Nie będzie bolało 4.2 poszerzone.pdf

(2636 KB) Pobierz
Robert Hansen
Nie będzie bolało
(wer. 3.1 19/01/2021)
Taunton 2018 – 2021
Copyleft: Cc-by-sa-4.0
Robert Hansen – Nie będzie bolało
Robert Hansen – Nie będzie bolało
Wydanie w wersji 1
Taunton Super Duper Press
Taunton 2018
nr 11/2018
Uwaga. Niniejsza wersja jest wersją roboczą i może nie zawierać całości utworu. Przed
przeczytaniem sprawdź na
http://chomikuj.pl/trujnik
, czy jest dostępna najnowsza wersja
utworu. Nadto w internecie znajdują się kopie pierwowzoru opowiadania, niesygnowane przez
TSDP. Wszystkie te wersje również objęte są licencją Cc-by-sa-4.0.
Copyleft
Cc-by-sa-4.0
Niniejszą powieść udostępnia się na wolnej licencji Cc-by-sa-4.0
Oznacza to, że powieść można przetrzymywać na nośnikach elektronicznych, a także
publikować w wersji elektronicznej i drukowanej tak w części, jak i w całości na
takich samych zasadach i z podaniem źródła.
Grafika na okładce
http://madrzy-rodzice.pl/2013/11/20-000-i-bicie-dzieci/
(dozwolony użytek)
Projekt okładki – kicior, omik
Skład i konwersja – kicior
Korekta – zibi74, blask
Wszelkie czynności związane z powieścią (edycja, korekta, skład) wykonano na
komputerze z użyciem systemu operacyjnego GNU Linux i przy użyciu
oprogramowania na wolnych licencjach.
Niniejszy utwór jest dziełem wyobraźni autora. Postaci w powieści są fikcyjne, a
wszelkie podobieństwo do rzeczywistych jest przypadkowe i niezamierzone.
Niemniej jednak sporo tu opisanych wydarzeń rzeczywiście miało miejsce w takiej
czy innej konfiguracji.
1
Robert Hansen – Nie będzie bolało
1.
Eh… Chyba muszę zacząć od mojej mamy, bo to przez nią wszystko się tak
popieprzyło. Tylko się przedstawię, nazywam się Maciek Reroń, mam prawie
piętnaście lat, no dobra, czternaście z hakiem, ale bliżej piętnastu, a zgodnie z
zasadami zaokrągleń, powyżej połowy zaokrąglamy w górę. Chodzę od podstawówki
w takim małym mieście w województwie dolnośląskim. I tu mogę “przeskoczyć” do
mojej mamy, bo to dzięki niej kiszę się w tej dziurze. Do niedawna mieszkałem we
Wrocławiu, w fajnej dzielnicy, na Krzykach, miałem kolegów, koleżanki, dobre
życie. No ale nic przecież nie trwa wiecznie, mamusia poprztykała się z ojcem, tak na
śmierć i życie i postanowiła się wyprowadzić. Nie tylko z domu, który należy do ojca,
ale z miasta. Jest za małe na niego i mnie – zwykła mawiać. Nawet wróciła do
swojego panieńskiego nazwiska, Dolata. Szczęście, że mnie nie kazała zmieniać, bo
mnie to nazwisko irytuje. Po polsku mówi się „dolatuje”, prawda? W każdym razie,
jak zwykle w takich przypadkach, mnie nikt się nie pytał o zdanie, a pewnie
wolałbym zostać z ojcem. Trochę pije i potrafi być nieprzyjemny, ale można się z nim
dogadać. A z matką? Nie pójdziesz! Dlaczego? Bo nie. I bądź tu człowieku posłuszny
rodzicom. Pewnego pięknego (na pewno nie dla mnie) popołudnia mamuśka weszła
do domu i oznajmiła, że się wyprowadza. I to ze mną. Tak zostałem poinformowany
o najważniejszej zmianie w moim życiu. A ojciec tylko wzruszył ramionami. Jak
musisz… Nawet o mnie nie zawalczył, podlec jeden. Dlaczego? Dlatego, że mam
tych kilka kilogramów więcej? Zawsze mnie prześladował z tego powodu, kazał
ćwiczyć, a ja jakoś nie mogłem od tych kilogramów się uwolnić. Ale teraz
przynajmniej go nie obchodzą. Od tamtego „wejścia smoka” czyli wtargnięcia matki
minął tydzień i już się wyprowadzaliśmy. Jak ona tak szybko załatwiła sobie
przeniesienie w pracy, to nie wiem. Jest ekonomistką i pracuje w dużej sieci sklepów
spożywczych. W tydzień przenieśli ją na takie samo stanowisko w totalnej dziurze na
zadupiu. O tym zadupiu opowiem wam za chwilę, jeszcze tylko skończę z matką. Na
mój gust to ona sobie najpierw znalazła tę pracę, a dopiero potem oświadczyła, że
odchodzi. To całkiem w jej stylu, motać, kłamać i prowadzić gierki to ona potrafi jak
mało kto. Czasem sobie myślę, że załatwiła tę pracę dlatego, bo chcieli się jej szybko
pozbyć z biura, w każdym razie wcale bym się nie zdziwił, gdyby właśnie tak było.
Cały czas wydzwaniała po koleżankach, zastanawiały się jak wygryźć tą czy tamtą z
biura… Podejrzewam, że ktoś się wkurzył i postawił jej warunek. A że z tatuśkiem
się jej niezbyt układało, skorzystała z sytuacji i dała nogę.
2
Robert Hansen – Nie będzie bolało
Myślałem, że ją zabiję. Na drugi dzień w szkole była stypa, bo nikt nie chciał
uwierzyć, że wyprowadzam się z Wrocławia na jakąś wiochę. Może moja klasa nie
była idealna, ale z chłopakami dawało się wytrzymać, a nawet miałem nawet kilku
bardzo fajnych kumpli i kumpelek. Było z kim iść na Śląsk na mecz, wyjechać w
góry, a nawet w tajemnicy przed starymi wypić piwko albo dwa. Bo święty to ja nie
jestem, co to to nie. Nawet palić zacząłem, tylko że to mi wybitnie nie smakowało i
po pierwszym papierosie zwyczajnie się porzygałem. Oczywiście tak, aby kumple nie
widzieli, po co narobić sobie obciachu? Wymówiłem się, że mam coś do zrobienia,
dałem nura w najbliższe krzaki i tak odcierpiałem swoją pierwszą i chwilowo ostatnią
fajkę. Nikt później nie powiedział mi złego słowa, nawet Artur, który nie za bardzo
mnie lubił i czepiał się, czego tylko się dało. Ale nawet Arturowi zrobiło się smutno,
kiedy dowiedział się, że to już koniec. Z nauczycieli to zmartwiła się Zawacka, nasza
nauczycielka, którą nazywaliśmy Zawicką. No bo Wicek czy Wacek to prawie to
samo. Mnie również było szkoda. Uczniem jestem, powiedzmy, średnim, trochę
powyżej, ale z matematyki zawsze najlepszym. Nawet kangura wygrałem rok temu.
To taki konkurs, gdzie są wyjątkowo potrzepane zadania. Zawicka obiecała, że zrobi
ze mnie dobrego matematyka i nawet jej to wychodziło. Cóż, to też trzeba będzie
spisać na straty. Jeśli miałem szansę na dobre wykształcenie, to chyba przepadła ona
bezpowrotnie.
– Nic nie da się zrobić? – pytała mnie na przerwie. – Może jakiś internat albo coś? Ty
się zmarnujesz w tej dziurze.
Matka na sam dźwięk słowa „internat” wpadła w prawdziwy szał.
– Żeby cię nauczyli pić, ćpać i chodzić na dziwki? Co to to nie, nawet wybij to sobie
z głowy.
Z tymi dziwkami to mnie trochę zaskoczyła, bo wcale nie myślę o takich rzeczach i
na razie się nie zanosi. Owszem, zaczęło się u mnie coś takiego, co się nazywa
dojrzewanie płciowe, ale jakoś mało mnie dotyczy. Na razie nawet głos mi się
niespecjalnie zmienił, a i inne rzeczy, o których piszą w podręczniku, jakoś mnie nie
dosięgają. Nic mi nie leci, nie wytryskuje, ani w dzień ani w nocy, niczego sobie nie
walę, nie trzepię czy nie robię innych rzeczy, o których moi kumple opowiadają sobie
z czerwonymi policzkami. Tyle co mi trochę włosków nad wackiem urosło, a sam
dydek zaczął się niby trochę powiększać, przynajmniej tak mi się wydaje, no i zrobił
się jakiś czupurny, często się pręży, zwłaszcza rano, aż wstyd przejść przez chałupę
do łazienki. Dziewczyny tez mnie niespecjalnie podniecają, nie łapię ich za cycki, jak
Zabłotny czy Syczewski, klasowi podrywacze i lowelasi. Jestem zwykłym, w miarę
spokojnym chłopakiem bez większych odchyłów. Owszem, ostatnio zerwałem się na
3
Zgłoś jeśli naruszono regulamin