Ketterl E. Wspomnienia kamerdynera.pdf
(
3931 KB
)
Pobierz
EUGEN
KETTERL
WSPOMNIENIA
KAMERDYNERA
cesarza
FRANCISZKA
JÓZEFA
I
przełożył
Antoni
Kroh
Wydawnictwo
Miniatura
—
Kraków
1990
SPIS
ROZDZIAŁÓW:
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
Cesarski
sługa
3
Cesarskie
obowiązki
15
Cesarska
rodzina
35
Cesarskie
zabawy
47
Cesarska
cierpliwość
57
Cesarska
parada
69
Cesarskie
manewry
94
Cesarskie
odejście
105
ROZDZIAŁ
1
CESARSKI
SŁUGA
Mój
szlachetny
ojciec,
człowiek
pobożny
i
łubiany
przez
wszy
stkich,
żył
w
bardzo
skromnych
warunkach.
Zarabiał
niewiele
—
ale
dość,
by
swe
dzieci
wyprowadzić
na
ludzi.
Było
nas
czterech
chłopaków.
Nasze
apetyty
rosły
szybciej,
niż
dochody
ojca
—
otworzyliśmy
więc
w
centrum
miasta
sklep,
gdzie
sprzedawali
śmy
fajki
i
figurki
z
kości słoniowej.
Byliśmy
w
dzieciństwie
krótko
trzymani,
a
chociaż
nie
studiowaliśmy
prawa,
dobrze
wie
dzieliśmy,
jaki
szacunek
winniśmy
osobom
urzędowym,
od
admi
nistratora
naszego
domu
poczynając. Mieszkaliśmy
w
Wiedniu.
Dzięki
temu
ojciec
mógł
posyłać
mnie
do
renomowanej
szkoły
handlowej,
a
ja
mogłem
kilka
razy
w
tygodniu
podziwiać
zmia
nę
warty
cesarskiej
straży
pałacowej.
Nie
raz
i
nie
dwa
chciwie
pożerałem
wzrokiem
owe
imponujące
męskie
sylwetki
w
kapią
cych
od
złota
mundurach,
z
powiewającymi
piórami,
o
połyskli
wych
halabardach
i
myślałem
sobie:
jakież
ogromne
wpływy
w
Austrii
muszą
mieć
ci
ludzie,
którzy
codziennie
widują
cesa
rza
i
mogą
nieustannie
przedkładać
mu swe
prośby!
Nie
przy
puszczałem
w
najśmielszych
marzeniach,
że
mnie
samemu
dane
będzie
przebywać
o
wiele
bliżej
Jego
Cesarskiej
Mości,
niż
owym
przedziwnie
ubranym
żołnierzom.
Gdy
zgasł
mój
ojciec,
byłem
zaledwie
podrostkiem,
który
wła
śnie
ukończył
szkołę.
Dzięki
pilnemu
czytaniu
gazet,
a
zwłaszcza
ogłoszeń
„wolne
posady”,
dostałem
się
do
majątku
hrabiego
Bel-
legarde.
Dosłużyłem
się
tam
stanowiska
administratora
zamku
—
aż
wreszcie,
w
wieku
trzydziestu
pięciu
lat,
polecony
przez
hra
biego,
wstąpiłem
na
służbę
w
kamerze
dworu
wiedeńskiego.
Czy
szcząc
noże
i
widelce
lub
też
podając
do
stołu
starałem
się
ze
wszystkich
sił,
by
nie
zrobić
wstydu
memu
protektorowi.
Poczu
cie,
że
obowiązki
swe
wypełniam
wedle
mych
najlepszych
umie
jętności,
dodawało
mi
potrzebnej
wiary
w
siebie.
3
Jednak
wiara
owa
została
wystawiona
na
ciężką
próbę,
gdy
pewnego
dnia
zjawił
się
w
moim
mieszkaniu
dworski
kontroler
i
oznajmił
surowo:
—
Ketterl,
proszę
się
natychmiast
ubrać
i
zameldować
się
w
najwyższej
kamerze,
u
hrabiego
Paara.
Powóz
czeka
na
dole.
Z
hrabią
Paarem
nie
miałem
bezpośrednio
do
czynienia,
nie
mogłem
więc
pojąć,
czego
ode
mnie
chce.
Powóz
dworski,
który
stał
przed
domem,
także
nie
był
powozem,
którego
zwykle
uży
wałem,
cała
sprawa
jawiła
mi
się
więc
ogromnie
tajemniczo.
By
łem
lokajem,
nie
miałem
prawa
wypytywać
o
cokolwiek
dwor
skiego
kontrolera;
musiałem
więc
czekać,
aż
sam
adiutant
gene
ralny
pozwoli
mi
rozwiązać
zagadkę.
Moja
prośba,
abym
mógł
się
przebrać,
została
odrzucona,
zanim
jeszcze
ją
wypowiedzia
łem
—
i
tak
oto
wstąpiłem,
z
walącym
sercem,
do
cesarskiego
ekwipażu,
żegnany
z
szacunkiem
przez
zgromadzonych
sąsiadów.
Ilekroć
dworski
kontroler,
mój
przewodnik,
wyjrzał
oknem,
po
prawiałem
sobie
kołnierzyk,
krawat
albo
marynarkę
i
próbowa
łem
dyskretnie
wyczyścić
buty
dywanikiem.
Mimo
to
ani
przez
moment
nie
wątpiłem,
że
moje
ubranie
absolutnie
nie
odpowiada
wymogom
etykiety
dworskiej.
Niebawem
stanąłem
przed
adiutantem
generalnym
Jego
Cesar
skiej
Mości,
hrabią
Paarem.
Wymamrotał
kilka
słów,
z
których
zrozumiałem
tylko
„służba
osobista”,
a
nim
się
opamiętałem,
zo
stałem
pchnięty
w
stronę
drzwi
—
i
przede
mną
stał
cesarz!
Przypominam
sobie
z
całą
pewnością
tylko
jedno
—
że,
nie
zmiernie
przejęty,
podałem
cesarzowi
rękę
i
w
momencie,
gdy
uświadomiłem
sobie,
jak
bezsensownie
postąpiłem,
cesarz,
naj
wyraźniej
rozbawiony
moją
„łaskawością”,
uścisnął
mi
silnie
dłoń
i
powiedział:
—
A
więc
teraz
będziecie
u
mnie...
Musicie
mi
okazać
trochę
cierpliwości,
jestem
starszym
panem...
Skąd
pochodzicie?
Wie
deńczyk?
Ach,
bardzo
mi
miło.
Służyliście
w
wojsku?...
Musimy
wzajemnie
się
poznać,
dlatego
będziecie
mi
towarzyszyć
w
podró
ży,
na
razie
dbając
tylko
o
to,
by
moja
garderoba
była
w
po
rządku...
Do
widzenia...
Jak
znalazłem
się
w
domu,
nie
wiem.
Żona
moja
stała
na
ko
rytarzu,
otoczona
sąsiadkami.
Wpadłem
jak
bomba,
wciągając
ją
za
rękę
do
mieszkania.
Urywanymi
słowami
—
nie
mogłem
zła
pać
tchu
ze
szczęścia
—
powiedziałem
jej
o
wszystkim,
co
wy
4
Plik z chomika:
Aizococ
Inne pliki z tego folderu:
Bobkowski A. Z dziennika podróży.pdf
(1110 KB)
Eliade M. Pamiętniki T.II.pdf
(1312 KB)
Lichniak Z. Szic do portretu Jana Dobraczyńskiego.djvu
(9540 KB)
Lichniak Z. Szic do portretu Jana Dobraczyńskiego.txt
(375 KB)
Lichniak Z. Szic do portretu Jana Dobraczyńskiego.djvu.pdf
(1367 KB)
Inne foldery tego chomika:
AH
Bainville
Besancon
Carroll
Cat-Mackiewicz
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin