Przypadki Krzysia 27.0.pdf

(7336 KB) Pobierz
Robert Hansen Przypadki Krzysia
Robert Hansen
Przypadki Krzysia (27.0)
(opowiadanie
prawie
hetero)
Taunton 2023
Robert Hansen Przypadki Krzysia
Robert Hansen – Na łeb na szyję
Taunton Super Duper Press
Taunton 2023
nr 14/2023
Uwaga. Niniejsza wersja jest wersją roboczą i może nie zawierać całości
utworu. Przed przeczytaniem sprawdź na
http://chomikuj.pl/trujnik
, czy
jest dostępna najnowsza wersja utworu.
Copyleft
Cc-by-sa-4.0
Niniejszą powieść udostępnia się na wolnej licencji Cc-by-sa-4.0
Oznacza to, że powieść można przetrzymywać na nośnikach elektronicznych, a
także publikować w wersji elektronicznej i drukowanej tak w części, jak i w
całości na takich samych zasadach i z podaniem źródła.
Fotografia na okładce
doba.pl, fair use
Projekt okładki – kicior, omik
Skład i konwersja – kicior
Wszelkie czynności związane z powieścią (edycja, korekta, skład) wykonano
na komputerze z użyciem systemu operacyjnego GNU Linux i przy użyciu
oprogramowania na wolnych licencjach.
Niniejszy utwór jest dziełem wyobraźni autora. Postaci w powieści są fikcyjne,
a wszelkie podobieństwo do rzeczywistych jest przypadkowe i niezamierzone.
Niemniej jednak sporo tu opisanych wydarzeń rzeczywiście miało miejsce w
takiej czy innej konfiguracji.
Robert Hansen Przypadki Krzysia
1. Moja pani z krzaków
Jak zwykle we wczesnej młodości, człowiek musi przejść przez typowy rytuał
inicjacyjny, rozmowy o seksie ze swoimi kolegami. Ze mną nie było inaczej.
Gadało się sporo, głównie pod trzepaniem, bo jeszcze wtedy można było je
spotkać na co drugim wrocławskim podwórku. Oczywiście były to rozmowy w
ściśle męskim gronie, a jakże.
– Ja widziałem parkę, jak się ruchała, nad Bajkałem – powiedział Wacek,
najbardziej z nas doświadczony z tego grona.
– Jak to się ruchali? przy wszystkich? – nie dowierzał Jacek.
– E, nie... Na Bajkale jest całkiem pusto, jeśli znajdziesz odpowiednie miejsce.
Masa krzaczorów, są miejsca, gdzie musisz się przedzierać, tam nikt nie
przyjdzie, nawet nad samą wodę.
– Opowiedz więcej – zażądał najmłodszy Marcin, brat Jacka, który był tu tylko
dlatego, bo rodzice kazali starszemu bratu zaopiekować się nim.
– E co tam opowiadać. Pojechałem się wykąpać, bo nie lubię takich tłumów
jak na Morskim Oku. Szedłem przez las i usłyszałem jęczenie, ale takie
dziwne. Myślę sobie, zarżnęli jakąś babę i ona teraz umiera. No to
bezszelestnie poszedłem w kierunku tych jęków. No i widzę, ona leży na
plecach, on na niej i ją ujeżdża.
– Długiego miał? – zapytał dokładny jak zawsze Romek.
– Mało widziałem, tylko jak jej wyciągnął i później wstawał. Mógł mieć góra
trzynaście, czternaście centymetrów.
– A ona? Jakie miała cycki? – dopytywał Jacek. – Ja nie lubię jak baba ma
duże, obwisłe cycki, jak Andrzejewska z naszej klasy.
– A skąd mam wiedzieć? Jak on ją ruchał to ona była w bluzce, tylko majtki
miała ściągnięte. Pewnie normalne. Tylko miała strasznie owłosioną cipę, to
widziałem. Chciałem zobaczyć więcej, ale, rozumiecie, nie bardzo mogłem
podejść.
Ta rozmowa była w pewnym sensie przełomowa w moim młodzieńczym życiu.
Jeszcze nigdy nie usłyszałem tak wielu detali naraz i strasznie kłębiły mi się w
głowie. Rozmowa odbyła się w marcu i trzeba było czekać co najmniej trzy
miesiące, by zacząć się rozglądać. Bo że tam pojadę i będę szukał, to było dla
mnie oczywiste. Już po tej rozmowie nie doszedłem do domu, musiałem sobie
ulżyć na śmietniku, na szczęście nikt niepowołany tego nie widział. Później
wiele razy jeszcze indagowałem Wacka o szczegóły, ale nie dowiedziałem się
wiele więcej. Mimo że to był ostatni rok w starej szkole i była masa nauki, czas
dłużył mi się strasznie. W maju, korzystając z pięknej pogody w weekend,
pojechałem rozpoznać teren. Sama świadomość, że tu można zobaczyć takie
Robert Hansen Przypadki Krzysia
akcje, działała na mnie podniecająco. Co prawda nie zobaczyłem oczywiście
nic poza starszymi panami z pieskami, ale wybrałem tereny, które warto mieć
na oku.
No i nadszedł ten dzień, kiedy wróciłem do domu ze świadectwem, fakt że
mogłoby być lepsze, ale przecież miałem głowę pełną zupełnie innych myśli.
Jako że na obóz jechałem dopiero w sierpniu, miałem cały lipiec na szukanie.
Matka za dnia pracowała i na szczęście nie bardzo interesowało ją, co
porabiam. Lipiec był ładny, by nie powiedzieć upalny i większość tego czasu
spędziłem włócząc się po zaroślach starorzecza Odry. Na początku szło
kiepsko, jedynym moim łupem był starszy, opalający się bez gaci facet.
Wolałbym kobietę, oczywiście, ale trzeba było brać co dają. Nagiego
mężczyzny też nie widziałem. I to jeszcze ta cholera tak się rozłożyła, że
ciężko mi było go obserwować, byłem schowany w krzakach, które drapały
mnie w plecy i musiałem się opanować, by za bardzo nie szeleściły. I
stwierdziłem ze zdziwieniem, że wcale to mnie nie zniesmacza i popatrzyłbym
na jego parówę z chęcią bliżej...
I kiedy wydawało mi się, że do końca wakacji już nic nie zobaczę, bo termin
mojego wyjazdu nadciągał wielkimi krokami, nagle pojawiło się tych dwoje.
Było widać, że coś jest na rzeczy, bo szli objęci, a on jej macał tyłek, i to nie z
wierzchu, a po prostu wsadził łapsko w gacie. Zaschło mi w gardle z
podniecenia i mało ich nie zgubiłem, bo skręcili w jedną z mniej oczywistych
ścieżek. Krok po kroku, rozglądając się na boki, doszedłem do miejsca, które
kończyło się trawiastą polaną. Dziwne, ale po miesiącu łażenia i buszowania,
tego konkretnego miejsca nie znałem. Serce zaczęło mi łomotać jeszcze
bardziej, kiedy oboje zatrzymali się na tej polanie a on wyjął z plecaka wielki,
kraciasty koc i rozłożył na trawie. Polana była niewielka i otoczona dość
zbitymi krzakami, więc nawet nie musiałem zbyt długo szukać dobrego punktu
obserwacyjnego. Miałem ich teraz jak na widelcu. On mógł być pod
pięćdziesiątkę, może nie gruby ale bardzo masywny, z lekkim brzuszkiem,
grubymi udami i ramionami, mocno opalonymi. Ona nie miała więcej niż
trzydzieści lat i była ładną kobietą, z tych, które mi się zawsze podobały:
szczupła, z niewielkimi kształtnymi piersiami i włosami zaczesanymi w koński
ogon. Byłem ciekaw, co ich łączy, na małżeństwo mi nie wyglądali, to znaczy
na pewno on jest mężem a ona żoną, tyle że nie w tej konfiguracji. Oni chyba
nie przyjechali tutaj patrzeć sobie głęboko w oczy – oceniłem.
Długą chwilę leżeli na kocu i wydawało się, że nic z tego nie będzie. Owszem,
były delikatne macanki, ale takie to widziałem nawet na plaży, nic ciekawego.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin