Czarna owca medycyny
Jeffrey A. Lieberman, Ogi Ogas
Kilka lat temu pewien bardzo znany człowiek nazwijmy go pan Conway niechętnie przyprowadził do mnie swoją dwudziestodwuletnią córkę. Elena, studentka Yale, wzięła urlop z powodu tajemniczego pogorszenia się jej wyników w nauce. Pani Conway przytaknęła mężowi i dodała, że kryzys Eleny wynikał z braku motywacji i z niskiej samooceny.
Reagując na rzekome trudności córki, Conwayowie wynajęli całą rzeszę ekspertów od motywacji, trenerów życiowych i korepetytorów. Mimo wszystkich kosztownych doradców jej postępowanie się nie poprawiło. Jeden z korepetytorów zaryzykował twierdzenie (z dość dużym wahaniem, biorąc pod uwagę sławę pana Conwaya), że z Eleną jest coś nie tak. Conwayowie potraktowali uwagę korepetytora jako tłumaczenie jego własnej niekompetencji i dalej szukali sposobów, które miały pomóc ich córce wyjść z dołka.
Próbowali naturopatii i medytacji, a kiedy te zawiodły, wyłożyli jeszcze więcej pieniędzy, by spróbować hipnozy i akupunktury. W istocie robili wszystko, by uniknąć wizyty u psychiatry, dopóki nie nastąpił incydent.
Elena jechała właśnie nowojorskim metrem na obrzeża miasta, by spotkać się z matką na lunch, gdy zaczepił ją łysiejący mężczyzna w średnim wieku, ubrany w brudną skórzaną kurtkę. Mężczyzna namówił ją, by wysiadła wraz z nim z metra. Nie informując matki, Elena zrezygnowała z umówionego lunchu i poszła wraz z mężczyzną do jego obskurnego mieszkania w piwnicy na Lower East Side. Gdy wreszcie odebrała telefon od przerażonej matki, mężczyzna znajdował się w kuchni i przygotowywał drinki.
Kiedy tylko pani Conway dowiedziała się, gdzie jest jej córka, natychmiast zadzwoniła na policję, a ta zrobiła nalot na mieszkanie mężczyzny, po czym przywiozła Elenę do rodziców. Dziewczyna nie protestowała wobec tej gwałtownej interwencji matki; właściwie nie zdawała się w ogóle zaniepokojona całym incydentem.
Gdy Conwayowie relacjonowali mi te wydarzenia w moim gabinecie na Manhattanie, nie miałem wątpliwości, że kochają swoją córkę i autentycznie martwią się o jej dobro. Sam mam dwóch synów, mogłem więc łatwo wyobrazić sobie, jak stresowali się tym, co potencjalnie mogło spotkać Elenę. Mimo całej tej troski jasno wypowiadali również wątpliwości co do tego, czy moje usługi będą potrzebne. Pierwszą rzeczą, jaką powiedział pan Conway, usiadłszy w moim gabinecie, było: Muszę panu powiedzieć, że moim zdaniem ona nie potrzebuje psychiatry.
Profesja, której poświęciłem całe swoje życie, nadal jest gałęzią medycyny cieszącą się najmniejszym zaufaniem, wzbudzającą największy strach i najczęściej oczernianą. Nie istnieje na przykład żaden ruch antykardiologiczny, domagający się zlikwidowania specjalistów od chorób serca. Nie ma ruchu antyonkologicznego, protestującego przeciw leczeniu raka. Istnieje natomiast głośny i silny ruch antypsychiatryczny, domagający się obcięcia funduszy, ograniczenia lub całkowitego wyplenienia psychiatrii. Jako szef wydziału psychiatrii na Uniwersytecie Columbia, naczelny psychiatra Nowojorskiego Szpitala Prezbiteriańskiego Centrum Medycznego Uniwersytetu Columbia i były prezes Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego co tydzień dostaję mejle pełne zjadliwej krytyki, na przykład: Wasze fałszywe diagnozy służą tylko nabijaniu kasy koncernów farmaceutycznych; Bierzecie całkiem normalne zachowania i nazywacie je chorobami, by usprawiedliwiać wasze istnienie; Nie ma czegoś takiego jak zaburzenia psychiczne, są tylko różnego rodzaju osobowości; Wy, szarlatani, nie macie pojęcia, co robicie. Ale jedno powinniście wiedzieć: wasze prochy mieszają ludziom w głowach.
Ci sceptycy nie uważają, że psychiatria może pomóc rozwiązać problemy ze zdrowiem psychicznym… Sądzą raczej, że to sama psychiatria jest problemem. Ludzie na całym świecie są wciąż bardzo podejrzliwi wobec psychiatrów i uważają ich za przemądrzałych szarlatanów.
Zignorowałem sceptycyzm Conwayów i zacząłem badać sprawę Eleny, wypytując rodziców o jej historię, o szczegóły biograficzne i medyczne. Elena, jak się dowiedziałem, była najstarszą z czworga dzieci Conwayów. Uważano, że spośród rodzeństwa to właśnie ona ma największy potencjał. Wszystko w jej życiu układało się świetnie, zauważyli z nostalgią jej rodzice, aż do czasu rozpoczęcia drugiego roku studiów w Yale.
Otwarta, towarzyska i popularna na początku studiów dziewczyna stopniowo przestała opowiadać o życiu uczelnianym oraz uczuciowym swoim przyjaciołom i rodzicom. Przeszła na ścisłą dietę wegetariańską i zafascynowała się kabałą, wierząc, że sekretna symbolika pozwoli jej przyswoić sobie kosmiczną wiedzę. Na zajęciach pojawiała się w kratkę, jej oceny drastycznie się pogorszyły.
Rodzice początkowo nie martwili się tymi zmianami. Dzieciom trzeba pozostawić swobodę, by znalazły samych siebie, powiedziała pani Conway. W jej wieku też chodziłem własnymi ścieżkami, zgodził się pan Conway. Rodzice Eleny zaczęli się martwić dopiero po telefonie, jaki odebrali z przychodni uczelnianej dla studentów Yale.
Elena oskarżyła koleżanki z roku, że ją prześladują i że ukradły jej złotą bransoletkę. Kiedy jednak dziewczyny zostały przesłuchane przez pracowników administracji uniwersytetu, stanowczo zaprzeczyły jakimkolwiek prześladowaniom i twierdziły, że nigdy nie widziały żadnej bransoletki. Zwróciły za to uwagę na zachowanie Eleny, które stawało się coraz bardziej dziwne. Jeden z wykładowców zaniepokoił się jej odpowiedziami na pytania egzaminacyjne. Poproszona o wyjaśnienie techniki strumienia świadomości stosowanej przez Jamesa Joyce’a, Elena napisała, iż jego twórczość zawiera zakodowaną specjalną wiadomość przeznaczoną dla wybranych czytelników, dysponujących mądrością umieszczoną w ich umysłach przez duchowe siły wszechświata.
Wówczas Conwayowie wystąpili o urlop dla Eleny i zatrudnili prywatnych trenerów, zastosowali newage’owe środki, aż wreszcie przyjaciel polecił im popularną psychoterapeutkę z Manhattanu. Kobieta ta słynęła z zupełnie niemedycznego ujęcia zaburzeń psychicznych, które opisywała jako mentalne roboty drogowe. Jako leczenie stosowała konfrontacyjną terapię rozmową własnego pomysłu. Stwierdził...
sapw