dziewczyna na niby. miasteczko benevolence full version.pdf

(5574 KB) Pobierz
Kup książkę
Poleć książkę
Oceń książkę
Księgarnia internetowa
Lubię to! » Nasza społeczność
DZIEWCZYNA NA NIBY
ROZDZIAŁ 1.
To był oficjalnie najgorszy dzień w dorosłym życiu Harper.
Co ona w ogóle widziała w tym dupku? Opuściła osłonę przeciwsłoneczną
i zmrużyła oczy w niskim wiosennym słońcu. Jego zachód oznaczał przynajm-
niej, że ten iście piekielny dzień dobiegał końca. Nawet jeśli w dalszym ciągu
nie miała pojęcia, dokąd jechała.
Po prostu idealnie.
Odruchowo sięgnęła po torebkę, ale przypomniała sobie poniewczasie,
że ją zostawiła — razem z portmonetką i telefonem. Telefonem z GPS-em,
który by jej powiedział, czy chociaż jedzie w dobrym kierunku.
Hannah mieszkała od niej dwie godziny drogi na południowy zachód.
Harper nie była pewna, jak jej współlokatorka z czasów koledżu zareaguje
na pomysł krótkoterminowego okupowania kanapy, ale na tę chwilę pokła-
dała w niej całą nadzieję.
Akurat w tym momencie postanowiła zaświecić się pomarańczowa kon-
trolka poziomu paliwa.
— Cholera jasna. — Wracając z pracy, zapomniała zatankować, a już na
pewno nie to miała w głowie, gdy wypadła jak burza z domu.
Zauważyła kolejny zjazd — do miasteczka Benevolence w stanie Mary-
land — i włączyła kierunkowskaz. Będzie musiała znaleźć budkę telefoniczną.
Czy coś takiego w ogóle jeszcze istniało? Czy w ogóle znała na pamięć jaki-
kolwiek numer telefonu? Harper jęknęła.
Może uda jej się pożyczyć od kogoś telefon, zalogować na Facebooka i ubła-
gać mieszkających w okolicy znajomych, żeby ją podwieźli.
Zaraz po przekroczeniu granicy miasteczka wjechała na żwirowany par-
king przed lokalem, który wyglądał na bar szykujący się właśnie na skoczny
piątkowy wieczór. Była to chata z bali o rustykalnym wyglądzie. W oknach
nie błyskały żadne neony, z okapu niezbyt masywnego ganku zwisał jedynie
prosty, ręcznie malowany szyld.
3
Kup książkę
Poleć książkę
LUCY SCORE
U Remo.
Z boku znajdował się ogródek obwieszony światełkami i żaglami prze-
ciwsłonecznymi. Kilku klientów zgromadziło się wokół grzejników i otwar-
tego paleniska.
Miejsce wyglądało przyjaźnie. A jej przydałby się teraz przyjaciel.
Harper wysiadła z podstarzałego garbusa. Zawiasy pisnęły przy zamyka-
niu drzwi. Oparła się o wyblakły błotnik i zaczęła się rozglądać w poszuki-
waniu kogoś sympatycznego ze smartfonem.
— Jak ja się pakuję w takie sytuacje? — westchnęła i założyła pasmo ja-
snych włosów za ucho.
— Ostrzegałem cię!
Spomiędzy dwóch pickupów, dwa rzędy dalej, rozległ się gardłowy krzyk;
potężny mężczyzna stał nad drobną brunetką. Trzymał ją za ramiona i po-
trząsał tak mocno, że pewnie dzwoniły jej zęby.
— Przecież ci, kurwa, mówiłem! — Znów nią potrząsnął, tym razem jesz-
cze mocniej.
Harper skoczyła naprzód.
— Ej!
Wrzeszczący wielkolud rzucił jej tylko przelotne spojrzenie przez ramię.
— Pilnuj własnych spraw, wścibska dziwko. — Harper słyszała, że bełkotał.
Brunetka się rozpłakała.
— Glenn…
— Nie chcę już tego słuchać! — Chwycił masywną dłonią szyję kobiety
i przycisnął ją do samochodu, unosząc nad ziemią. Kobieta bezradnie próbowała
oderwać zaciskające się na jej gardle palce.
Harper poczuła ogarniającą ją wściekłość i skoczyła facetowi na plecy.
Dopadłszy go, owinęła ręce wokół jego szyi. Gość wrzasnął, zbyt piskliwie
jak na człowieka jego postury, i wypuścił trzymaną kobietę. Wywijając rękami,
rąbnął plecami o pickupa, chcąc zrzucić z siebie Harper.
Złapała go mocniej, gdy całym ciężarem ciała zmiażdżył jej klatkę piersiową.
— Nie idzie już tak łatwo, kiedy się bronimy, co, gnoju? — wycedziła.
— Już jesteś, kurwa, martwa, suko! — pisnął.
Harper przemknęło przez myśl, że mogłaby ugryźć go w ucho, ale zamiast
tego odepchnęła się nogami od samochodu i jeszcze mocniej zacisnęła ręce
wokół jego szyi. Jego twarz zrobiła się jaskrawoczerwona od siły nacisku.
4
Kup książkę
Poleć książkę
DZIEWCZYNA NA NIBY
Glenn złapał Harper za ręce, pochylił się gwałtownie i rzucił ją na ziemię
u stóp płaczącej kobiety. Wylądowała boleśnie na boku, ale zaraz podniosła się
i zamachnęła. Rąbnął ją w ramię, aż zadzwoniło, a ona trafiła go w bok głowy.
— Glenn! — rozległ się za nimi głęboki, autorytatywny głos.
Harper wykorzystała chwilową dekoncentrację i strzeliła faceta w twarz,
czym zupełnie go zaskoczyła, ale tylko na chwilę. Pijany olbrzym odpowie-
dział jej uderzeniem, a nad parkingiem rozbłysły nagle gwiazdy.
***
— Hej. — Znów ten sam głos, przebijający się jak przez mgłę. Głęboki, lekko
ochrypły.
Harper leżała na plecach na żwirze. Miała wrażenie, że jedna strona twa-
rzy jej płonie. Jej uwagę jednak przykuł widok pochylonego nad nią mężczy-
zny. Zgolone na krótko ciemne włosy i jednodniowy zarost okalały najgłęb-
sze orzechowe oczy, jakie kiedykolwiek widziała. Za jego głową rozpościerał
się spektakularny zachód słońca. Widok był boski.
— Wow — szepnęła. — Czy ja umarłam?
Mężczyzna uśmiechnął się szeroko, a ona zobaczyła, jak przy jego ustach
pojawia się dołeczek. Ale ciacho. Na pewno nie żyła.
— Nie umarłaś, ale mogłaś, skoro zdecydowałaś się na walkę ze skurwie-
lem jego postury.
Harper jęknęła, bo nagle wszystko sobie przypomniała.
— Gdzie ten wielkolud? Dziewczynie nic się nie stało?
— Leży na glebie pod zastępcą szeryfa, a Glorii nic nie jest. Dzięki tobie.
— Dotknął delikatnie jej twarzy, sprawdzając siniaka wielkości pięści. —
Po mistrzowsku przyjmujesz ciosy.
Skrzywiła się.
— Dzięki. Mogę usiąść?
Bez słowa pomógł jej podnieść się do pozycji siedzącej i przytrzymał ją
za ramiona.
— Jak się czujesz? — W jego głębokim spojrzeniu odmalował się niepokój.
Harper przytknęła palce do policzka i poczuła pulsujące gorąco w miej-
scu, które musiało zostać poważnie zmasakrowane.
— Bywało gorzej.
5
Kup książkę
Poleć książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin