Rozdział 07-08.pdf

(693 KB) Pobierz
~ 64 ~
Rozdział 7
Obudził go krzyk. Krótki wrzask, po którym nastąpił głośny ryk. Dźwięk sprawił, że
Keen wyturlał się z łóżka i wylądował kucając nisko w poszukiwaniu niebezpieczeństwa.
Zupełnie jak w nocy, gdy usłyszał krzyk Tristy, jego niedźwiedź naparł na niego próbując się
uwolnić. Był spokojny, a nawet zadowolony, bo był blisko Tristy. Prawie już zapomniał jak to
jest próbować zwalczyć bestię. Stawiał czoła bratu ledwo kontrolując swoją wściekłość, bo
stawał w obronie Tristy, ale teraz znów był dziki i rządny krwi.
Po chwili usłyszał nowy dźwięk, który zmroził mu krew w żyłach.
Prawie… śmiech. Tylko nie był to dziecięcy chichot ani wesoły śmiech Mii. Nie, już
go słyszał – kiedy walczył w obronie domu klanu – i wiedział, że mógł dochodzić tylko od
jednej osoby.
Coś, albo ktoś, zaatakowało Tristę, wywołując jej wewnętrzną bestię.
Kolejny warkot, kolejny chichot, pełen niepokoju i strachu.
Na ten dźwięk Keen w końcu ruszył do akcji. Jego niedźwiedź naparł wydając z siebie
dźwięk, którego Keen nigdy wcześniej nie słyszał i przejmując kontrolę. Zmienił się. Jego
kości zaskrzeczały i łamały się, i w ułamku sekundy był już zwierzęciem, a nie człowiekiem.
Walczył ze swoją bestią, bo przecież nie mogli się w pełni zmienić, dopóki nie wyjdą
na korytarz. W przeciwnym bądź razie będą musieli siłą wydostać się z pokoju, a to ich
spowolni.
Niedźwiedź dał mu szansę na wybiegnięcie z pomieszczenia. Biegł, nie mogąc się
doczekać, aż znajdzie Tristę. Dwa kroki po tym jak opuścił pokój, był już niedźwiedziem.
Znów usłyszał ryk i tym razem odpowiedział swoim. Nikt nie mógł jej tknąć. Nikt.
Taką decyzję podjął zeszłej nocy. Nie ważne co będzie musiał zrobić, czy jak długo walczyć,
żeby pozbyć się jej barier, będzie jego.
Do kakofonii kłócących się niedźwiedzi i nerwowego chichotu hieny dołączyły jeszcze
jakieś dźwięki, echem roznosząc się po domu. Keen wyczuł miedziany zapach krwi, więc
przyśpieszył. Nie była to krew Tristy, jeszcze nie, ale nie chciał się przekonać, jak długo nie
wciągną jej do swojej bójki.
Biegł jednym korytarzem, potem kolejnym, zanim przebiegł przez kuchnię do głównej
części domu. Tam ryki i warkoty przybrały na sile, przez co zdał sobie sprawę, że nie powinien
był jej tu przywozić.
Tłumaczenie: malwa-larwa
~ 65 ~
Ty nie był z tego zadowolony, ale na podstawie słów Keena zaakceptował jej obecność.
Keen poręczył za nią i wsparł swoje słowa cytatami z prawa. Zapewnił Ty’a, że Trista będzie
się zachowywać, a ją, że będzie tu bezpieczna.
23
Nie był pewny kogo zdradził. Nie, był. Wiedział, że Trista nie zrobiła niczego, żeby
sprowokować atak. Chciała żyć i trzymać się na uboczu. Co znaczyło, że będzie musiał zająć
się Ty’em, albo innym niedźwiedziem z klanu.
Wewnętrzna bestia Keena nie przejmowała się tym, kogo rozerwą na kawałki.
Byle Trista była bezpieczna.
Ślizgiem pokonał ostatni zakręt, akurat, gdy do ryków dołączyło wycie wilka i… potem
powiedzenie
widzieć na czerwono,
które zawsze wydawało mu się nieprawdopodobne
i przesadne, nabrało sensu. Zapragnął zobaczyć rzekę krwi, nie miał nad sobą już żadnej
kontroli, bo całą przejął niedźwiedź.
Trista trzymała w rękach żelazny pogrzebacz, machając nim niczym kijem, przed
walczącymi niedźwiedziami – Ty’em i Vanem – podczas gdy wilk zdawał się czekać na
odpowiedni moment do ataku. Z jej gardła wciąż wydobywały się zwierzęce odgłosy.
Rozpoznał niedźwiedzi i wilka, a jedyna rzecz, która ich wszystkich ocaliła to fakt, że
Trista nie krwawiła. Chociaż wydawało się to tylko kwestią czasu, gdyby wpadła w szpony
wilka.
Kiedy wilk skoczył w jej stronę, obnażając kły, Keen zaatakował.
Przedarł się przez pomieszczenie, machając łapami i uderzając w każdego, kto stanął
mu na drodze, przy okazji również obrywając. Poczuł ból, ale nie miał on znaczenia. Był
niczym w porównaniu z bezpieczeństwem Tristy.
Wielkie pazury wbiły się w jego ciało, a potem zęby zatopiły się w jego nodze. Keen
odepchnął wilka, ale tym samym odsłonił mu drogę do Tristy. Wilk kontra niedźwiedź – wilk
nie miał szans. Ale wilk kontra pół-hiena to zupełnie inna historia. Wilk rozdarłby ją na strzępy.
Nie ma, kurde, mowy.
Spojrzał na Tristę, zauważając jej szeroko rozwarte oczy, a potem poczuł bijący od niej
strach. Spojrzała na niego, a potem za jego ramię, zmuszając go, żeby również tam spojrzał,
Odwrócił głowę i przygotował się do ataku. Był za nim większy z dwóch niedźwiedzi, większy
nawet niż Keen, ale nie tak silny.
23
Nie rozumiem tylko dlaczego Trista ruszyła się z jego pokoju całkiem sama, wiedząc,
że
jeszcze nie wszyscy
wiedzą o jej obecności…
Tłumaczenie: malwa-larwa
~ 66 ~
Ty. Jego brat. Jego Itan.
Powinien mu się poddać, pogodzić się z jego dominacją. Tyle, że na dźwięk kolejnego,
nerwowego chichotu Tristy, znów ogarnęła go wściekłość.
Nie wahając się, ryknął i stanął przed nią niczym bariera. Żeby się do niej zbliżyć, będą
musieli przedostać się przez niego, a to się nigdy, przenigdy nie wydarzy.
Mniejszy z niedźwiedzi wykrzywił pysk i pokazał kły, ale kiedy spróbował podejść,
został z powrotem pchnięty przez Ty’a. Przynajmniej jeden z jego braci był mądry.
24
Nawet
wilk się cofnął, chociaż wciąż patrzył na nich swoim głodnym wzrokiem.
Ty skupił się na Keenie, wpatrując się w niego czarnymi oczami, a Keen nie chciał
odwrócić wzroku. Nic – nikt – jej nie skrzywdzi.
W końcu jego najstarszy brat oderwał od niego wzrok i spojrzał na Vana, a potem na
wilka. Wystarczył jeden warkot Ty’a, żeby się zmienili i po chwili chrzęstu i łamania kości,
Keen miał przed sobą trzech nagich mężczyzn.
Byli teraz bezbronni, łatwo by ich było zabić. Wystarczyłby jeden ruch łapą. Jedno
uderzenie i…
Drżące palce chwyciły jego futro, zaciskając na nim pięści, gdy jej ciało przytuliło się
do niego. Nie, musiał skupić się na Triście. Zemsta, więcej krwi, to mógł załatwić później.
Teraz obie jego części zgadzały się ze sobą. Musieli ją chronić. W tym wypadku to niedźwiedź
lepiej ją obroni, a jego ludzka strona się z tym zgadzała.
Gdy go dotknęła, poczuł spokój, który zalał jego ciało. Jej dotyk go uspokajał, tak, jak
w nocy. Zaczęło się od tego, że ona go dotknęła, a skończyło na tym, że trzymał ją w swoich
ramionach. Przynajmniej do rana, kiedy to się obudził. Sam i wściekły.
Moc jego bestii cofnęła się, a jego ludzka świadomość zaczęła przejmować kontrolę.
Po chwili zmienił się w człowieka. W jednej sekundzie był zakrwawionym i poobijanym
niedźwiedziem, a w następnej poplamionym i zdyszanym człowiekiem.
Trista wciąż go trzymała, dotykała go w trakcie przemiany tak, jakby bała się, że
zniknie. Nie mógłby. Nie teraz. Nigdy. Zeszłej nocy coś sobie obiecał, a teraz przypieczętował
tę obietnicę stając przed braćmi, żeby zapewnić jej bezpieczeństwo. W tej jednej chwili, kiedy
zmierzył się z Ty’em i nie cofnął wzroku, wkroczył na nową ścieżkę.
Taką, którą będzie kroczył z nią, a nie z nimi.
24
Biorąc pod uwagę,
że
Ty nie rzucił się na Tristę, tylko walczył z Vanem… Taaaa… widać który z braci jest
mądrzejszy. Ale trzech, a nie dwóch :P
Tłumaczenie: malwa-larwa
~ 67 ~
Jego niedźwiedź jakoś się tym nie przejął. Zaakceptował ściany stojące między nim,
a jego braćmi oraz to, że teraz były grubsze i wyższe niż kiedykolwiek wcześniej.
Sięgnął za siebie i złapał jedną z trzęsących się dłoni Tristy, żeby ją ścisnąć. Kiedy
drżenie nieco ustąpiło, założył, że zrozumiała o co mu chodziło.
„Czy ktoś” jego głos był zachrypnięty od wcześniejszych ryków „wyjaśni mi dlaczego
gość Itana,
mój gość,
jest atakowany w moim domu?”
Nie pozostawił miejsca na kłótnię i zdecydowanie nie zamierzał słuchać żadnych bzdur
od żadnego z nich.
„Bronisz jednej
z nich.”
Van splunął to słowo. „Czy wiesz, co zrobiła jej rodzina?”
Przynajmniej wiedział, kto zaczął.
„Czy chociaż próbowałeś go powstrzymać Ty? A może biliście się o to, kto ją pierwszy
zabije?” Odpowiedź brata miała pokazać, kto rozpoczął walkę. Teraz, jak mierzył się ze
słowami, a nie czynami Vana, znów poczuł ochotę, żeby komuś upuścić nieco krwi.
„Oczywiście, że próbowałem go zatrzymać.” Warknął Ty.
„Yhy.” Keen skupił się na trzecim mężczyźnie. Nie byle jakim wilku, ale Alfie z Redby.
Był szurniętym sukinsynem, który lubił ćwiartować przeciwników i nie zadawał wcześniej
żadnych pytań. Zrobił to z Alfą z Boyne Falls i ze swoim betą. „Reid?”
Mężczyzna wzruszył ramionami. „Wyczułem ją zanim wszedłem do domu, a wolno mi
rozprawić się z moim wrogiem.” Wilk spojrzał za niego. „Mijamy się tak już od lat.”
Wyszczerzył zęby w złośliwym, żądnym krwi uśmiechu. Oblizał usta. „Jego młodsza siostra,
przyrodnia siostra, uciekała mi od miesięcy, ale nie sądzisz, że czas już to zakończyć?”
Ciało za nim zesztywniało, jakby zamarło. Już nawet dłonie jej nie drżały.
„To ten zapach.” Oczy Ty’a zrobiły się ciemne jak niebo o północy, a na jego ramionach
pojawiło się futro. „Mówiłem, że pachnie znajomo. Jest siostrą tego bękarta. Przyprowadziłeś
siostrę Alfy hien do mojego domu.”
Niedźwiedź Keena zareagował, również wypuszczając futro i pazury, jakby szykował
się do pełnej przemiany.
„Chociażby sama była zła, to przebywa tu korzystając z prawa do odwiedzin i jest pod
moją opieką” zignorował zaskoczone sapnięcie Tristy „co oznacza, że nie możecie zrobić jej
krzywdy.” Mówił mocnym, donośnym głosem, pozwalając swoim słowom zawisnąć
w powietrzu, ale w oczach Ty’a i Vana nie pojawiła się ani krztyna zrozumienia. Za to Reid
przyjrzał mu się uważniej.
„Co…?”
Tłumaczenie: malwa-larwa
~ 68 ~
Keen odezwał się przerywając Vanowi i bez wahania wyrecytował odpowiedni numer
paragrafu. „Tom trzeci, artykuł drugi, paragraf czwarty, podpunkt trzeci, część siódma.” Nie
czekając na dalsze pytania, sięgnął za plecy i złapał rękę Tristy. „A teraz wychodzimy.” Ruszył
do przodu, zmierzając w stronę drzwi, ale Van stanął mu na drodze. Keen spojrzał na niego
i znów się odezwał. „Mogę ci darować jeden zamach na jej życie, z powodu twojej ignorancji,
ale nie więcej, Van.”
„Czy wiesz…”
„Wiem, że łamiesz prawo, a niecałe dwie minuty temu już je złamałeś!” Jego głos
rozniósł się echem wśród ścian. „Wychodzimy.” Spojrzał na Ty’a. „Przyślę kogoś po moje
rzeczy.”
„Keen, bądź rozsądny. W klanie jest mnóstwo kobiet, nie musisz…”
„Dobrze ci radzę, Ty, zamknij się.” Jego niedźwiedź znów na niego naparł tak mocno,
że bał się, że się przewróci, jeśli go nie wypuści. „Nie zabicie waszej trójki wymaga ode mnie
całej samokontroli, jaką mam. A wiesz, że mogę to zrobić.” Van prychnął z niedowierzaniem,
ale oczy Ty’a rozszerzyły się, gdy w końcu pojął prawdę. Adrenalina nie była jedyną rzeczą,
która go napędzała, gdy zmierzył się z bratem. Nie. Od stóp po czubek głowy wypełniała go
dominacja i moc. „Powtarzam: wychodzimy.”
Keen odwrócił się plecami do mężczyzn i wypchnął Tristę z pokoju.
„Keen.” Wyszeptała, ale potrząsnął głową uciszając ją.
Następny kobiecy głos, który usłyszał, należał do Mii, więc spojrzał na swoją Itanę.
Stała w wejściu do kuchni z ręką na brzuchu. „Keen, to nie musi tak wyglądać.”
Posłał jej uśmiech pełen żalu i wzruszył ramionami. „Któregoś dnia i tak by do tego
doszło. Rozmawialiśmy o tym. Po prostu stało się to prędzej niż później.”
„Ale…”
Keen potrząsnął głową. „To już nie ważne.”
„Ale…”
„Koniec dyskusji. Zadzwonię do ciebie, to pogadamy. A teraz…” Spojrzał na zegarek.
To, że Trista wspomniała o prawie do odwiedzin, sprawiło, że zdał sobie sprawę z tego, że
musieli się ruszać, jeśli nie chciał, żeby znowu miała kłopoty. Zwrócił się do niej. „Weźmy
twoje rzeczy, a ja szybko spakuję kilka swoich. Potem jedziemy.”
Dwanaście godzin Tristy prawie się skończyło.
***
Tłumaczenie: malwa-larwa
Zgłoś jeśli naruszono regulamin