Dziewczyna, ktora chciala zbyt wiele - Jennifer Echols.pdf

(1079 KB) Pobierz
Jennifer Echols
Dziewczyna która chciała zbyt wiele
Dla Cathy i Vicki,
które mnie namówiły
1
Podziękowania
Serdecznie dziękuję mojej redaktorce Jennifer Heddle, która wręcz zmuszała mnie
do pisania, kiedy ogarniały mnie wątpliwości; Caren Johnson i – jak zwykle – moim
krytykom, Victorii Dahl i Catherine Chant.
2
1
– To najgorszy ze wszystkich pomysłów – oznajmiłam Erykowi i pociągnęłam łyk
piwa. – Ale zróbmy to.
– Meg! – zawołała Tiffany, zdążyłam już jednak wysiąść z beemki Eryka.
Energicznie ruszyłam przez ciemną polanę w kierunku mostu kolejowego, aż piwo
chlusnęło mi pod nogi z kartonowego kubka.
Eryk dogonił mnie tuż przy moście. Chwycił dłonią za kark i zatrzymał.
Spojrzeliśmy na siebie bez słowa. Kiedy powiedziałam mu, że Tiffany i Brian dołączą do
nas dziś wieczorem, nie krył wściekłości. Wiedziałam dlaczego. Jeżeli nie będziemy
sami, nie zrobimy tego. A jeżeli nie zrobimy, to po co się spotykać?
Teraz jednak wiedzieliśmy, że to niczego nie zmienia. Wszyscy czworo byliśmy tak
pijani, że nie potrzebowaliśmy prywatności.
Spojrzałam na skąpaną w świetle księżyca twarz Eryka i jego starannie zmierzwione
czarne włosy. Niezłe z niego ciacho. Podniecaliśmy się nawzajem. Wiedziałam, że już za
chwilę będziemy się pieprzyć na moście kolejowym. Szkoda tylko, że niespecjalnie za
sobą przepadaliśmy.
Zerknęłam na drugi koniec mostu.
– Nie jest aż tak długi, żeby te dzieciaki musiały zginąć. Mogły przecież dobiec do
któregoś końca, gdy tylko usłyszały nadjeżdżający pociąg.
– Chyba nie wierzysz w tę historię – sapnął.
– Psujesz zabawę. Dlaczego więc chcesz tam wejść, skoro nie wierzysz w tę
historię? To żaden wyczyn. Chyba że ty uważasz to za niebezpieczne.
– Tamtej dziewczynie po prostu utkwił but na torach – powiedział Brian, stając za
nami. –
Tak w każdym razie mówią. A chłopak zginął, bo wrócił, by jej pomóc.
– To takie romantyczne – zagruchała Tiffany. I chyba naprawdę tak myślała;
pierwszy raz w życiu wypiła trzy piwa i w tym stanie trudno byłoby posądzać ją o ironię.
– A potem bum! – powiedziałam. – To bardzo niebezpieczne. Tak już lepiej. –
Zakręciłam kubkiem, aż piwo zachlupotało. – Może na wszelki wypadek powinniśmy
zdjąć buty.
Zostawiliśmy buty pod tablicą „Wstęp wzbroniony!” i w skarpetkach ruszyliśmy po
podkładach kolejowych w stronę środka mostu – Eryk i ja, a za nami Tiffany z Brianem.
Przez cienką bawełnę skarpetki czułam zimną, twardą powierzchnię. Z każdym
pokonanym metrem powietrze również wydawało się coraz zimniejsze.
Nagle usłyszałam, że Tiffany potyka się, a potem głupawo chichocze. Brian pewnie
myślał, że ta noc będzie jego. Od miesięcy męczył mnie na lekcjach matematyki,
3
cichcem wypytując, jak wprowadzić związek z Tiffany na następny poziom.
Powiedziałam, że nie jestem już z nią tak blisko. Zresztą z nikim nie byłam blisko. Ale
stwierdził, że to nie ma znaczenia. Chyba myślał, że jestem ekspertką w sprawach seksu.
Czego się spodziewałam? Dobre wieści szybko się rozchodzą.
I w zasadzie dostawałam od Eryka to, czego chciałam. No i wyglądałam stosownie
do swojej pozycji. Jako jedyna nastolatka w hrabstwie Shelby w stanie Alabama miałam
niebieskie włosy i byłam prawdziwą specjalistką od złego zachowania. Dzisiaj
wieczorem także założyłam wyzywający T-shirt z głębokim dekoltem i z napisem „Presja
rówieśników”, mając nadzieję, że zachęcę w ten sposób Eryka do kolejnej seksualnej
eskapady. Jakby potrzebował jakiejś zachęty. W zasadzie to sam zachęcał.
Gdy doszliśmy do środka mostu, znowu złapał mnie za szyję i podprowadził do
barierki.
Nie przeszkadzało mi trzymanie za szyję, ale nie cierpiałam być sterowana. Od
silnego zapachu rdzy i smoły zakręciło mi się w głowie. Właśnie miałam odepchnąć rękę
Eryka, gdy ta zsunęła się na mój pośladek, przyciskając mnie do barierki.
Pociągnęłam następny łyk piwa. Drugą ręką chwyciłam się zardzewiałych prętów i
spojrzałam w dół, na czarną taflę rzeki, w której odbijał się blady księżyc. Na brzegu
drzewa kurczowo czepiały się ścian wąwozu, a malutkie, wiosenne listki srebrzyście
lśniły w świetle księżyca. Ludzie mówili, że widok z mostu jest piękny, chociaż tak
naprawdę rzadko kto go oglądał. Mnie się udało.
Mogłabym powiedzieć, że teraz widziałam już wszystko – oto Brian Johnson,
najlepszy uczeń w szkole, kapitan drużyny matematycznej przyciskał do barierki mostu
Tiffany Hart, redaktorkę szkolnej kroniki, prymuskę mającą wygłosić mowę pożegnalną.
Miał dość rozumu, by przynajmniej odstawić piwo. Ubierał się beznadziejnie – dowód na
to, że rodzice nie pozwalali mu oglądać telewizji. Ona była ubrana nieźle, chociaż bardzo
starannie i bez nadmiernego odsłaniania ciała.
Brian przesunął dłońmi wzdłuż jej boków, ostrożnie zbliżając się do ryzykownych
obszarów.
Chciało mi się śmiać, bo co chwila zerkał w naszą stronę, jakby potrzebował
instrukcji.
Tiffany sprawiała wrażenie, że nie dostrzega jego niezdarnych poczynań.
– Czemu te dzieciaki nie skoczyły z mostu? – spytała nagle, odrzucając z twarzy
blond loki.
– Czy to głupie pytanie?
Była kompletnie pijana. Zaczęłam żałować, że pozwoliłam jej i Brianowi,
prawdziwie niewinnym stworzeniom, przyłączyć się do mojej dzikiej zabawy.
– Jesteśmy bardzo wysoko – powiedział Brian tonem profesora z serialu „Gilligan’s
Island”
1
. – Uderzenie w wodę z tej wysokości byłoby jak upadek na beton.
4
Zgłoś jeśli naruszono regulamin