Magdalena Gałczyńska
PiS mocno ogranicza jawność rozpraw cywilnych. „Ucierpią najsłabsi”
Data utworzenia: 14 czerwca 2021, 03:21
https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/jawnosc-rozpraw-cywilnych-ograniczenia-nalozone-przez-pis/2tkblnl,79cfc278
Pod koniec maja Sejm, głosami PiS, przyjął projekt zmian w kodeksie postępowania cywilnego, które w znaczny sposób ograniczają jawność rozpraw cywilnych. Ograniczeniu temu nie będą mogły nawet sprzeciwić się strony sporu, do czego dotąd miały prawo. - To złamanie konstytucji oraz Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Uderza w każdego, ale głównie w tych, którzy wejdą w spór z władzą lub z człowiekiem czy instytucją zamożną i potężną - mówi Onetowi prezes Fundacji Court Watch Polska Bartosz Pilitowski.
• Zmiany w kpc zakładają m.in., że to sąd arbitralnie - bez względu na opinie stron i bez możliwości złożenia sprzeciwu - będzie mógł zdecydować, że dana rozprawa cywilna odbędzie się niejawnie. Teoretycznie miałyby obowiązywać podczas stanu epidemii oraz przez rok po jego zakończeniu. W praktyce jednak wiele wdrażanych w kryzysowych czasach rozwiązań zostaje z nami na zawsze
• Oznacza to, że na salę sądową nie będą mogli wejść ani dziennikarze, ani osoby poproszone o wsparcie przez strony sporu, ani przedstawiciele organizacji monitorujących pracę sądów. Wejdą wyłącznie wyznaczone przez sąd osoby
• - To będzie ogromna krzywda dla osób gorzej sytuowanych, których nie stać często na profesjonalną pomoc prawną. Oni na tym braku jawności ucierpią najbardziej, zwłaszcza gdy zetrą się w sądzie albo z kimś powiązanym z władzą, albo z potężną instytucją - mówi Onetowi prezes Fundacji Court Watch Polska Bartosz Pilitowski
• Wskazuje, że rządzący zmieniają nie tylko zasady prowadzenia rozpraw cywilnych. - Niedawno prezydent podpisał nowelizację kodeksu postępowania karnego. Wprowadzone w nim zmiany idą w przerażającym kierunku - mówi Pilitowski
• Jak wyjaśnia, chodzi głównie o drastyczne ograniczenie możliwości skorzystania z poręczenia majątkowego. - Areszty się jeszcze bardziej przepełnią, coraz więcej ludzi będzie mieć złamane życie - mówi
• Andrzej Duda nie posłuchał apeli o zawetowanie nowelizacji kodeksu postępowania cywilnego i podpisał ustawę
Bartosz Pilitowski, prezes Fundacji Court Watch Polska: To, że „zwykły Kowalski”, niemający środków na profesjonalnego prawnika nie będzie mógł zaprosić na swoją rozprawę ani rodziny, która mogłaby go wspierać, ani mediów, które mogłyby jego ewentualną krzywdę nagłośnić - gdyby, oczywiście, do niej doszło. Wystarczy, że sąd uzna, że wystarczy posiedzenie niejawne i nikt nic z tym nie będzie mógł zrobić.
Ano właśnie nie. Rządzący zmienili prawo tak, że żadna skarga nie odniesie skutku, więcej, nawet nie zostanie rozpoznana. A to jest sytuacja, w której obywatelowi odbiera się ważne prawo i nie będzie miał on żadnego pola manewru. To jest naruszenie wprost art. 45 konstytucji, który mówi o tym, że „każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd”. Zaś wyłączenie jawności rozprawy może nastąpić jedynie „ze względu na moralność, bezpieczeństwo państwa i porządek publiczny oraz ze względu na ochronę życia prywatnego stron lub inny ważny interes prywatny”.
Tak, ten przepis jest niezgodny również z art. 6 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (EKPCz), mówiącym o tym, że „każdy ma prawo do sprawiedliwego i publicznego rozpatrzenia jego sprawy w rozsądnym terminie przez niezawisły i bezstronny sąd (...). Do tego, jak stanowi EKPCz, „postępowanie przed sądem jest jawne, jednak prasa i publiczność mogą być wyłączone z całości lub części rozprawy sądowej ze względów obyczajowych, z uwagi na porządek publiczny lub bezpieczeństwo państwowe w społeczeństwie demokratycznym, gdy wymaga tego dobro małoletnich lub gdy służy to ochronie życia prywatnego stron albo też w okolicznościach szczególnych, w granicach uznanych przez sąd za bezwzględnie konieczne, kiedy jawność mogłaby przynieść szkodę interesom wymiaru sprawiedliwości”. Te wyjątki są w konwencji wyraźnie wskazane, tymczasem w nowych przepisach, które uchwalił właśnie pod koniec maja Sejm, z wyjątków robi się normę. A to może się dla Polski skończyć fatalnie.
Jeśli sądy będą na podstawie tego nowego prawa decydować o wyłączaniu jawności rozpraw cywilnych, to po wyrokach możliwe są masowe skargi stron do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. A ponieważ naruszenie EKPCz jest tu ewidentne, możliwe są również wyroki na korzyść skarżących, co oznacza z kolei, że Polska będzie musiała płacić im odszkodowania.
Być może, ale wprost oznacza ono tyle, że każdy z nas, ze swoich pieniędzy będzie musiał jako podatnik jakoś dołożyć się do tych odszkodowań zasądzonych dla tych obywateli Polski, których pozbawiono prawa do jawnego rozpatrzenia sprawy, a Trybunał w Strasburgu uzna ich skargi za słuszne. Słowem, każdego z nas może to uderzyć po kieszeni, bo Skarb Państwa nie ma pieniędzy „skądś tam”, ale z naszych podatków.
O nie, swój sprzeciw wobec tych zmian w prawie zgłosił tak Sąd Najwyższy, jak i Prokuratoria Generalna. Ten ostatni organ ma za zadanie dbać o interesy Skarbu Państwa, zaś SN uznał, że takie zmiany to zbyt drastyczne ograniczenie praw obywateli. I to jest prawda, bo na tych zmianach najbardziej ucierpią osoby gorzej sytuowane, te, których nie stać na „obstawienie się” profesjonalnymi prawnikami. Takie, które sądom nie ufają, a ograniczenie jawności rozpraw jeszcze bardziej to zaufanie podważy. Tymczasem takich spraw cywilnych, w których sąd jawność wyłączy, mogą być miliony. To może być spór z sąsiadem „o miedzę”, ale równie dobrze to może być spór z osobą powiązaną z władzą albo potężną korporacją. Obywatel będzie całkowicie bezbronny, samotny na pustej sali sądowej. O ile w ogóle sąd mu pozwoli na niej być, bo na posiedzeniu niejawnym mogą być tylko osoby wezwane przez sąd i wcale nie muszą być to strony. To wizja, która nijak ma się do państw demokratycznych i praworządnych.
To prawda, ale to nie jedyny problem, który ta zmiana wprowadza. Jest inny, który mnie - mówiąc wprost - przeraża.
Ta zmiana kpk doprowadzić może do tego, że jeszcze bardziej wzrośnie nam w Polsce liczba osób tymczasowo aresztowanych, która i tak rośnie od paru lat skokowo. Otóż wprowadzone zmiany zakładają, że poręczenie majątkowe - które w wielu przypadkach może pozwolić na zwolnienie człowieka z aresztu - będzie mogła wpłacać wyłącznie osoba podejrzewana. Wykluczone staje się poręczenie ze strony rodziny czy zbiórka środków. A to oznacza, że na taki środek zapobiegawczy stać będzie wyłącznie osoby zamożne. Ci ubożsi, którym rodzina nie będzie mogła już pomóc, pójdą - mówiąc kolokwialnie - siedzieć. I to w areszcie, gdzie warunki są, proszę mi wierzyć, znacznie surowsze i znacznie gorsze niż podczas odbywania kary pozbawienia wolności.
Cóż, obawiam się poważnie, że na ogromną skalę rozkwitną nam tzw. areszty wydobywcze. A to dlatego że prokuratura zyska kolejne narzędzie nacisku na podejrzewanych. Prokurator może przecież zająć podejrzanemu cały majątek na poczet ewentualnych kar, czyli w praktyce pozbawić go możliwości złożenia poręczenia i warunkowego wyjścia z aresztu. Proszę sobie wyobrazić, że osoba osadzona w areszcie śledczym znajduje się w celi z osobami oskarżonymi o pełną paletę przestępstw - od alimenciarzy po morderców, nie ma żadnej segregacji. Do tego, nie ma pojęcia, ile w tym areszcie pozostanie. To sytuacja koszmarna, a możliwości nacisku na takie osoby są dla prokuratury niemal nieograniczone. Prokurator decyduje, czy taka osoba ma prawo zadzwonić, czy spotkać się z bliskimi. Prokurator może także ten areszt w dowolnym momencie uchylić.
Dokładnie o tym mówię. To może się teraz mnożyć, po tej zmianie prawa, o której mówimy. Niewyobrażalne i potworne jest to, że w XXI wieku, w Polsce będącej w Unii Europejskiej ludzie siedzą latami w aresztach. Przez ciągnące się postępowania spędzają w areszcie średnio dziewięć miesięcy, kiedy w Austrii czy Anglii wystarczą dwa. Mimo że w Polsce przestępczość spada, to aresztów tymczasowych przybywa, masowo mnożą się też wnioski prokuratury o ich zastosowanie. To pokazuje, że Polska zmierza w tył, w kierunku dehumanizacji prawa. Areszt osadzonego odczłowiecza, a my stosujemy go na potęgę. A podobno mamy w Polsce domniemanie niewinności... Pytanie, jak to się ma do danych, które mówią, że liczba aresztowanych lawinowo wzrasta. Jak widać, także z woli rządzących i wprowadzanych przez nich zmian w prawie.
Dziennikarka Onetu
Źródło: Onet
- 2 -
entlik