Susanna Erwin - A może romans.pdf

(775 KB) Pobierz
SUSANNAH ERWIN
A może romans?
Tłumaczenie:
Julita Mirska
Powered by TCPDF (www.tcpdf.org)
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Nienawidzę ślubów – mruknęła Finley Smythe do swojego
przyrodniego brata, którego uwielbiała. Znajdowali się
w  winnicy Saint Isadore, w  sali przeznaczonej dla pana
młodego i  jego drużbów.  – Ale twój będzie idealny.  – Włożyła
mu do butonierki białą różę.
Patrząc do lustra, Grayson Monk skinął głową, po czym się
odwrócił.
- Nie masz pojęcia, jacy jesteśmy ci z  Nelle wdzięczni, że
zorganizowałaś nam tę uroczystość, i  to mimo że nie lubisz
ślubów.
- Sama idea małżeństwa mi nie przeszkadza.  – Finley,
ubrana w  suknię o  czarnej satynowej spódnicy i  kremowej
gorsetowej górze, podeszła do stolika po swój bukiecik.  – Jeśli
dwie osoby chcą się pobrać i  wspólnie płacić podatki, to ich
święte prawo.
Ukłuła się w palec ukrytą wśród łodyżek szpilką. Odruchowo
potrząsnęła ręką. Maleńka kropla krwi kapnęła na gorset.
- To dlaczego nie znosisz ślubów?  – spytał Grayson,
poprawiając krawat.
Finley ostrożnie przypięła bukiecik do sukni.
- Nie cierpię tej „dozgonnej miłości” i „dopóki śmierć was nie
rozłączy”, tego kretyńskiego słownictwa, które pociąga za sobą
idiotyczne oczekiwania. – Z doświadczenia wiedziała, że żadne
„bratnie dusze” nie istnieją.
- Wcale nie uważam tych zwrotów za kretyńskie. – Grayson
przyjrzał się jej badawczo.
- Wiem, inaczej byś się nie żenił.  – Wzruszyła ramionami.  –
Gdzie twoi drużbowie? Już chyba usadzili gości…
- Prosiłem, żeby zostawili nas na chwilę samych. Chciałem ci
podziękować. Od najmłodszych lat zawsze przy mnie byłaś.
- Po śmierci mamy ktoś musiał zająć się twoim
wychowaniem.
- Jesteś niecałe dwa lata starsza; nawzajem się
wychowywaliśmy. Dlatego wiem, że ostatni rok był dla ciebie
wyjątkowo ciężki.
Machnęła
lekceważąco
ręką,
broniąc
się
przed
wzruszeniem.
- Ciężki? Dlatego, że mój szef złamał przepisy
o  finansowaniu kampanii wyborczej i  siedzi w  więzieniu
federalnym, a ja zostałam bez pracy? Też mi coś!
- Próbujesz żartować, ale to nie jest śmieszne. Tym bardziej
że Barrett to nie tylko twój szef. To też twój ojczym.
- A  twój ojciec, więc to ty miałeś ciężki rok. Oraz twoja
narzeczona, której rodzinę Barrett zniszczył. Ale nie licytujmy
się w  dniu twojego ślubu, okej?  – Finley zerknęła na zegar
ścienny.  – Jeśli Luke i  Evan wkrótce się nie pojawią, trzeba
będzie zapłacić muzykom za nadgodziny.
Grayson ujął jej dłonie.
- Próbuję ci powiedzieć, jak wiele dla mnie znaczysz. I  dla
Nelle. To, że wzięłaś na siebie zaplanowanie naszego ślubu,
pozwoliło Nelle spędzić czas z  ojcem przed jego śmiercią.  – Na
moment zamilkł.  – Mam nadzieję, że kiedyś będziemy sobie
żartować na twoim ślubie.
- Dobra, dobra. – Finley wyszarpnęła rękę. – Dlaczego ludzie
mający się pobrać koniecznie chcą wciągnąć w  małżeńskie
bagno swoich przyjaciół?  – Rozległo się pukanie do drzwi.  –
Proszę! – zawołała. – Wybawcie mnie od tego typa!
Do pokoju weszli Luke Dallas i  Evan Fletcher, obaj
w  smokingach, przystojni i  uśmiechnięci. Uścisnęli dłoń
Graysona i  poklepali go po ramieniu. Oczywiście Finley nie
liczyła na wsparcie z  ich strony; żaden z  nich nie uważał
małżeństwa za przestarzały rytuał. Luke kochał swoją żonę
Danicę i  ich malutką córeczkę, a  Evan cieszył się, że Grayson
i  Nelle biorą ślub w  winnicy jego narzeczonej Marguerite
Delacroix, bo za kilka miesięcy on z  Marguerite też zamierzali
się tu pobrać.
Finley westchnęła. Czasem miała wrażenie, jakby była
jedyną rozsądną osobą w tym pokoju.
- Goście już siedzą? – spytała.
- Tak jest, proszę pani. – Evan wyszczerzył zęby.
- Świetnie. – Skinęła na Graysona. – Idziemy.
Saint Isadore było wymarzonym miejscem na ślub.
Większość winnic w  dolinie Napy miała zakaz organizowania
ślubów na swoim terenie; zakaz nie obejmował zamku Saint
Isadore zbudowanego w  dziewiętnastym wieku na wzór
zamków w dolinie Loary.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin