Pablo Poveda - Kryminalne intrygi Gabriela Caballero 1 - Gabriel Caballero.pdf

(1427 KB) Pobierz
Gabriel Caballero
Pablo Poveda
Original work copyright ©2017 by Pablo Poveda
Tytuł oryginału: Caballero
Okładka: ©2017 Pedro Tarancón
Przekład: Piotr Jarco
Redakcja: Natalia Grzeszczak
www.autornia.com
ISBN 978-83-959582-1-2 (wersja EPUB)
ISBN 978-83-959582-2-9 (wersja MOBI)
Copyright ©2021 by Studio Link Piotr Jarco
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentów niniejszej
publikacji w  jakiejkolwiek postaci zabronione. Wykonywanie kopii metodą elektroniczną,
fotograficzną, a  także kopiowanie książki na nośniku filmowym, magnetycznym, optycznym lub
innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji.
„Dla serca życie jest proste:
bije tak długo, jak może. Potem się zatrzymuje”
Karl Ove Knausgård
1
K
toś rzucił urok na miasto. Słonecznemu i gorącemu dniu wiosny o smaku
lata towarzyszył hałas samochodów. Powiew powietrza pachnącego
morzem i kremem do opalania sprawiał, że wszystko wydawało się proste,
jak nuty wypływające z saksofonu Coltrane’a. Oczarowany urodą dziewcząt
z Alicante, opaloną skórą, piegami pod oczami, i strojami, które ledwie
sięgały kolan, pozwalałem nieść się tłumowi podążającemu aleją
Maisonnave. Wydawało mi się, że znajduję się w onirycznej bajce.
Brakowało tylko dobrze schłodzonego piwa, które przyniosłoby ulgę
mojemu gardłu. Zajrzałem do domu towarowego i zobaczyłem grupki
pracowników w firmowych strojach. Na ich twarzach gościł grymas
wyższości – braku wychowania nie ukryje i mundurek sprzedawcy.
Mijające dni przypominały nieułożoną kostkę Rubika: nie były to nasze
najlepsze chwile z Patrycją. Kochaliśmy się mimo różnic w wielu kwestiach.
Ona szukała tego, czego każda kobieta oczekuje od mężczyzny na pewnym
etapie znajomości. Patrycja nazywała to zaangażowaniem. Ja wolałem
określać odkupieniem. Lęk przed utratą tego, co już osiągnęliśmy i
jednoczesne pragnienie posiadania odrobiny więcej. Rozmowy nie
prowadziły do niczego dobrego. Niestety, Patrycja oczekiwała, że pewnego
dnia stanę się kimś, kim nigdy nie będę: doskonałym i ambitnym
narzeczonym, o którym będą mówić wszystkie koleżanki. Chłopakiem z
regat. Przystojniakiem z dobrej rodziny z tytułem MBA. Prostakiem,
którego widziała na ulicy z blondynką w kabriolecie Audi. Weekendy w
klubie golfowym San Juan. Właśnie do tego dążyła: pozy, poczucia
dobrobytu, pozorów powodzenia i uznania w oczach innych. Chciała trąbić
o tym na cztery strony świata i wierzyć, że wreszcie nam się udało. Nic
ponadto. Ludzie słabsi słuchają opinii innych i wierzą w nie. Problem
Zgłoś jeśli naruszono regulamin