Tajemnica wokół smierci ks Malachi Martina.docx

(68 KB) Pobierz

Tajemnica wokół smierci ks. Malachi Martina

Mystery Cloaks Father Malachi Martin's Death

Unity Publishing

https://4.bp.blogspot.com/-3QGzVYWl4A4/V2KrC41qIqI/AAAAAAAA_T4/yEDsfwz3olwqkZre3lXns_WSGTX-bN7eQCLcB/s400/1.jpg

 

Tragiczny upadek, podobno spowodowany przez "niewidzialną rękę", spowodował drugi udar ks. Malachi Martina w okresie 12 miesięcy. Teraz świat mówi przedwczesne "Adieu" wielkiemu irlandzko-amerykańskiemu księdzu, wyróżniającemu się w życiu bezinteresowną służbą dla Chrystusa jako wieloletni orędownik upośledzonych, płodny i kontrowersyjny autor, i jak Papież Juliusz III w czasach Trydenckich, współczesny apostoł Mszy Trydenckiej i pełnego czci kultu. We wtorek, 27 lipca, ks. Malachi Brendan Martin po cichu zmarł na Manhattanie, zaledwie kilka dni po 78 urodzinach.

 

Niewidzialna (nieludzka?) siła która popchnęła ks. Martina by się potknął, kiedy uderzył się i doznał fatalnego urazu głowy, pozostaje nieznana. Ale zanim towarzyszący temu udar odebrał my życie fizyczne, leżąc w sytuacji krytycznej, księdzu udało się zwierzyć bliskiemu przyjacielowi, przezornie chcącemu pozostać anonimowym…

„Poczułem że coś mnie popchnęło, ale…

Nikogo nie było”.

 

Przypadek czy nie? W miesiącach poprzedzających jego nieudaną walkę, ksiądz był rehabilitowany z powodu udaru wywołanego latem ubiegłego roku. Ten mniejszy atak na zdrowie wystąpił tuż po udzieleniu pozwolenia swojemu projektantowi strony, Star Harbor of Texas, na umieszczenie w Internecie wpisu znanego jako "oszustwo Medjugorje”. Zapytany uprzejmie o pozwolenie wykorzystania jego słów przeciwko temu "satanistycznemu” kultowi, ks. Martin odpowiedział:

"Oczywiście, masz moje pozwolenie”.

 

Dla nie znających tematu, Unity Publishing jest nonprofit, świecką misją z siedziba w Płd. Kalifornii, znaną z działalności "pod prąd" wobec samozwańców, oszustów, próznych, i tych znanych jako "celebrytów-mistyków”, i odważającą się kosztem wielkiego osobistego poświęcenia i ryzyka, demaskować błędy takich złych postępowań. Odważnie walcząc z potężnym, obojętnym na wszystko, światowym klanem i lobby promotorów Medjugorie, Unity Publishing dostała się pod wściekły ogień ze strony oszustów ukrywających się za fartuszkiem Kościoła [1],  i wykorzystujących do swoich celów najbardziej uświęconą Bożą instytucję. Podobnie jak ks. Martin, Unity była i jest oddana odcinaniu wszelkiego zła od Kościoła, któremu prawdziwa światłość Boga - zawsze obecna tylko w Najświętszym Sakramencie - może przyświecać życiu każdego Świętego Komunikanta.

 

Nota o "oszustwie Medjugorje"

 

Zanim przejdziemy dalej, nota ks. Martina do Unity Publishing zawierała typowe serdeczne podzięko-wania, gratulacje i błogosławieństwo za ich pracę przeciwko temu "co było celem mojej krytyki przez 15 lat", a mianowicie, tego co nazywa się "oszustwo Medjugorie", i dodał: "to od początku było diabelskie".

 

Przypadkowa korespondencja księdza, podżegająca miłośników tego i innych fałszywych objawień, przyszła po otrzymaniu i obejrzeniu "Objawień na żądanie / Visions On Demand”. Ten dokument był pierwszym z dwóch video od Unity Publishing, demaskujące szaleństwo i skandale wypływające z pyłu wulkanicznego bezbożnej supremacji Góry Medjugorie.

 

[Click here to see "the Medjugorje Hoax" note.]

 

Spiskowcy

 

Tuż po pierwszym udarze księdza, niezadowolona gospodyni domowa i sympatyk Medjugorie, Denise Zuppe, wtedy jego "asystentka", zatrudniona tylko do udzielania odpowiedzi na pocztę, połączyła siły z Kakią Livanos, kobietą którą New York Times ostro mianował "towarzyszką" ks. Martina. [2] Kiedy ks. Martin leżał w nowojorskim szpitalu unieruchomiony od sierpniowego upadku, połączone w celu, za-miarze i wspólnym wysiłku, te dwie wywrotowe [3] kobiety spiskowały, i w końcu współpracowały by celowo ograbić jego mieszkanie z rzeczy służbowych, osobistego komputera, telefonu, faksu, sprzętu stacjonarnego, i nawet długopisów, ołówków i znaczków. W jednej z niezliczonych prywatnych roz-mów telefonicznych księdza z bliskim przyjacielem, wyjawił, że jego "opiekunki zabrały mi wszystko co miałem do pisania".

 

Dlaczego ktoś miałby robić takie rzeczy? Dlaczego dwie rzekomo niespokrewnione kobiety robią to księdzu? Czy ich czyny miały coś wspólnego z tym, że ks. Martin kończył książkę demaskującą  wszechobecne zło w Kościele – szatańską pedofilię? Czy duch zmuszający je do naruszenia świętości mieszkania i dobytku ks. Martina był niczym więcej niż tą samą upadłą siłą, która dominowała w ślepych sercach i umysłach zwolenników Medjugoria? Czy zdenerwowało je to, że ujawnił światu "zbyt publicznie", ujawniając światu swoje anty-Medjugorie poglądy?

 

Co więcej, pytamy… Co skłoniło milionerkę Livanos do skorzystania z pomocy gospodyni domowej zajmującej się pocztą (Zuppe)? Co skłoniło tę pierwszą do odcięcia ks. Martina całkowicie od świata – można by powiedzieć zamknięcia go w domowym areszcie – i pozbawić tego towarzyskiego księdza, zakochanego w człowieku, wszelkiego ludzkiego kontaktu? Co skłoniło Zuppe do ślepego działania w dyskredytacji księdza, którego, jej zdaniem, kochała i mu służyła?

 

Ośmielamy się zadać te pytania, wiedząc, że Pani Livanos ujawniła dawno przed pierwszym nieszczęściem księdza, że chciała by przeszedł na emeryturę. Biorąc pod uwagę tajne carpe diem zachowanie Kakii Livanos, kiedy gospodynię domową z Massachusetts przywiozła (za własne pie-niądze) z Bostonu na Manhattan, by była jej wspólnikiem we włamaniu, i jej brak wrażliwości, deli-katnie mówiąc, na reakcję ks. Martina na tę zbrodnię, nie możemy powstrzymać się od myślenia, jak poważnie Pani Livanos traktowała narzucanie swojej woli na sługę Bożego. To  znaczy zapytać "Dlaczego zakończenie posługi ks. Martina miałoby interesować właściciela mieszkania?"  Czy została przeniesiona i była częścią jakiegoś innego planu? Czy po narodzeniu celkowo nadano jej imię Kakia [4] w ramach jeszcze bardziej nikczemnego spisku mającego na celu usunięcie uprzywilejowanego i wytrwałego rycerza Bożego?

             
Ks. Martin żył dla i kochał służbę Kościołowi. Każdy kto go spotkał, jeśli nawet na chwilę, mógł łatwo to zobaczyć. Absurdem jest myślenie, że Pani Livanos nie widziała tego i nie wiedziała. Jeszcze więk-szym absurdem jest wierzyć w przebiegłość, że tylko ona dbała o jego dobro uciszając go. Po 27 la-tach tej współpracy, możemy bezpiecznie powiedzieć, że nikt nie wiedział, że ks. Martin żył dla innych doskonalej niż Pani Livanos, ale najwyraźniej nie zależało jej na zmiażdżeniu jego ducha. Niektórzy z nią rozmawiający mówią, że wydawało się iż sprawia to jej przyjemność.

 

"Czy zamkniecie portal księdza… dla mnie?"
 

Na marginesie, kiedy ksiądz przszedł pierwszy udar, Livanos i Zuppe spiskowały nad zmuszeniem Star Harbor do zamknięcia portalu ks. Martina. Kiedy Star Harbor [5] odmówiła jeśli nie usłyszy tego od ks. Martina, Livanos i Zuppe nakłoniły ich do usunięcia jego portalu, wysyłając e-mailem tak sfałszowany list, by wyglądał jak spod jego ręki. Ten list był podobny do innego [6] wysłanego do Unity Publishing napisanego przez Livanos. W czasie nękającej rozmowy telefonicznej do Star Harbor, Kakia nieśmiało zapytała: "Czy zamkniecie portal księdza… dla mnie?" Czy trzeba mówić, że właści-ciele Star Harbor byli i nadal są zdumieni jej bezczelną taktyką "za plecami"? Nie są sami.

 

W czasie intrygi mającej na celu podważenie pracy, nazwiska i reputacji ks. Martina, oraz spisku by zdecydowanie zamknąć jego stronę na portalu Star harbor, Livanos i Zuppe udawały, że to było "zbyt dużo pracy dla niego". Jednak szybko udowodniły, że to twierdzenie jest śmieszne i niczym więcej niż kłamstwem. To twierdzenie było śmieszne, bo ks. Marcin absolutnie nic nie robił by zachować swoją  stronę. Star Harbor zrobiła to wszystko za niego. Było to kłamstwo, bo w próznej próbie usunięcia pozytywnych skutków noty o "oszustwie Medjugorie", Livanos i Zuppe oszukańczo zarejestrowały nową domenę w jego imieniu. Po co rozpoczynać nową stronę, skoro oryginalna oznaczała  "za dużo pracy dla niego"?

 

Wykorzystując “malachimartin.com” jako uchwyt i elektroniczną bazę operacyjną, szybko zaczęły redefiniować osobę i nauczanie ks. Martina, bezwstydnie ośmielając się udawać go jako autora śiesznych opinii w jego imieniu. Np. "samobójstwo jest działaniem Bożego miłosierdzia". Celowo sugerując, że Medjugorje nie jest takie złe, Livanos i Zuppe nieświadomie i dumnie ujawniły swoje prawdziwe oblicze, łącząc tę fałszywą stronę internetową z medziugorską stroną innych złodziei dobrego imienia księdza, Teda i Maureen Flynn. [7]

 

Wielu przypadkowych osób podejrzewa, że Flynnowie od początku byli współwinni z premedytacją przejęcia tożsamości ks. Martina. Z dumą przechwalali się linkiem zwrotnym ze swojej witryny do "malachimartin.com"... i oświadczyli, że wiedzą, że ksiądz się denerwował z powodu swojej witryny Star Harbor. Biorąc pod uwagę fakt, że ks. Martin nie chciał mieć nic wspólnego z Flynnami i unikał wszelkich kontaktów z nimi, to kłamstwo jest najbardziej pouczające.

 

Biorąc głęboki oddech, czy możemy zapytać…

"Gdyby Livanos i Zuppe nie były związane z Medjugorje, dlaczego nie utworzyły portalu Medjugorie i zadawały się z promotorami Medjugorie, wszystko w imieniu ks. Martina?"

Dzięki Panu Bogu, gdyby nie wrodzona i wyćwiczona moc mózgu księdza, umiejętne słownictwo i głębokie spostrzeżenia, tym głupcom mogłoby się udać… ale jak chciał los, ich tępy rozum, słaba znajomość angielskiego i niezdolność do prawdziwego wglądu duchowego, pokazały wszystkim, którzy przychodzili by poznać i kochać księdza przez lata, że ich oszukańczy twór nie mógł być dziełem człowieka tak wyrafinowanego i wykształconego. Po wpisaniu podrobionych artykułów i przypisaniu ich ks. Martinowi, ich motywy stały się wyraźnie różne. W najmniejszym stopniu nie troszczyły się o interesy księdza… a jedynie chroniły swoich własnych. Krótko mówiąc, udawanie ks. Martina w oczach opinii publicznej i robienie z niego idioty, nie było poniżej ich godności.

 

Niesłabnący gniew

 

Ninasycenie oburzone bo Star Harbor i techniczni doradcy ks. Martina nalegali na jego portal otwarty dopóki nie wyda im innych instrukcji, Livanos i Zuppe [8] zorganizowali i toczyli kampanię wojowni-czych rozmów telefonicznych, listów, emaili i udręk internetowych, [9] pełnych wulgaryzmów i bez-podstawnych gróźb sądami i przemocą fizyczną. Choć Star Harbor posiadało prawo autorskie do strony internetowej ks. Martina, Livanos i Zuppe próbowały ich zastraszyć, by zaciągnęli zasłonę na własność intelektualną, której budowa zajęła im prawie rok, wszystko PRO BONO [za darmo].

 

Próbując nagiąć Star Harbor do ich woli i zawstydzić ich do poddania się, czyli zamknięcia, zamieściły list prawnika na swojej fałszywej stronie internetowej, udając ks. Martina. Idiotyzm takiego oszczer-czego posunięcia jest sprzeczny z wszelkim rozsądkiem. Gdyby ks. Martin zdystansował się od Flynnów zostawiając ich w spokoju, co skłania racjonalną osobę do myślenia, że skorzystałaby z Internetu, by publicznie upokorzyć osobistych przyjaciół, by zamknęli tę stronę którą autoryzował i pobłogosławił?

 

Całe to gniewne posunięcie pokazało jak brzydki i podły jest duch stojący za Medjugorie. Jak można to powiedzieć? Wracając do początku, nie było żadnych "kontrowersji portalowych", dopóki zwolennicy Medjugorje nie poznali publicznego stanowiska ks. Martina przeciwko nim. Od tego czasu zdrowie księdza osłabło, tysiące egzemplarzy "Domu smaganego wiatrem / Windswept House" zostało Newy-tłumaczalnie zniszczone, jego rzeczy osobiste skradzione, jego przyjaciół namawiano by go opuścili, trzymany był w milczeniu pod kluczem, a jego ostatnie prace – Bóg jeden wie gdzie jest jego ostatnia wola i testament – pozostają niewidoczne, niewypowiedziane i nieusłyszane.

Prawda większa niż fikcja

 

Zanim zakończymy, powinno być jasne dla każdego kto ma IQ I-go stopnia i znajomość natury ludzkiej i ks. Martina, że gdyby naprawdę chciał zamknięcia swej strony na Star Harbor, po prostu poinstruo-wałby ich o swej woli. Zamiast tego, pewnego dnia, kiedy był w stanie potajemnie zabezpieczyć pry-watną linię telefoniczną, miał dość czasu by powiedzieć im niecharakterystycznie słabym głosem: "Mam trudności z mówieniem… Kontynuujmy dzieło Boże razem… i rozmawiać w przyszły wtorek". Do telefonu we wtorek nigdy nie doszło, i to był ostatni raz kiedy jego słudzy w Star Harbor w ogóle od niego usłyszeli.

 

Portret kłamstwa

 

Widzisz jasny obraz? Czy widzisz powód naszych pytań? Pozostają bez odpowiedzi. Czy możesz pojąć niepokój jego bliskich przyjaciół, dyrektora duchowego i sojuszników; wszyscy pozostawieni w całkowitej ciemności z powodu uwięzienia ks. Martina w ubiegłym roku , tylko uprzywilejowani by słyszeć propagandę Livanos i Zuppe wyciekłą od czasu do czasu? Czy zgadzasz się, że coś nie jest tak z tym obrazem? Dlaczego słowa ks. Martina: "Kontynuujmy dzieło Boże razem" – wychodzące z jego ust, jego głosem – zaprzeczają słowom Livanos i Zuppe, chyba że ich plan uciszenia go był, pod pretekstem opiekuńczości, niczym więcej niż KŁAMSTWEM.

 

Pod pretekstem trzymania pacjenta w ciszy, Livanos i Zuppe wytrwale starały się trzymać daleko od niego KAŻDĄ osobę bliską ks. Martinowi. Obie unikały wszelkich pytań o jego zdrowiu, a nawet odmówiły jego przyjaciołom możliwości rozmowy z księdzem, gdy był obecny kiedy przychodzili. [10] Te dwie kobiety, zwłaszcza Kakia Livanos, swój interes i misją uczyniły szczególnie pozbawianie go kontaktu z tymi, którzy przynosili mu największą radość przed nieszczęściem. Na pewno, zdrowienie po udarze wymaga odpoczynku i relaksu… ALE… kto w ogóle słyszał o terapeutycznej izolacji? Nikt nie zdrowieje w więzieniu.

 

W okresie rehabilitacji stało się jasne, że ksiądz był na tyle zdrowy by rozmawiać z wybranymi oso-bami, np. ze śledczym FBI badającym śmierć ks. Kunza… młodym seminarzystą… i innymi osobami. Po tych wizytach zawsze mówiło się, że czuł się dobrze i nie odczuwał żadnych widocznych skutków początkowych niepowodzeń. Czy tylko my nie przestajemy zadawać pytań: "Księże Martin, dlaczego odcięto od Ciebie Twojego dyrektora duchowego?" "Dlaczego Livanos i Zuppe powiedziały Twojej byłej, od 25 lat opiekunce, że została zwolniona?" "Jak doszło do tego, że otaczają Cię takie złe, o złych zamiarach dusze?" "Czy Twoje szczere i wyzywające słowa: TO BYŁO SZATAŃSKIE OD POCZĄTKU" – to zbyt wiele do przełknięcia dla maklerów władzy z Medjugorje, początkiem Twojego końca?"

owa nigdy nie wypowiedziane, pieśń nigdy nie zaśpiewana

 

Wcześniej w tym roku, wtrącająca się Medjugorjanka, Zuppe, powiedziała Unity Publishing, że ks. Martin rozwikłałby kontrowersję dotyczącą jego portalu w programie radiowym Arta Bella. [Ks. Martin oczekiwał powitania Arta Bella w Kościele.] Niestety, podobnie jak wiele innych próżnych gróźb, ta nigdy się nie zmaterializowała. C'est dommage [franc. szkoda!] Chętnie usłyszelibyśmy księdza wyjaśniającego bajkę o taśmie, i ogłaszającego całemu światu by usłyszał jego stanowisko w kwestii Medjugorje, i pretendentów czyniących go jednym z nich. A jednak, w sytuacji odosobnienia go w końcowych dniach, zwykłego upadek i śmiertelnego ciosu, nie jest bezsensem zastanawiać się, czy przeciwnicy potężnego kapłańskiego pióra księdza nie mogli mieć wcześniejszej wiedzy – lub przy-najmniej przeczucia udziału – w jego śmierci. Myślenie inaczej oznacza uznanie ich gróźb za całko-wicie niedorzeczne i szalone. Bardziej prawdopodobne jest podejrzenie, że złowrogie przewidywanie kontrolowało ich dumne języki. Jest to szczególnie widoczne w kręgach przestępczych. Premedytacja czyni psychopatów bardziej psychopatycznymi.

 

Rok milczenia

 

Najbardziej niefortunne, smutne i niewytłumaczalne w tym wszystkim pozostaje pytanie: "Dlaczego ks. Martin najwyraźniej zaakceptował narzucone mu milczenie w zeszłym roku? Czy po prostu wykorzystał ten czas, aby zawrzeć ostateczny pokój ze swoim Stwórcą, czy nie był w stanie pokonać swojego sprzeciwu, czy może za każdym pytaniem, które możemy świadomie skomponować, kryje się intryga? Czy zbyt dużo wiedział by mówić? Czy wiedział na tyle by milczeć?" Choć odpowiedzi na te rozważania najwyraźniej weszły do grobu wraz z księdzem, jego milczenie w czasie pozostaje tajem-nicą, której nie wyjaśnia odpowiednio drobny udar poprzedzający jego zagadkowy upadek.

 

Mój ojciec miał 5 ataków serca i dość dobrze znam ich skutki i czynniki wyniszczające. Świadomy tego, wiem, że w tym samym dniu kiedy wystąpił atak serca niszczącego mięśnie, pacjenci z chorobami serca, często są w stanie mówić. Choć powinni unikać nadmiernego podekscytowania, to mogą, powinni i są dopuszczani do rozmów w praktycznie każdej placówce medycznej.


Zamiast tego, jak już wiecie, zamknięty przed najbliższymi, ks. Martin musiał przez prawie rok milczeć i znosić dyskusyjną opiekę i rażące niewłaściwe obchodzenie się z nim przez Kakię Livanos i Denise Zuppe.

 

O Boże, pobłogosław i zachowaj Twego sługę w sercu Twego Kochającego Syna

 

Wolimy, aby wielki, dowcipny, pełen humoru i niepowtarzalny duch ks. Malachiasza Martina spoczywał w spokoju, ale niewiarygodne odpowiedzi związane z jego ostatnimi dniami zmuszają nas do opowie-dzenia o tym, czego się dowiedzieliśmy. Może uzbrojeni w tę drobną wiedzę, prawdziwi przyjaciele księdza dowiedzą się kto, co, gdzie, kiedy i dlaczego został zabrany. Mamy wątpliwości co do tego, że był to jego wyznaczony czas, mimo że nasz niebieski Ojciec dopuszcza zło, że wszyscy staną się silniejsi sprzeciwiając mu się.

 

W chwili pierwszego udaru ksiądz przyjmował lek hamujący udar, którego skuteczność przekraczała 90%. Oczywiście mógł należeć do mniejszego percentyla, ale biorąc pod uwagę jego męskość, werwę, zapał do życia i niezłomną wolę służenia, wszyscy, którzy go znali, zgadzają się, że jego duch miłości do Boga i dla Boga był na tyle silny, by przezwyciężyć każde takie wyzwanie statystyczne.

 

Po pierwszym udarze, dlaczego ks. Martin milczał tak długo nie rozmawiając z tymi, którzy troszczyli się o niego? Dlaczego wydawał się unikać dyrektora duchowego i najbliższych przyjaciół? I podobnie, dlaczego nigdy do nas nie zadzwonił? Gdyby naprawdę aprobował portal Livanos-Zuppe, i naprawdę chciał zamknięcia portalu Star Harbor, [11] chętnie spełnilibyśmy jego wolę zwykłą rozmową telefo-niczną.


Również… dlaczego podpis ks. Martina sfałszowano kiedy zdrowiał? Dlaczego Livanos i Zuppe spiskowały żeby podrobić "malachimartin.com" posługując się jego nazwiskiem i referencjami – bez jego wiedzy – i zaprzeczyć temu co już napisał i podpisał przecko Medjugorje, chyba że byli przeciwko niemu i za chorwacki koszmar znany jako Medjugorje? Czy jesteśmy jedynymi podejrzewającymi, że ksiądz, mówiąc obrazowo, spał z Wrogiem? Logika uniemożliwia nam dojście do innego wniosku.

 

“Et tu, Brutus!” [łac. i ty, Brutusie!]

 

Kim były dwie kobiety, którym ksiądz powierzył życie i dobytek? Jaki duch motywował nimi by popeł-niały pozornie dziwaczne, kryminalne i tajne czyny? W ich mniemaniu mogły wierzyć, że są lojalnymi i kochającymi duszami, którym leży na sercu dobro księdza, ale ich działania dramatycznie pokazują coś innego.

I teraz, według poinformowanych źródeł ceniących swoją anonimowość, ostatnia/e książka/i NIE będzie/ą wydane. Sprawa publikacji, tysiące egzemplarzy "Domu smaganego wiatrem" zniszczono, i księdzu uniemożliwiono wypowiedzi czy pisania o tym co sądzi o tych wydarzeniach. Jeszcze raz, jego gosposia, Kakia Livanos, zabroniła. Nawet kiedy leżał umierający, zabroniła docierania do niego słów pocieszenia i żeby informacje o jego stanie dotarły do opinii publicznej… aż do dnia zgonu.

 

Powtarzam, Kakia Livanos była dobrodziejką ks. Martina (patronka Sztuk) i właścicielką mieszkania, która zapewniała mu pokój i wyżywienie oraz oratorium, w którym codziennie odprawiał Mszę. Nie była rzymską katoliczką a grecko-prawosławną, i z rodziny posiadającej kilka greckich  linii żeglugo-wych. My i wszyscy przyjaciele księdza jesteśmy szczerze wdzięczni, że dała mu sanktuarium, w którym mógł wykonywać dzieło Boże, ale zastanawiamy się, czy posiadanie przez nią lokatora nie stało się zbyt szkodliwe dla jego zdrowia.

 

Denise Zuppe wysłała emaila do Phila Maguire, reportera z Australii, że tylko wybrane osoby mogły pójść na górę by odwiedzić ks. Martina. Dlaczego takiego przywileju nie mieli jego przyjaciele? Czy Livanos obawiała się, że bardziej oświeceni spośród nich zorientują się w jej ukrytych zamiarach? Co więcej, czy ksiądz wiedział i aprobował jej ograniczenia i wybór gości? Skoro udało mu się przemycić jedynie kilka skąpych ostatnich słów, poważnie w to wątpimy.

 

Chcielibyśmy myśleć, że opiekunki ks. Martina troszczyły się o niego i zamierzały go chronić, ale ich metody opieki zdrowotnej pozostawiają wiele do życzenia, i powodują, że racjonalni mężczyźni i kobiety zadają sobie pytanie: "O czym one, na Boga, myślały?"

 

Pożegnalny cios księdza

 

W jednym ze swoich ostatnich spójnych czynów ks. Martin zwolnił cały swój personel. Czy był wtedy na tyle zdrowy, by aresztować tych, którzy w obronie Medjugorja próbowali zrujnować jego dobre imię? Uważamy, że tak. Proponujemy również, aby nigdy więcej nie stanowił zagrożenia dla zła, któremu przeciwstawiał się w tamtym momencie.

 

Wkrótce po wbiciu Miecza św. Michała w serce obozu Medjugorja i ślubowaniu, że zdemaskuje złoczyńców w swojej ostatniej książce, ksiądz poczuł jak widmo go popycha… i wtedy upadł.

 

Choć teraz spoczywa poza czasem, pozbawiając wielu współczucia, geniuszu i ciepłej obecności, ostateczny akt oporu ks. Martina potwierdza ważność tego biuletynu i sugeruje, że Livanos i Zuppe zrobiły znacznie więcej, niż tylko próbowały go uciszyć. Trzymały go w niewiedzy na temat swoich machinacji. Z dobrego powodu ks. Martin zwolniłby swój personel kilka miesięcy wcześniej, gdyby wiedział, co odkrył zbyt późno – wróg był wewnątrz.

 

Stając nieustraszony wobec świata widzialnego i niewidzialnego, ksiądz oddał cześć swoim świętym przodkom. Tocząc do końca dobry bój, oddał cześć Bożemu ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin