Wstrząsająco proste przepisy na zdrowe życie.docx

(46 KB) Pobierz


Wstrząsająco proste przepisy na zdrowe życie

Rate This

Co masz w garnku?

Ojciec Jan Grande-Majewski jest zakonnikiem zakonu bonifratrów we Wrocławiu. Zajmuje się ziołolecznictwem według starej, tradycyjnej szkoły petersburskiej.
Przy niesieniu pomocy zielarskiej zwraca pacjentom uwagę na
sposób żywienia i pielęgnowania własnego organizmu. W swoim życiu spotykał się z różnymi specjalistami w dziedzinie sztuki zdrowego żywienia i posiadł tajniki tej wiedzy podróżując po Ukrainie, Mongolii i dalekim Tybecie. Opowiadanie o sposobie żywienia i pielęgnowania organizmu ludzkiego spisane w Łodzi w 1990 r. w streszczeniu z taśmy magnetofonowej, drukowane w "Wieczorze Wybrzeża".

1. Pan Bóg stworzył nas z wapna i krzemu

Stan naszego zdrowia podkreśla się w starej szkole niekonwencjonalnej medycyny uzależniony jest od stanu naszego Żywienia. Dlatego kiedy przychodzi pacjent, pytam: co jada, jak jada, ile jada, kiedy jada i "wyprostowuję jego drogi jedzenia, Żeby mógł zregenerować organizm. Dlaczego tak postępuję? Dlatego, że Przedwieczny, gdy zaczął w swoim wspaniałym okresie stwórczym zastanawiać się jak stworzyć naturę ludzką wziął najpierw trochę wapna, domieszał krzemu, żelaza, kobaltu, magnezu, cynku i 
km, systemem nerwowym. W środku między fabrykami przemiany materii zawiesił ogromne zakłady farmaceutyczne. Zapalił 2 żarówki w komputerze. Tchnął swoja-zbudował rusztowanie w rodzaju wielkiego krzyża. z wapna i krzemu przede wszystkim, a reszty dodał po troszku, aby krzyż wzmocnić. Na jego czubku osadził puszkę na komputerowy mózg, a na tym wszystkim porozwieszał 9 fabryk przemiany materii. Wszystko to pięknie pospinał, poobklejał mięśniami, pozaszywał żyłami, nakrył długim, 180 
energię w to ożywione ciało, pokryte delikatną, aksamitną, bardzo unerwioną skórą, dał blask żarówkom. Przez chwileczkę był zaskoczony, nie wiedząc, jak to będzie dalej. W końcu powiedział idź, zbieraj, szukaj, aby to mogło się palić, żeby to mogło wydawać energię dobieraj to, z czego sam jesteś zbudowany. I przez miliony lat (bo prawdopodobnie żyjemy przeszło 450 milionów lat) ten człowiek tak dobierał pożywienie, by było w nim to, co jest potrzebne do regeneracji i do wzrostu organizmu. W 
tej chwili najwyżsi i najmądrzejsi uczeni, potwierdzają dawne wiadomości, mówiąc, że w organizmie nie może zabraknąć niczego, ani o jotę z tego, z czego organizm był zbudowany na początku. Jeżeli w naszym organizmie z powodu nietypowego życia, pośpiechu, jadania nieodpowiednich potraw, narastających form napięć nerwowych, wyczerpie się odporność nerwowa to znaczy, że nie dbaliśmy o to, by w naszym organizmie była odpowiednia ilość: fosforu, bardzo ważnej witaminy B1. Znaczy to, że zabrakło 
odpowiedniej ilości selenu, jodu i cynku. Jeśli nie zwrócimy uwagi na to, co mamy w garnku, nie ma mowy, abyśmy kiedykolwiek wrócili do normalnego samopoczucia.
Bywa, że człowiek zwala wszystko na przedwczesną sklerozę, brak pamięci, brak koncentracji nie wiadomo, co się z nim dzieje, wieczne znużenie, nocna bezsenność, pobolewanie głowy, łamanie w kościach kompletna ruina. Okazuje się, że zabrakło w garnku witaminy B1.
Na pobolewanie głowy lub bezsenność przez trzy dni używać witaminę B1 trzy razy dziennie po trzy tabletki. Ale żeby ją w naturalny sposób gromadzić trzeba koniecznie dostarczyć organizmowi dużej ilości drożdży i różnych jarzyn.
Utrata odporności na zmęczenie wiązać się może z brakiem w garnku fasoli i grochu bo w nich jest masa: magnezu, kobaltu, żelaza, fosforu, błonnika, białka roślinnego, żółtego fosforu przeciw stanom reumatycznym, kamicy nerkowej i wątrobowej. Zastanawiamy się, że 100 lat temu nikt nie znał choroby, którą teraz nazywamy zawałem…
Ale 100 lat temu, nikt nie słyszał o kranie w ścianie, o wodzie ze wspólnej studni, do której sypie się masę chloru, który zupełnie niszczy krzem. A jak wspomniałem na początku Pan Bóg z krzemu zmieszanego z wapnem zbudował nasze kości, zęby, usztywnił dziąsła i nawet włosy. Teraz zaś mamy wodę rozmiękczoną, zupełnie bez krzemu. Nie mamy krzemu również w pożywieniu, bo właściwie i ziemia jest już z niego wyjałowiona. Łodygi roślin są wiotkie. Nie dostarczając organizmowi krzemu, zapadamy w 
końcu na chorobę nazywaną zawałem, mamy krwawiące dziąsła, wypadające włosy, łamiące się paznokcie, kruche kości i ogólnie jesteśmy zmęczeni. Przy byle wysiłku pocimy się niesamowicie.
Zastanawiamy się, jak to było, że nasze prababki rodziły po dziesięcioro dzieci, 10 godzin chodziły w słońcu po polu z sierpem i żadna nie chorowała na żylaki, na hemoroidy, nie miała kłopotu z wylewem krwi do mózgu. A pradziadek nic nie wiedział o kłopotach z krążeniem w nogach i żadnego zawał nie powalił? Bo oni jedli często kaszę gryczaną, która dostarczała ogromnych ilości krzemu.
Kasza gryczana posiada 60 proc. krzemu, stąd nie chce jej zjeść żaden robaczek ani mysz polna. W byle jakich warunkach nie ulega zanieczyszczeniu właśnie z powodu dużej ilości krzemu. Tego krzemu bardzo łatwo przyjmowanego i wchłanianego przez nasz organizm. W kaszy gryczanej są całe pokłady rutyny, od której zależą nasze arterie, wszystkie żyły, tętnice. Dlatego z kaszy gryczanej robią w tej chwili (Herbapol) tabletki wenescyn przeciw Żylakom, hemoroidom i innego rodzaju kłopotom krążeniowym. 
Na Zachodzie robią weneruton. Robią kropelki przeciw miażdżycy rutison. Robią też rutinoscorbion zmieszany z dziką różą. A w garnku kaszy gryczanej nie uświadczysz…
Kamienie nerkowe i wątroba dawniej nic o nich nie wiedziano. Dlaczego? Ponieważ na jesieni gosposia przygotowywała 2 worki fasoli na zimę. Kto jada fasolę w życiu nie cierpi na migrenę, nie ma problemów z jakimkolwiek łamaniem w kościach, z bezsennością i nie zachoruje na kamicę nerkową i wątrobową. Nigdy nie zachoruje na zapalenie pęcherza, ani nie będzie miał problemów z dną, tzn. z odkładaniem się mocznika między tkanką stawową a mięśniami. A fasola jest jakoś bardzo rzadko w kuchni 
obecna, raz na dwa tygodnie, raz na miesiąc. Przy fasoli wytwarzają się gazy aby tego uniknąć, trzeba do gotowania dosypać dużo kminku. Fasolę gotuje się bez mięsa w zupełnie oddzielnym garnku, w tej samej wodzie, w której była namoczona już z kminkiem. Gotować ją bez soli. Niech sobie stoi jako półfabrykat. Potem można ją użyć do ugotowanej zwykłej zupy jarzynowej z dodatkiem łyżki masła, roztartym ząbkiem czosnku i odrobiną majeranku. Idealna rzecz.
Od czasu do czasu możemy sobie nawet pozwolić na cięższą potrawę: podsmażyć na oleju
trochę resztek z mięsa, trochę cebulki lekko podrumienionej, wlać jakiegoś przecieru (pomidorowego) i dodać te ugotowana fasolę, trochę jeszcze przyprószyć kminkiem i pieprzem. I mamy fasolkę po bretońsku po łyżce. Bardzo łatwo i prędko.
Można fasolę zmielić na maszynce, dodać tartej bułki, do tego przyrumienionej cebulki, masła, trochę pieprzu, troszeczkę mielonego gotowanego mięsa, dwa przetarte jajka wymieszać mamy doskonały farsz, którym możemy nadziać pierożki. Palce lizać! Co za przysmak! A mamy tam: magnez, żelazo, kobalt, fosfor, błonnik, białko roślinne. Przeciwdziała antykamicy nerkowej i wątrobowej, migrenie, zapaleniu narządów moczowych.
Groch żółty czasami, nie wiadomo dlaczego, na poligonach służy jako podstawowa potrawa. I okazuje się, Że nawet ciamajdowaty chłopak, który poszedł do wojska, raptem nabiera tam energii życiowej. Wraca mu rozum do głowy, robi kilka dyplomów, a po powrocie do domu jest tak pełen siły, że dom by rozwalił. Niestety, po trzech miesiącach bez grochówki w domu, okazuje się, że robi się z niego znowu ciamajda życiowa.
Wróćmy znowu 100 lat wstecz do czasów, kiedy jeszcze nie było ani kombajnów, ani żadnych maszyn na polu pracujących i pradziadek z kosą wychodził o 3 rano na pole. A prababka nagotowała garnek grochu, drugi garnek kapusty, mięsa zmieszała to wszystko razem i zaniosła na pole. Wszyscy się najedli i kosili jak obecne kombajny.
Kto jada groch regularnie raz w tygodniu, to do 100 lat nic nie będzie wiedział o reumatyzmie. To już jest udowodnione. Ale znowu do grochu: kminek i masło. I ma być tak ugotowany jak fasola stoi w garnku. Kiedy potrzeba dodać do ziemniaczanki z posiekaną chudą kiełbasą, jeszcze troszkę majeranku, tymianku i mamy łatwo strawną, wspaniałą grochówkę. Dzieciństwo spędziłem w Azji, bo byłem sybirakiem 7 lat, mieszkałem na pograniczu mongolskich stepów Kirgizji. Poznałem herbatę… Jak Polakowi 
podano szklankę, to tubylcy mieli święty spokój, bo język mu skołowaciał i 3 godziny nic nie mówił. W Azji zwyczajowo na stole stoi duży samowar, na samowarze duży imbryk, a w tym imbryku wrze bez przerwy esencja herbaciana. I tak jest dobrze. A u nas, Polaków, jak się herbata gotuje, to uważamy, Że straciła rzekomo wszystkie wartości. Tymczasem ona dopiero powyżej 100 st. C zaczyna być lekarstwem. Wyparzają się w niej garbniki wit. B1, B6 działające przeciw otyłości. Wyparza się puryna i 
rutyna, która uelastycznia naczynia krwionośne. Herbata posiada jeszcze masę garbników, które zastępują na Wschodzie jodynę. Narody Azji nie znają jodyny. Rany zalewają esencją herbacianą i owijają gałgankiem z płatkami herbacianymi. Po dwóch dniach obrzęku nie ma i po tygodniu się goi.
Na kobiece problemy, jakiekolwiek by były, ze śluzówkami najlepsza jest esencja herbaciana, przechowywana w srebrnym dzbanuszku, bo w srebrze nie rozwijają się żadne bakterie jednokomórkowe. Robić płukanki, podmywania i nie będzie żadnych problemów. Esencja herbaciana działa dwa razy lepiej niż wywar z kory dębu do przemywania ran, do pielęgnowania odleżyn, do różnego rodzaju kłopotów ze śluzowymi błonami.
Herbata zabezpiecza przed chorobami krążenia, serca, niewydolnością mózgu, wszelkiego rodzaju kłopotami z zapaleniem śluzówki na tle ataku szczepów wirusowych. Pijąc mocną herbatę Azjaci nie chorują nigdy na grypy i nie podlegają napromieniowaniu nawet bomby atomowej. Stwierdzono to w Japonii i po wybuchu czarnobylskim.

2. Jajka lek przeciw miażdżycy

Wracamy do konstrukcji jaką Pan Bóg wybudował: nasza czaszka to jest puszka na mózg, w niej dwa miejsca na osadzenie żarówek, oczu, oraz nosa do wciągania dużych ilości tlenu z powietrza i wydychania. Ale najważniejszy jest młyn\, w którym Pan Bóg uszeregował zęby: najpierw siekacze, potem koła młyńskie, aby wszystko porządnie zemleć, językiem, taką łopatą delikatna ruchomą poprzewracać. Spod języka wypływa ślina, jak z dwóch studzienek z pepsyną i po wymieszaniu wszystkiego taką rurą wpada do 
wielkiej betoniarki naszego żołądka, który jest strasznie unerwiony, trzy razy bardziej niż nasza twarz. Zanim ktoś zauważy, żeśmy się zdenerwowali, to już żołądek ze złości stracił kolor różowy, zrobił się biały jak prześcieradło i skurczył się o 2/3. Niech tylko przez chwilę będzie pusty, to się tak skurczy, że wytwarza się w nim pompa ssąca, która wysysa z woreczka żółciowego żółć, a żołądek, wbrew swojemu przeznaczeniu, wessie ja do środka. Tymczasem żółci nie może być w żołądku ani jednej 
kropli. A tu ze 2 łyżki żółci wlało się do środka. I tragedia człowiek nie wie, co ma ze sobą zrobić, bo jak coś zje, wszystko zalane żółcią uniemożliwia pracę śluzową żołądka. żołądek to wypycha do kiszek. Kiszki podrażnione żółcią i nie zmielonymi porządnie kawałkami strawy, wyrzucają to jak najprędzej do ostatecznej fabryki przemiany do grubej, potężnej siwej kichy i ta dopiero jak się zirytuje, nie chce wcale pracować. Wszystko tam zaczyna się odkładać, temperatura wzrasta. Zaczyna się 
proces gnilny, a powinien trawienny. A biedne małe robotniki, czerwone krwinki, których nam Pan Bóg podarował przeciętnie aż 4,5 mln zamiast wyszukać z pożywienia w cienkim i grubym jelicie i w wątrobie, to co nam jest potrzebne, aby zanieść to w wielkich workach na plecach tam gdzie potrzeba nic nie mogą złapać, same są poparzone żółcią, kurczą się i zaczyna się rozpacz. Człowiek zamiast tyć, chudnie, traci siły i ma zaparcia. Dlatego abyśmy byli zdrowi, należy jadać przynajmniej 6 razy 
3 kęsy czegoś aby ten znerwicowany żołądek cały czas był zajęty trawieniem. Wtedy nie będzie miał czasu na skurczenie się, na zasysanie żółci. Ludzie, którzy często jadają, nie tyją, to już jest udowodnione. Ci, którzy często jadają o połowę mniej są mniej narażeni na otyłość niż ci, którzy jadają rzadko a dużo. Wrzody żołądka-dziennie. To nie musi być za każdym razem zasiadanie za stół, wystarczy między normalnymi posiłkami jakiś sucharek, suche paluszki, kawałek sera żółtego itp. 2 
powstają wtedy, gdy żołądek nie umie bronić się przed nadmiarem żółci. Bo jak się żółć dostanie do żołądka wytwarza się wówczas taki dziki, dziwny gaz bezzapachowy, odbija się i czujemy jakieś aż podpieranie pod serce. Wtedy żółć wytrawia śluzówkę. Gdy przychodzi do mnie pacjent, to ja prócz ziółek i wszystkich zaleceń, piszę na recepcie bezwarunkowo jadać 8 razy dziennie i pić często mleko. Mleko potrafi oczyścić żołądek z narzucanej żółci i zneutralizować nadmiar kwasu solnego. Jeżeli mamy z 
żółcią porządek, nie mamy nerwicy żołądka. Ale jeśli jadamy często wywary z mięsa, gdzie jest masa kwasów tłuszczowych nasyconych, które bardzo łatwo łączą się z cukrem rafinowanym i produkują bezpośrednio, już w torbie żołądka, cholesterol to wtedy mamy problemy z zarzucaniem cholesterolu do wszystkich naszych naczyń krwionośnych i pozostawiania go w dużej ilości w naszej wątrobie.
Do usunięcia cholesterolu z organizmu koniecznie potrzebna jest duża dawka wapna. Musimy je spożywać bez przerwy. Nasz system kostny posiada przeciętnie 16 kg wapna, a bardzo łatwo je tracimy na korzyść serca. Serce, jeżeli nie dostanie wapna z mlekiem, z serem, to ukradnie sobie wapno z kości. Nie może pracować bez soli wapna rozpuszczonych w krwioobiegu. Jak samochód nie pociągnie bez oleju napędowego, tak samo serce nie pociągnie bez litra mleka na dobę. I mamy na starsze lata problemy z 
kośćmi, zwyrodnieniami kostnymi i reumatycznymi sprawami, mamy słabnące serce, przedwczesną starość, zmęczenie ogólne, spowodowane brakiem szacunku dla mleka i przetworów mlecznych. Wracam znowu do Syberii obserwowałem tam Mongołów i Kirgizów, u których panował jeszcze "wiek XIX". Oni mieli rzeczywiście więcej lat niż Mojżesz. To nie przesada, 90 proc. Ludzi starych przekraczało 110, 115 lat i byli zupełnie sprawni. Tam 70 lat, to dopiero wiek średni. Ale oni nie znają oranżady, wina, cukru, 
(do naszych czasów o cukrze nic nie wiedzieli). Piją po 5 litrów mleka przeciętnie albo ajran takie specjalne mleko azjatyckie przerobione ze zwykłego mleka. Kwas mlekowy w tym ajranie jest antytoksyną dostarcza bardzo dużej ilości wapna do krwioobiegu. Dlatego serce ma pełną możliwość spalania wapna. Nie męczy się, nie nakazuje małym
krwinkom czerwonym, aby kradły wapno z kości. Przeciwnie, nadmiar wapna transportowany przez czerwone krwinki idzie jako forma regenerującego budulca do kości. Przy tym jeszcze piją czysta wodę z krzemem. Tam, w ziemi krzemu jest dużo. Wszystko razem usuwa z organizmu wszelkie formy gnilne bakterii, a część wapna w postaci nadmiaru tego wypitego mleka, wyrzuca z masami kałowymi cholesterol. Jeżeli chcemy komuś obniżyć cholesterol, powinniśmy w pierwszym rzędzie podawać mu duże ilości kwaśnego 
kefiru. Cholesterol spadnie w ciągu paru tygodni do zupełnej normy i jeszcze zostaną usunięte miękkie złogi wapna, które już poosiadały na naszych tętnicach, żyłach i na zastawkach. Jeżeli prowadzimy oszczędne w mleko i sery żywienie, to nigdzie więcej organizm wapna nie znajdzie… Troszeczkę jest tego w jarzynach, ale w bardzo nikłej ilości. I z biegiem lat mamy kości odwapnione do tego stopnia, że są dziurawe jak stary pumeks. Serce sobie nie podaruje, pracować bez wapna nie może, 
dlatego że musi jednak bez przerwy tę krew transportować nie może pozwolić sobie na luksus zasłabnięcia, bo wtedy kaput! Serce współpracuje z mózgiem, musi jakoś sobie radzić. Mózg nakazuje jakimiś, tajemniczymi dla nas, bioprądami, czerwonym krwinkom, by jak małe mrówki, płynęły do kości, z kości wydziobywały miękkie wapno i niosły do serca. Po drodze gubią wapno na zastawkach żylnych i tętniczych. Krwinki, te które ratują serce, są przyczyną miażdżycy typu wapniowego. Nazywają się 
wapniakami. Tracimy pamięć, mamy zimne nogi, bolące pięty, czasem pękające, odciski na nogach, zaczynamy źle się czuć, bolą nas ramiona. Wiadomo, zaczyna się odwapnienie kości.
Kark boli, gdy kręcimy głową na lewo, na prawo chrupie, trzeszczy. Wszystko zaczyna się psuć. Konieczne jest wapno bez tego Żyć nie można.
Mleko nie wszystkie organizmy przyjmują w normalny sposób. Są takie choroby, w których mleko może zaszkodzić, np. chorym na trzustkę. Trzustka nie znosi słodkiego mleka i wtedy trzeba pić kwaśne, najlepiej gdyby to był kefir. Bo kefir to nie jest zwykłe mleko. To jest mleko takie nietypowe. Nazywa się kefir, bo francuski uczony nazwiskiem Kefir, był w Tybecie w XIX wieku i tam u Mongołów podpatrzył, jak oni zeskrobywali dziwny śluz ze ściany jaskini, dodawali to do mleka, które bardzo się 
zsiadało. Miało taki specyficzny smak. Zauważył, Że po tym mleku bardzo dobrze się czuje jego przewód pokarmowy. Przyjechał do Francji zbadał to bliżej pod mikroskopami i okazało się, Że to nie śluz, ale rodzaj grzyba skalnego. Grzybki Kefira zakwaszając mleko, polują na bakterie. Ponieważ odżywiają się bakteriami gnilnymi, polując, oczyszczają mleko z wszelkich brudów. Druga sprawa rozwijając się w tym mleku wytwarzają mlekowy kwas chemiczny odwrotnie złożony, który tak potrafi oczyścić nasz 
organizm, Że nawet trupi jad rakowy usuwają. Jeżeli ktoś choruje na raka i pije 3 razy dziennie kefir po pełnej szklance, to ma o połowę toksyn rakowych mniej w swoim krwioobiegu. Tak bardzo ważna to substancja.
A gdy grzybki Kefira wypijemy z mlekiem, to robią one w naszym żołądku, w kiszkach, to co robiły w garnku mleka polują na wszystkie bakterie dla nas niepotrzebne wymordują je tak dokładnie, że nie pozostanie ani jedna paskudna bakteria, która przyniosłaby nam szkodę. Dlatego w każdym domu powinien być specjalny garnek do zakwaszania kefiru. Wczorajszym kefirem jutrzejszy. Mleko trzeba gotować na wolnym ogniu pół godziny, Żeby sobie trochę odparowało, ale w ciemnym garnku (i żeby mleko nigdy 
nie stało na słońcu). Do tego ugotowanego, już chłodnego mleka wlać dwa litry kefiru (na 80 osób), przykryć pokrywką, postawić w ciepłym miejscu i na drugi dzień, na wieczór kasza gryczana, nawet ze skwarkami i do tego po szklance kefiru. Nie ma żadnego problemu trawiennego wszyscy będą zdrowi. Jeżeli mamy osłabiony system nerwowy a nie potrafimy go sobie poprzez dobrą kuchnię, naturalnym i dobrym wyżywieniem doprowadzić do porządku to jesteśmy niecierpliwi, mamy skaczące ciśnienie, czasem 
apatia przychodzi, wstajemy rano z niechęcią i bez przerwy, mimo woli, zarabiamy na kłopotliwą sytuację rozliczeń z Panem Bogiem. Ale gdy najemy się dwa razy w tygodniu grochu, kaszy gryczanej, raz w tygodniu fasolówki, popijemy codziennie litrem mleka, zjemy 5 dkg sera, główkę cebuli, to nie ma na nas siły. Starość nie przychodzi, kości nas nie bolą.
Kładziemy się spać kiedy trzeba, wstajemy, kiedy trzeba. żeby nam nawet ktoś nadepnął na palec, to się śmiejemy, zamiast kląć. I żebyśmy nawet nie chcieli, to do nieba pójdziemy. Znam tysiące wypadków, że ludzie przez całe lata nie jedli tych podstawowych starosłowiańskich potraw. Po wizycie u mnie, nie mieli w pierwszej chwili zaufania czy będą mogli tak się zacząć odżywiać. Ale w końcu próbują. Po trzech miesiącach przyjeżdżają z radością, wyniki doskonałe. Proszę księdza! 20 lat fasoli i 
grochu nie jadłem, teraz wszystko jem, doskonale się czuję, tak siły nabrałem… Szczególnie kobiety matki. Kiedy wyrówna jej siły jadłospis domowy, okazuje się, że dzieci w szkole zaczynają mieć zamiast dwójek trójki, piątki, a ona zauważa, że włosy zaczynają odrastać, paznokcie sztywnieją, zęby przestają się ruszać. Cały organizm się regeneruje. Niech to będą potrawy proste, ale wartościowe, które niosą organizmowi to, co trzeba dać. Na kamienie wątrobowe trzeba jadać przez całą zimę 
czarną rzodkiew, która równocześnie zabezpiecza przed chorobą wątroby, przed grypą, kaszlem, katarem, a przy okazji zapewnia nam piękną gładką skórę.
Niedobrze jest, gdy w jadłospisie jest dużo cukru, konfitur, leguminek, dżemów itp. To wszystko musi z kuchni zniknąć.
Jajka są lekarstwem przeciw miażdżycy, wbrew wszystkiemu, co się o jajkach mówi. Można zjadać 6 jajek na dzień i obniżyć jajkami miażdżyce i poziom cholesterolu. Ale jak do jajek dodamy łyżeczkę cukru momentalnie rośnie cholesterol. Białko proste w jajkach daje człowiekowi ogromne siły, a żółtko zawiera w sobie ogromne stężenie wszystkich mikroelementów, biopierwiastków i witamin. Nie ma nic idealniejszego w sposobie odżywiania organizmu jak żółtko, bo w nim jest to, co rozwijające się z 
białka kurczątko musi zjeść, żeby mogło żyć i rosnąć. Jajko zawiera w sobie drogocenną substancję lecytynę zapobiegającą miażdżycy. Ale jajka nie można łączyć z dodatkowymi tłuszczami nasyconymi, nie można jajka smażyć na maśle i nie można do jajek dodawać cukru. Poza tym można je jadać zupełnie śmiało. Tylko w tym dniu gdy mamy jajka np. na śniadanie czy na kolację, to powinna być do tego kawa zbożowa z mlekiem, albo herbata (herbaty na wieczór się nie pija) i bez cukru, zupełnie wtedy ten 
letnie miały miażdżycę i to taką miażdżycę zaawansowaną z cholesterolem powyżej 300mg%. To była tragedia. Ale to, niestety, przekarmienie cukierkami i rosołkami.-posiłek bez cukru. A jak będzie cukier, to już nie jajka. Młodym osobom, owszem, jajka nie grożą, można je sobie zjeść, bo tam jeszcze ta gospodarka jest jako taka. Ale już po trzydziestce trzeba się chronić od cholesterolu. Zresztą ostatnio było kilka wypadków, Że dzieci 11

3. Błogosławione ziemniaki po Żydowsku

Placki ziemniaczane można nawet w lipcu upiec z zeszłorocznych ziemniaków. 2 jajka ubić porządnie, do tego wlać pół litra przegotowanego mleka, do tego wtarkować 2 duże główki cebuli, dobrze wymieszać. Jak ktoś chce miękkie placki, to wsypać troszeczkę proszku do pieczenia i w to wszystko wtarkować dopiero 5 dużych ziemniaków (skrobia nigdy nie poczernieje w mleku), smażyć na oleju.
Jajko też ma inną strukturę, jeśli jest najpierw rozbite z mlekiem… Wychodzą placki jasno żółte w odcieniu różowym, jak z młodych ziemniaków. Takie placki są łatwo strawne. Jeśli zostaną na dzień następny, to wtedy robi się zupę pomidorową, zamiast ryżu dodaje się pokrojone w paseczki placki ziemniaczane. Idealna, smaczna zupa z doskonałymi flaczkami.
Ziemniaki są błogosławieństwem dla nas w Europie, ale nie przesadzajmy z nimi. One nie mogą być rano, wieczór i w południe. Gdybyśmy ziemniaki przyrządzali tak, jak przyrządzają to żydówki, to byśmy mieli z nich 10 pożytków więcej. Nie wiadomo skąd Mojżesz przed wiekami wiedział, że to, ci siedzi w ziemi, choć nieczyste, jest bardzo bogate w życiodajne siły. I nakazał, że wszystko co rośnie w ziemi, przed przygotowaniem ma być doskonale wyszorowane i wymyte. I żeby żydówka była najbrudniejszą 
i żeby w domu wody nawet nie miała, to ona nigdy nie będzie obierała ziemniaków tak, jak Polka. U nas przyniosą ziemniaki z piwnicy brudne, po których koty chodziły, ślimaki i inne… zanieczyszczenia… Przyniosą, obierają, połowę wyrzucą z łupinami i wytytłane, wybrudzone wrzucą do wody i teraz 5 razy to się myje, niektóre miejsca dociera, bo jeszcze są brudne. (A przecież ziemniak jest bardzo porowaty, prawie jak gąbka). I w końcu te biedne, nieszczęśliwe resztki wrzuca się do 
garnka, wlewa wody do pełna, sypie sól, przykrywa pokrywką, a jak się zaczyna gotować, zdejmuje się pokrywkę, bo to chlapie na kuchni, śmierdzi, no i w końcu jak już ugotowane, to się wylewa to co drogocenne do zlewu, a tę bezwartościową skrobie utłucze, niekiedy doda się trochę śmietany i wszystkim brzuchy chcą popękać. żydówka, jak przyniesie z piwnicy ziemniaki, to najpierw je porządnie wyszczotkuje, wymyje pod bieżącą wodą, jak nie ma bieżącej wody, to 3 razy wymywa w nowej wodzie i te 
czyściutkie ziemniaki obiera tak cieniutko, Że skórka jest przeźroczysta. Nie wiadomo skąd to wiedzą. Okazuje się, Że tuż pod naskórkiem ziemniaka są całe pokłady magnezu, kobaltu, Żelaza, tych najcięższych, biopierwiastków, których nam ciągle brakuje.
Obiera, w jednej wodzie przepłukuje, wrzuci do czystego "koszernego" garnka, tylko do ziemniaków przeznaczonego. Pół garnka tylko ziemniaków, ile osób w domu, tyle główek cebuli przekroi na 4 i włoży na wierzch, wsypie ździebełeczko kminku, włoży dużą łyżkę masła, wleje 2 szklanki mleka, doleje wrzącej wody. Bo u żydówki jest jeszcze specjalny garnek na wodę. Nigdy brudną wodą "niekoszerną" nie zaleje żadnej potrawy. Duży specjalny garnek stoi na kuchni, w którym bez przerwy gotuje się woda. 
Wszystko co jest niepotrzebne wyparuje z parą, a żelazo i różne paskudztwa z rur osiądą na ściankach i woda jest i miękka i czysta. I tą wodą zaleje ziemniaki, tylko też do połowy garnka, bo pół garnka musi być pary, i nie soli. Przykrywa pokrywką i to się na dobrym ogniu prędko gotuje. Stwierdzi, że miękkie, posoli, chwileczkę jeszcze się pogotuje. Przygotuje czysty gliniany garnek, wyleje do niego ten wywar z ziemniaków. Ziemniaki wysypie na półmisek już są z masłem, z kminkiem, z mlekiem, z 
cebulą zapach niesamowity posypie tylko zielonym posiekanym szczypiorkiem. I nie trzeba już niczym przyprawiać. Są wyśmienite, nawet bez mięsa się je zje.
A do tego wywaru doleje 2/3 zimnego mleka, posieka rzeżuchę lub szczypiorek i ponalewa do kubków do picia, zamiast pomyjnego polskiego kompotu z rozbełtanego dżemu. To jest zdrowie. To są ważne rzeczy, ważne i wartościowe. Gdybyśmy zwrócili uwagę na to, co my jemy i jak my jemy i ile powinniśmy zjeść, to w naszych warunkach, tych teraźniejszych, nawet najgorszych i ekonomicznie i psychicznie, moglibyśmy 120 lat Żyć, bo na tyle mamy zakodowane w Europie nasze siły żywotne, bez znajomości słowa 
lekarz.
W ziółkach też mamy: witaminy, mikroelementy, garbniki, biopierwiastki. Ziółka w części
3 miesiącach rozklei się wszystko i znowu przyjeżdżają. I znowu proszę księdza, tak dobrze było, jak piłam ziółka a gdy zapytam:-uzupełniają to, czego nam w organizmie zabrakło. Dlatego bardzo dużo ludzi pije zioła i doskonale się czuje. A kiedy przestaną pić, a nie poprawią sobie jadłospisu, to oczywiście po 2
A kiedy pani jadła fasolówkę?
Ojej! Ze 3 tygodnie temu.
A grochówkę?
Może ze dwa miesiące temu no, nie mogę, bo wzdyma, później takie gazy są.
A kakao, kiedy pani piła?
Ojej, to na kamienie szkodzi.
I okazuje się, że dzisiaj wypiła 3 kawy, wypaliła papierosy. I ona chce być zdrowa!
Tak samo jest z młodzieżą. Jest bardzo nieregularnie odżywiana. Takie byle co, aby tylko ten żołądek czymś oszukać. To jest tragedia. Dlatego mamy tyle raków przewodu pokarmowego i tragedii z systemem nerwowym. Przede wszystkim musimy pilnować systemu nerwowego, bo od niego zależy żołądek, jelita i wchłanianie. Bo jak jest wszystko znerwicowane, to nie ma wchłaniania. Także ziemniaki są wspaniałą rzeczą, ale muszą być rzeczywiście bardzo umiejętnie i porządnie przygotowane.
Wszystko powinno być gotowane pod przykryciem, nie bez przykrycia. Dlatego powinniśmy mieć duże garnki, wykorzystane tylko do połowy. Nigdy nie można gotować w małym garnku. Ucieka wit. B1, ta, której my wszyscy mamy ciągły niedostatek, bo tej witaminy, tak jak wit. C organizm nie kumuluje. Nic na zapas nie składa. Jeżeli zabraknie wit. B1, to wtedy mamy to samo prawie podobne zmiany, jak z powodu braku magnezu, ale wtedy nawet i magnez o połowę lżej wytrąca się z organizmu i ucieka narasta 
taka nerwica, że nie możemy się pozbierać. Dlatego wszystkie garnki muszą być przykryte pokrywką i mają się tak gotować, żeby z nich nic nie uciekało.
Dlatego powinno być pół garnka objętości i pół garnka na parę. I jeszcze jedno. Trzeba zlikwidować wszelkie aluminium w kuchni okropnie niszczy kości i śluzówki. Wszystkie przyprawy są bardzo drogocennym lekarstwem. Gdyby pieprz był szkodliwy, wszyscy Węgrzy wymarliby na pieprznicę. Tymczasem żaden z nich nie ma wrzodów żołądka. Tak samo angielskie ziele jest silnym lekiem żółciotwórczym i zapobiega chorobom trzustki.
Majeranek, tymianek to są zioła lecznicze, które zapobiegają zatrzymywaniu soków trawiennych i żółci w woreczku żółciowym.
Gałka muszkatołowa ziółko porządnie żółciotwórcze, żółciopędne. W ciastach wyszukanych, w mazurkach na przykład, dodaje się troszeczkę gałki muszkatołowej, aby nie były ciężko strawne. Im więcej w kuchni przypraw, tym mniej kłopotów w żołądku. Nawet proste zupy nie mogą być zupełnie bez przypraw. Pieprz, wszędzie musi być, jest bakteriobójczy. Natomiast ocet uchowaj Boże, siódme nieszczęście.
Cytryna jest błogosławieństwem, ale nie dla zębów, bo się rozlezą tak, że połamią się nawet na bułce. Nigdy nie można dopuścić do tego, żeby ktoś gryzł cytrynę. Okropność. Sok owszem, dodany do wszystkiego, ale tak żeby nie oddziaływał na szkliwo zębów, bo normalnie w ciągu 2 minut rozpuszcza szkliwo. Jeszcze raz wracam do cukru. Na Zachodzie, szczególnie w Stanach Zjednoczonych cukier zapisano już do księgi niebezpiecznych potraw, na drugim miejscu po narkotykach. Przyjął też nazwę "białej 
śmierci". Azjaci, którzy nie znają cukru, żyją 120-150 lat.
krotną formę przeobrażenia i rozkładu chemicznego. W pierwszej wersji łączy się z solami tłuszczów nasyconych i produkuje ogromne kryształy cholesterolu to jest pierwsza-Glukoza odżywia tkankę nerwową. I jest obecna w cukrze. Ale mimo wszystko cukier jest trucizną. Glukoza jest składnikiem roślin i różnych innych substancji odżywczych i jak do niej dodamy łyżeczkę miodu (na dobę), to już wystarczy na dzienną dawkę energii. A cukier zanim zostanie przetrawiony, przechodzi w organizmie 4 
jego substancja. Druga jest przyczyną powstawania kamicy nerkowej. Natomiast miód przechodzi w bezpośrednią formę przeobrażania i od razu łączy się w energię. Cukierki, podobnie jak cukier, raczej szkodzą. Sacharyna bardzo wysusza śluzówkę, raczej nie należy jej używać. Nadkwasota pozorna, nie zawsze jest nadkwasotą. 90 proc. ludzi, którzy maja nadkwasotę przewodu pokarmowego, maja zgagi. I wyobrażają sobie, że to jest nadkwasota, bo piecze, bo to, bo tamto, odbija się. A okazuje się, że to 
jest stała niedokwasota z powodu niedokwaszenia przewodu pokarmowego… Są nietypowe odbijania się…
km długiej, bardzo delikatnej niteczki, która w różny sposób pozwijana wychodzi z komputera mózgowego aż 1800 zwojów nerwowych i przechodzi przez cały kręgosłup aż do kości ogonowej. I poza kością ogonową zostaje zakończona delikatną miotełeczką, którą nazywają teraz korzonkami nerwowymi. I między każdym kręgiem rozgałęzia się opasując cały nasz organizm. System nerwowy-Na wzdęcia wpływają pokarmy, gdzie jest dużo fosforu bardzo nam potrzebnego. Nasz system nerwowy składa się ze 180 
składa się w 80 proc. z fosforu. Tego fosforu nieustannie dużo potrzebujemy. Jeżeli nieumiejętnie ten fosfor przygotujemy, to w pierwszym rzędzie rozdymają się od niego jelita. I żeby to zneutralizować, trzeba podawać kminek i pić kwaśne mleko. Fosfor znajduje się w nasionach strączkowych, w rybach, w serach, w mleku. Chora wątroba lub trzustka, w pierwszym rzędzie uczula się na mleko. Mleko też jest przyczyną wzdęć i nawet biegunkowatych stolców. Ludzie, którzy mają tendencje do wzdęć, 
powinni sobie aplikować kminek jako normalny dodatek do potrawy. Po obiedzie, 1 łyżeczkę kminku, popić
letnią wodą. Żółte sery owszem, można jeść, tylko nasze żółte sery są za młode i są strasznie zakaźne, mają dużo bakterii gnilnych. Stąd nasz przewód pokarmowy musi wewnątrz stoczyć wielką walkę, aby zneutralizować nietypowe tło bakteryjne. Dlatego, jeżeli w domu jest kefir, to nie ma problemu z żółtym serem. Jeżeli kefiru nie pijemy, to lepiej Żółtego sera nie jadać. Natomiast bardzo zdrowe są sery topione: zgliwiałe sery topione z kminkiem, z dodatkiem trochę świeżego masła, domowej roboty. 
Te kupne są bardzo zanieczyszczone bakteriami. Aby sprawdzić, czy mleko jest zanieczyszczone trzeba go zakwasić grzybkami kefiru, bo tam, gdzie jest zanieczyszczenie chemiczne, grzybki się nie rozwijają. Po prostu, mleko zburzy się i ucieknie z garnka. Kefir jest mlekiem czystym, dlatego, że grzybki wyniszczają bakterie, bo się nimi odżywiają.

4. Cebula leczy Żylaki

Ludzie, którzy jadają czosnek i cebulę w większych ilościach, mają w swoim krwioobiegu detromecynę, stężoną nawet. Organizm produkuje antybiotyki własne, które są tak silnymi środkami bakteriobójczymi, że ludzie odżywiający się w ten sposób nie chorują. Bakterie nie mają do nich przystępu. Eteryczne olejki cebuli są zbawienne jeszcze pod jednym względem, nie tylko dlatego, że rozpuszczają krwiobieg, cebula dostarcza również siarki i te eteryczne olejki cebuli mają zbawienny wpływ na naszą 
śluzówkę. Jeśli u kogoś wypadłby jakiś nietypowy katar, czy stwierdzi, nie daj Boże, u kogoś zapalenie zatok, to poradzić można następująco:
Utrzeć na tarce do ziemniaków 2 duże cebule, wrzucić do wysokiej koktajlowej szklanki, owinąć jej brzeg wianuszkiem z waty, tak, aby je uszczelnić, by gaz nie wszedł do oczu, tylko do nosa i głęboko oddychać przez około 20 minut. Taką inhalację przeprowadzać przez kilka dni.
Wtedy nie mamy ani jednego gronkowca w zatokach, ani kataralnego, ani w oskrzelikach, ani w oskrzelach, ze względu na to, że wszystkie szczepy gronkowców i złocistych i zieleniejących i różne paciorkowce, odporne nawet na antybiotyki, nie opierają się eterycznym olejkom cebuli przesyconym siarką. I to ratuje organizm ludzki.
3 główki cebuli i porządnie popłakać. Za tydzień wypłacze chorobę z siebie. I po kłopocie.-Krojenie cebuli też jest zdrowe jeśli ktoś ma zapalenie spojówek na tle gronkowcowym to jednego dnia ucierać chrzan na tarce, a drugiego dnia ucierać 2
Najgorsze nieszczęście w naszych kuchniach, to jest rosół. Na rosole można gotować tylko trzy zupy: pomidorową, ogórkową i kwaśny kapuśniak krakowski. Resztę, wszystkie rosoły mają iść do zlewu. żadna inna zupa nie nadaje się do jedzenia, jeżeli chcemy przedłużyć sobie życie. Nie wbrew nakazom Przedwiecznego, ale zgodnie z rozsądkiem. żebyśmy do 90 lat mieli sprawne nogi i głowę, pamięć i wszystkie nasze arterie o to powinniśmy dbać już od młodości. Owszem, starość może być miła i sympatyczna, 
jeżeli my sami nie jesteśmy sobie trucizną i dla otoczenia nie jesteśmy trucizną wtedy starość jest pełna mądrości, doświadczenia i nawet młode pokolenie ją szanuje. Ale żeby sobie zasłużyć na starość, nie możemy sobie dogadzać rosołkami i cukrem. Powinniśmy pić mleko, jadać sery i cebulę.
Cebula to jedyna substancja na świecie, która nie dopuszcza do zakrzepów krwi. Żebyśmy już nawet mieli w żyłach zakrzepy, to przy częstym zjadaniu cebuli, te zakrzepy z biegiem czasu rozpuszczają się, całkowicie zwalniają napięcia żylne. Cebula w żadnej postaci nie traci wartości leczniczych, z wyjątkiem jednej tylko smażenia cebuli na smalcu bez pokrywki. Na oleju, pod pokrywką pełna duża patelnia, a nawet duży garnek zalana olejem, posolona, uduszona na złoty kolor jest lekarstwem. Posiekana 
drobniutko i ugotowana w zupach jest lekarstwem. U nas taka moda, że jak się cebulę ugotuje w zupie, to się wyrzuca. A to nie trzeba wyrzucać, tylko zjeść. Do jadłospisu trzeba wprowadzić dużo cebuli surowej na Żylaki, na wyrównanie krążenia.
Marchew na Wschodzie marchwią leczą nieżyt jelit, biegunki, wszelkiego rodzaju stany zapalne, ślepotę i przedwczesne zmarszczki.
Gotuje się pół kg marchwi w wodzie lekko osolonej i dodaje łyżkę masła.
Tak przyrządzone śniadanie zjadać na: wrzody żołądka, grubego jelita, inne problemy. Zauważono, że przy usilnym kurowaniu przewodu pokarmowego marchwią, ludzie tracili zmarszczki na buzi. I to w 90 proc. pokrywa się z prawdą. A u nas jak się ugotuje trzy marchwie w wielkim garnku rosołu, to dla oszczędności wyciąga się, aby potem dodać do sałatki. Po co to dodawać do sałatki, jak można wziąć tyle marchwi, ile osób do posiłku potarkować na grubej tarce i wrzucić tę marchew do zupy niech się 
rozgotuje jak płatki marchwiane, niech też cebuli będzie tyle ile talerzy na stole, też drobno posiekanej, rozgotowanej. A tam, gdzie już koniecznie musi być mięso w zupach, niech też będzie kminek. Kminek jest kopalnią żelaza, a poza tym całkowicie hamuje niepotrzebną nadgorliwość jelit i przy tym powstawanie nadmiaru gazów… Jeżeli z powodu dużej dawki fosforu zbierają się gazy to łatwo wówczas odchodzą z organizmu i nie ma wzdęć. Osoby starsze lub znerwicowane, mające złe trawienie...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin