Rozdział 01.pdf

(701 KB) Pobierz
~1~
Tłumaczenie: malwa-larwa
~2~
Co powinna zrobić Trista, kiedy stanie twarzą w twarz z przystojnym zmiennym
niedźwiedziem, który nie potrafi zdecydować, czy chce ją zabić, czy pieprzyć?
Pół-hiena, Trista, spędziła lata jeżdżąc między Grayslake, Derby, a Boyne Falls. Kiedy
Pierwszy Grayslake, miejscowy lider klanu zmiennych niedźwiedzi, nakazuje pozbyć się
wszystkich hien, Trista musi walczyć rękami i nogami o życie, które udało jej się zbudować.
Jej ostrożnie zbudowane życie wciąż jest zagrożone, kiedy cudowny zmiennokształtny
niedźwiedź wkracza w jej życie i domaga się nie tylko jej serca, ale i duszy. Przemyśli to, ale
dopiero jak skończy się jej zmiana o siódmej.
Keen wydaje się być super szczęśliwym, grzesznie seksownym zmiennym niedźwiedziem, ale
prawda jest zupełnie inna. W rzeczywistości jego wewnętrzne zwierzę chce się wyrwać na
małą krwawą jatkę i wybić połowę Grayslake, tylko dlatego, że może. A potem chce oznaczyć
uwodzicielską, kształtną pół-hienę, której Keen nie może wyrzucić z głowy. Zwierzęcia w nim
nie obchodzi to, że większość niedźwiedzi nie miałoby nic przeciwko małej hienie na
śniadanie, lunch, czy kolację. Nie, patrzy na nią przez ludzkie oczy Keena i widzi jedno:
partnerkę.
Kiedy przychodzi co do czego, Keen musi zdecydować, czy chce żyć ze swoją rodziną, wśród
której się urodził, czy z Trsitą, kobietą, dzięki której wie, że prawdziwe szczęście czasem jest
opakowane w bujne, hieno-podobne pudełko.
Roaring up the wrong tree
Celia Kyle
Grayslake 03
Tłumaczenie: malwa-larwa
Tłumaczenie: malwa-larwa
~3~
Rozdział 1
Świat nienawidził Tristy, a najlepszy na to dowód przyczepiony był do jej drzwi.
Czarne słowa na żółtym papierze powiewały na wietrze.
Znów zawiało, ale tym razem mocniej. Puste puszki stukały na brudnej podłodze,
a w ślad za nimi poleciała plastikowa siatka. Żółta kula, pasująca odcieniem do napisu na jej
drzwiach, przetoczyła się obok.
Kolejni zostali eksmitowani. Cóż, przynajmniej nie była jedyna, która została
bezdomna. Nie to, żeby chciała, żeby inni cierpieli, ale nieszczęścia potrzebowały
towarzystwa.
Ścisnęła klucze i podeszła do kartki na drzwiach. Latała, jakby próbowała uciec, ale
przycisnęła ją do drzwi.
Ostateczne zawiadomienie o eksmisji.
Zabawne, nigdy nie dostała pierwszego zawiadomienia. Ale w sumie była to tylko
kwestia czasu, prawda? Powinna była się tego spodziewać po tym, jak usłyszała o śmierci Bru.
1
Miała jednak nadzieję, że będzie mogła udawać, że jej gospodarz nie został zabity, a nowy
właściciel nie przejmie budynku.
Trista przesunęła dłonią po zawiadomieniu, pozwalając pazurom zarysować drzwi.
Farba łuszczyła się, kłując ją w palce i przypominając, że przynajmniej żyje. I niedługo
wyląduje na ulicy.
Nie pierwszy raz. Tylko, że za pierwszym razem nie była sama. Ani za drugim, czy
trzecim, albo piątym. Nie, wtedy miała matkę. A teraz…
Oczy ją zapiekły od łez, więc zamrugała, żeby je odgonić. Kawałek papieru znów
zatańczył na wietrze, przypominając jej, co ma zrobić. Nie miała czasu na płacz. Poza tym,
płacz niczego nie rozwiąże.
To nie powstrzymało łzy od spłynięcia jej po policzku. Drugiej też nie. Ani trzeciej.
„Szlag.” Oparła się o drzwi i zacisnęła dłoń. „Szlag.” Uderzała czołem o twardą
powierzchnię. „Cholerny Szlag Szlagston.”
2
Z każdą sylabą, z oczu leciało jej coraz więcej łez. Chciałaby żeby chociaż raz, jeden
w życiu, coś poszło po jej myśli.
„Szlag.” Szepnęła, po czym wzięła głęboki oddech.
1
2
Pamiętacie dupka od którego Lauren wynajmowała mieszkanie? Tak, to o niego chodzi.
Autorka zrobiła tutaj przekleństwa imię i nazwisko. Więc zrobiłam to samo :P
Tłumaczenie: malwa-larwa
~4~
Wspomnienia o matce wypełniły jej głowę. Wyobraziła ją sobie, jak otwiera drzwi
mieszkania i przechodzi obok jej piętnastoletniej wersji.
Wypłacz rzekę łez, zbuduj most i weź
się w garść, Tristo Ann. Mamy robotę do zrobienia, a nikt nie zrobi tego za nas.
Pozwoliła ostatniej łzie spłynąć i ostatniemu przekleństwu wyrwać się z jej ust. „Szlag.”
Teraz musiała się spakować i wynieść, zanim zacznie się jej wieczorna zmiana w barze
na końcu ulicy. Następnego ranka zajmie się poszukiwaniem mieszkania między wyjściem
z jednej pracy, a rozpoczęciem drugiej.
Dobra. Poradzi sobie. Nawet jeśli nie miała już przy sobie swojej mamy, była dorosła.
Przeżyła gorsze rzeczy, to przeżyje i to.
Chwyciła za klamkę od drzwi, ostrożnie trzymając ją we właściwej pozycji, żeby ją
odblokować. Klamka była wredna, a Trista nie wiadomo ile razy skarżyła się na nią Bru.
Uda się, prawda?
Cholera, ale z niego dupek.
A tak, był martwy. Dobra, ale z niego
był
dupek.
Niestety, kiedy odwróciła klamkę – dwa cale na lewo, a potem jeden na prawo – nie
kliknęła tak, jak powinna. Głównie dlatego, że drzwi zwyczajnie się otworzyły, ujawniając…
Puste mieszkanie. Całkowicie, kompletnie opróżnione z jej rzeczy. Opadająca kanapa
pozostała razem z rozklekotanym stołem w kuchni, ale one stały tu już, gdy się wprowadziła.
Jej rzeczy zniknęły. Jej zdjęcia, porozrzucane ubrania. Nie miała wątpliwości, że pieniądze,
które miała pochowane po pokoju, również zniknęły. Ona i jej mama nie ufały bankom,
zwłaszcza tym prowadzonym przez przyjaciół jej ojca. Kiedy mama wkurzyła tatę, ich konto
zwykle cierpiało z powodu usterki komputera.
Teraz wszystko zniknęło… co było kroplą, która przelała czarę goryczy. Wezbrała
w niej wściekłość, którą powstrzymywała od śmierci mamy, złość na to posrane życie i każdy
jeden gówniany dzień.
Odchyliła głowę i zaczęła krzyczeć w sufit, w stronę wiszących na nim pajęczyn.
Otworzyła usta tak szeroko, jak mogła i ryknęła. „CHOLERA!”
Krzyk odbił się echem od ścian klatki schodowej. Niekończące się odpowiedzi kpiły
z niej, przypominając, że jest całkiem sama.
„Moja mamusia mówi, że nie wolno przeklinać. Mówi, że to złe.” Rozległ się obok niej
czyjś piskliwy głosik. Spojrzała na prawo, prosto na dziecko, małego chłopca, patrzącego na
nią niewinnymi oczami.
Tłumaczenie: malwa-larwa
~5~
Ta część niej, która nienawidziła, gdy się ją wyzywało, a zwłaszcza gdy robili to
mężczyźni, warknęła niezadowolona. Może i świat jej nienawidzi, ale Trista nienawidziła tego
kawałka dzikiego zwierzęcia w sobie, który, jak dobrze wiedziała, nigdy nie zniknie.
Zamykając usta, patrzyła na chłopca obok. Warknęła na niego wykrzywiając się.
Normalnie się tak nie zachowywała, ale nie mogła powstrzymać wrednej uwagi, która cisnęła
się jej na usta. „Kiedy twoja mamusia zapłaci moje rachunki, będę tak cholernie szczęśliwa, że
przestanę przeklinać.” Teraz naprawdę wyląduje w piekle. Zacisnęła oczy, oparła się o framugę
drzwi i zjechała wzdłuż niej. W mgnieniu oka zamiast stać i wojować, siedziała przygnębiona
na ziemi, wyglądając jak kupka nieszczęścia.
Praca na dwa etaty kompletnie ją wykańczała, a teraz jeszcze wszystko, co posiadała,
zniknęło. Puf! Nowy właściciel pewnie zabrał to jako zaliczkę na zaległy czynsz. Nieźle.
Kiedy znów poczuła, że łzy napływają jej do oczu, szybko je wytarła. Już skończyła
swoje przyjęcie z okazji użalania się nad sobą. Teraz musiała się pozbierać.
Miękkie szuranie buta po betonie przypomniało jej o dziecku. Otworzyła oczy, żeby na
niego spojrzeć, podczas gdy on zmrużył swoje i patrzył na nią z czymś takim w oczach, czego
żadne dziecko nie powinno mieć.
Zupełnie jakby jej dzień nie mógłby już wyglądać gorzej, wziął głęboki oddech, a jego
brązowe tęczówki zmieniły się w czarne. Nie bursztynowe, jak u lwa, nie żółte, jak u wilka,
ani nawet nie w miedziane, jak u hieny, tylko akurat w czarne.
Yup, kolejny dowód na to, że był Gówniany-Poniedziałek-Tristy.
Ponieważ, oczywiście, chłopiec musiał być zmiennokształtnym niedźwiedziem,
a Trista akurat należała do hien, a tak się cudownie składało, że niedźwiedzie nienawidziły
hien. Cóż, ona też ich nienawidziła.
„Nie powinnaś tu być.” Powiedział chłopiec kłapiąc zębami.
W tej chwili naprawdę chciałaby móc się zmieniać. Gdyby tylko jej jakże kochający
ojciec podarował jej zdolność przemiany…
„Ale jestem.” Odparowała, ale nie spodziewała, się że zrozumie zawiłości prawa, a nie
miała zamiaru wdawać się w tego rodzaju kłótnie z sześciolatkiem. A przynajmniej tak jej się
wydawało, że ma sześć lat. Wydawał się być odpowiedniego wzrostu, ale skoro był
zmiennokształtny, to nie mogła mieć takiej pewności.
Stało się to kwestią sporną, gdy od ścian odbił się echem charakterystyczny trzask
kości.
„Pachniesz jak on.” Warknął chłopiec, zanim zmienił się w niedźwiedziątko.
Tłumaczenie: malwa-larwa
Zgłoś jeśli naruszono regulamin