3. Classified - Ella Frank, Brook Blaine PL.pdf

(479 KB) Pobierz
Tłumaczenie: darka-es
Trenują, by służyć swojemu krajowi.
Starają się być najlepsi.
Ale tylko nieliczni mogą być...
Elitą
***
MATEO MORGAN
ZNAK WYWOŁAWCZY: SOLO
Lekkomyślny, arogancki i odważny, Solo jest znany w Marynarce Wojennej Stanów
Zjednoczonych zarówno ze swojej reputacji złego chłopca, jak i umiejętności pilota
myśliwskiego. Jest więc zaskoczeniem dla jego rówieśników, gdy zostaje wybrany do
szkolenia i rywalizacji w najbardziej prestiżowej akademii lotnictwa morskiego na świecie.
ZASADY MISJI:
1. Skopać wszystkim tyłki.
2. Zrób wszystko, co trzeba, by wygrać.
3. Zrób wszystko, aby rozproszyć konkurencję.
4. Szczególnie, gdy tą konkurencją jest cudowny niebieskooki perfekcjonista, który sprawia,
że twoja krew staje się gorąca.
***
GRANT HUGHES
ZNAK WYWOŁAWCZY: PANTERA
Zdyscyplinowany, inteligentny i pewny siebie, Pantera nie może sobie pozwolić na to,
by nie grać według zasad. Jako syn najlepszego dowódcy Marynarki Wojennej, wszystkie
oczy są zwrócone na niego, a bycie kimś mniej niż numerem jeden jest nie do przyjęcia.
ZASADY MISJI:
1. Zachowaj bezpieczeństwo w powietrzu.
2. Udowodnij, że jesteś kimś więcej niż synem komandora Hughesa.
3. Nie rozpraszaj się. Bądź skupiony.
4. Nie daj się nabrać konkurencji - zwłaszcza zbuntowanemu łamaczowi serc z ustami
stworzonymi do grzeszenia.
W żarze gorącego kalifornijskiego słońca, temperament się wyostrza, a pragnienia rozpalają
się, gdy Solo i Pantera próbują oprzeć się swojemu przyciąganiu, jednocześnie walcząc o
bycie numerem jeden.
Z tak intensywną pasją, pozostaje pytanie:
Kto wejdzie na szczyt?
1. Pantera
Od chwili, gdy wszedłem do centrum kongresowego, gdzie odbywał się Bal
Marynarki, zrobiło mi się niedobrze w żołądku. Właściwie, skreśl to. Od
momentu, kiedy wsiadłem do limuzyny z Houdinim i innymi i zobaczyłem, jak
Solo patrzy, jak odjeżdżamy, wiedziałem w głębi duszy, że podjąłem złą decyzję.
Im bardziej oddalałem się od Solo, tym bardziej się denerwowałem, ale dopiero
gdy weszliśmy do holu centrum kongresowego, wiedziałem, że nie mogę dalej
udawać, że wszystko jest w porządku. Że nie umieram w środku.
Kiedy inni skierowali się w stronę głównego holu, ja mogłem tylko skryć się
w cieniu i czekać. Wydawało mi się, że trwa to wieczność, ale wtedy...
zobaczyłem go.
Solo szedł za grupą stażystów, z którymi jechał, wyglądając na równie mało
entuzjastycznego, jak ja czułem się w związku z koniecznością wejścia do środka,
ale wyglądał cholernie cudownie. Nie mogłem oderwać od niego oczu. Jego
opalona skóra doskonale komponowała się z białym, wyrazistym strojem, a jego
szczupłe, umięśnione ciało wypełniało się tak dobrze, a on sam chodził z
pewnością siebie, o której wiedziałem, że nie jest udawana.
Spójrz na mnie,
nakazałem mu.
Odwróć się. Nie idź beze mnie.
Jakbym wypowiedział te słowa na głos, Solo obejrzał się przez ramię, a te
oczy w kolorze whiskey rozszerzyły się lekko.
Cholera... Jeśli myślałem, że od tyłu wyglądał dobrze, to nie miało to nic
wspólnego z perfekcyjnym widokiem, jaki tworzył, idąc w moją stronę.
Oblizałem dolną wargę i obracałem czapkę w moich rękach, a kiedy
zatrzymał się kilka stóp od mnie, powiedziałem mu dokładnie to, co myślałem.
- Wyglądasz… naprawdę dobrze.
- Ty też. - Solo starał się o uśmiech, ale nie dotarł on do jego oczu. -
Wystarczająco dobrze, żeby cię zjeść.
Wiedziałem, że starał się o odrobinę lekkości, ale nie mogłem zmusić się do
dostrzeżenia humoru w tej sytuacji, w tej chwili.
- Hej - powiedział, robiąc krok w moją stronę, choć nadal trzymał się na
dystans. - Co się dzieje? Jak to się stało, że jesteś tutaj, zamiast tam?
- Ja... nie mogę tego zrobić.
Mogłem od razu zauważyć, że Solo źle odebrał moje słowa, bo w jego
oczach pojawił się cień strachu.
- Nie możesz zrobić czego? - powiedział.
- Nie mogę już udawać. - Wziąłem niepewny oddech. - Nie mogę tam wejść
udając.
- Udając… co, dokładnie?
- Wiesz co, Mateo. Nie mogę tam iść, kłamać i mówić ludziom, że nie
mogłem znaleźć randki, kiedy osoba, którą chcę mieć u swego boku bardziej niż
cokolwiek innego, stoi tuż przede mną.
Całe ciało Solo znieruchomiało. Było tak nieruchome, że nie byłem nawet
pewien, czy oddycha, i cholera, to nie mógł być dobry znak.
O Boże, dlaczego to powiedziałem, skoro on ewidentnie nie...
- Każdy by wiedział.
Trzy słowa, takie, o których wiedziałem, że mają moc, by zmienić wszystko,
ale co jeśli było warto? Co jeśli my byliśmy tego warci?
Utrzymywałem swoje spojrzenie stabilnie na nim, pokazując mu, że się nie
boję.
- Wiem.
Solo postawił kolejny krok w moją stronę, a potem zrobił coś, czego się nie
spodziewałem.
Wyciągnął rękę.
Przełknąłem ciężko, patrząc od jego dłoni z powrotem na jego twarz, na ten
przebiegły uśmieszek, a potem mrugnął do mnie.
- Ufasz mi?
Gdybyście powiedzieli mi tygodnie temu, że zdecyduję się oddać moje
życie i los mojej kariery w ręce Solo, powiedziałbym, że jesteście szaleni. Ale
teraz, nic nigdy nie wydawało się tak właściwe.
Jego oczy rozszerzyły się lekko, gdy włożyłem rękę w jego dłoń, jakby nie
spodziewał się, że tak łatwo się zgodzę. Jakby nie spodziewał się, że skoczę, gdy
on skoczy. Ale to było dokładnie to, gdzie chciałem być. To było miejsce, w
którym chciałem być od momentu, w którym zamknąłem drzwi limuzyny i
odjechałem od tego mężczyzny, i nic nie powstrzymałoby mnie od zrobienia tego
kolejnego kroku.
- Ufam ci. Pytanie brzmi, czy ty ufasz sobie?
Palce Solo zacisnęły się wokół moich, a potem pociągnął mnie w swoją
stronę i lekko skinął głową.
- Sprawiasz, że tego chcę.
Bezbronność w jego głosie sprawiła, że moje serce zabiło mocniej. Solo
mógł być dumny i sprawiać wrażenie, jakby nie obchodziła go opinia innych. Ale
doskonale zdawałem sobie sprawę, że dziewięćdziesiąt procent tej brawury to
tylko przykrywka, przedstawienie, które robił dla otoczenia, a wiedząc, że tak
samo obawiał się przejścia przez te drzwi, moja pewność siebie odżyła.
- Więc to wszystko, czego potrzebujemy, prawda? Siebie nawzajem? -
Wiedziałem, że wykładam wszystko na zewnątrz. Składałem nie tylko moje
zaufanie, ale i moje emocje w rękach tego mężczyzny, a kiedy usta Solo
wykrzywiły się w ten zmysłowy uśmiech, który uwielbiałem, moje kolana prawie
się pode mną ugięły.
- Hmm, myślę, że możesz mieć rację.
Cholera.
Ta biel munduru, ten uśmiech i implikacja sznurująca słowa Solo
sprawiły, że mój kutas podniósł się i zwrócił uwagę. Nie była to dokładnie
najlepsza pozycja, w której się znalazłem, zwłaszcza, że ten mundur był
dopasowany na wszystkie właściwe sposoby.
- Dobra, musisz przestać patrzeć na mnie w ten sposób.
Solo oblizał się wzdłuż swojej dolnej wargi. Kiedy moje palce
automatycznie zacisnęły się na jego, zachichotał.
- W jaki sposób?
- Jakbyśmy byli sami i mieli całą noc na zbadanie wszystkiego, co sugerują
twoje oczy.
Solo rozejrzał się po pustym lobby.
- Nie widzę tu nikogo innego, poruczniku.
Potrząsnąłem głową.
- Bądź poważny. Mój ojciec stoi tuż za tymi drzwiami.
Oczy Solo aż zamigotały i właśnie wtedy, gdy myślałem, że powie
„chrzanić to” i zaciągnie mnie w bardziej prywatne miejsce, odwrócił się na pięcie
i pociągnął mnie za rękę. Gdy szedłem za nim, moje oczy powędrowały w dół do
idealnie dopasowanego kroju jego marynarki i spodni. Kiedy w końcu dotarliśmy
do drzwi lobby, zatrzymał się i spojrzał na mnie przez ramię.
- Jezu, Pantera. Przestań się gapić na mój tyłek. Twój ojciec jest po drugiej
stronie tych cholernych drzwi.
Moje usta drgnęły, gdy sięgnął po klamkę, i właśnie w tym momencie
uświadomiłem sobie jeden z głównych powodów, dla których zakochałem się w
tym łamaczu serc, tym złym chłopcu, który miał zdolność uspokajania i
podniecania mnie jednocześnie.
Tam, gdzie ja byłem chłodny i spokojny pod presją, Solo był odważny i
lekkomyślny. Czerpał przyjemność z szokowania tych, którzy go otaczali, a
dzisiejszy wieczór nie miał być inny.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin