E.K. Urlik - Wakacje i inne nieszczęścia.pdf

(1507 KB) Pobierz
Spis treści
Rozdział pierwszy w którym mamy cholerny widok na
morze
Rozdział drugi w którym jest trochę wspomnień ze złych
czasów i trochę wspomnień z dobrych czasów, ale nie
moich
Rozdział trzeci o obrzydliwych krewnych i planach na
przyszłość
Rozdział czwarty w którym jestem dzielna
Rozdział piąty w którym dostajemy sprzeczne informacje
na temat orgazmu
Rozdział szósty cóż, Monte Carlo, kotku
Rozdział siódmy w którym… ach, do diabła!
Rozdział ósmy w którym aż się roi od wzajemnych
oskarżeń
Rozdział dziewiąty którego nie lubię
Rozdział dziesiąty i tyle
Ostatni rozdział który musi być, bo nie znoszę
niedokończonych historii
Epilog czyli kilka lat później
Podziękowania
ROZDZIAŁ PIERWSZY
w którym mamy cholerny widok
na morze
– Nie znoszę facetów, którzy się drapią po jajach.
Gdzie?
Alicja
leniwie
opuściła
okulary
przeciwsłoneczne na czubek nosa.
– Po jajach – mruknęłam.
– Gdzie jest? – zniecierpliwiła się Alicja.
– Już się nie drapie – Jill podparła policzek dłonią. –
Szedł i się drapał. Palant.
Siedziałyśmy we trzy przed małą lodziarnią zagłębione
w  rattanowych fotelach z kwiaciastymi poduchami i  myślę,
że wglądałyśmy jak Aniołki Charliego czterdzieści lat
później. Wiatr gnał po niebie szare chmury, przepędzał
śmieci wzdłuż jezdni i wprawiał nas w wisielczy nastrój. Jill
miała sińce pod oczami i śliczny żakiet z szortami w kolorze
wędzonego łososia. Alicja za maleńką brązową filiżanką
z  napisem „segafredo” próbowała ukryć setne ziewnięcie.
Drgnęłam przestraszona, gdy gwałtowny podmuch wiatru
załopotał markizą. Siedziałyśmy tu od godziny, senne
i znudzone. Zimna kawa stała na stoliku prawie nietknięta.
Żadna z  nas nie lubiła mocnej kawy, a  ta była obrzydliwie
mocna, nawet jak na espresso.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin