Paweł Piotrowicz
Zbigniew Hołdys: nas już nie ma
18-12-2021 20:07
https://www.onet.pl/muzyka/onetmuzyka/zbigniew-holdys-konczy-70-lat-mowi-o-pis-i-lex-tvn-nas-juz-nie-ma/wgp2ywg,681c1dfa
Zbigniew Hołdys - PIOTR ANDRZEJCZAK/MWMEDIA
- Kiedy widzę Suskiego, Kaczyńskiego czy Kurskiego, cały ten gang bandziorów gwałcących Polskę od rana do wieczora, robi mi się zwyczajnie niedobrze. Powinni do 500 plus dodawać aviomarin - komentuje zamieszanie wokół ustawy lex TVN Zbigniew Hołdys, który kończy właśnie 70 lat. W specjalnej urodzinowej rozmowie z Onetem artysta opowiada też m.in. o przemijaniu, mądrości przychodzącej z wiekiem i doświadczeniem, popełnionych lub nie błędach i nieuchronnej zmianie warty. - Lada moment przyjdzie nowe pokolenie, które się wk**wi, i wtedy...
Zbigniew Hołdys, w latach 1977-1991 lider zespołu Perfect, kompozytor jego największych przebojów, kończy 19 grudnia 70 lat
Jak zapewnia, nie obchodzi urodzin, więc nie robi to na nim wrażenia. - Większe robią na mnie wyniki badań lekarskich - to one mówią, jak się sprawy mają - śmieje się
Hołdys martwi się tym, co się w ostatnich latach dzieje w Polsce i zmianami, jakie zaszłych w nas samych. - Polacy zostali poinstruowani, że można innych ludzi wypchnąć do lasu i pozwolić im tam umrzeć. Krok dalej jest już zamknięta płonąca stodoła na Wołyniu
Zdaniem Hołdysa komuna wraca o tyle, że na jej czele stoi de facto ideowy komunista Kaczyński. - On sobie nie zdaje sprawy, jak bardzo przypomina Władysława Gomułkę. Te same zwroty, ta sama mimika, ten sam rodzaj wściekłego spienionego ataku
Uważa, że za swoje działania związane z walką z pandemią niektórzy politycy polscy powinni stanąć przed współczesną Norymbergą, ale nie ma na to żadnych szans
Zbigniew Hołdys: Powiem otwarcie, że nie. Może dlatego, że od wielu lat nie obchodzę urodzin. Większe wrażenie robią na mnie wyniki badań lekarskich [śmiech], to one mówią, jak się sprawy mają. I czy kończysz wtedy 40, 70 czy 80 lat, znaczenie ma mniejsze. Liczy się to, jaki masz poziom cukru, cholesterolu i tak dalej.
No tak, ale Robert Lewandowski nie rujnował sobie przez lata zdrowia w zespole rockowym. Nie szukajmy tutaj analogi [śmiech].
Czasy się zmieniają. Rzeczywiście pamiętam, jak wiele lat temu rozmawialiśmy w kawiarni w Hotelu Sobieski z Niemenem, w obecności mojego syna Tytusa, który miał wtedy 13 lat. Namawiałem Czesława, żeby zagrał wielki koncert swoich marzeń, z udziałem gwiazd zagranicznych. Byłem gotów go w tym wesprzeć od strony organizacyjnej, znaleźć sponsorów i tak dalej. Wyraźnie zakłopotany, przyznał: „Ja nie wiem, czy dam radę taki koncert zagrać...”.
Tytus, z którym Czesław od razu przeszedł na „ty” i zostali kumplami, odpowiedział: „No co ty, śpiewasz wspaniale, jesteś gotów do wyjścia na scenę!”. Czesław na to: „Tytus, ale ja już mam 63 lata”. Więc co ja mam dzisiaj powiedzieć? [śmiech]
Czesław narzekał, że nie bardzo mu się podoba to, co natura zrobiła z człowiekiem. Istotę, która z wiekiem jest coraz słabsza fizycznie i coraz potężniejsza wydolnością umysłową. W pewnym momencie życia przekraczamy możliwość wykonania sprawnie tego, co wymyślimy rozumem. I coś w tym jest. Mogę grać coraz mądrzej na gitarze, ale to nie ma już żadnego znaczenia dla słuchaczy młodego pokolenia. Dla nich jest Mata, słusznie zresztą.
Zbigniew Hołdys (data zdjęcia nieznana) - Mieczysław Włodarski/REPORTER / East News
Tak, ale lekarz nie może być jednocześnie chirurgiem, okulistą i stomatologiem, czyli znać się na całej medycynie. Powinien wybrać sobie jedną dyscyplinę, w której będzie się specjalizował. Jeśli chcesz zabierać zdanie w jakiejś sprawie, musisz wiedzieć coś na temat historii, o której chcesz rozmawiać.
Dzisiaj ludzie na pytanie „Jaka jest najwyższa góra świata?”, zerkają w telefon, pstryk i mówią: Mount Everest. Podają jego wysokość co do centymetra, ale wcale nie wiedzą nic o Himalajach - jak powstały, na terenie jakich krajów się znajdują, jaki mają wpływ na środowisko. Ludzie mają dziś płytką wiedzę, która wypełnia ich wszystkie komórki. Ja nie zamierzam z tym walczyć, mogę tylko ubolewać.
Czytam ogromne ilości informacji nie po to, by być znawcą tematu, tylko żeby poruszać się w świecie, w którym będę się orientował, o czym jest mowa. W różnych dziedzinach - wszechświat, samochody Tesli, baterie niklowe, nowe gitary, nowa poezja trójwymiarowa, tendencje społeczne i tak dalej. W każdej z tych rzeczy zawsze można znaleźć inspirującą ciekawostkę. Trzeba ją wtedy powiesić w swojej wewnętrznej szafie i korzystać z niej tylko wtedy, kiedy mamy coś do powiedzenia w danym temacie. Ale nie być wyrocznią.
Nie sposób się z tym nie zgodzić. Jeden z moich przyjaciół miał w domu 3 tys. książek i wszystkie je przeczytał. Kiedy młody, dwudziestoletni chłopak pisze recenzje z kinematografii i ocenia aktorów, to można zadać sobie pytanie, co w życiu zdążył zobaczyć. Nawet nie co widział, bo mógł widzieć rzeczy fantastyczne, ale ile tego mogło być. Koniec końców, jeżeli ktoś ma dwadzieścia lat i kinem w miarę rozsądnie się interesuje od lat trzech czy pięciu, to miał na to tysiąc czy tysiąc pięćset dni. A filmów powstaje tysiące rocznie. Ile z nich ich obejrzał? Co jest jego fundamentem do komentowania czegokolwiek?
Albo inaczej: co ma w głowie trzydziestoletni polityk, poza frazesami i tytułami z gazet?. Bo ja mam teraz w głowie to zdjęcie Konfederacji z prześmiewczym napisem „Szczepienie czyni wolnym”. I mam obraz baraku i pryczy w obozie na Majdanku, w którym była moja matka. To jest zniewaga, której oni nie widzą, bo niby skąd? Nie chcę mówić, że mnie to wku***ło czy wściekło. Mną to tąpnęło.
Coś się stało dziwnego. Jeszcze 10 czy 15 lat temu funkcjonowało w internecie tzw. Prawo Godwina, które sprowadzało się do tego, że porównanie kogokolwiek do Hitlera kończy dyskusję. A ten, kto tego porównania użył, przegrał. Ja ten Majdanek widziałem po raz pierwszy, kiedy miałem 9 lat. I jeżeli ktoś używa takiego porównania, to znaczy, że on tam nie był i tego, co się tam stało, nie rozumie. Nie widział kostek mydła z ludzkiego tłuszczu, zwałów ludzkich włosów ofiar komór gazowych. Jak można użyć takiej analogii? Dla mnie to jeden z dowodów na to, że to liczba przeżyć, nawet nie wiek, jest decydująca w drodze do mądrości.
Zbigniew Hołdys (1987) - Teodor Walczak / PAP
Te granice każdego dnia się przesuwają, czego przykład mamy też obecnie, po zupełnie niezapowiedzianym i zdaniem prawników niekonstytucyjnie przeprowadzonym odrzuceniu przez Sejm weta Senatu do ustawy lex TVN.
Powiem szczerze: kiedy widzę Suskiego, Kaczyńskiego czy Kurskiego, cały ten gang bandziorów gwałcących Polskę od rana do wieczora, robi mi się zwyczajnie niedobrze. Powinni do 500 plus dodawać aviomarin.
Jeżeli pytasz, czy zagonienie z powrotem chamstwa i agresji do jakiegoś karceru, żeby tam się to kisiło, jest możliwe, ale wydaje mi się to bardzo trudne. Zwłaszcza że chamstwem i pogardą najbardziej szafują politycy. Wściekły czy podpuszczony lud idzie za tym za zawołaniem psa, by gryzł.
Mam pewną ciekawą obserwację. Gdzieś co dwa i pół, może trzy pokolenia wygasa wiedza, a wraz z nią pamięć. Kiedy dziś młodzi krzyczą „Jaruzelski mógł zrobić to i tamto!”, to ja patrzę na to z politowaniem. Bo myśmy całowali ziemię z tego powodu, że doszło do Okrągłego Stołu. Byliśmy przeszczęśliwi, widząc znaczek Solidarności w Telewizji Polskiej, bo dla nas był to dzień, o którym przez całe życie mogliśmy tylko marzyć.
Jeżeli dziś ktoś twierdzi, że można było siłą przepędzić komunę, nie ma zielonego pojęcia o czym mówi. Równie dobrze można było przepędzić hitlerowców z Auschwitz. Nie widział ludzi rozstrzelanych już za Bieruta, nie widział procesów, w których za kradzież mięsa była kara śmierci. Nie zna tych rzeczy, wydaje mu się, że to był jakiś western. Nie był. Dlatego też nie mogę patrzeć na ludzi, którzy 11 Listopada chodzą na marszu ze znaczkami Polski Walczącej. To u mnie jest biologiczny odrzut. Przede mną siedziała Pani Wanda Traczyk-Stawska i opowiadała, jak została członkiem ruchu oporu, jak strzelano z karabinu do jej sąsiadki i kule rozerwały jej niemowlę na strzępy. Oni sobie myślą, że my opowiadamy jakieś przygody o Wilhelmie Tellu i o Zorro. To nie są przygody. To jest makabra. Ona nosi ten znak.
Już się przenosi. Przesuwa się bariera agresji i nie ma wątpliwości, że Internet otworzył tzw. puszkę z pandorą, a politycy jeszcze do tego dorzucają paliwa. Kto to widział, żeby obcy człowiek podbiegł z pięściami do sędziego Tuleyi, jednego z najbardziej prawych ludzi, jakich znam, i chciał go bić na ulicy? No, ale jeżeli z ław sejmowych późniejsza sędzia Trybunału Konstytucyjnego wrzeszczy do posła „Spie***laj!”, kiedy z mównicy sejmowej pada „Mordercy, kanalie!”, to w każdym społeczeństwie jest jakaś część ludzi, którym się to najzwyczajniej w świecie podoba. Lubią przemocowość słowną i fizyczną. I coraz śmielej to pokazują. To nie jest tylko polska specjalność.
To co nią jest? Bo ostatnio mogliśmy usłyszeć, że jako naród mamy ”gen sprzeciwu”. I dlatego tak słabo się szczepimy.
To jest jakiś nieśmieszny żart. Natomiast uważam, że pandemia nas i tak smyra plecach. Bo mogło się zdarzyć, że wirus mógł być prawdziwym kilerem i umarłyby miliardy. To zresztą realny scenariusz na przyszłość przy jakimś innym, jeszcze groźniejszym wirusie.
Zbigniew Hołdys (1989) - Grzegorz Rogiński / PAP
Zbigniew Hołdys (2002) - Miroslaw Stelmach/Wprost/East News
Jasne, że jest. Człowiek jest drapieżnikiem. Możemy nakładać kalki kulturowe, religie, modlić się do wszystkich bogów świata, odwoływać do najcudowniejszych pisarzy, malarzy, poetów i wizjonerów - to nie ma żadnego znaczenia w momencie, kiedy ktoś odpala piec krematoryjny i zaczyna w nim palić ludzi milionami.
Jak spojrzysz na Ruandę, gdzie niscy gonili z maczetami wysokich, zobaczysz, że przyczyny mogą być najprzeróżniejsze - polityczne, plemienne, religijne, kulturowe. Przyczyną może być też głód i wojny, a w przyszłości - zmiany klimatyczne, które mogą wypędzić całe narody z jakiegoś kontynentu i to będzie na przykład 200 mln ludzi. I co wtedy z nimi zrobimy? Wepchniemy ich do oceanu i utopimy? Przedsmak tego masz teraz na naszej granicy.
Niestety. Jak można tak traktować ludzi? Ja się kiedyś wku***łem na sąsiada, który przy temperaturze minus 10 trzymał swojego psa w budzie na zewnątrz. Mówiłem mu: weź śpiwór i sam sobie wyjdź na zewnątrz i poleż w budzie. Bo to jest nieludzkie, jak można wypędzić kogoś na mróz, jak można komuś nie podać ręki czy nie zareagować, widząc, jak na przykład na ulicy facet katuje dziewczynę. Dla mnie to jest niepojęte. Ja wtedy nie pytam, czy on jest z PiS-u, Iranu, z Marsa czy jest komunistą, te rzeczy nie mają znaczenia. Człowiek i człowiek - to jedyna relacja, która mnie interesuje. Dzisiaj człowieczeństwo zostało skopane. Polacy zostali nauczeni, a właściwie poinstruowani, że można innych ludzi wypchnąć do lasu. I pozwolić im tam umrzeć. Krok dalej jest już zamknięta płonąca stodoła na Wołyniu.
Ale wiesz, ja się już dziś polityką tak bardzo nie zajmuję, jak jeszcze kilka miesięcy czy lat temu. Oglądanie w telewizji tych samych twarzy, które pie***lą te same głupoty, nie ma sensu. Lex TVN komentują ci sami, którzy nie oponowali, gdy pałowano ludzi na ulicach, a sami tam nie byli. Tych pałowanych do studia telewizyjnego nikt nie zaprasza, nie wiemy co nimi powodowało, jak znaleźli się w proteście. Komentują ich postępowanie w kółko ci sami mędrcy. Albo Bielan czy Sellin. To już nie jest kłamstwo, to jest megakłamstwo. Nikt nie mówi prawdy. Dziennikarze też w to grają. Przypomina to ligę piłkarską, gdzie kilkanaście drużyn gra o mistrzostwo wiedząc, że mecze są sprzedane. Że zwodnicy są na dopingu, i że sędziowie i dziennikarze też w tej korupcji biorą udział.
Wydawało mi się kiedyś, że na świecie to kłamstwo i fałsz mają swoje limity, a tu w Polsce ten pociąg z szajsem jedzie na całego, więc czym się tu zajmować.
Na pewno. Mnie się bardzo nie podoba to, że ludzie mojego pokolenia krytykują młodych, że nie biorą udziału w zmianie systemu, zmianie tej sytuacji, w której jesteśmy. Niedługo zresztą wezmą udział.
Dlatego, że my nie mamy z nimi łączności międzypokoleniowej. Żeby była jasność, jej nigdy nie ma, w żadnym systemie, w żadnym kraju. Starsi nie wiedzą, o co chodzi młodym. Ja to odczuwam dlatego, że doskonale pamiętam, iż kiedy sam byłem młody, także nie wiedzieli, o co mi chodzi. I usiłowali mnie naprawić, naprostować. „Zostań lekarzem”, „zostań prawnikiem”, „nie noś długich włosów”, „nie ubieraj się tak”,”nie graj takiej muzyki”. Cały czas było coś, w co usiłowało mnie ulepić i wcisnąć do foremki. A ja się nie dawałem. I we mnie ta samoobrona została do dziś, dlatego jak widzę młodych ludzi, którzy wyglądają inaczej niż moje pokolenie, są inni, barwniejsi, tworzą coś swojego, choćby na marszach w obronie praw kobiet czy ludzi LGBT, że mają swój sposób postrzegania świata, to się cieszę. Chociaż mało słucham ich muzyki, to się cieszę, że ona istnieje.
Powiem coś ważnego. Przecież w roku 1980 zastrajkowali młodzi. Zbyszek Bujak, Władek Frasyniuk czy Zbyszek Janas mieli po 26 czy 27 lat. To były szczeniaki. Wałęsa był o 10 lat starszy i nazywali go staruchem. Oni czuli, że Lechu się wywodzi ze starszyzny, korzeniami tkwi w poprzednim systemie słonecznym, reprezentuje inne wartości, bo w innym świecie się wychował. I dlatego uważam, że kolejny przełom pokoleniowy nastąpi lada moment. Młodzi mają swoją wizję świata, stworzyli swoje własne Eldorado, czyli internet. To nie starzy budują nowy świat - Bill Gates, Steve Jobs czy Mark Zuckerberg zrobili to, mając 18 lat. Dorośli się tego świata usiłują nauczyć, zrozumieć go, ewentualnie opodatkować. Bo nagle się okazało, że ci młodzi nieudacznicy zarabiają miliony. Bo pierwsi odkryli i skutecznie wykorzystali żyłę złota.
Puenta jest taka: przyjdzie nowe pokolenie, które któregoś dnia się wku**i, i wtedy dla Morawieckiego, Kaczyńskiego, Tuska, a także dla mnie nie będzie już w tym wszystkim miejsca. Nie wiem, jaka to będzie zmiana, ale ona nastąpi. Nas już nie ma. Oczywiście politycy chcieliby utrzymać wszystkich za lejce, wieźć nas w tych prostych koleinach - prawica, lewica i nie wiem co tam jeszcze. I pewnie prawnuczek Dudy będzie mówił, że komuniści nadal się czają na niego, bo tak zostanie wychowany, gdyż jego pradziadek ze swoją świtą żyją jakąś nierealną obsesją.
Zbigniew Hołdys (2006) - Piotr Fotek/REPORTER / East News
Tak naprawdę wraca co innego - powtarzają się atawistyczne mechanizmy zachowania ludzi. Dla zdobycia władzy robią dokładnie to, co zwierzęta. Agresja, intryga, szczucie. Można o tym przeczytać w mojej ulubionej książce „Reguła przetrwania”, gdzie Vitus Dröscher opisał m.in., jaką rewolucję wykonuje pawian odrzucony przez stado, żeby zostać jego szefem. Robi to, co Morawiecki. Podsuwa banana silniejszemu od siebie i go podpuszcza. Kiedy jest ich już dwóch, biorą do szajki trzeciego. I to się dzieje w tym samym stadzie. Fascynująca rzecz. Myślę, że w człowieku drzemią mechanizmy intryg, zawiści, złości i chciwości i przez to mówimy, że historia się lubi powtarzać. Ale to ludzie powtarzają pewne zachowania.
Jeśli mówimy, że komuna wraca, to wraca o tyle, że na czele tej komuny stoi de facto ideowy komunista Kaczyński. On sobie nie zdaje sprawy, jak bardzo przypomina Władysława Gomułkę. Te same zwroty, ta sama mimika, ten sam rodzaj wściekłego spienionego ataku. A my, którzy cierpimy dzisiaj bardziej niż młodzi, cierpimy z tego powodu, że cierpi nasza pamięć. Bo myśmy jednak komunę i Gomułkę z pamięci przegonili i tę wolność odzyskali. Teraz zabiera nam się ją tak, jak komuniści nam ją zabierali. W identyczny sposób. Znowu Gomułka.
To prawda. Waldemar Kuczyński, mój ulubiony starszy kolega, którego spostrzeżenia i optyka jako człowieka ode mnie jeszcze starszego, są bardzo często mocno pouczające, od pewnego czasu zaczyna stosować wstrząsające porównania. Mówi: wiesz, dzisiaj zginęło sześć tupolewów. Ja tego nie popycham dalej, bo kojarzenie takich dwóch tragedii jest szalenie niefortunne, ale wiem, że jemu chodzi wyłącznie o liczbę, a nie przebieg dramatu. I te liczby są przerażające. Ale jest też podobieństwo.
Smoleńskowi, jak każdemu wypadkowi, można było zapobiec. Pozostaje pytanie, czy można było zapobiec takim rozmiarom pandemii. Kiedy w szczycie jednej z pierwszych fal wychodzi człowiek podający się za premiera i ogłasza, że pandemia się skończyła, z uśmiechem zapodaje, że już nie ma koronawirusa, woła „ludzie, idziemy śmiało na wybory!”, to co on robi? Olewa okrzyk rozumu „pull up!”. I wielu ludzi myśli wtedy: „Aha, czyli już nie ma problemu”. Od tamtego dnia inni jadą na tym, jak na maśle, więc powiedzenie czegoś równie szkodliwego stało się szalenie łatwe.
Politycy zobaczyli, że ludzi niewykształconych albo takich, co dotykają ekranu telewizora, bo Kaszpirowski o to prosi, są w Polsce miliony. Powiedzenie im „nie idź na szczepionkę, bo umrzesz”, jest szalenie proste i naprawdę działa. Przez tamto jedno durne przemówienie wielu ludzi po prostu się nie da zaszczepić. Mają argument, za co politycy powinni stanąć przed jakąś współczesną Norymbergą.
Oczywiście, że nie, bo nikt im niczego nie udowodni. Nie znajdziesz nawet pierwszego, który tak mówił, chociaż pierwsi na ekranach to byli Morawiecki i Sasin. Oni nas po prostu wepchnęli w tryb niewiary w to, że pandemia jest naprawdę śmiertelna. Dzisiaj zbieramy tego owoce.
Zbigniew Hołdys - Jakub Walasek/REPORTER / East News
Przegadałem to z Bogusią, moją żoną, bo to ona z Tytusem zajmuje się „Chwilą”, ja jestem jedynie papierowym właścicielem. I oczywiście stosujemy się do nowych przepisów, widząc ich absurdalność. Prosimy ludzi, żeby nam okazywali certyfikat szczepienia, tyle że najpierw musimy wpuścić 30 procent bez certyfikatów. A to mogą być przecież ludzie nieszczepieni z wirusem w gardle. Paradoks polega na tym, że oni sobie wejdą do środka, posiedzą, a kiedy wpuścimy potem zaszczepionych, być może oni przechwycą tego wirusa i wyjdą pięć minut później, przekazując go komuś dalej.
My w naszej rodzinie stoimy stanowczo po stronie reguł i nauki. Słuchamy profesorów, a nie kłamcy Dziambora - ludzi, za którymi stoi autorytet wiedzy. Sam uważam, że rząd polski pcha nas w stronę masowego samobójstwa, walcząc o wyborcze głosy dla siebie. Nie chcą stracić elektoratu, są w stanie poświęcić kolejnych 500 czy 600 osób dziennie przez kilka najbliższych tygodni, żeby się nie narazić potencjalnym konserwatywnym wyborcom. To jest chore i za to powinien być kryminał.
Fajne. Chwilami cudowne. Na pomysł koncertu wpadł Mietall Waluś, który wyciągnął mnie zresztą z jaskini po raz trzeci. Udało mu się połączyć dwie bliskie sobie daty - 13 grudnia i 19 grudnia, czyli moje urodziny. Najpierw różni wykonawcy, których lubię i cenię, zagrali po dwa kawałki, w tym jeden mój, a na końcu zagrałem ja.
Uczucie było bardzo fajne. Muzyka, którą gram - i sposób, w jaki to robię - niewątpliwie ożywia komórki. Nie ulega kwestii, że człowiek zamienia się na scenie w dzikiego zwierzaka. To nie jest udawane. Uwielbiam trans w muzyce.
Parcia do regularnego koncertowania nie mam. Ja już zdobyłem wszystkie medale [śmiech]. Oczywiście, jest głód, bo to natura. Nie wiem, czy da się tygrysa odzwyczaić od jedzenia mięsa. Ale to nie jest taka prosta sprawa, że wezmę gitarę i ruszam w trasę. Rozpatrywałem różne warianty, zarówno koncerty z gitarą akustyczną, jak i stworzenie regularnego zespołu, co w dzisiejszych czasach jest dość skomplikowane. O wiele bardziej, niż wtedy, kiedy zakładałem Perfect.
Perfect, reaktywowany na początku lat 90. bez ciebie, zakończył w tym roku działalność. Nie czułeś nigdy żalu, że nie doszło między tobą a zespołem do pojednania czy nawet wspólnej reaktywacji?
Nie. Od momentu rozwiązania zespołu dalsze losy grupy ludzi grających pod tą nazwą są mi obojętne. Pamiętam, jak chyba w telewizji TVN Kinga Rusin spytała mnie „A nie moglibyście się zejść? Tak fajnie razem wyglądaliście”. Odpowiedziałem „A ty nie mogłabyś się zejść z Lisem? Też fajnie wyglądaliście”. Ludzie nie zdają sobie sprawy, jak silne więzi są w zespole. Ich zerwanie to jest trochę jak rozwód. Do tego najwspanialszy basista, jakiego poznałem w życiu, Zdzisiek Zawadzki, nie żyje.
Nawet jeśli, to kto wie, czy nie byłoby gorzej. Kiedyś, przed Perfectem, piłem dużo alkoholu - gdybym nie pił to może bym robił coś innego, może ćpał, a może nie miałbym takiej fantazji twórczej w tamtym okresie?
Gdybym nie wszedł do baru Akwarium, gdzie 40 lat temu wypiłem dosyć dużo whisky, a nie piję od lat 35, nie poznałby...
entlik