zawsze wielomówne. Ileż tutaj można było by teraz - dla takiej klasyfikacji – tworzyć gatunków, rodzajów, odmian. Ale powiedzmy sobie już tak kwitując, że kłamstwo zabija, kłamstwo krzywdzi, kłamstwo zrywa więzi, bo zdradza. Kłamstwo tworzy niesamowitą atmosferę podejrzliwości, kłamstwo zniewala. I wtedy dopiero gdzieś tam, pojawia się twarz trikstera, jak to niektórzy mówią, takiego właśnie prześmiewczego szydercy, czyli diabła. Kiedy kłamstwo zabija? Kiedy właśnie zdradza. Kto był zdradzony, zwłaszcza w małżeństwie, ale i przez przyjaciela wie, że jakby ktoś mu przetrącił życie, przetrącił jego godność, wartość, szansę na szczęście. Nie może się podnieść. Czasem nawet popełnia samobójstwo.

Zabija pogardą. Bo nie można okłamywać człowieka, którego się szanuje. A jak się okłamuje tym bardziej się gardzi. Popatrzcie jak gardzą tym narodem rządzący nim, czyli uprawiający nierząd. Ta pogarda idzie właśnie za okłamywaniem. Kłamstwo zabija zgorszeniem - o czym mówiłem przy piątym przykazaniu, kiedy zabija nadzieję, zabija zawierzenie, zabija dobroć w kimś.

I zabija jakby taką śmiercią społeczną odbierając człowiekowi dobre imię. I teraz idą w sukurs temu media, ale i my jesteśmy tak zaprogramowani, że interesuje nas pomówienie, oskarżenie, doniesienie. Nie zadajemy pytań. Jeśli pada słowo: „ksiądz molestował” – nikt nie kwestionuje, bo oni wszyscy to robią. Nikt nie pyta: „kto był świadkiem?, jakie okoliczności?, jakie motywy, czy jeszcze żyje ten molestujący. Nie, nie. Wszyscy molestują. Tak. I taki człowiek, czy to kapłan, czy to ojciec, czy to wychowawca, czy to nauczyciel - to już jest trup społeczny.  Nikt mu nie poda ręki. Nikt go nie zapyta: słuchaj, czy to prawda była? Nie, nie. On już jest skazany, on już jest nieżywy. To jest zbrodnia. Ale w tej zbrodni uczestniczymy prawie wszyscy – słuchając, oglądając, powtarzając, emocjonując się. I to są zabójstwa.

Ale może jeszcze również być zabójcza prawda. Prawda nienależna. Prawda niewłaściwie i niewłaściwej osobie powiedziana. Kiedyś jedna kobieta opowiadała, że wpadła w jakąś straszną depresję i na jakimś dworcu - po prostu - na jakieś tam umizgi, takiego śmierdzącego typa - po prostu odpowiedziała. Poddała się, dała się zaciągnąć do hotelu robotniczego. A potem przyjmowała wszystkich kolejnych amantów - przez całą noc. Aż ją pogotowie rano zabrało. Kiedy trochę wyszła z tej depresji, po jakimś czasie milczenia zapytał ją o to mąż. I opisała mu tę noc. Rano znalazła go nieżywego. Wziął wszystkie tabletki uspokajające, wzmocnił alkoholem. Nie uniósł tej prawdy.

I właśnie to też w teologii mówi się, że to jest prawda nienależna. Że prawdą bez miłości i bez rozsądku, bez sumienia można zabić. Kiedyś też w jakiejś wspólnocie religijnej tak jednemu z członków pomagano ujrzeć go w prawdzie, że trafił do kliniki psychiatrycznej. Tak samo dziecku się nie powierza prawd, które go przerastają. Które mogą też go zabić.

Tak, kłamstwo zabija. Ale właśnie również kłamstwo krzywdzi. I to już są właśnie też takie nasze grzeszki: pochopnością sądów. Tak łatwo czasem ferować – niekoniecznie wyrok -  ale choćby jakieś podejrzenie. Dalej – obmowa. Obmowa jest prawdą, ale prawdą jednostronną, kiedy się mówi tylko o grzechach, tylko o upadkach drugiego człowieka nie rekompensując tym co w nim dobre. Tak samo właśnie krzywdzą komplementy. Tak jak na tym dworze cesarza. Sztaukinger w tej swojej fraszce mówi o smaku komplementów:

„nie ma w tym prawdy ani słowa, a tyś szczęśliwa i różowa”.

Tak, to jest uwodzicielstwo. I mnóstwo z nas się domaga tych komplementów. Potem je przeżuwa ze słodyczą, ale nie zauważa, że ktoś może nimi świetnie manipulować. I właśnie pochlebstwo jest grzechem, bo przeszkadzamy, udaremniamy widzenie siebie w prawdzie. I czasem właśnie w takim towarzystwie, gdzie wszyscy sobie mówią miłe rzeczy nikt nikogo nie szanuje. Nikt nikomu nie wierzy. I dalej właśnie, czym się krzywdzi? -  serwilizmem. Znów ta baśń, że szefowi się nie powie prawdy, szefowi się najwyżej doniesie na kogoś, nie? Szefowi się mówi tylko miłe rzeczy, żeby mieć funkcję – tak jak w baśni – żeby zasługiwać na nagrody, premie, awanse.

I to jest właśnie taka manipulacja, wpływanie, sterowanie człowiekiem ale bez powiadamiania go o celu, o intencji. Teraz mnóstwo jest manipulatorów od – takich – kilkuletnich. Którzy już się tak wycwanią jak można maminymi łzami posłużyć się, maminym wzruszeniem, maminym zachwytem, że mama nawet nie wie jak ten „królewicz” już przejął władzę, czy „królewna” w tym domu. I to się wszystko, właśnie te krzywdy zawierają również w plotce. Znów Sztautinger, ale ja lubię go za te fraszki, bo te plotki czasem są nawet w kruchcie kościelnej, jak to w jednym mówił o plotkarach: „ktoś tam klaszcze za borem – to dewotki ozorem” – tak. Te panie, które z jednej strony różaniec a za chwilę będą niszczyć, zatruwać, potępiać, wykańczać tę która jest trochę młodsza, ładniejsza i jeszcze się podoba. I popatrzmy że ileż tutaj słowo może robić krzywdy.

Kiedyś jeden spowiednik spowiadając kolejny raz znaną panią od miejscowej rozgłośni zadał jej pokutę. Mówi za to wszystko coś powiedziała złego o ludziach weź poduszkę i wynieś ją na wieżę i rozpruj i rzuć na wiatr to pierze. Tylko tyle? – zapytała ta pani. Tak, a jak rozpuścisz to wszystkie pozbieraj dokładnie. Tak, tego już się nie pozbiera, zwłaszcza teraz, kiedy można mailem od razu przerzucić to na drugi koniec świata. A inni od razu: „wklej – poślij dalej”, nie? Już się nie odwoła. Zabija kłamstwo, krzywdzi ale i uwodzi. Popatrzcie w samym słowie „uwodzi kiedyś zapytałem w gimnazjum, mówiąc o popkulturze, że ma cechę uwodzicielską – kto to jest uwodziciel? I jedna dziewczyna, która już chyba przeszła przez coś takiego krótko mówi: „świnia!” Ten, który uprawia właśnie rodzaj obłudy, hipokryzji, udaje nie tego kim jest z wiadomym – złym – celem.

I właśnie teraz popkultura uwodzi, zwodzi, odwodzi od prawdy. Ten sam źródłosłów. I tworzy się taki świat pozorów, chcianej iluzji, umiłowanego matrixa. Pamiętacie, właśnie ta scena z Matrix 1, ten główny, bo potem… Właśnie to, kiedy ten Morfeusz wyciąga do Neo te dwie tabletki: niebieska i czerwona, mówi: jedna, jak ją weźmiesz, ta niebieska – pozostaniesz w matrixie, będzie tak jak było, ale tą czerwoną – obudzisz się i będzie bolało, ale wtedy będziesz żył naprawdę. I większość z nas nie chce się obudzić, nie chce żeby bolało, lepiej niech tworzy się wokół nas: jakoś tam będzie, nie jest tak źle, no, ufajcie ludziom. Ale to jest owe pocieszanie się a nie domaganie się prawdy. I popatrzmy jak teraz jeszcze owa popkultura idzie w sukurs właśnie naszemu takiemu nastawieniu na kłamstwo, na „niby-landię”. Właśnie ten wirtualny świat – na forach, na czatach, na blogach, nie wiem jak tam na fejsie, bo nie  mam konta – miliony ludzi przybiera niki, czyli pseudonimy, które coraz rzadziej mają cokolwiek wspólnego z ich imieniem, z ich osobą, z prawdą o nich. Tak samo tworzą sobie awatary. Awatar to po hindusku wcielenie. Najrozmaitsze postacie, które czasem nie mają ani nic wspólnego z płcią tego człowieka, ani z wiekiem, ani z urodą, ani z wagą, no z niczym, to są jakieś projekcje marzeń o sobie i są ludzie, którzy tych awaratów mają dziesiątki nie gubiąc się w nich. A więc, proszę zobaczyć zwierzęta owszem, uprawiają mimikrę, wysyłają mylne komunikaty, często albo żeby upolować albo żeby nie byś upolowanym. Ale tutaj to już nie wiem o co chodzi. Ta platforma sekendlajf (secend-live?) międzynarodowa, ponoć już ma 30 milionów członków. Przeciętny członek tam sobie urządza drugie życie, przebywa dziennie kilka godzin uprawiając niby-życie, niby seks, niby religie, niby szczęście, nawet niby wieczność. I nie sposób nie ujrzeć tutaj w tle, tak jak na „Pasji” w tle za tłumem przesuwała się ta - z takim przeraźliwym spojrzeniem - twarz szatana, ojca wszelkiego, ojca wszelkiej iluzji, wszelkiej fałszywości. I to jest właśnie świat bez prawdy. Jeśli jest świat bez prawdy to jest bez miłości. I ta prawda została tak jak przez tego Pinokia ten świerszcz zatłuczona teraz w popkulturze i w filozofii. Jest taki manifest postmodernizmu napisany w formie wiersza przez Stiva Tarnera. I tam jest dość dużo o wierze, wierzymy, ale w końcu wiersz kończy się tak:

Wierzymy, że każdy człowiek musi odnaleźć prawdę, którą uzna za prawdziwą, rzeczywistość dostosuje się do niej sama. To samo zrobi wszechświat i historia. Wierzymy, że nie ma absolutnej prawdy z wyjątkiem prawdy, że nie ma absolutnej prawdy. Wierzymy w odrzucenie każdego credo.

Jeśli właśnie się odrzuci – szczególnie z uniwersytetów – które były wszechnicą w poszukiwaniu, w dochodzeniu, w dookreślaniu prawdy, jeśli się z nich wyrzuci pojęcie prawdy - to świat zaczyna być domem szaleńców. I tu spróbujmy znów jeszcze raz patrzeć na ten świat bez prawdy czyli bez miłości, świat bez piękna, bo wtedy nie ma kanonów piękna, świat bez wolności, bo każde kłamstwo człowieka zniewala i jeszcze raz spójrzmy w stronę baśni i znów w stronę baśni bardzo popularnych. Początek baśni o Królowej Śniegu.

              „Posłuchajcie, zaczynamy, kiedy bajka się skończy będziemy wiedzieli więcej niż wiemy teraz. Bo to był zły czarownik. Jeden z najgorszych – sam diabeł. Pewnego dnia wpadł w świetny humor, zrobił bowiem lustro, które posiadało tę właściwość, że wszystko dobre i ładne co się w nim odbiło rozpływało się na nic. A to co nie miało żadnej wartości i było brzydkie występowało wyraźnie i stawało się jeszcze brzydsze. Najpiękniejsze krajobrazy wyglądały w tym lustrze jak gotowany szpinak, najlepsi ludzie byli szkaradni albo stali na głowach bez tułowia. Twarze w tym lustrze były tak wykrzywione, że nie można ich było rozpoznać. Ten, kto miał piegi mógłby być pewien, że pokryją mu cały nos i policzki. Diabeł zaś uważał, że to było ogromnie zabawne, skoro tylko przez głowę człowieka przeleciała jakaś zacna, dobra myśl już twarz w lustrze wykrzywiała się i diabeł czarownik śmiał się  ze swojego sprytnego wynalazku. Wszyscy, którzy chodzili do szkoły diabła, gdyż założył czarcią szkołę opowiadali na prawo i na lewo, że stał się cud, uważali, że dopiero teraz będzie można dowiedzieć się jak naprawdę wygląda świat i ludzie. Biegali wszędzie z lustrem i w końcu nie było ani jednego człowieka, ani jednego kraju, który nie zostałby w nim opatrznie odbity. Przyszło im do głowy by polecieć do nieba i zabawić się kosztem aniołów i Pana Boga. Im wyżej lecieli z lustrem tym bardziej wszystko się wykrzywiało, zaledwie mogli je utrzymać. Lecieli wyżej i wyżej, coraz bliżej aniołów i Boga i wtedy lustro zadrżało tak strasznie, że wypadło im z rąk na ziemię, gdzie rozprysło się na tysiące milionów bilionów i jeszcze więcej okruchów. I te okruchy wpadły do oczu, do okularów, niektóre nawet służą za szyby i okulary sędziów sprawujących wyroki.”

I popatrzcie – tu już tak w stronę nadziei, że roztrzaskał to lustro – Pan Jezus. Szatańskie lustro iluzji roztrzaskał, bo jak powiedział przed Piłatem – tym pierwszym postmodernistą – „Jam się na to narodził, Ja po to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo Prawdzie”. Kto jest Bogiem? Jaki jest Bóg? Jaki jest świat? Kim jest człowiek? Gdzie jest jego cel i dom? Jaka jest jego godność? To jest prawda, z którą Jezus przyszedł. I ta prawda wyzwala! Z magii, z opętania można powiedzieć – demonicznego, z opętania magią, okultyzmem, szaleńczymi władcami. Wyzwala. Zbawia. I tu właśnie, dopiero to słowo „zbawienie” nabiera takiej mocy, że albo wybieramy ten świat szaleńców albo zwracamy się w stronę światła, które może przepali do dna, zaboli, ale wyzwoli. I dlatego właśnie Jezus kiedy powiedział: „Ja jestem Prawdą, Ja jestem Drogą” no to właśnie pytanie z naszej strony: jak tą drogą podążać żeby i odnajdywać prawdę, bo jest takie jedno, jedna z próśb modlitwy wiernych „abyśmy odnalazłszy prawdę nigdy nie przestali jej szukać”, bo ona się nieustannie dookreśla. Ale odnajdując ją jednocześnie w niej głęboko trwali. I spróbujmy sobie tutaj kilka takich już wskazówek:  jak nieustannie podążać tą drogą ku prawdzie?, jak ją nieustannie odkrywać? Bo ona jest niesamowicie bogata, jak ją dookreślać i w niej trwać?

Przede wszystkim stworzyć pewną przestrzeń, albo zniwelować to co w tej przestrzeni już potencjalnie udaremnia prawdę. Czyli unikać gadulstwa. Popatrzcie, ja jeżdżę pociągami gdzie jeszcze nie nadaje radio „bzdet”, jeszcze można czytać. Ale jak jadę pekaesem (PKS-em) – już nie można. Obraziłbym krytyków mówiąc o adresatach tego radia. Trzy godziny, cztery godziny. To jest tortura ale dla normalnego człowieka. Kiedy proszę wyłączyć – cały autobus: nie! My sobie nie życzymy. I właśnie tu jest takie nieustanne pustosłowie, takie znijaczenie ludzkiego języka, znijaczenie wszelkich informacji godnych -  niegodnych, istotnych – nieistotnych, durnych – mądrych, no dokładny konglomerat. I my potem tak mówimy do siebie. Bez związku i ładu, bez jakiegoś ciągu logicznego. Kiedy ja czasem wpadałem w nowicjacie w swoje gadulstwo to mój mistrz nowicjatu mówił takie przysłowie: „mądry wie co mówi, głupi mówi co wie”. Od prezydenta większość mówi tylko to co wie, albo właśnie uwodzi, zwodzi, odwodzi i tak dalej. Bo właśnie w gadulstwie człowiek dewaluuje swoje słowa, ale jednocześnie bagatelizuje ich ciężar. I zawsze – w końcu - padają osądy, wyroki, pomówienia, posadzenia. Bo zwykle się  nie mówi o dobru, o zaletach, o zasługach. Wręcz odwrotnie. Unikać gadulstwa.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin