Tillmann Bendikowski - Przeżyj rok w średniowieczu.pdf

(13796 KB) Pobierz
ten niezwykły dzień do Kolonii napływa nieprzebrany tłum ludzi; nie
sposób wszystkich zliczyć, prawdopodobnie są ich tysiące. Wąskie
uliczki miasta wypełnia gwar pełen utarczek, przekleństw i śmiechów.
Kapłani i  mnisi intonują nabożne pieśni, handlarze zachwalają swoje
towary, w zaułkach bawią się dzieci; świnie, wałęsające się zazwyczaj
między domami, odskakują z  piskiem na bok, żebracy proszą o  łaskawy datek.
Panuje hałaśliwy zgiełk – a  na dodatek nastały upały, ot, pełnia lata w  kraju nad
Renem. Cóż za wyjątkowy dzień!
Takiego widowiska mieszkańcy Kolonii nie widzieli od dawna, a mają po temu
niebanalny powód: za kilka godzin dotrą do miasta kości Trzech Króli. Sześć
tygodni wcześniej wieść tę ogłosił w liście do swoich poddanych sam arcybiskup
Rainald z  Dassel. Książę Kościoła oznajmił, że wszechpotężny cesarz Fryderyk
Barbarossa przekazał mu w darze ten bezcenny skarb chrześcijaństwa, aby pokazał
go swemu ludowi i  odtąd przechowywał w  mieście na chwałę Pana i  gwoli
rozsławienia, a jakże, własnego imienia. Arcybiskup Kolonii przywiązuje do tych
kwestii przeogromną wagę, nie przepuszczając żadnej okazji do pomnożenia swojej
władzy. Choć w liście do mieszkańców nie wspomina o tym ani słowem, oni i tak
doskonale to wiedzą.
Rainald z  Dassel, czytamy dalej w  liście podyktowanym skrybie, wciąż
przebywa w  północnowłoskim miasteczku Vercelli w  pobliżu Mediolanu, lecz
wkrótce zamierza powrócić ze skarbem do ojczyzny. Chcąc jeszcze bardziej
podgrzać atmosferę wyczekiwania, zapewnia, że ów skarb cenniejszy jest niż
wszelkie złoto i  kamienie szlachetne tego świata. On to sprawi, że Kościół oraz
wszyscy mieszkańcy Kolonii się wzbogacą, a  chwała po wieczność ozdobi ich
imiona. Kolończycy lubią słuchać tak uroczystych obietnic. Arcybiskup nie musi
dodawać, że w  dniu swego powrotu oczekuje nad brzegami Renu wystawnego
przyjęcia. To rzecz oczywista, Kolonia jest największym miastem niemieckim, jej
arcybiskup jako władca świecki i kościelny jest najbliższym doradcą cesarza, a tym
samym jednym z najpotężniejszych ludzi w Rzeszy.
Powodem dumy mieszkańców Kolonii jest w  gruncie rzeczy… wojenny łup.
Fakt ten arcybiskup pomija jednak w liście milczeniem, pochodzenie skarbu nie ma
zresztą dla zainteresowanych żadnego znaczenia. Najważniejsze, by dotarł do
Kolonii. Sam książę Kościoła (być może wiąże się to z charakterem jego urzędu)
sumienie ma czyste: książęce nagrody po zwycięskiej kampanii są w  XII wieku
oraz przez całe średniowiecze rzeczą ze wszech miar zrozumiałą. Lojalni wasale,
biorący udział w walce i z odwagą oddający służby swemu feudałowi, uczestniczą
także w podziale łupów. Słuszne to i sprawiedliwe. W tym wypadku dary wręcza
sam cesarz Fryderyk Barbarossa. A takiego prezentu nie można przecież odrzucić!
Podczas ostatniej kampanii włoskiej cesarz Fryderyk przez dłuższy czas oblegał
Mediolan, który – budząc gniew władcy – dołączył do grona jego politycznych
adwersarzy. Po raz kolejny monarcha zmuszony był zebrać wojska, aby
podtrzymać autorytet swojej władzy nad całą Rzeszą. Kiedy armia cesarska
w  końcu zdobyła miasto, Barbarossa wydał rozkaz częściowego zburzenia oraz
splądrowania Mediolanu. Nie było to co prawda konieczne, lecz jakże w  owych
czasach powszechne. Kto stanął po stronie zwycięzcy, uczestniczył w  podziale
łupów – jak Rainald z Dassel, który jako kanclerz nie tylko towarzyszył monarsze
w  trakcie kampanii, ale także pociągał za polityczne i  dyplomatyczne sznurki.
Arcybiskup Kolonii otrzymał między innymi rozległe dobra ziemskie na północny
zachód od Mediolanu oraz rozdawane hojną ręką relikwie różnych świętych,
czczone dotąd w kościołach ograbionego lombardzkiego miasta.
Wśród owych relikwii znalazły się także kości trzech „magów”, astrologów
wymienionych w  Ewangelii św. Mateusza, którzy podążyli za gwiazdą do żłóbka
w Betlejem i ofiarowali nowo narodzonemu Jezusowi złoto, kadzidło i mirrę. Znani
są jako Trzej Królowie: Kacper, Melchior i Baltazar. Mimo to w kraju nad Renem
nie otacza ich nabożny kult, ich kości są, by tak rzec, zwykłymi relikwiami,
stanowiąc dla miasta niewątpliwą, acz nieszczególną ozdobę. Arcybiskup Rainald
z  Dassel jest wszakże mądrym i  dalekowzrocznym człowiekiem, doskonale zdaje
Zgłoś jeśli naruszono regulamin