Dzikie zycie. Przygody biologa - Robert Trivers.rtf

(5205 KB) Pobierz
Dzikie ?ycie. Przygody biologa ewolucyjnego

 


Spis treści

Karta redakcyjna   Dedykacja   Przedmowa: Badanie życia i przeżywanie go 1. Wczesny okres życia 2. Od matematyka, przez weterana z Wietnamu do bezrobotnego 3. Bill Drury, człowiek, który nauczył mnie myśleć 4. Wspomnienie Ernsta Mayra 5. Staję się człowiekiem-jaszczurem na Jamajce 6. Proces o napaść z uszczerbkiem na zdrowiu 7. Śmierć Flo 8 Pięć słynnych artykułów 9. Obrabowany przez uzbrojonych napastników we wschodnim Kingston 10. Glenroy Ramsey: mistrz łapania jaszczurek 11. Najczęstsze i najokrutniejsze są morderstwa na Jamajce 12. Brzydki Holender uzbrojony w nóż próbuje mnie obrabować 13. Morderstwo Jamesa „Be-be” Benta 14. Hulanki z Hueyem 15. Aresztowany 16. Genetyczny konflikt w nas samych 17. Słynnych ewolucyjnych biologów portrety duże i małe 18. Ambiwalencja wobec Jamajki 19. Spojrzenie wstecz i spojrzenie w przód   Podziękowania


  © Copyright by Copernicus Center Press, 2018
© Copyright by Robert Trivers, 2015   Tytuł oryginalny: WILD LIFE: ADVENTURES OF AN EVOLUTIONARY BIOLOGIST Adiustacja i korekta: ARTUR FIGARSKI Projekt okładki: MICHAŁ DUŁAWA Grafika na okładce: kris_art, Olga Serova, elenamedvedeva | Fotolia.com Skład: ARTUR FIGARSKI   ISBN 978-83-7886-362-5   Wydanie I Kraków 2018   Copernicus Center Press Sp. z o.o.
pl. Szczepański 8, 31-011 Kraków
tel./fax (+48 12) 430 63 00
e-mail: marketing@ccpress.pl
Księgarnia internetowa: http://ccpress.pl   Konwersja: eLitera s.c.


                      Pamięci mojego nauczyciela
Williama H. Drury’ego juniora

 

 


Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym

 

kopia wygenerowana dla zamówienia numer 26858 w sklepie CCpress

              Przedmowa

 

              Badanie życia i przeżywanie go

 

 

                Dola naukowca polega na łączeniu badania życia i przeżywania go, a ja nigdy nie chciałem, by jedna z tych dziedzin przyćmiła drugą. A jednak przed taką właśnie pokusą staje ktoś, kto poświęca się nauce – pokusą życia skupionego na nauce, która nie pozostawia już czasu na życie. Tak, można mieć rodzinę i kilku dobrych przyjaciół, ale większość naukowców ceni sobie życie osiadłe, często samotne i przede wszystkim zwrócone ku własnemu wnętrzu. Koncentruje się na eksperymentach, teorii i ciągłym czytaniu. Drobna dziedzina studiów staje się punktem skupienia życia naukowca, który dzieli ją tylko z kilkoma innymi osobami. Oczywiście, nie chcę przez to powiedzieć, że brakuje czasu na ekscytujące relacje społeczne. Głęboko w trzewiach harwardzkiego Muzeum Zoologii Porównawczej, pośród rzędów okazów stojących wzdłuż długich ciemnych korytarzy, od czasu do czasu specjalista od chrząszczy odwróci się, chwyci w ramiona specjalistkę od pryszczarek i ta krótka chwila stanie się początkiem zarówno socjoseksualnego zbliżenia, jak i spojenia żyć skupionych na biologii. On będzie studiował żuki, ona pryszczarki, obok siebie na całym świecie. Nie będzie między nimi konkurencji, a jedynie dopełnianie się.

              Ale tego rodzaju życie nigdy nie miało dla mnie uroku. Moja natura zmusiła mnie do poszukiwania ekscytacji poza własną grupą, a oprócz tego wychowałem się w domu dyplomaty. Dorastając, miałem styczność z obcymi krajami i językami. Jako że ojciec pracował w Europie, odwiedziłem więcej katedr, muzeów i galerii sztuki, niż byłoby to zdrowe dla jakiegokolwiek dziecka, i nie byłem w ogóle zainteresowany czymkolwiek, co związane jest z europejską kulturą i dyscyplinami akademickimi, które się z nią wiążą. Ale poznałem pięć języków obcych i polubiłem poznawanie ludzi w ich własnych krajach, mówienie ich językiem i uczenie się ich umiejętności.

              Kiedy wreszcie odnalazłem intelektualny dom – biologię ewolucyjną – otrzymałem możliwość właśnie takiego podróżowania, jakie mi odpowiadało: poza miasto, w busz, do dzikich i egzotycznych krain. Do trzeciego, nie pierwszego świata. Biologia ewolucyjna miała mnie zabrać w podróż dookoła globu. Miała mi też pokazać, jak wykrawać wiedzę ze wszystkiego, czego doświadczyłem w tych podróżach, za pomocą jednej, bardzo ogólnej zasady logicznej – jakie cechy wyselekcjonowałby dobór naturalny? Jak najlepiej przeżyć i rozmnożyć się w takich czy innych warunkach? W skrócie, stałem się zwolennikiem systemu myśli, który pozwolił mi badać życie i je przeżywać, niekiedy bardzo intensywnie.

              Miałem dwadzieścia dwa lata, kiedy nauczyłem się logiki ewolucyjnej, dwadzieścia trzy, kiedy zacząłem na poważnie badać ptaki, i dwadzieścia cztery, kiedy wyruszyłem w pierwszą wyprawę w dzicz. Byłem nieżonatym mężczyzną. Bardzo chciałem zobaczyć, co czeka mnie za granicą. Mój nauczyciel biologii zajmował się Arktyką, więc właśnie tam udałem się na początku. Ale zrobiłem to tylko jeden raz. Kiedy tylko ją opuściłem, wiedziałem, że nigdy już tam nie wrócę – za zimno, zbyt prymitywnie, za mało żywych istot i – tak – prawdopodobnie zbyt ograniczone życie towarzyskie. Wiedziałem, że następnym razem udam się już na południe. Jak się okazało, dotarłem na Jamajkę, gdzie mieszkam od osiemnastu lat.

              Badałem też życie (również ludzkie) na Haiti, w Indiach, Kenii, Tanzanii, Panamie, na Barbadosie i w Senegalu. Ale to Jamajka stała się – przynajmniej w pewnym sensie – moim intelektualnym domem w tym samym stopniu, co biologia ewolucyjna. Dołączyłem do mieszkańców kraju (kupiłem ziemię) i „skradłem kobiety z wyspy”, jak to się mówi na Jamajce. Piątka moich dzieci ma jamajsko-amerykańskie korzenie. Mogłem z łatwością pójść drogą zachodnioafrykańską, jak wielu ewolucyjnych biologów w moich czasach. Często się zastanawiałem, jak bardzo inna byłaby trajektoria mojego życia, gdybym tak postąpił. Z pewnością wybór drogi jamajskiej nie uchronił mnie przed byciem narażonym na przemoc.

              Myślę, że można powiedzieć, iż podczas dekad badań terenowych, zwłaszcza na Jamajce, ale i w Panamie (a nawet w Amsterdamie), znalazłem się w śmiertelnym niebezpieczeństwie więcej razy niż większość naukowców. Padałem ofiarą bandytów grożących mi pistoletami i nożami, oraz brałem udział w bójce, która spowodowała oskarżenie mnie o napaść. Pewnego razu niemal runąłem z wysokości tak dużej, że z pewnością nie przeżyłbym upadku. Ktoś może powiedzieć, że nie miałem szczęścia, ale sam raczej uważam, że tasak doboru naturalnego często zostawał wzniesiony wysoko nad moją głowę. Na następnych stronach starałem się uchwycić ten niezwykły wymiar moich doświadczeń, w których przeżywanie życia i badanie go mieszały się ze sobą w ekstremalnych warunkach – dokładnie takich, po których spodziewamy się, że najjaśniej ukażą podskórną dynamikę ewolucji.

              Moje doświadczenia z pogranicza życia i śmierci to jeden z najważniejszych powodów, dla których udało mi się nie zapomnieć o przeżywaniu życia podczas badania go. Ale niniejsza książka nie ogranicza się do opowieści o osobach skłonnych do stosowania przemocy i niebezpiecznych sytuacjach, które mnie spotkały. Poznałem również po drodze ludzi o niezwykłych umysłowościach, od mojego niedocenianego nauczyciela Billa Drury’ego, przez legendarnego ewolucjonistę Ernsta Mayra, po „ministra obrony” Partii Czarnych Panter, Huey’a P. Newtona (równie błyskotliwego, co niebezpiecznego), i wielu innych. Próbowałem w jakiś sposób przekazać tu charakter tych wyjątkowych ludzi i tego, co oznaczała znajomość z nimi.

              Wreszcie, próbowałem w toku swojego życia nawiązać relacje z członkami innych gatunków zwierząt, starając się zrozumieć je od wewnątrz, a nawet rozmawiać z nimi w ich własnych językach. Na poniższych stronach usiłuję wpleść w moją opowieść, gdzie tylko to istotne, te odległe, ale często zaskakująco znajome sposoby patrzenia i komunikowania się – ptasie i małpie, jaszczurcze i szympansie.

              Ta mieszanina wspomnień może się niektórym wydać dziwna. Śmiertelne niebezpieczeństwa. Wielkie ludzkie umysły. Umysły i zachowania innych zwierząt. Dla mnie to jednak jedyna mieszanina wspomnień, która mogłaby zdać sprawę z tego, jak żyłem i badałem życie – i jak te dziedziny tak często stawały się od siebie nieodróżnialne. To właśnie moje życie jako biologa ewolucyjnego – zwierzęta, inni ewolucjoniści i śmiertelne niebezpieczeństwa w jednym.

 


              Rozdział 1

 

              Wczesny okres życia

 

 

                Urodziłem się w 1943 roku – ojciec zajmował się walką z hitlerowcami, matka rodzeniem dzieci. Później miała powiedzieć, że byłem „świętym” dzieckiem, i ułożyć dłonie w kształt aureoli. Była rzekomo tak szczęśliwa, że szybko poczęła kolejne dziecko, które miało się urodzić trzynaście miesięcy po mnie. Niestety, spowodowało to problem. U Ibów – społeczeństwie o najkrótszych na świecie przerwach pomiędzy narodzinami – istnieje znana metoda zapobiegania wynikającym z tego kłopotom. Dziecko jest w wieku siedmiu miesięcy odstawiane od piersi i przekazywane ciotce lub babce, aby po urodzeniu nowego nie tęskniło za matką.

              W moim przypadku tak nie zrobiono. Kiedy Jonny przyjechał ze szpitala, natychmiast upadłem na głowę z kanapy, na co wszyscy się roześmiali. Później odmówiłem wdrapania się na schody, co potrafiłem już zrobić, i tylko wrzeszczałem o uwagę u ich podnóża, podczas gdy matka próbowała karmić najnowszego członka rodziny. Sytuacja stała się tak zła, że matka powiedziała ojcu, iż znienawidzi mnie, jeśli dalej będę się tak zachowywał. Ojciec odparł: „To byłoby złe” i szybko zatrudnił osiemnastoletnią córkę Afroamerykanki, która przychodziła raz w tygodniu pomagać matce w praniu – tyle, że jej córka przychodziła pięć razy w tygodniu, żeby zajmować się mną. Mimo że matka opisywała ją jako milkliwą i nieszczególnie zadowoloną z tego, że musi się mną zajmować, zdała egzamin. Zwyczaj Ibów jednak zadziałał. Nigdy się nie dowiem, czy jest to powód trwającego przez całe moje życie zainteresowania czarnoskórymi, w szczególności kobietami – podejrzewam jednak, że odegrało to jakąś rolę.

              BOB W DZIECIŃSTWIE. Ja jako sześciomiesięczny maluch (zdjęcie dzięki uprzejmości Roberta Triversa).

 

              Jeśli chodzi o mężczyzn, pojawia się pytanie, czemu byłem jedynym białym dzieckiem, które wolało kibicować Archiemu Moore’owi zamiast blond włosemu Bo-Bo Olsonowi, „wielkiej nadziei białych” w walce o tytuł mistrzowski w kategorii półciężkiej. Archie oczywiście wygrał. Jeśli chodzi o dziewczęta, kiedy jeździliśmy – mój ojciec i jego trzech synów – przez Waszyngton, aby dostać się na mecz Senators, drużyny baseballowej, której stadion znajdował się w samym sercu czarnej dzielnicy, dlaczego wszystkie głowy patrzyły prosto naprzód, podczas gdy moja obracała się to w lewo, to w prawo na widok czarnych dziewcząt skaczących na skakance na chodniku, ich połyskujących w słońcu kucyków i łydek?

              Ojciec robił doktorat z filozofii na Harvardzie, kiedy w roku akademickim 1932/33 poleciał do Heidelbergu studiować u Karla Jaspersa. Zdarzyło się tak, że w tym samym roku Hitler doszedł do władzy. Ojciec wrócił wtedy na Harvard i ożenił się z moją matką, również doktorantką, którą zabrał rok później do Niemiec, żeby napisać swoją (wciąż jeszcze nieopublikowaną) wielką książkę American: Decision for Destiny. W 1938 uznał, że Niemcy stają się zbyt niebezpieczne i z właściwą sobie umiejętnością przewidywania przebiegu wydarzeń wybrał Wiedeń. Sześć miesięcy po ich przyjeździe Hitler przeprowadził Anschluss Austrii, witany przez wiwatujące tłumy – w rzeczy samej Austria i Bawaria zawsze były bardziej rasistowskie niż Prusy, które zapewniały siły zbrojne. Ojciec zdecydował się więc na przeprowadzkę do Szwajcarii, gdzie w 1939 roku urodził się mój starszy brat Al.

              Ojciec wrócił na Harvard, dokończył doktorat, który z ledwością obronił, a niedługo później został zatrudniony przez Departament Stanu jako „tymczasowy wojenny ekspert do spraw nazizmu”. Był w Jałcie i Poczdamie – odgrywał tam mało znaczącą rolę, ale stanowił część delegacji. Wraz z kilkoma innymi ludźmi stworzył potem procedury denazyfikacyjne dla wszystkich hitlerowców, którzy odegrali zbyt małe role, by powiesić ich w Norymberdze – drobna kara za członkostwo w SA, pięcioletni zakaz pracy dla osób z SS i tak dalej. Myślę, że dobrze sobie z tym poradzili – w Niemczech wciąż jest trochę nazistów, zwłaszcza w byłym NRD, ale w kraju jako całości dokonał się wielki postęp; Niemcy stały się gospodarczą lokomotywą o wieloetnicznym społeczeństwie, zwłaszcza po tym, jak zezwolono tureckim imigrantom przyjmować niemieckie obywatelstwo. Odwrotnie stało się w Japonii, na której wciąż ciąży rasistowska przeszłość, co objawia się choćby tym, że zaprzecza się tam istnieniu podczas drugiej wojny światowej ogromnego systemu seksualnego niewolnictwa określanego mianem instytucji „kobiet do towarzystwa”. Niewielkim pocieszeniem jest to, że Japonia musiała bardzo ograniczyć inwestycje w zewnętrzne możliwości wojskowe.

              Mama i Biblia

 

 

              Jedyną książką, jaką na poważnie czytywałem poza szkołą przed ukończeniem dwunastego roku życia, była Biblia – czytałem ją pod kuratelą matki. Nie wolno mi było oglądać seriali kryminalnych dla dzieci, w rodzaju Hardy Boys czy Nancy Drew Mysteries. Biblia miała odpowiednią treść. Nawet wtedy, mimo że czytywałem fragmenty pochodzące z całej książki, koncentrowałem się na ograniczonej liczbie tekstów – czterech Ewangeliach, zwłaszcza Mateusza i Jana, kilku psalmach, Księdze Przysłów, całości Księgi Koheleta, a w późniejszym okresie życia któregoś z szaleńców w rodzaju Ezechiela. Matka była obdarzona bardzo głęboką umysłowością i ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin